Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Kot na sznurku›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKot na sznurku
Data wydania6 czerwca 2014
SeriaBiblioteka Klubu Esensji
Gatunekfantastyka, groza / horror, humor / satyra, obyczajowa
WWW
Zobacz czytniki w
Skąpiec.pl
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Cena, której zażądała Nyht

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Prezentujemy fragment opowiadania, pochodzący z antologii „Kot na sznurku”, dostępnej dla członków „Klubu Esensji”.

Agnieszka Hałas

Cena, której zażądała Nyht

Prezentujemy fragment opowiadania, pochodzący z antologii „Kot na sznurku”, dostępnej dla członków „Klubu Esensji”.

‹Kot na sznurku›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKot na sznurku
Data wydania6 czerwca 2014
SeriaBiblioteka Klubu Esensji
Gatunekfantastyka, groza / horror, humor / satyra, obyczajowa
WWW
Zobacz czytniki w
Skąpiec.pl
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
1.
Sandor de Ragues patrzył na niespodziewanego gościa, zastanawiając się, czy go uściskać, czy spoliczkować.
– Po co przyjechałeś? Hę? – spytał ostro.
Młodzieniec nie spuścił wzroku. Bure oczy mierzyły Sandora czujnie i wyzywająco. Stary żołnierz nie po raz pierwszy pomyślał, że tak naprawdę wcale swego adoptowanego syna nie zna.
Odkąd się pokłócili dwa lata wcześniej, nie miał odeń żadnych wieści, żadnego listu. Nie wiedział, gdzie chłopak przebywa, co robi, czy w ogóle żyje. Prawda, że i nie próbował się dowiadywać. Obaj byli zawzięci, każdy na swój sposób.
Obrzucił wzrokiem znoszoną podróżną odzież Deuvena, zabłocone jeździeckie buty. Od służby dowiedział się już, że chłopak przyjechał na porządnym koniu, a w jukach przywiózł trochę ubrań, kilka ksiąg, flet i prawie nic poza tym.
– Siadaj – warknął, wskazując mu krzesło. – I gadaj mi szczerze. Masz kłopoty, co? Prawo cię ściga? Narobiłeś długów?
– Nie.
– Gdzieś się rozbijał przez te lata?
– Nigdzie. Zrobiłem dyplom i zostałem w Ri Talma.
– I co teraz robisz? Pichcisz maści na potencję i przynosisz wstyd mojemu nazwisku?
– Pichcenie maści nie wchodzi w grę, nie chciało mi się zdobywać uprawnień cechowych. – Deuven uśmiechnął się kpiąco, a Sandor znów pohamował chęć, by go twardą ojcowską ręką przywołać do porządku.
– To z czego się utrzymujesz?
– Różnie. Trochę komponuję, daję lekcje muzyki, tłumaczę dokumenty, jak wypadnie.
Nie moja krew – przemknęło przez głowę Sandorowi. Wyczuł też, że chłopak nie mówi całej prawdy. Dziwna, dzika dusza. Jedna Otchłań wie, z kim się pokumał w tym Ri Talma, gdzie na uczelni wykładano jawnie demonologię i inne niebezpieczne nauki.
– Powiedzieli mi, że przyjechałeś dziś rano – zmienił temat.
– Tak.
– Odpocząłeś? Jadłeś?
– Herta poczęstowała mnie śniadaniem. – Młodzieniec uśmiechnął się mimo woli.
Miał nadzieję przybyć do domu poprzedniego wieczoru, ale ponieważ roztopy uczyniły część traktów nieprzejezdnymi, musiał nadłożyć drogi i noc zaskoczyła go na gościńcu. Gdy zjawił się w Hain-Rague przed południem, nie zastał nikogo z rodziny, tylko ochmistrzynię, która pamiętała go jeszcze jako tamtego obdartego, milczącego siedmiolatka przywiezionego z lasu. Herta na jego widok nie okazała zdziwienia i nie pytała o nic, tylko kazała stajennemu zająć się koniem panicza, a Deuvena posadziła w jadalni, po czym przyniosła z kuchni odgrzane placki z masłem, piwną polewkę, ser i chleb, dodając mimochodem, że „panienka Faivrin wybrała się na przejażdżkę bryczką z młodym d’Erbinem i jego siostrą, ale jak wróci, to się ucieszy, oj, jak się ucieszy…”.
– To chodź – warknął stary żołnierz. – Sprawdzę, czy jeszcze potrafisz utrzymać rapier w ręku.
• • •
Ojciec Sandora de Ragues, hulaka i utracjusz, przepuścił fortunę na trzy rzeczy, które kochał najbardziej – konie, karty i kobiety. Potem czy to zaszantażowany przez wierzycieli, czy z czystej głupoty wplątał się w spisek przeciw koronie, za co oddał katu głowę. Jego żona i córka zmarły w więzieniu, syna pozbawiono praw do resztki majątku i skazano na wygnanie. Nie mając lepszego pomysłu na życie, Sandor przesłużył dwadzieścia lat pod różnymi sztandarami jako najemny żołnierz, a potem oficer. Podczas jednej z kolejnych wojen w Chalkirze uratował życie alkaryjskiemu księciu Ergilowi de Trente, jednemu z pretendentów do tronu. Było to w jakiś czas po śmierci starego władcy; w Alkarze trwało wówczas bezkrólewie i toczyły się zażarte walki o władzę. Korona przypadła ostatecznie księciu de Trente. Gdy wstąpił na tron jako Ergil Pierwszy, nie zapomniał wynagrodzić dowódców, którzy mu się przysłużyli w Chalkirze. Pozwolił Sandorowi wrócić do ojczyzny i nadał mu nowe dobra – zamek w Hain, przemianowany odtąd na Hain-Rague, wraz z okolicznymi wioskami.
