Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Thomas M. Disch
‹Na skrzydłach pieśni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNa skrzydłach pieśni
Tytuł oryginalnyOn Wings of Song
Data wydania4 września 2007
Autor
PrzekładMichał Raginiak
Wydawca Solaris
ISBN978-83-89951-84-7
Format360s. 120×190mm; oprawa twarda
Cena43,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Na skrzydłach pieśni

Esensja.pl
Esensja.pl
Thomas M. Disch
1 2 »
Prezentujemy fragment powieści Thomasa M. Discha „Na skrzydłach pieśni”. Książka objęta patronatem Esensji ukazała się nakładem wydawnictwa Solaris.

Thomas M. Disch

Na skrzydłach pieśni

Prezentujemy fragment powieści Thomasa M. Discha „Na skrzydłach pieśni”. Książka objęta patronatem Esensji ukazała się nakładem wydawnictwa Solaris.

Thomas M. Disch
‹Na skrzydłach pieśni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNa skrzydłach pieśni
Tytuł oryginalnyOn Wings of Song
Data wydania4 września 2007
Autor
PrzekładMichał Raginiak
Wydawca Solaris
ISBN978-83-89951-84-7
Format360s. 120×190mm; oprawa twarda
Cena43,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
1
Kiedy Daniel Weinreb miał pięć lat, jego matka zniknęła. Chociaż, tak jak jego ojciec, postanowił potraktować to jako osobisty afront, wkrótce zaczął woleć życie, jakie prowadzili bez niej. Była płaczliwą dziewczyną, ze skłonnością do długich, chaotycznych mów i okresów tłumionej nienawiści do ojca Daniela, której część zawsze przenosiła się na chłopca. Miała szesnaście lat, kiedy wyszła za mąż, a dwadzieścia jeden, kiedy przepadła ze swoimi dwiema walizkami, zestawem muzycznym i srebrem stołowym w ośmioosobowym serwisie, które było ich prezentem ślubnym od babki jej męża, Adah Weinreb.
Ojciec Daniela, Abraham Weinreb, doktor chirurgii szczękowej, wraz z synem przeniósł się do odległego o tysiąc mil miasteczka Amesville w Iowa, gdzie potrzebowano dentysty, kiedy tylko postępowanie upadłościowe po poprzednim, zmarłym stomatologu dobiegło końca. W ich mieszkaniu nad przychodnią Daniel miał własny pokój, a nie tylko kanapę, która po rozłożeniu stawała się łóżkiem. Były tam tylne podwórka i ulice do zabawy, drzewa do wdrapywania się i góry śniegu przez całą zimę. W Amesville dzieci wydawały się ważniejsze i było ich więcej. Poza śniadaniem większość posiłków jadł w wielkiej stołówce w śródmieściu i były one o wiele lepsze niż te gotowane przez jego matkę. Prawie pod każdym względem było to lepsze życie.
Niemniej jednak, kiedy był rozzłoszczony albo nudził się, albo leżał chory w łóżku z przeziębieniem, mówił sobie, że mu jej brakuje. Wydawało się potworne to, że on, który z takim powodzeniem wkradał się w łaski matek swoich kolegów, nie ma własnej matki. Czuł się inny od pozostałych. Ale nawet to miało swoją pozytywną stronę: inność mogła być wyższością. Czasami tak się zdawało. Nieobecność jego matki nie była bowiem konkretnym brakiem po śmierci, ale tajemnicą, nad którą Daniel zawsze się zastanawiał. Istniał niezaprzeczalny prestiż w byciu synem tajemnicy i byciu uwikłanym w tak wysoce dramatyczną sytuację. Nieobecna Milly Weinreb stała się dla Daniela symbolem wszystkich szerszych możliwości świata poza Amesville, które nawet w wieku lat sześciu, a potem siedmiu wydawało się znacznie mniejsze od wielkiego miasta, w jakim przedtem mieszkał.
Znał niejasno powód jej odejścia. A przynajmniej powód, który jego ojciec podał Babci Weinreb przez telefon w dniu, kiedy się to stało. Otóż chciała nauczyć się latać. Latanie było złe, ale wielu ludzi i tak to robiło. Jednak nie Abraham Weinreb, i nikt też z pozostałych ludzi w Amesville, ponieważ tutaj, w Iowa, było to niezgodne z prawem i ludzie martwili się tym jako częścią ogólnego upadku kraju.
Choć niewątpliwie było to złe, Daniel lubił wyobrażać sobie, jak jego matka, skurczona do rozmiaru zaledwie palca u ręki dorosłego, leci przez rozległy obszar zaśnieżonych pól, nad którym on przeleciał w samolocie: leci na malutkich, złotych, furkoczących skrzydłach (w rodzinnym Nowym Jorku widział w telewizji, jak wyglądają wróżki, chociaż oczywiście była to wizja artysty); leci aż do Iowa tylko po to, żeby potajemnie go odwiedzić.
Bawił się, na przykład, swoim zestawem Mały Konstruktor, a potem czuł impuls, żeby wyłączyć wentylatory we wszystkich trzech pokojach i otworzyć kanał dymowy komina. Wyobrażał sobie, jak matka siedzi na okopconych cegłach na jego czubku, czekając przez wiele godzin, aż on wpuści ją do domu, a potem w końcu leci w dół przez otwarty kanał i fruwa tu i tam. Siedziałaby i patrzyła na niego, gdyby się bawił, dumna i jednocześnie zasmucona, ponieważ nie byłoby sposobu, żeby mogła rozmawiać z nim albo choćby dać mu znać, że istnieje. Może mogłaby zabrać ze sobą w odwiedziny także swoich przyjaciół-wróżki… małą ich trupę, usadowioną na półkach z książkami i roślinach wiszących albo zbitą jak ćmy wokół elektrycznej żarówki.
I może były tam. Może nie było to całkowicie wytworem wyobraźni, skoro wróżki są niewidzialne. Ale jeśli tam były, to postępował źle, ponieważ ludzie nie powinni wpuszczać wróżek do swoich domów. A więc uznał, że to tylko on sam wymyśla tę historyjkę w swoim umyśle.

