Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Poul Anderson
‹Genesis / Olśnienie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGenesis / Olśnienie
Tytuł oryginalnyGenesis / Brain Wave
Data wydania16 listopada 2010
Autor
PrzekładMartyna Plisenko
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-055-2
Format500s. oprawa twarda
Cena45,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Genesis

Esensja.pl
Esensja.pl
Poul Anderson
1 2 3 4 »
Przedstawiamy fragment powieści Poula Andersona „Genesis” wchodzącej w skład tomu „Genesis / Olśnienie”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Solaris.

Poul Anderson

Genesis

Przedstawiamy fragment powieści Poula Andersona „Genesis” wchodzącej w skład tomu „Genesis / Olśnienie”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Solaris.

Poul Anderson
‹Genesis / Olśnienie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGenesis / Olśnienie
Tytuł oryginalnyGenesis / Brain Wave
Data wydania16 listopada 2010
Autor
PrzekładMartyna Plisenko
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-055-2
Format500s. oprawa twarda
Cena45,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Część pierwsza
Aby podążać za wiedzą, jak za spadającą gwiazdą.
Poza ostateczną granicę ludzkiej myśli.
— Alfred, Lord Tennyson
I
To opowieść o mężczyźnie, kobiecie i świecie. Są w niej również duchy i bogowie. A także czas, najbardziej tajemniczy ze wszystkiego.
Chłopiec stał na szczycie wzgórza i patrzył w niebo. Owiewał go chłodny wiatr szepczący zapewne o kosmicznych przestrzeniach. Chłopiec naciągnął na głowę kaptur parki. Rękawiczki nie przeszkadzały w obsłudze teleskopu, który ze sobą przyniósł. Tuż przed przesileniem jesiennym lato umykało pośpiesznie z doliny Tanana, a noce szybko się wydłużały. W lesie zalegały resztki ciepła; poczuł słaby zapach świerku.
Ponad nim rozciągało się ciemne niebo, Droga Mleczna przyprószyła je jak szron, na północy przechylała się Wielka Niedźwiedzica i błyszczała Capella1), czerwony Arktur i Altair na zachodzie oskrzydlały surową Vegę. Mnogość gwiazd była oszałamiająca. Wiszący nisko księżyc srebrzył wierzchołki drzew.
Niebo przeszyła iskra satelity na wysokiej orbicie. Chłopiec śledził ją wzrokiem, aż zniknęła. Wstrząsnęła nim tęsknota. Jakże chciał tam być!
Tak się stanie. Któregoś dnia tam dotrze.
Tymczasem musiał mu wystarczyć skrawek nieba. Trzeba zaczynać. Musi przecież wrócić do domu o jakiejś sensownej godzinie. Drużyna gyroballa2), do której należał, ma jutro trening, a chciał jeszcze popracować nad szeregami Fouriera3); nie chciał po prostu wykorzystywać do obliczeń komputera, bo wiedział, że w ten sposób nigdy nie dowie się, o co w tym chodzi – a wieczorem zaprosił pewną dziewczynę na tańce. Może później odważy się wyrecytować jej wiersz, który o niej napisał. Pospiesznie odepchnął tę myśl.
Przesunął wzrokiem po świecących na niebie punktach. Tym razem zachwycał się nimi tylko przez chwilę, miał bowiem zamiar skupić się na obiektach Messiera4). Czekał spokojnie, aż oczy przyzwyczają się do ciemności. Podał teleskopowi numer katalogowy. Przyrząd ustawił się na osiach deklinacji i rektascencji5) i rozpoczął wyszukiwanie. Chłopiec pochylił się nad wizjerem i dotknął gałek. Z jakichś powodów wolał ustawiać je sam.
Obiekt pojawił się w polu widzenia, niewyraźny i zamglony. Chłopiec zobaczył tylko zarys struktury. To jednak nie była mgławica, raczej galaktyka, najodleglejsza z tych, które dotąd próbował obserwować, jej słońca, ich narodziny i śmierć, wirujące globy neutronowe, niezbadane czarne dziury, chmury pyłu kosmicznego, na pewno planety, księżyce i komety, na pewno, och, błagam, może żywe istoty, może – kto wie? – niektóre z nich patrzą teraz w jego stronę i rozmyślają.
Nie. Nie bądź głupi, upomniał się chłopiec. To za daleko. Ile lat świetlnych? Nie był pewien.
Nie zapytał o wynik. Nisko na południu widział świecącą niesamowicie Andromedę. Jej światło potrzebowało miliona lat, aby dotrzeć na Ziemię. Oto zaglądał w inną erę geologiczną.
Nie, to nawet nie to. Zainteresował się geologią uświadomiwszy sobie, że kiedy na niebie pojawiają się Plejady, na Ziemi zaczynają kwitnąć magnolie. To wzmocniło jego odczuwanie kosmosu jako jedności, której częścią był także on sam. W końcu to zbiorowisko gwiazd było oddalone tylko o jakieś sto parseków6). Tylko! Zastanawiał się, co teraz może się tam dziać, ponad trzy stulecia po tym, jak opuściło je światło właśnie wpadające mu w oczy. Jednak w kontekście takich odległości pojęcie jednoczesności nie miało żadnego znaczenia. Czy jakakolwiek odległa istota patrzy teraz nie Ziemię? Jego ciekawość nigdy nie zostanie zaspokojona.
Zaczął odczuwać chłód nocy. Zadrżał, wyprostował się i rozejrzał dookoła w nagłej, irracjonalnej potrzebie upewnienia się, gdzie jest.
Powietrze łaskotało go w nos. Krew pulsowała. Las rozciągał się po horyzont, gdzieś zahukała sowa. Przeleciał nad nim kolejny satelita.
Ziemia pod stopami dawała solidne oparcie. Spoczywający w pobliżu głaz narzutowy, prawdopodobnie pozostałość po lodowcu, był równie solidny. Jeśli nauka spyta o jego wiek, odpowiedź będzie równie prawdziwa, jak sam kamień.
Nie jesteśmy pyłkiem bez znaczenia, pomyślał chłopiec butnie. My też się liczymy. Nasze słońce to jedna trzecia wieku wszechświata. Ziemia wcale nie jest dużo młodsza. Życie na Ziemi nie jest dużo młodsze. I sami dowiedzieliśmy się wszystkiego.
Milczące gwiazdy odpowiedziały: zmierzyliście to. Ale czy to rozumiecie? Czy możecie to zrozumieć?
Możemy o tym myśleć, oświadczył. Możemy o tym mówić. A wy?
Dlaczego noc wydawała się pełna oczekiwania?
No tak, pomyślał, nie widzimy ani nie czujemy wszystkiego, co nas otacza. Jeśli próbuję sobie wyobrazić cegły, jedną przy drugiej, to widzę najwyżej jakieś pół tuzina. Gdybym zaczął liczyć w chwili narodzin i liczył do śmierci, nie doszedłbym dalej, niż do dwudziestu bilionów. Ale rozumuję. Wyobrażam sobie. To wystarczy.
Zawsze miał głowę do cyfr. Potrafił je ujarzmić, aż leżały w jego umyśle jak cegiełki w murze. Nawet te pojęcia astrofizyczne… nie, może cofanie się do samej kreacji kwantowej nie ma sensu. Zbyt wiele bardzo dziwnych rzeczy wydarzyło się w zbyt krótkim czasie. Ale potem czas dla pierwszej gwiazdy musiał ruszyć tak, jak ruszył dla niego. Chronologia życia biegła po linii prostej.
Nie oznacza to, że można dokładnie wyznaczyć punkt zero. Ślady są zbyt niewyraźne. Poza tym najprawdopodobniej w ogóle nie było takiego momentu. Chemia się rozwijała, nie istniał taki punkt, o którym można by powiedzieć, że coś zaczęło żyć. Jednak materia ożywiona z całą pewnością powstała gdzieś pomiędzy trzy i pół, a cztery miliony lat temu.
Umysł chłopca ożywił się, jakby uderzył w niego meteor. Dajmy sobie spokój z domniemaniami – pomyślał – i uznajmy, że życie powstało 3,65 miliona lat temu. Załóżmy, że jeden dzień to dziesięć milionów lat. Życie powstało pierwszego stycznia, a mamy północ trzydziestego pierwszego grudnia, zaczyna się nowy rok.
Więc… mniej więcej do kwietnia rozwijały się pojedyncze komórki, jądra komórkowe, rybosomy i cała reszta. Komórki się połączyły, algi uwolniły tlen do atmosfery, a w listopadzie pierwsze trylobity wyszły na ląd. W okolicach Święta Dziękczynienia życie zapełniło lądy. Dinozaury pojawiły się na początku grudnia. Na Gwiazdkę wyginęły. W południe trzydziestego pierwszego rozdzieliły się gałęzie hominidów i małp. Prymitywny homo sapiens pojawił się mniej więcej piętnaście minut temu. Zarejestrowana historia trwała może niecałą minutę. I oto byli ludzie, mierzyli wszechświat, przemierzali Układ Słoneczny, planowali misje do gwiazd.
Przez chwilę zastanawiał się, gdzie znajdą się o świcie?
Chwila minęła. To tylko iluzja, wiedział o tym. Przejście od robaka do ryby trwało o wiele dłużej, niż przejście od ryby do ssaka, ponieważ zmiany były o wiele większe. Dla porównania, owadożerca sprzed milionów lat bardzo przypominał małpę, a małpa była niemal identyczna z człowiekiem.
Dokładnie tak samo, pomyślał chłopiec, staliśmy się siłą natury, nie tylko na tym świecie. I świat nigdy dotąd nie widział czegoś takiego, jak my. Ten mały dodatkowy kawałek tkanki mózgowej pozwoli nam przekroczyć próg.
Ale jaki próg i co jest za nim?
Znów zadrżał, odsunął od siebie to pytanie i wrócił do obserwacji gwiazd.
II
Mówiąc wprost, mylił się. Człowiek w żadnym razie nie był wyjątkowy. Prawie wszystkie zwierzęta komunikowały się ze sobą, miały swój język częściowo wyuczony, częściowo wrodzony, rozwijały się nawet dialekty. Wiele zwierząt wiedziało coś o technologiach, w sensie budowania przedmiotów. Niektóre używały narzędzi, potrafiły nieznacznie przekształcać obiekty; trzy czy cztery gatunki robiły to przy pomocy jeszcze czegoś poza własnym pyskiem i kończynami.
Jednak żaden z nich nawet nie zbliżył się do człowieka pod względem umiejętności. Żaden inny gatunek nie wykształcił tak bogatego, potężnego języka i bezprecedensowej zdolności abstrakcyjnego myślenia. Człowiek od zarania dziejów był mistrzem w korzystaniu z narzędzi; odłamki kamienia i kawałki drewna warunkowały ewolucję. Wreszcie technologia doszła do takiego poziomu, że selekcja naturalna nie miała już większego znaczenia. Podobnie jak owady i mieszkańcy mórz, człowiek był tak dobrze przystosowany do warunków otoczenia, że nie zmieniał się przez miliony lat. Jednak w przeciwieństwie do innych form życia, ludzie sami kreowali swoje środowisko. Można powiedzieć, że przekroczyli próg.
A teraz człowiek stanął przed kolejnym progiem, który może okazać się brzemienny w skutki.
Technologia nie jest statyczna. Wciąż się rozwija i to coraz szybciej. Ewolucja technologiczna radykalnie różni się od biologicznej. To nie teoria Darwina, pełna przypadków, współzawodnictwa w ślepym pędzie do reprodukcji. To lamarkizm, nakierowany na cel. Jego spadkiem nie są geny, tylko memy – idee, koncepcje, zmieniane, lub nie, w zależności od potrzeb.
Poziom wiedzy systematycznie wzrastał, choć w sposób raczej przypadkowy. Z technologii zrodziła się nauka, potrzeba systematycznego poszukiwania weryfikowalnych informacji. Jedna karmiła się drugą, a tempo rozwoju rosło.
Technologia zaczynała żyć własnym życiem, niezależnym i czasem nieludzkim. Proch strzelnicy przywiódł do upadku całe społeczeństwa. Maszyna parowa przyspieszyła rozwój cywilizacji. Jej następca, silnik spalinowy, zmienił planetę w wielkie, kłótliwe sąsiedztwo, postęp w rolnictwie pozwolił nakarmić miliony, ale zniszczył to, co jeszcze zostało ze świata natury. Komputery zmieniły przemysł, ekonomię i codzienność niemal nie do poznania, dały wolność i ograniczyły ją, a potem otworzyły drogę do gwiazd. Internet, pomyślany początkowo jako połączenie między bazami militarnymi, rozprzestrzenił się po świecie w kilka lat, zrewolucjonizował system komunikacji i dostęp do wiedzy najbardziej od czasu wynalezienia czcionki. Automatyzacja sprawiła, że tradycyjne umiejętności stały się bezużyteczne, uraza, wrogość i desperacja stanęły obok nowego bogactwa i nowych nadziei.
„Sztuczną inteligencją” nazwano szczególne cechy najbardziej zaawansowanych systemów. Niektóre z nich zaprzęgnięto do jej ulepszania. Wkrótce wszystko wokół stało się zaawansowanym systemem.
Chłopiec stał się mężczyzną. Przez jakiś czas ryzykował życie na Ziemi, aż poleciał w kosmos tak, jak niegdyś marzył.
Maszyny rozwijały się dalej.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Olśnienie
— Poul Anderson

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.