Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Conn Iggulden
‹Narodziny Imperium›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNarodziny Imperium
Tytuł oryginalnyGenghis: Birth of an Empire
Data wydania15 października 2014
Autor
PrzekładAgnieszka Fejdych, Jarosław Fejdych
Wydawca Papierowy Księżyc
CyklZdobywca
ISBN978-83-61386-48-3
Format600s.
Cena42,90
Gatunekhistoryczna
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zdobywca: Narodziny Imperium

Esensja.pl
Esensja.pl
Conn Iggulden
1 2 »
Zapraszamy do lektury fragmentu pierwszego tomu cyklu „Zdobywca” pt. „Narodziny Imperium” autorstwa Conna Igguldena. Objęta patronatem Esensji książka trafiła do sprzedaży nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc.

Conn Iggulden

Zdobywca: Narodziny Imperium

Zapraszamy do lektury fragmentu pierwszego tomu cyklu „Zdobywca” pt. „Narodziny Imperium” autorstwa Conna Igguldena. Objęta patronatem Esensji książka trafiła do sprzedaży nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc.

Conn Iggulden
‹Narodziny Imperium›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNarodziny Imperium
Tytuł oryginalnyGenghis: Birth of an Empire
Data wydania15 października 2014
Autor
PrzekładAgnieszka Fejdych, Jarosław Fejdych
Wydawca Papierowy Księżyc
CyklZdobywca
ISBN978-83-61386-48-3
Format600s.
Cena42,90
Gatunekhistoryczna
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Śnieg raził w oczy swą bielą. Oddział tatarskich najeźdźców znalazł się w potrzasku otaczających go mongolskich łuczników, którzy z niezwykłą precyzją posyłali w stronę wroga strzałę za strzałą. Zabijali w ponurym milczeniu – stojąc w strzemionach, kierując galopującymi końmi wyłącznie za pomocą kolan – jedynie tętent kopyt wtórował wrzaskom rannych i zawodzeniu wiatru. Tatarzy stanęli w obliczu nieuchronnej śmierci, nadlatującej z furkotem ze wszystkich stron zacieśniającego się kręgu Mongołów. Krew bryzgała z nozdrzy rażonych strzałami koni, które z charkotem padały na kolana.
Wszystko to obserwował z szarożółtego występu skalnego opatulony w futra Jesügej – niestrudzony, mimo piekielnego wiatru, który wściekle kąsał mu skórę w miejscach, gdzie starła się ochronna warstwa baraniego tłuszczu. Przez lata wojennej tułaczki przyzwyczaił się do tego typu niewygód. Stały się one dlań chlebem powszednim, podobnie jak wojownicy, którymi dowodził albo wrogowie, których zabijał.
Choć gardził Tatarami, musiał przyznać, że nie brakowało im odwagi. Ich oddział właśnie gromadził się wokół młodego wojownika w kolczudze, która najwyraźniej kłuła Jesügeja w oczy. Młodzian wyrzucał z siebie krótkie rozkazy, mające zapobiec rozsypce oddziału, jego okrzyki niosły się z wiatrem. Jesügej uznał, że to najlepszy moment na atak; wyczuwali to również jego towarzysze broni – harban złożony z dziewięciu najwaleczniejszych i najbardziej z całego plemienia oddanych wojowników. Każdy z nich miał na sobie cenną zbroję z utwardzonej skóry, ozdobioną motywem młodego skaczącego wilka.
– Gotowi? – spytał Jesügej, wyczuwając na sobie ich spojrzenia.
Jedna z klaczy zarżała, jakby w odpowiedzi na pytanie, co wywołało gromki śmiech Ełuka.
– Pozabijamy ich dla ciebie, malutka – odparł, gładząc klacz po uszach.
Jesügej uderzył piętami w boki konia, po czym wszyscy ruszyli kłusem w kierunku bitewnej wrzawy, oniemiali z podziwu na widok potęgi wiatru szalejącego po zaśnieżonej równinie – to Ojciec Niebo wyciągał swe ramiona ku mizernym w obliczu jego wielkości wojownikom, owijając każdego z nich białym, ciężkim od lodu szalem.
Po chwili, bez namysłu ani zmiany szyku przeszli w galop – kilkadziesiąt lat w siodle nauczyło ich bezbłędnie oceniać odległości. Musieli jedynie wykalkulować, w jaki sposób najlepiej dopaść wroga i zadać mu śmiertelny cios.
Harban Jesügeja uderzył w sam środek ludzkiej kotłowaniny, szukając dowódcy Tatarów, który dopiero co zdołał podnieść się z ziemi. Gdyby pozwolili mu przeżyć, stałby się bohaterem i wzorem do naśladowania dla swych pobratymców. Ale nie dziś.
