Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Jamiołkowski
‹Bezsenni›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBezsenni
Data wydania20 czerwca 2016
Autor
Wydawca Genius Creations
CyklHerbert Kruk
ISBN978-83-7995-051-5
Format308s. 125×195mm
Cena34,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Bezsenni

Esensja.pl
Esensja.pl
Marcin Jamiołkowski
« 1 2 3 4 5 »

Marcin Jamiołkowski

Bezsenni

Dziewczyny były trojaczkami albo efektem zabronionych badań z dziedziny inżynierii genetycznej – na pierwszy rzut oka wyglądały identycznie. Proste, czarne włosy do ramion, ciemna oprawa oczu, szminka w pastelowym odcieniu, nieznacznie poprawiająca ponętne usta. Takie same ciemne sukienki. Smukłe nogi, po długości których mogłem próbować odgadnąć, jak wysokie są moje współpasażerki. Dopiero po dłuższej chwili i kilku bezczelnych, bezpośrednich spojrzeniach uznałem, że nie są siostrami, lecz mają ten sam typ urody, który – podkreślony starannym makijażem – sprawiał, że wyglądały niemal identycznie. Jeśli to był obowiązujący na Dworze Złotej Pani kanon piękna, to istniały olbrzymie szanse, że tego wieczora się zakocham. Kilkukrotnie.
– Za kogo jest pan przebrany? – zapytała dziewczyna siedząca najbliżej i usiłująca otaksować mnie wzrokiem.
Wlepiłem w nią zdziwione spojrzenie i otworzyłem bezradnie usta. Zanim zdobyłem się na jakąś odpowiedź, odezwała się druga z dziewczyn:
– Och, Fuksjo! Nasz gość chyba nie wie, że dziś na Dworze jest bal maskowy.
– Fuksja, piękne imię… – wydobyłem z siebie w końcu. – To prawda, nie wiedziałem, że dziś bal maskowy.
– To wiele wyjaśnia – powiedziała trzecia, podając mi kieliszek. – Jestem Ochra. A to Fuksja i Sepia.
Wskazała kolejno swoje towarzyszki. Ukłoniłem się na tyle, na ile pozwalało miejsce.
– Herbert. – Przyjąłem kieliszek i wzniosłem w górę. – W takim razie proponuję wznieść toast za trzy piękne kolory!
Dziewczyny roześmiały się uroczo.
W pobliże Filtrów dotarliśmy nadzwyczaj szybko. Wyglądało na to, że dla limuzyny istniały tylko zielone światła. A może po prostu kierowca ignorował konsekwentnie wszystkie czerwone. Nie dane mi było się przypatrzeć temu fenomenowi, ponieważ szyby samochodu były nieprzezroczyste, zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz. Grunt, że kierowca widział drogę przed sobą. Być może. Przejechanie o tej porze przez Warszawę bez chociaż jednego postoju na światłach to był wynik proszący się o wpis do Księgi rekordów Guinessa. Na pewno więcej było w tym magii niż prawdziwych umiejętności.
Limuzyna zatrzymała się w końcu. Milczący do tej pory lokaj wysiadł pierwszy, otwierając drzwi i wypuszczając nas jedno po drugim.
– Zapraszam – przemówił.
Byliśmy na terenie Filtrów. Nawet bramę minęliśmy bez czekania. No, no. Rozejrzałem się. Zapadał już zmrok, nieopodal majaczyła samotnie wieża ciśnień. Stanęliśmy obok niskiego, szarego budyneczku, ukrytego między rosnącymi rzadko chojakami. Wtedy właśnie błazen podsunął mi opaskę na oczy.
Kiedy się z nią uporałem, lokaj ruszył do przodu. Odrobinę mocniej zacisnąłem palce na jego ramieniu. Wędrówka na Dwór Złotej Pani z zawiązanymi oczami.
Tak, tego właśnie potrzebowałem.
Kiedy wykonałem pierwszy krok, poczułem klepnięcie w tyłek i udawany damski śmiech. Nie łudziłem się jednak, że to któraś z dziewczyn chciała zabawić się moim kosztem. Błazen miał swoje poczucie humoru. Westchnąłem ciężko.
– Proszę pochylić głowę – odezwał się mój przewodnik. – A teraz proszę uważać na schody.
Schodziliśmy głęboko pod ziemię. Starałem się liczyć stopnie, ale szybko straciłem rachubę, przysłuchując się rozmawiającym za moimi plecami kobietom. Od czasu do czasu błazen poszturchiwał mnie albo rzucał sprośne uwagi na ich temat, co dziewczyny kwitowały krótkimi parsknięciami. Najwyraźniej starały się go ignorować, ale nie do końca im to wychodziło.
– Schyl się! – usłyszałem nagle i przygarbiłem się odruchowo. Stopień uciekł mi spod nogi. Zachwiałem się niebezpiecznie i chwyciłem mocniej lokaja.
Błazen zaśmiał się radośnie z dowcipu, a ja postanowiłem bardziej zaufać jednak prowadzącemu mnie mężczyźnie.
– On tak zawsze? – rzuciłem.
Lokaj burknął pod nosem coś niezrozumiałego i dalej rytmicznie schodził w dół.
– Zawsze – odpowiedziała któraś z dziewczyn, chyba Fuksja.
O ile udało im się upodobnić do siebie nawzajem, to głosy miały zdecydowanie różne. Fuksja miała chyba najbardziej zmysłowy głos, jaki słyszałem w życiu.
– Hieronimusie, przestań zaczepiać pana Herberta – dorzuciła Ochra – bo potem on zaczepi ciebie.
– Nie uderzysz chyba mniejszego? – zakwilił błazen w udanym przerażeniu i kolejny raz szturchnął mnie w bok.
– To się okaże później – uciąłem, siląc się na radosny ton.