Wioski były zaniedbane i z początku prawie nie przynosiły dochodów, a w zamku tylko jedno skrzydło nadawało się do zamieszkania. Resztę budowli kilkadziesiąt lat wcześniej zniszczył pożar, a urzędnik, który zarządzał tą posiadłością w imieniu króla, po cichu zagarnął dla siebie kwoty przeznaczone na odbudowę, z czego w stolicy chyba nie zdawano sobie sprawy. Lecz na królewską łaskę nie należy wybrzydzać.
Prawa i środkowa część zamku dotąd były w ruinie i straszyły pustymi dziurami po oknach. Jednak ocalałe skrzydło, pięknie odnowione, w zupełności wystarczało obecnym mieszkańcom.
Brzęk stali odbił się echem od murów.
Deuven sparował lewakiem cios rapiera do ćwiczeń ze sztychem zabezpieczonym kulką, a przed kolejnym natarciem uskoczył, umykając w bok.
Zwinnie unikał pchnięć lub zbijał je, ale cofał się, nie wykorzystując okazji, kiedy mógłby zaatakować i zdobyć przewagę. Bronił się dobrze, lecz było tylko kwestią czasu, zanim się zmęczy. Sandor w myślach bezlitośnie oceniał każdy popełniany przez młodzieńca błąd.
Nie moja krew. Chłopak nie zmienił się nic a nic. Do szermierki nigdy tak naprawdę nie miał serca. Prawda, dawało się poznać, że przez te dwa lata nie zarzucił ćwiczeń – a to już było coś – lecz nie przykładał do nich tyle wagi, ile powinien. Żył z nosem w księgach, nie pojedynkował się, więc teraz zachowywał się tak, jakby trzymał w ręku nie ostre żelazo, a nieszkodliwy kawał drewna. Zatracił odruchy, które w prawdziwej walce decydują o życiu lub śmierci.
Sandor zacisnął szczęki, bo powrócił do niego obraz chaty w lesie, słowa wypowiedziane przez sędziwą wiedźmę. Jej obietnice, jej ochrypły, drwiący śmiech…
Odpychając to wspomnienie, stary żołnierz natarł jeszcze ostrzej. Deuven osłonił się lewakiem, ale było widać, że ręka zaczyna mu drżeć.
Przestraszony kobiecy okrzyk sprawił, że obaj znieruchomieli.
Faivrin, która właśnie weszła na dziedziniec, zamarła, bo rozpoznała brata. Sandor opuścił rapier i popatrzył na córkę, jakby zawstydzony.
– Widzisz, wrócił ten nasz nicpoń – powiedział szorstko. – Stęskniłaś się, to sobie z nim teraz porozmawiaj.
Wziął od syna broń i popchnął go ku siostrze, a sam oddalił się pospiesznie.
Faivrin podeszła do brata. Dwa lata wcześniej padliby sobie w ramiona, teraz mierzyli się niepewnie wzrokiem.
– Witaj – powiedziała, przerywając niezręczne milczenie. Deuven ocknął się z bezruchu i ucałował jej dłoń.
Nie mógł uwierzyć, jak bardzo się zmieniła. O pięć lat młodsza od niego, kiedy wyjeżdżał na studia, była dzieckiem, kiedy ostatnio gościł w domu – chichoczącym podlotkiem. Teraz stała przed nim elegancka panna ze starannie upiętymi włosami, w modnej szubce obszytej łabędzim puchem.
Spuściła oczy, rumieniąc się jak piwonia.
– Chodź, przejdziemy się w stronę sadu – zaproponowała.
Poszli ścieżyną wzdłuż rozwalającego się muru, pozostałości z czasów, gdy Hain-Rague było obronną twierdzą.
Deuven nie kwapił się do rozmowy. Pochylił głowę, skubiąc strzępiący się mankiet. Faivrin z dezaprobatą obrzuciła wzrokiem zniszczone ubranie brata i pomyślała, że wszystko przez tę jego głupią dumę.
– Mogłeś napisać chociaż raz – powiedziała z łagodnym wyrzutem. – Jeśli nie do ojca, to do mnie.
– A o czym miałem pisać?
– Nie miałeś o czym? Przez dwa lata?
– Nie – mruknął takim tonem, jakby chciał uciąć kolejne pytania.
Patrząc na niego, Faivrin uświadomiła sobie, że przez te lata zmizerniał i spoważniał. Włosy nosił teraz dłuższe, związane, a z tygodniowym zarostem wydawał się bardzo dorosły i podwójnie obcy.
Szedł obok niej zatopiony w myślach. Z tajemną siostrzaną radością pomyślała nagle, że pewnie nie ma świadomości, jaki jest przystojny na swój dziwny, dziki sposób.
– Co robiłeś przez ten czas? – spytała. – Podróżowałeś?
– Nie. Właściwie nie ruszałem się z Ri Talma.
– Czym się tam zajmowałeś?
– Różnymi rzeczami – mruknął wymijająco. – Co cię to obchodzi?
– Nie kłóćmy się – poprosiła pojednawczo.
– A czy ja się kłócę? – Deuven osłonił oczy dłonią. Znaleźli się powyżej ogrodzonego chruścianym płotkiem sadu; zapomniał już, jak malowniczy widok rozciąga się z tego miejsca. Jabłonki i grusze w długich rzędach, niżej – dym wznoszący się znad miejsca, gdzie w kotlinie kryła się wieś. Wstęga rzeki, odbijająca zachmurzone niebo, a po drugiej stronie góry: płaty bezlistnej buczyny przemieszane z czernią świerków. W osłoniętych od słońca miejscach zalegał jeszcze śnieg.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.