Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Wizje alternatywne 4›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWizje alternatywne 4
Data wydaniagrudzień 2002
RedakcjaWojtek Sedeńko
Wydawca Solaris
ISBN83-88431-47-1
Format606s. 125x195mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Córka łupieżcy

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 11 »

Jacek Dukaj

Córka łupieżcy

Podreptała do kuchni nastawić robota. Gdy stała nad ekranem siemensowego all-cooka, niezdecydowana między mięsną pizzą a Bardzo Zdrową Zieleniną - w lekkim mrowieniu podniebienia i opuszków palców opadł ją lsen. Oczekiwała na nią rozmowa z adresu chtonicznego. Odebrała na sztywnej lokacji. Ktoś zapukał w uchylone drzwi kuchni.
– Wejść! - krzyknęła przez ramię, zatwierdzając syntezę pizzy.
Kobieta objęła ją od tyłu, całując w policzek.
– Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Wymanicurowane, długie palce spoczęły lekko na obojczyku - poznała ją po pierścieniach. Obrączka, rubin, srebrny węzeł… biżuteria dziewiętnastowieczna. Izabella, babka ojca, przepisała się w Cień w wieku stu trzech lat; odtąd nie opuszczała czterdziestego roku życia.
– Iza! Nie odzywałaś się ostatnio!
Uścisnęły się mocno. Izabella odsunęła prawnuczkę na odległość wyciągniętych ramion.
– Rzeczywiście, zbyt długo chyba; prawie cię nie poznałam.
– Co właściwie zabiera ci tyle czasu? Myślałby kto, że po śmierci człowiek może nareszcie odpocząć.
Izabella zaśmiała się gardłowo.
– Wystarczająco naodpoczywałam za życia!
Przy kuchennym stole wymieniały ostatnie nowiny. Zuzanna wrzuciła do pralki poplamioną bluzkę. Pizzę jadła za pomocą sztućców, krojąc ciasto na drobniutkie kawałki. Babka opowiadała gestykulując dłonią z papierosem, pierścienie traciły blask za zasłoną sinego dymu. Gdy usłyszała o testamencie swego wnuka, tylko uniosła brew.
Zuzanna coraz częściej popatrywała na zegarek. W obecności Izabelli zadzwoniła po taksówkę. Gdy podniosła się, by wstawić talerz do zmywarki, prababka wstała również.
– No, bo jeszcze się przeze mnie spóźnisz. Powinnam częściej zaglądać… Niechże cię ucałuję! Ach, zapomniałabym, a potem nie będę mieć czasu - proszę, baw się dobrze.
– Co to jest?
– Ipsar, ipsator. Dostaniesz z jutrzejszą pocztą. No to pa.
Był to, oczywiście, pierścień. Gdy zjeżdżając windą do taksówki wyszła ze lsnu, rozmył się razem z resztą; nie była teraz w nastroju do zabawy gadżetami, w jakich lubowała się pośmiertna prababka.
W pustym przedziale poślizgówki wlśniła się ponownie. Chciała się od razu zabrać za pliki archiwalne matki (one też leżały w kącie jej serwera w nie ruszanych od dawna katalogach, nie miała ochoty ich w ogóle otwierać i z początku rozważała nawet wykasowanie en masse), ale rozsunęły się drzwi i na fotel naprzeciw Zuzanny wskoczyła dziesięcioletnia dziewczynka. Zuzanna może i wzięłaby ją za część świata materii, gdyby nie fakt, że dziewczynka, zachowując wszystkie proporcje ciała dziesięciolatki, miała nie więcej niż trzydzieści centymetrów wzrostu.
– Cześć! - pisnęła radośnie, usadowiwszy się na skórzanym siedzeniu. Błękitna sukienka sięgała jej kolan, chuderlawe łydki nosiły ślady zadrapań i strupów po obtłuczeniach. Machała energicznie bosymi stópkami, które oczywiście nie sięgały podłogi.
– Niech zgadnę - westchnęła Zuzanna - to ty jesteś tą symulką.
Dziewczynka pokiwała głową.
– Ula - przedstawiła się.
– Miło mi - mruknęła Zuzanna, pochylając się, by delikatnie ująć w swoją dłoń rączkę Uli - ale czy nie mogłabyś na razie dać mi spokój? Wywołam cię, gdy tylko będę miała czas, i wtedy się pobawimy, okay?
– Mam sobie pójść? - nadąsała się mała.
– Prześpij się może, co?
– Ale mi się nie chce spać!
Zuzanna już wyjęła telefon i połączyła się z oesem swojej hierarchii.
– Zdejmij mi tę symulację pre-K, dobra?
– Okay, zamknięta ścieżka. Wywołanie na auto czy ręcznie?
– Ja nie chcę żadnej zamkniętej ścieżki, ja chcę to wyłączyć na paręnaście godzin.
– Nie da się, proszę pani, to idzie w czasie chtonicznym, możemy jedynie zamknąć łącze - będzie szło dalej, tylko że bez manifestacji. Program ewolucyjny, żywy software na żywym hardware. Nie należało uruchamiać, jeśli…
– Stop. Zamknięta ścieżka.
– Już.
Ula pokazała Zuzannie język, zeskoczyła z fotela, potknęła się i, kuśtykając, wybiegła z przedziału.
Kilkadziesiąt minut spokoju. Wylśnione dokumenty z archiwum matki spiętrzyły się na szerokich fotelach w trzech stertach, czym prędzej je związała, by się nie rozsypały podczas hamowań, gdy ART będzie schodzić pod barierę dźwięku. W pierwszej stercie zsortowano papiery dotyczące operacji prawnych i finansowych matki, bez specjalistycznych doradców nie szło cokolwiek z tego zrozumieć. Znalazła, co prawda, podsumowanie sporządzone przez izbę skarbową przy okazji orzeczenia podatku spadkowego (to znaczy jego braku, majątek państwa Klajn nie był w świetle ustawy żadnym majątkiem), ale o losie Jana Klajn nie wspominano ani słowem - polisy na życie nie posiadał.
Druga część dokumentów związana była z pracą matki w Mościckim. W stercie trzeciej i ostatniej zgromadzono resztę papierów, i tu Zuzanna znalazła gruby plik starej korespondencji między matką i jej prawnikami a Instytutem Wernera i jego prawnikami. Sprawdziła daty. Od pierwszego do ostatniego listu minęło ponad trzy lata. Zaczęła od końca. Kancelaria informowała o wyczerpaniu wszelkich dostępnych prawnych narzędzi oraz możliwości nacisku; nic więcej o losie Jana Klajn nie uda się dowiedzieć. Zuzanna cofnęła się o kilka listów, by sprawdzić, czego właściwie się dowiedzieli. Jedyne źródło informacji stanowił Departament Badań i Eksploracji Instytutu Wernera, gdzie zatrudniony był w momencie zaginięcia Jan, na dokumentach podpisywał się głównie niejaki doktor Johann de Greu, sygnowała je dyrektor Intytutu, Zelle F. Suiche.
Z żalem informujemy, iż pan Jan Klajn nie powrócił w przewidywanym czasie z ostatniej ekspedycji. Intensywnie prowadzone przez kolejne dwa miesiące poszukiwania nie dały rezultatu. Tym samym zostaje on uznany za zaginionego. Wynikające z tego konsekwencje opisuje punkt piąty umowy„.
Kopię umowy skrupulatnie dołączono. Trzykrotnie przeczytała ów punkt, nie mogąc uwierzyć własnym oczom - przecież coś takiego jest jawnie sprzeczne z prawem UE: całkowita tajność plus zrzeczenie się wszelkiej odpowiedzialności przez Instytut. Co, u licha, od kiedy to podobne placówki naukowe mają procedury asekuracyjne ściślejsze od spółek software’owych? Myślałby kto, że firmy archeologiczne notowane są na giełdach…!
W Rotterdamie padało. Wybudziła się do reszty ze lsnu, nocnego nieba nie przesłaniało jej nic prócz ciężkich chmur, światła rozmywały się w deszczowych smugach. Pod srebrnym parasolem, nieświadomie licząc stuknięcia swych obcasów o kamienne płyty, pomaszerowała do taksówki. Usiadłszy na miejscu kierowcy, patrzyła na migające za szybą miasto, ale myślami pozostawała wciąż przy kontrakcie ojca. On naprawdę brzmiał podejrzanie. Ze wszystkich możliwych uczuć - to, które ją teraz powoli opanowywało, było najbardziej dziecinne: ekscytacja, iż oto trafiła na Tajemnicę Rodzinną, sekret śmierci ojca, bardziej wyobrażanego niż pamiętanego, w aurze starych grobów, przeklętych skarbów i egzotycznych krain; i że dopiero ona rozwiąże tę Zagadkę… Trochę Daphne du Maurier, a trochę „Indiana Jones”. Zuzanna uśmiechała się na to ironicznie do swego odbicia w szybie taksówki - ironia nie tłumiła jednak podniecenia, rozumowa argumentacja nie zgasi dreszczy na skórze.
Drugi Bank Włoch mieścił się w renesansowym kościele. Złożywszy parasol w jasno oświetlonym holu, zapaliła papierosa. Garnitur wypacał nocną wilgoć drobnymi kroplami, skrzącymi się diamentowo w sterylnym blasku bankowych lamp. Wydmuchując dym, uniosła głowę i zapatrzyła się na długą chwilę na ciemny fresk - stworzenie świata czy inna panorama monumentalnego cudu. Zgasiwszy peta, weszła do środka.
« 1 2 3 4 5 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dużo i dobrze
— Eryk Remiezowicz

Klub Absolutnej Karty Kredytowej
— Jarosław Grzędowicz

Tegoż autora

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Aguerre w świcie
— Jacek Dukaj

SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.