Nie miałem nigdy okazji odwiedzić Filtrów, ale wiedziałem, że gdzieś pod ziemią rozciągają się olbrzymie sztuczne zbiorniki, oczyszczające wodę. Podobno pięknie oświetlone. Czułem chłód i wilgoć w powietrzu – musieliśmy być blisko. Schody skończyły się i zostałem powiedziony dalej w podziemia. Czułem, że lokaj kluczy, celowo utrudniając mi określenie kierunku, no ale przecież po to zasłonięto mi oczy.
– Teraz duży krok, ostrożnie. – Lokaj pociągnął mnie i poczułem, że podłoga chybocze się groźnie. Weszliśmy do łodzi. Posadzono mnie na ławeczce. Poczułem zapach perfum i dotyk chłodnej, damskiej dłoni na swojej. Miałem nadzieję, że damskiej, a nie Hieronimusa.
Lokaj wziął się do wioseł.
– To naprawdę bal maskowy. – Fuksja najwyraźniej nachyliła się ku mnie, bo poczułem na policzku jej ciepły oddech. – Jeśli nie chcesz uchybić etykiecie, powinieneś się przebrać.
– Już chyba za późno – mruknąłem. – Poza tym liczyłem na audiencję bezpośrednio u Złotej Pani, z pominięciem zabawy.
Roześmiała się cicho.
– Pamiętaj, że to ona ustala zasady w swoim domu, a ty jesteś jej gościem i musisz grać według jej reguł. Nie chcesz chyba zacząć spotkania z nią od obrazy majestatu?
Nie chciałem.
– Teraz mamy bal. A to oznacza, że Złota Pani przyjmie cię po nim. Lub może znajdzie czas dla ciebie podczas przyjęcia, ale pamiętaj, że tutaj zabawy często się przeciągają. Znacznie.
– To znaczy jak długo?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego ujęła moją drugą dłoń, tę z brązu, skrytą w rękawiczce.
– Kiedy znajdziemy się w pałacowym holu i pozwolą ci zdjąć opaskę, otrzymasz przywileje gościa. Na Dworze istnieją zasady, cała etykieta, której teraz ci nie wyjaśnię, bo nie ma na to czasu. Jeśli wejdziesz na Dwór nieprzebrany, Majordomus zaanonsuje cię z imienia i nazwiska. To będzie poważnym pogwałceniem reguł domu i znajdziesz się w nieciekawej sytuacji, łącznie z tym, że Królowa będzie cię mogła w pewien sposób kontrolować.
Pokręciłem głową. Nie chciałem być kontrolowany. Fuksja poklepała mnie po ręku.
– Kiedy więc tylko podejdzie do ciebie Majordomus, podaj mu hasło tego wieczora i każ się zaprowadzić do garderoby, w której będziesz mógł wybrać stosowne przebranie. Dla gości robi się naprawdę dużo, trzeba tylko wiedzieć, jak poprosić.
– A jak brzmi hasło wieczora? – zapytałem.
Odpowiedzi jednak nie otrzymałem, bo łódź przybiła do brzegu i zaczął się ruch. Hieronimus wylądował mi na kolanach i poczułem jego wilgotne cmoknięcie na policzku. Odepchnąłem go niezbyt delikatnie.
– Brutal! – usłyszałem w odpowiedzi.
Fuksja, Ochra i Sepia wyszły pierwsze, błazen wyskoczył zaraz po nich, podzwaniając czapką. Pozwoliłem lokajowi wyprowadzić się z łodzi. Pociągnął mnie od razu gdzieś w lewo, tak gwałtownie, że o mało nie straciłem równowagi.
Usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Sądząc po głębokim, zgrzytliwym odgłosie – wielkich drzwi. Przemieściliśmy się o kilka kroków i lokaj znów mnie zatrzymał.
– Może pan zdjąć opaskę – powiedział.
Zsunąłem ją z ulgą. Światło mnie poraziło, a oczy momentalnie się zaszkliły.
Kiedy otarłem łzy, mogłem się wreszcie rozejrzeć.
Staliśmy w holu.
Był olbrzymi. Szeroki. Wysoki. Zastanowiłem się od razu, jak głęboko pod ziemią się znajdujemy.
Trzy kryształowe żyrandole wiszące pod sufitem zdobionym freskami oświetlały pomieszczenie. Pozłacane ściany potęgowały blask. Moją uwagę przykuł nieznaczny ruch po lewej stronie.
Wnęki w ścianach, otoczone arkadami opartymi na wąskich półkolumnach, zajęte były przez żywe posągi. Stali w nich przystojni, doskonale zbudowani młodzieńcy. Półnadzy, o ciałach pomalowanych na złoto, prężyli muskuły, spoglądając niewidzącymi oczami. Po drugiej stronie ściany wyginały ciała kobiety o harmonijnych kształtach i odsłoniętych biustach. Co jakiś czas figury zmieniały pozycje, ale robiły to powoli i z gracją. Byli piękni. Były piękne.
Na końcu holu znajdował się przestronny westybul o złotych ścianach, rozświetlony przez liczne lampy i kolejny żyrandol. Przede mną wznosiły się olbrzymie paradne schody, rozwidlające się na półpiętrze. Z nich właśnie, z godnością, schodził do nas wspomniany Majordomus.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Nie igraj z ogniem
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Maj 2016
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2016
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Czerwiec 2016
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Anna Nieznaj, Joanna Słupek

Esensja czyta: Maj 2016
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Esensja czyta: Listopad 2015
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.