Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jim Butcher
‹Martwy rewir›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwy rewir
Tytuł oryginalnyDead Beat
Data wydania22 stycznia 2016
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklAkta Dresdena
ISBN978-83-7480-628-2
Format624s. 125×195mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Martwy rewir

Esensja.pl
Esensja.pl
Jim Butcher
1 2 3 »
Prezentujemy fragment powieści Jima Butchera „Martwy rewir”. Książka będąca siódmym tomem cyklu „Akta Dresdena” ukazała sie nakładem Wydawnictwa MAG.

Jim Butcher

Martwy rewir

Prezentujemy fragment powieści Jima Butchera „Martwy rewir”. Książka będąca siódmym tomem cyklu „Akta Dresdena” ukazała sie nakładem Wydawnictwa MAG.

Jim Butcher
‹Martwy rewir›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwy rewir
Tytuł oryginalnyDead Beat
Data wydania22 stycznia 2016
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklAkta Dresdena
ISBN978-83-7480-628-2
Format624s. 125×195mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Z natury jesteśmy mordercami.
Według Księgi Rodzaju wystarczyło czworo ludzi, żeby na naszej planecie zrobił się tłok nie do zniesienia, a pierwszym morderstwem było bratobójstwo. Biblia powiada, że Kain, pierwsze dziecko zrodzone ze śmiertelnych rodziców, w szale zazdrości kropnął bliźniego swego. Była to napaść krwawa, brutalna, gwałtowna i godna potępienia. Abel, brat Kaina, niczego się pewnie nie spodziewał.
Kiedy otworzyłem drzwi swojego mieszkania, poczułem odruchową wyrozumiałość i współczucie.
Dla Kaina.
Moje mieszkanie to niewiele więcej niż jeden duży pokój w suterenie stuletniego drewnianego pensjonatu w Chicago. Mam tam aneks kuchenny we wnęce, duży kominek, na którym prawie cały czas płonie ogień, sypialnię wielkości skrzyni ładunkowej pickupa i łazienkę, w której z trudem mieszczą się umywalka, sedes i prysznic.
Nie stać mnie na porządne nowe meble, zadowalam się więc używanymi, które jednak przynajmniej są wygodne. Mam mnóstwo regałów z książkami, mnóstwo dywaników i mnóstwo świec. Jest skromnie, ale czyściutko.
Przynajmniej tak było do niedawna.
Dywaniki zostały rozwleczone po całym pokoju, odsłaniając kawałki kamiennej posadzki. Jeden z foteli przewrócił się i nikt go nie podniósł. Na kanapie brakowało poduszek, a po zerwaniu zasłon z jednego z okien plama popołudniowego światła oświetlała książki, które – postrącane z regału – walały się teraz po całej podłodze pootwierane, z pozaginanymi okładkami. Moje główne źródło leniwej rozrywki zostało poważnie sponiewierane.
Kominek znajdował się w przybliżeniu w epicentrum tego pobojowiska. Leżały przy nim rozrzucone ubrania, dwie butelki po winie i podejrzanie czysty talerz, ewidentnie doprowadzony do porządku przez pozostałych mieszkańców.
Oszołomiony wszedłem w głąb mieszkania. Mój wielki, szary kocur Mister zeskoczył ze swojej grzędy na jednej z półek, ale zamiast tradycyjnie próbować staranować mnie na powitanie, machnął pogardliwie ogonem i czmychnął na dwór.
Z westchnieniem zajrzałem do wnęki kuchennej: kocie miski na jedzenie i wodę były puste. Nic dziwnego, że Mister się naburmuszył.
Włochaty kawałek kuchennej podłogi podniósł się i potulnym, sennym krokiem, szurając łapami, wyszedł mi na spotkanie. Mój pies, Myszek, początkowo był szarą futrzastą kulką, która mieściła mi się w kieszeni płaszcza. Od tamtej pory minął prawie rok (podczas którego nieraz żałowałem, że w porę nie odesłałem płaszcza do prania), a Myszek z futrzastej kulki zmienił się w futrzastego olbrzyma. Patrząc na niego, nie sposób było odgadnąć jego rasę, ale co najmniej jedno z rodziców musiało być mamutem włochatym. W kłębie sięgał mi niemal do pasa, a według weterynarza jeszcze nie przestał rosnąć. Krótko mówiąc, miałem w swoim małym mieszkanku naprawdę kawał zwierza.
Jego miski również były puste. Szturchnął mnie w rękę pyskiem umazanym czymś, co podejrzanie przypominało sos do spaghetti, a potem łapą pacnął miski, aż zachrobotały o linoleum.
– Do diabła, Myszek – burknąłem w stylu Kaina. – Nic się nie zmienia, co? Jeśli jest w domu, zamorduję go.
Sapnął ciężko, co było z jego strony najbardziej wyrazistym komentarzem, i grzecznie podreptał za mną, gdy podszedłem do zamkniętych drzwi sypialni. Ledwie się do nich zbliżyłem, otworzyły się znienacka i w progu stanęła blondynka o twarzy anioła, ubrana wyłącznie w bawełnianą koszulkę z krótkim rękawem. Niezbyt długą, nawiasem mówiąc. Nie zasłaniała jej nawet całej klatki piersiowej.
– Ojej – mruknęła z sennym uśmiechem. – Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tu jeszcze jest.
Bez cienia skrępowania przemknęła do salonu, gdzie z ubraniowego chaosu przy kominku zaczęła wyławiać kolejne części garderoby. Sądząc po swobodnych i nieśpiesznych ruchach, spodziewała się, że będę patrzył, i nie miała nic przeciwko temu.
Kiedyś poczułbym się pewnie diabelnie zażenowany i ograniczył do posyłania ukradkowych spojrzeń, ale po trwającym blisko rok wspólnym mieszkaniu z moim przyrodnim bratem, który jest inkubem, scena ta wydała mi się przede wszystkim irytująca.
Przewróciłem oczami.
– Thomas?! – zawołałem.
– Tommy? – upewniła się dziewczyna. – Chyba bierze prysznic. – Przebrała się w strój do biegania: bluza od dresu, spodnie, drogie buty. – Zrobisz coś dla mnie? Powiedz mu…
– Że było bardzo miło – wszedłem jej w słowo – i że zawsze będziesz go mile wspominać, ale to była jednorazowa przygoda. A w ogóle to masz nadzieję, że kiedy dorośnie, znajdzie sobie fajną dziewczynę, zostanie prezydentem albo coś w tym guście.
Wytrzeszczyła oczy, a potem zmarszczyła te swoje blond brewki.
– Naprawę nie musisz być takim skurczy… – Jeszcze szerzej otworzyła oczy. – O rany… Przepraszam. Boże, strasznie cię przepraszam! – Zarumieniła się, pochyliła w moją stronę i dodała konspiracyjnym szeptem: – W życiu bym nie pomyślała, że jest z facetem. Jak wy się mieścicie na tym mikroskopijnym łóżku?
Szczęka mi opadła.
– Zaraz, chwileczkę…
Ona jednak nie zwracała już na mnie uwagi. Wyszła, mruknąwszy pod nosem:
– Niegrzeczny chłopiec z tego Tommy’ego…
Odprowadziłem ją wściekłym spojrzeniem, które następnie skierowałem na Myszka. Wywiesił ozór w szerokim psim uśmiechu i leciutko merdał ogonem.
– Oj, weź już się zamknij – powiedziałem i zamknąłem drzwi wejściowe.
Usłyszałem szept wody w rurach prysznica. Wystawiłem jedzenia dla Mistera i Myszka; ten drugi niezwłocznie się poczęstował.
– Mogłeś przynajmniej nakarmić psa, do licha – mruknąłem i otworzyłem lodówkę.
Pobuszowałem w niej trochę, nie znalazłem jednak tego, czego szukałem – i to była kropla, która przepełniła czarę. Gdzieś w głębi moich gałek ocznych frustracja przerodziła się we wściekłość. Zamykając lodówkę, pałałem żądzą mordu.