Kiedy Daniel Weinreb miał dziewięć lat, jego matka pojawiła się ponownie. Rozsądnie najpierw zatelefonowała, a ponieważ była to sobota, kiedy młoda sekretarka miała wolne i to Daniel obsługiwał łącznicę, on pierwszy z nią porozmawiał.
Odebrał telefon w taki sposób jak zawsze, mówiąc: „Dzień dobry, tu Grupa Sztuk Medycznych w Amesville”.
Telefonistka powiedziała, że jest rozmowa na koszt abonenta z Nowego Jorku dla Abrahama Weinreba.
– Przykro mi – wyrecytował Daniel – ale on nie może teraz podejść do telefonu. Ma pacjenta. Czy mogę przyjąć wiadomość?
Telefonistka naradziła się z innym głosem, który Daniel ledwo słyszał, takim jak ten na płycie, kiedy głośniki są wyłączone i ktoś inny słucha jej za pomocą słuchawek.
Kiedy telefonistka zapytała go, kim jest, jakoś wiedział, że to pewnie jego matka dzwoni. Odpowiedział, że jest synem Abrahama Weinreba. Nastąpiła kolejna, krótsza narada, po której telefonistka zapytała, czy on przyjmie rozmowę.
Powiedział, że tak.
– Danny? Danny, czy to ty, kochanie? – odezwał się głos, bardziej jękliwy niż u telefonistki.
Miał ochotę zauważyć, że nikt nigdy nie mówi na niego Danny, ale to wydawało się nieprzyjazne. Ograniczył się do wymijającego „uhm”.
– Tu twoja mama, Danny.
– Och. Mama. Cześć. – Nic nie odpowiedziała. Całkowicie zostawiła to jemu. – Jak się masz?
Zaśmiała się i miał wrażenie, że obniżyło to jej głos.
– Och, mogłoby być gorzej. – Zamilkła na chwilę i dodała: – Ale nie o wiele gorzej. Gdzie jest twój ojciec, Danny? Czy mogę z nim porozmawiać?
– Robi plombę.
– Czy wie, że dzwonię?
– Nie, jeszcze nie.
– A mógłbyś mu powiedzieć? Powiedz mu, że Milly dzwoni z Nowego Jorku.
Zważył to imię na języku:
– Milly.
– Zgadza się. Milly. Skrót od… czy wiesz?
Pomyślał.
– Millicent?
– Na Boga Wszechmogącego, nie. Mildred – czy nie jest to wystarczająco kiepskie? Czy on nigdy o mnie nie mówi?
Nie próbował uchylić się od odpowiedzi. Po prostu jego własne pytanie wydawało się o wiele ważniejsze:
– Przyjedziesz tutaj?
– Nie wiem. To zależy po pierwsze od tego, czy Abe przyśle mi pieniądze. A ty chcesz, żebym przyjechała?
Chociaż nie był tego pewien, wydawało się, że powinien powiedzieć: „tak, chcę”. Ale zawahał się, zauważalnie, a więc większość zasługi za powiedzenie właściwej rzeczy przepadła. Matka wiedziała, że robi to z grzeczności.
– Danny, może pójdziesz mu powiedzieć, że dzwonię. – Jej głos znów był jękliwy.
Daniel posłuchał jej. Jak przewidywał, ojca zirytowało jego pojawienie się w drzwiach. Przez chwilę po prostu tam stał. Nie chciał mówić, kto dzwoni, głośno przy pacjentce na fotelu, grubej farmerce, której ojciec zakładał koronę na lewej górnej czwórce. Powiedział:
– Jest telefon z Nowego Jorku.
Ojciec nadal piorunował go wzrokiem. Czy rozumiał?
– Kobieta – dodał znacząco Daniel. – Dzwoni na koszt abonenta.
– Wiesz, że nie wolno mi przerywać, Danielu. Powiedz, żeby poczekała.
Wrócił do łącznicy. Telefonował ktoś następny. Szybko wybrał „Czekaj” dla tego połączenia, a potem poinformował matkę:
– Powiedziałem mu. Mówi, żeby czekać. Naprawdę nie może przerwać w połowie.
– No to poczekam.
– Jest inny telefon. Muszę przestawić cię na „Czekaj”.
Znów się zaśmiała. Był to przyjemny śmiech. Daniel przewidywał, chociaż raczej instynktownie, konieczność utrzymywania jej w dobrym humorze. Zakładając, że przyjedzie do Amesville. A więc, prawie z wyrachowaniem, dodał czułe PS:
– Jej, mamo, mam nadzieję, że ułoży się tak, żebyś mogła przyjechać i mieszkać z nami. – Przestawił ją na „Czekaj”, zanim zdążyła odpowiedzieć.

Ponieważ samolot przyleciał z Nowego Jorku, trzeba było długo czekać, aż pasażerowie i ich bagaż przejdą odprawę celną w punkcie kontrolnym policji stanowej. Daniel podejrzewał po kolei kilka kobiet, które przeszły przez białe drzwi z formiki, że mogą być jego matką, ale kiedy w końcu rzeczywiście się ukazała, mocno zmordowana i zdenerwowana, sprawdzona jako ostatnia z pasażerów, nie sposób było się pomylić. Nie była matką, którą wyobrażał sobie przez te lata, ale niewątpliwie była tą, którą próbował i nigdy całkiem nie zdołał zapomnieć.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zasłużenie niedoceniona powieść
— Jędrzej Burszta

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.