WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Wizje alternatywne 4 |
Data wydania | grudzień 2002 |
Redakcja | Wojtek Sedeńko |
Wydawca | Solaris |
ISBN | 83-88431-47-1 |
Format | 606s. 125x195mm |
Cena | 39,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Córka łupieżcyJacek DukajCórka łupieżcyPodreptała do kuchni nastawić robota. Gdy stała nad ekranem siemensowego all-cooka, niezdecydowana między mięsną pizzą a Bardzo Zdrową Zieleniną - w lekkim mrowieniu podniebienia i opuszków palców opadł ją lsen. Oczekiwała na nią rozmowa z adresu chtonicznego. Odebrała na sztywnej lokacji. Ktoś zapukał w uchylone drzwi kuchni. – Wejść! - krzyknęła przez ramię, zatwierdzając syntezę pizzy. Kobieta objęła ją od tyłu, całując w policzek. – Wszystkiego najlepszego, kochanie. Wymanicurowane, długie palce spoczęły lekko na obojczyku - poznała ją po pierścieniach. Obrączka, rubin, srebrny węzeł… biżuteria dziewiętnastowieczna. Izabella, babka ojca, przepisała się w Cień w wieku stu trzech lat; odtąd nie opuszczała czterdziestego roku życia. – Iza! Nie odzywałaś się ostatnio! Uścisnęły się mocno. Izabella odsunęła prawnuczkę na odległość wyciągniętych ramion. – Rzeczywiście, zbyt długo chyba; prawie cię nie poznałam. – Co właściwie zabiera ci tyle czasu? Myślałby kto, że po śmierci człowiek może nareszcie odpocząć. Izabella zaśmiała się gardłowo. – Wystarczająco naodpoczywałam za życia! Przy kuchennym stole wymieniały ostatnie nowiny. Zuzanna wrzuciła do pralki poplamioną bluzkę. Pizzę jadła za pomocą sztućców, krojąc ciasto na drobniutkie kawałki. Babka opowiadała gestykulując dłonią z papierosem, pierścienie traciły blask za zasłoną sinego dymu. Gdy usłyszała o testamencie swego wnuka, tylko uniosła brew. Zuzanna coraz częściej popatrywała na zegarek. W obecności Izabelli zadzwoniła po taksówkę. Gdy podniosła się, by wstawić talerz do zmywarki, prababka wstała również. – No, bo jeszcze się przeze mnie spóźnisz. Powinnam częściej zaglądać… Niechże cię ucałuję! Ach, zapomniałabym, a potem nie będę mieć czasu - proszę, baw się dobrze. – Co to jest? – Ipsar, ipsator. Dostaniesz z jutrzejszą pocztą. No to pa. Był to, oczywiście, pierścień. Gdy zjeżdżając windą do taksówki wyszła ze lsnu, rozmył się razem z resztą; nie była teraz w nastroju do zabawy gadżetami, w jakich lubowała się pośmiertna prababka. W pustym przedziale poślizgówki wlśniła się ponownie. Chciała się od razu zabrać za pliki archiwalne matki (one też leżały w kącie jej serwera w nie ruszanych od dawna katalogach, nie miała ochoty ich w ogóle otwierać i z początku rozważała nawet wykasowanie en masse), ale rozsunęły się drzwi i na fotel naprzeciw Zuzanny wskoczyła dziesięcioletnia dziewczynka. Zuzanna może i wzięłaby ją za część świata materii, gdyby nie fakt, że dziewczynka, zachowując wszystkie proporcje ciała dziesięciolatki, miała nie więcej niż trzydzieści centymetrów wzrostu. – Cześć! - pisnęła radośnie, usadowiwszy się na skórzanym siedzeniu. Błękitna sukienka sięgała jej kolan, chuderlawe łydki nosiły ślady zadrapań i strupów po obtłuczeniach. Machała energicznie bosymi stópkami, które oczywiście nie sięgały podłogi. – Niech zgadnę - westchnęła Zuzanna - to ty jesteś tą symulką. Dziewczynka pokiwała głową. – Ula - przedstawiła się. – Miło mi - mruknęła Zuzanna, pochylając się, by delikatnie ująć w swoją dłoń rączkę Uli - ale czy nie mogłabyś na razie dać mi spokój? Wywołam cię, gdy tylko będę miała czas, i wtedy się pobawimy, okay? – Mam sobie pójść? - nadąsała się mała. – Prześpij się może, co? – Ale mi się nie chce spać! Zuzanna już wyjęła telefon i połączyła się z oesem swojej hierarchii. – Zdejmij mi tę symulację pre-K, dobra? – Okay, zamknięta ścieżka. Wywołanie na auto czy ręcznie? – Ja nie chcę żadnej zamkniętej ścieżki, ja chcę to wyłączyć na paręnaście godzin. – Nie da się, proszę pani, to idzie w czasie chtonicznym, możemy jedynie zamknąć łącze - będzie szło dalej, tylko że bez manifestacji. Program ewolucyjny, żywy software na żywym