– Heja – usłyszałem za plecami głos Thomasa. – Piwo się skończyło.
Odwróciłem się i spiorunowałem wzrokiem mojego przyrodniego brata.
Thomas miał odrobinę ponad sześć stóp wzrostu i odkąd oswoiłem się z myślą o naszym pokrewieństwie, musiałem przyznać, że jest do mnie podobny: ostre kości policzkowe, pociągła twarz, mocny zarys szczęki. Tyle tylko, że rzeźbiarz, który zrobił Thomasa, pracę przy moich rysach zlecił chyba swojemu czeladnikowi. Nie jestem brzydki, nic z tych rzeczy, ale Thomas wyglądał jak obraz przedstawiający zapomnianego greckiego boga wody kolońskiej. Jego długie włosy – zupełnie czarne, tak że światło nie było w stanie z nich uciec – kręciły się, gdy tylko wyszedł spod prysznica. Jego oczy miały kolor burzowych chmur, a obfita i wyrazista muskulatura nie wymagała od niego ani chwili ćwiczeń. W tej chwili występował w samych dżinsach – standardowym stroju domowym; widziałem kiedyś, jak podobnie ubrany otworzył drzwi kobiecie od Świadków Jehowy: rzuciła się na niego w obłoku nagle zapomnianych Strażnic i pozostawiła nadzwyczaj ciekawe ślady zębów. To nie była do końca jej wina. W żyłach Thomasa płynęła krew ojca, wampira z Białego Dworu. Był psychicznym drapieżcą, karmiącym się surową energią życiową istot ludzkich, najłatwiej dostępną podczas kontaktów intymnych. Ta właśnie część jego natury sprawiała, że emanował aurą, która przyciągała powszechną uwagę wszędzie, gdzie się pojawił. Kiedy podkręcał swoje nadprzyrodzone moce wabiące, kobieta dosłownie nie była w stanie powiedzieć „nie”, a po tym, jak zaczął na niej żerować, nawet nie chciała mu odmówić. Zabijał ją wtedy po kawałku, ale musiał to robić, jeśli nie chciał postradać zmysłów. Dlatego na co dzień ograniczał się do pojedynczych żerowań.
Chociaż wcale nie musiał tego robić. Najczęściej zwierzyna wampirów z Białego Dworu padała ofiarą rozkoszy przeżywanej podczas żerowania i stopniowo uzależniała się od swojego drapieżcy. Mój brat nigdy nie posuwał się tak daleko. Raz w przeszłości popełnił ten błąd: od tamtej pory kobieta, którą kochał, sunęła przez życie na wózku inwalidzkim, na zawsze spętana śmiertelnymi więzami euforii odczuwanej pod dotykiem Thomasa.
Zacisnąłem zęby. Upomniałem się w duchu, że jemu też nie jest łatwo, a potem złajałem się za to, że za często to sobie powtarzam.
– Wiem, że się skończyło – warknąłem w odpowiedzi. – Tak jak mleko i cola.
– Mhm – przytaknął.
– Widzę też, że nie miałeś czasu nakarmić Mistera i Myszka. Może przynajmniej wyszedłeś z Myszkiem na spacer?
– Pewnie. To znaczy… Wyskoczyliśmy na chwilę rano, jak szedłeś do pracy, pamiętasz? Wtedy spotkałem Angie.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Przeczytaj to jeszcze raz: Kolejne ratowanie świata
— Miłosz Cybowski

Przeczytaj to jeszcze raz: Zabawa w wojnę
— Miłosz Cybowski

Przeczytaj to jeszcze raz: Dresden-egzorcysta
— Miłosz Cybowski

Przeczytaj to jeszcze raz: Dresden ma kłopoty
— Miłosz Cybowski

Nieustraszony
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2016
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Listopad 2015
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Trzy miasta i trzej magowie – część pierwsza
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Grudzień 2012
— Kamil Armacki, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.