Twarz Jesügeja rozjaśnił uśmiech, gdy staranował pierwszego z wrogów, łamiąc mu kręgosłup w chwili, gdy ten miał się obrócić, próbując stawić czoła kolejnej fali ataku. Trzymając wierzchowca jedną ręką za grzywę Jesügej ciął mieczem wrogów, którzy padali wokół jak muchy. Tylko dwukrotnie powstrzymał się przed użyciem ostrza, obawiając się utraty klingi, którą odziedziczył po ojcu – w pierwszym przypadku stratował kilku Tatarów, a w drugim zdzielił jakiegoś bezimiennego wojownika rękojeścią. Chan niepowstrzymany parł do przodu, osłaniany przez dziewięciu zaprzysiężonych mu od urodzenia kompanów. Nie musiał oglądać się za siebie, by wiedzieć, że są tuż za nim. Ich obecność zdradzały oczy kapitana Tatarów, które nerwowo błądziły z lewej na prawą stronę. Niewątpliwie ich złowieszcze, wykrzywione w szerokim uśmiechu twarze wróżyły dlań rychłą śmierć. Być może również w tej samej chwili dotarło do niego, że wszędzie wokół leżą przebite strzałami ciała jego towarzyszy. Ta bitwa była dla niego przegrana.
Raptem dowódca Tatarów stanął w strzemionach, wyciągając w kierunku Jesügeja czerwone ostrze. Jego oczy nie zdradzały strachu, malowały się w nich jedynie złość i rozgoryczenie – wszystkie wysiłki oddziału spełzły na niczym. Jesügej przyjął wyzwanie z zadowoleniem. Wiedział, że co prawda martwi niczego się już nie nauczą, ale za to wraz z nadejściem wiosny tatarskie plemiona znajdą poczerniałe kości ich pobratymców, a to oduczy ich napadać na jego stada.
Jesügej zaśmiał się prosto w oczy przeciwnika, który odpowiedział mu nienawistnym spojrzeniem. Nie, ta lekcja niczego ich nie nauczy. Przecież zdechliby z głodu, żywiąc się wyłącznie matczynym mlekiem. Niech więc wrócą, a wtedy on zabije jeszcze więcej szubrawców. Ta myśl napawała go dziką radością.
Młody wiek Tatara skłonił chana do refleksji. Gdzieś za górami na wschodzie właśnie rodził mu się syn – ciekawe, czy i on kiedyś odważy się skrzyżować miecze z dużo starszym, posiwiałym wojownikiem.
– Jak ci na imię? – spytał Jesügej.
Wokół ustała bitewna wrzawa; teraz już tylko Mongołowie zabierali umarłym wszystko, co tylko mogło się przydać. I choć rozhukany wiatr nie ustawał na sile, pytanie dotarło do uszu adresata, który jeszcze raz posłał Jesügejowi nienawistne spojrzenie.
– A tobie, ośli fiucie?
Chan roześmiał się mimo bólu i zmęczenia, jakie zaczynał odczuwać. Nie spał już prawie od dwóch nocy, podążając wraz ze swoim harbanem za złodziejskim oddziałem Tatarów, mając za pożywienie jedynie skąpe racje twarogu. Uniósł miecz, gotowy zabić kolejnego wroga.
– To bez znaczenia, chłopcze. Chodź tu do mnie.
Tatarzyn prawdopodobnie dostrzegł w oczach przeciwnika niczym niewzruszoną pewność siebie, po czym skinął głową na znak rezygnacji.
– Nazywają mnie Temudżyn-Üge – odparł. – Moja śmierć będzie pomszczona. Jestem synem potężnego rodu.
Popędził konia, ruszając na spotkanie losu. Miecz chana świsnął w powietrzu, błyskawicznie zadając śmiertelny cios. Ciało młodzieńca upadło u stóp chana, a tatarski koń pognał przez pobojowisko.
– Ścierwo! – zaperzył się Jesügej. – Jego los podzieli każdy, kto kradnie moją trzodę.
Rozejrzał się po zebranych wokół wojownikach. W odpowiedzi na jego wezwanie swoje jurty opuściło czterdziestu siedmiu mężów. W starciu z wrogiem stracili czterech braci, lecz żaden z dwudziestu Tatarów nie powróci już do domu. Złodzieje bydła zapłacili wysoką cenę – wszystko przez tę zimę, która doprowadza ludzi do ostateczności.
– Pospieszcie się. – Jesügej popędzał swoich ludzi przeszukujących ciała zabitych. – Za późno na powrót do domu. Rozbijemy obóz w górach.
Jedni pragnęli dobrze sprzedać cenny metalowy rynsztunek i łuki poległych Tatarów, inni zastąpić nimi własną uszkodzoną broń. Jednakże, oprócz kolczugi, nie było tam nic wartościowego, co potwierdzało przypuszczenia Jesügeja, że jego harban rozbił ni mniej, ni więcej jak tylko grupkę buńczucznych młodzików, którzy pragnęli wykazać się w drobnych potyczkach. Z pewnością nie planowali walki na śmierć i życie. Jesügej przytroczył do rogu siodła zakrwawioną kolczugę, którą rzucił mu jeden z wojowników. Była solidna i mogła ochronić go przynajmniej przed ciosem sztyletu. Zastanawiał się, kim był jej właściciel i skąd wziął tak cenny pancerz. Jego imię nic mu nie mówiło. Tak czy owak, to już nie miało znaczenia. Wzruszył ramionami. Najważniejsze że będzie mógł zamienić zdobyczne konie na mocny trunek i futra. To był dobry dzień, nawet jeśli przemarzły mu kości.
• • •
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mówią wieki…
— Agnieszka Kawula

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.