hardware. Nie należało uruchamiać, jeśli… – Stop. Zamknięta ścieżka. – Już. Ula pokazała Zuzannie język, zeskoczyła z fotela, potknęła się i, kuśtykając, wybiegła z przedziału. Kilkadziesiąt minut spokoju. Wylśnione dokumenty z archiwum matki spiętrzyły się na szerokich fotelach w trzech stertach, czym prędzej je związała, by się nie rozsypały podczas hamowań, gdy ART będzie schodzić pod barierę dźwięku. W pierwszej stercie zsortowano papiery dotyczące operacji prawnych i finansowych matki, bez specjalistycznych doradców nie szło cokolwiek z tego zrozumieć. Znalazła, co prawda, podsumowanie sporządzone przez izbę skarbową przy okazji orzeczenia podatku spadkowego (to znaczy jego braku, majątek państwa Klajn nie był w świetle ustawy żadnym majątkiem), ale o losie Jana Klajn nie wspominano ani słowem - polisy na życie nie posiadał. Druga część dokumentów związana była z pracą matki w Mościckim. W stercie trzeciej i ostatniej zgromadzono resztę papierów, i tu Zuzanna znalazła gruby plik starej korespondencji między matką i jej prawnikami a Instytutem Wernera i jego prawnikami. Sprawdziła daty. Od pierwszego do ostatniego listu minęło ponad trzy lata. Zaczęła od końca. Kancelaria informowała o wyczerpaniu wszelkich dostępnych prawnych narzędzi oraz możliwości nacisku; nic więcej o losie Jana Klajn nie uda się dowiedzieć. Zuzanna cofnęła się o kilka listów, by sprawdzić, czego właściwie się dowiedzieli. Jedyne źródło informacji stanowił Departament Badań i Eksploracji Instytutu Wernera, gdzie zatrudniony był w momencie zaginięcia Jan, na dokumentach podpisywał się głównie niejaki doktor Johann de Greu, sygnowała je dyrektor Intytutu, Zelle F. Suiche. „Z żalem informujemy, iż pan Jan Klajn nie powrócił w przewidywanym czasie z ostatniej ekspedycji. Intensywnie prowadzone przez kolejne dwa miesiące poszukiwania nie dały rezultatu. Tym samym zostaje on uznany za zaginionego. Wynikające z tego konsekwencje opisuje punkt piąty umowy„. Kopię umowy skrupulatnie dołączono. Trzykrotnie przeczytała ów punkt, nie mogąc uwierzyć własnym oczom - przecież coś takiego jest jawnie sprzeczne z prawem UE: całkowita tajność plus zrzeczenie się wszelkiej odpowiedzialności przez Instytut. Co, u licha, od kiedy to podobne placówki naukowe mają procedury asekuracyjne ściślejsze od spółek software’owych? Myślałby kto, że firmy archeologiczne notowane są na giełdach…! W Rotterdamie padało. Wybudziła się do reszty ze lsnu, nocnego nieba nie przesłaniało jej nic prócz ciężkich chmur, światła rozmywały się w deszczowych smugach. Pod srebrnym parasolem, nieświadomie licząc stuknięcia swych obcasów o kamienne płyty, pomaszerowała do taksówki. Usiadłszy na miejscu kierowcy, patrzyła na migające za szybą miasto, ale myślami pozostawała wciąż przy kontrakcie ojca. On naprawdę brzmiał podejrzanie. Ze wszystkich możliwych uczuć - to, które ją teraz powoli opanowywało, było najbardziej dziecinne: ekscytacja, iż oto trafiła na Tajemnicę Rodzinną, sekret śmierci ojca, bardziej wyobrażanego niż pamiętanego, w aurze starych grobów, przeklętych skarbów i egzotycznych krain; i że dopiero ona rozwiąże tę Zagadkę… Trochę Daphne du Maurier, a trochę „Indiana Jones”. Zuzanna uśmiechała się na to ironicznie do swego odbicia w szybie taksówki - ironia nie tłumiła jednak podniecenia, rozumowa argumentacja nie zgasi dreszczy na skórze. Drugi Bank Włoch mieścił się w renesansowym kościele. Złożywszy parasol w jasno oświetlonym holu, zapaliła papierosa. Garnitur wypacał nocną wilgoć drobnymi kroplami, skrzącymi się diamentowo w sterylnym blasku bankowych lamp. Wydmuchując dym, uniosła głowę i zapatrzyła się na długą chwilę na ciemny fresk - stworzenie świata czy inna panorama monumentalnego cudu. Zgasiwszy peta, weszła do środka. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj
Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj
Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj
Aguerre w świcie
— Jacek Dukaj
SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj