Punkt krytyczny: Kongres lemologiczny albo fiasko, czyli podróż czwartaMichał Cetnarowski, Michał Foerster
Michał Cetnarowski, Michał FoersterPunkt krytyczny: Kongres lemologiczny albo fiasko, czyli podróż czwartaPoza tym – abstrahując od tego, co rzeczywiście uważał Lem – odchodzenie od fantastyki na serio niekoniecznie wiązałbym ze zniechęceniem takim sposobem opowiadania. Weź pod uwagę, że dobry pisarz cały czas próbuje rozwijać formę. Teodor Parnicki pod koniec życia pisał książki, które wiele osób uznałoby za wypaczenie albo parodię powieści historycznej. Moim zdaniem było to wejście na najwyższy poziom pisarstwa – kiedy autor tworzy własny, niepowtarzalny gatunek literacki. Jakkolwiek by nie odczytywać drogi Lema, sam stwierdziłeś, że jego twórczość była przez długie lata wyznacznikiem dla polskich pisarzy. Czyli rozwijał własny gatunek. MC: Dla porządku: to nie kwestia chronologii, tylko mojej recepcji twórczości Lema. Tzn. on nie „wcześniej był pisarzem niż filozofem” – tylko dla mnie ważniejszy jest jako twórca literatury. Przy czym odejście w esej i felieton, kiedy już zmęczyła go fantastyka, to byłoby coś diametralnie różnego co do istoty niż eksperymenty Parnickiego: bo Parnicki formy powieści jednak nie porzucił. To zresztą marginalia. Mówimy o pokoleniach kolejnych autorów i czytelników i ich recepcji twórczości pana Stanisława – przyglądnijmy się bliżej, jak to z grubsza wyglądało. Kiedy zatem Lem pojawiał się w polskim pejzażu fantastycznym i literackim, dla naszego SF to było totalne novum; chyba nie będzie nadmiernym nadużyciem stwierdzenie: to on w dużej mierze ukonstytuował sposób myślenia o fantastyce pierwszych pokoleń polskich fantastów, sposobach pisania fantastyki, jej powinnościach, tematach, scenografiach. Proces ten oczywiście narastał, im z książki na książkę rósł Lema autorski format. Jeśli bowiem Lem był oryginalnym zjawiskiem w obrębie całej światowej fantastyki – to jaki przemożny wpływ musiał wywierać na marginalną w tym układzie fantastykę polską? Z jednej strony wynosił ją ponad poziom „powieści młodzieżowej”, usprawiedliwiał jako literaturę dorosłą, poważną. Z drugiej – z biegiem czasu zapewne coraz bardziej przytłaczał otoczenie, jak to się dzieje naturalną koleją rzeczy, kiedy młodzi wyrastają w cieniu giganta. Można było pisać z inspiracji Lemem albo ze sprzeciwu wobec niego, ale nie dało się chyba przejść zupełnie obok, zlekceważyć go. Dopiero lata 80. i mocne objawienie się fantastyki socjologicznej zachwiało tą proporcją, całe pokolenie autorów odnalazło wtedy nowy język, którym mogło się uniezależnić od mistrza. Pokolenie piszące po ’89 i wzwyż coraz bardziej oddalało się od legendy Lema, wychodziło z twórczej studni grawitacyjnej, do której ściągał jego format. Pojawiło się fantasy, większa znajomość tekstów z zagranicy, inne tematy, inne problemy, kiedy wolny rynek wkraczał w branżę wydawniczą, wreszcie skonwencjonalizowana „fantastyka rozrywkowa”; nastąpiła pluralizacja trendów. Lem zaczął znikać z naszego horyzontu czytelniczego (czy zresztą rzeczywiście?). Stał się „za trudny”? MF: Przede wszystkim Lem jest już klasykiem. Dlatego jest trudny w odbiorze dla współczesnego odbiorcy – zwłaszcza młodszego odbiorcy. Jak powiedział Jacek Dukaj w jednym z wywiadów: „Dzisiejsze nastolatki, dwudziestolatkowie – dla nich Lem to ktoś jak Mickiewicz czy Żeromski”. Do klasyka podchodzimy na klęczkach, stawiamy mu pomniki, ale broń Boże, żeby odważyć się na krytykę. I chyba tak jest nie tylko u czytelników czy recenzentów, ale również wśród pisarzy. Nie jestem pewien, czy polskiej fantastyce – jak sugerujesz – rzeczywiście udało się wyjść z cienia Lema. Rzućmy okiem na rynek – kto dzisiaj pisze solidną SF? Inna sprawa, że oczekiwania czytelników w stosunku do literatury fantastycznej też się zmieniły – ale nie należy z tym przesadzać. Dobry autor potrafi zainteresować odbiorcę tematem, nawet jeśli jest to temat na pierwszy rzut oka nieciekawy czy, jak w przypadku SF, coraz mniej modny. Może to jest tak, że polscy pisarze nadal czują za plecami obecność klasyka i boją się wejść na jego terytorium? Rzecz miałaby się trochę tak jak w przypadku powieści historycznej. Minęło parę tysiącleci od powstania „Ogniem i mieczem”, a Andrzej Sapkowski, pisząc „Trylogię husycką”, nie był w stanie (nie chciał?) odejść od Sienkiewicza. MC: Nie no… Gdybyśmy byli wciąż w autorskim cieniu Lema, to byśmy właśnie pisali tylko fantastykę kosmiczną albo „swoje wersje bajek o robotach”. Albo jak jeden szli w groteskę lub mocną zabawę językiem, formą literacką. A kto dziś tak robi? Ale, powiedzmy, to forma i sztafaż. Przyjrzyjmy się zatem, co zostało z filozofii SL – być może wciąż podejmujemy „tematy lemowe” i tym samym odwołujemy się do twórczości mistrza? Dla potrzeb naszej rozmowy spróbowałem wyszczególnić główne tematy, które najczęściej i najbardziej wyraziście Lem podejmował: 1) kontakt (czy raczej jego ontologiczna niemożność) z obcym („Solaris”, „Głos Pana”, „Eden”, Niezwyciężony”, „Fiasko”); 2) probabilistyka i jej konotacje metafizyczne („Śledztwo”, „Katar”); 3) społeczno-technologiczne „twarde” prognozy futurologiczne; filozofia i rozwój nauki („Powrót z gwiazd”, „Summa technologiae”, „Kongres futurologiczny”); 4) satyra i komentarz polityczny i obyczajowy („Cyberiada”, „Bajki robotów”, „Dzienniki gwiazdowe”, „Pamiętnik znaleziony w wannie”). Coś przegapiłem? MF: No tak – trudno tam upchnąć „Doskonałą próżnię”. MC: Ale to wyróżnienie ze względu na formę, nie treść, dlatego nieuwzględnione (w formie łże-recenzji Lem podejmował różne z wyszczególnionych tematów; na przykład tekst o „De impossibilitate vitae” i „De impossibilitate prognoscendi” Cezarego Kouski jest łże-recenzją o hegemonii przypadku). Oczywiście te tematyki przeplatają się często w obrębie jednego dzieła, zresztą te moje „hasła przewodnie” nie wyczerpują wydźwięku poszczególnych tekstów. „Cyberiada” czy „Dzienniki gwiazdowe” nie zamykają się przecież tylko w kontekstach polityczno-obyczajowych, a niedługa „Maska” to genialny tekst o wolnej woli, tożsamości w świecie postludzkim, kiedy maszyny uzyskują inteligencję, o człowieczeństwie i problemach filozoficznych robotyki, kiedy bezwolny golem – moralnie doskonalszy? – zdobywa nagle władzę nad swoim panem. No ale to, jak mi się wydaje, może być z grubsza najoczywistszy „przewodnik po Lemie”. Co zatem z tej listy rozpala dziś wyobraźnię autorów i czytelników? To jest oczywiście pytanie podchwytliwe, skierowane do Ciebie; ale to także bardzo przebiegła zasadzka z serii takich, w których sam sobie strzelasz w kolano. Bo oczywiście te tematy – cyberpunkowe, o wirtualu, dotyczące kontaktu, posthumanistyczne – są wciąż modne, czy też były modne jeszcze wczoraj, długo po Lemie… Ale też czy źródłem jest dla nich twórczość Pana Stanisława – czy jej przetworzenie w tekstach kontynuatorów? Byłoby to zatem pytanie, jak Lem zmienił fantastykę. Nawet jeśli go nie czytamy z pierwszej ręki – to być może czytamy o tym, o czym on już napisał? Co, oprócz genialnych książek, dała nam jego twórczość? Z rzeczy najoczywistszych znalazłby się tu ów zmieniony paradygmat o jałowości kontaktu między cywilizacjami – nikt w Srebrnej Erze nie pisał tak dobitnie jak Lem z takim pesymizmem o niemożności kontaktu międzygwiezdnego wpisanego w strukturę wszechświata. Dziś z kolei jest to paradygmat w fantastyce obowiązujący, rozwinięty u nas w różnych wariantach w „Szkole”, „Innych pieśniach” czy „Lodzie” Jacka Dukaja, a na Zachodzie potwierdzony niedawno „Ślepowidzeniem” Petera Wattsa. Lem pisał o tym pierwszy tak bezkompromisowo, a jednocześnie w tak intelektualnie i literacko satysfakcjonujący sposób. Drugą taką „cechą lemową” w spuściźnie autorskiej, mniej już wszelako oczywistą i nieprzypisaną tylko do Lema (którego wpływ na Zachodzie w tym kontekście był mniejszy niż autorów Nowej Fali), byłaby odwaga traktowania fantastyki jako literatury pięknej – na poziomie języka, kreacji bohaterów, stylizacji, sposobów fabularyzowania problemów futurologicznych i technologicznych. Przecież tak jak Lem, na poziomie językowym, nie pisał na Zachodzie nikt z wielkich fantastów Srebrnej Ery, może poza Rayem Bradburym. I w tym Lem zapowiadałby na przykład Jacka Dukaja… MF: Czekałem, aż pojawi się to nazwisko. Dukaj to – wydawałoby się – idealny przykład na realizację tezy o przemożnym wpływie Lema na polską fantastykę. Pytasz, co dała nam twórczość autora „Solaris”? Jacka Dukaja – ciśnie się na usta. Oczywiście to tylko żart. Jeśli już możemy porównywać tych dwóch autorów ze sobą, to chyba pod względem poziomu literatury, jaką tworzą – nie tematyki. Dukaj raczej nie porusza tematów lemowskich. Chyba że rozumiemy je bardzo ogólnie, jak to wymieniałeś wcześniej – niemożność zrozumienia Innego czy wpływ kultury na postrzeganie rzeczywistości. Dukaj jest o tyle wcieleniem Lema, o ile jest pisarzem frapującym, zmuszającym do zastanowienia się. Natomiast pod względem formy nie bardzo jest co ze sobą zestawiać. |
Autorzy tekstu popełnili czyn zarzucany krytyce i czytelnikom. Z dyskusji o Lemie zrobili dyskusję o Dukaju :P
Czy Lem jest trudny w odbiorze dla młodego czytelnika? Matuzalemem nie jestem, a jakoś do mnie trafia. Bardzo sobie cenię jego twórczość. Bawię się świetnie czytając jego teksty humorystyczne. Przy filozoficznych jestem porażony ogromem jego horyzontów, klarownością myśli, jasnością wywodu podyktowanego fabułą. Klasyk? W szkole go nie uświadczysz (dawanie Pirxa lub Bajek robotów w podstawówce się nie liczy).
Nie wiem czy porównywanie Dukaja i Lema ma sens. Ten pierwszy to przede wszystkim światotwórca, wybitny architekt światów. To stworzone uniwersum determinuje fabułę, język, formę. Odległe planety Lema "stworzone są z języka" (cytat pewnie niedokładny, z wywiadu). Dla niego nie liczyło się fantazjowanie bez podstawy problemowej.
Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Pisanie pod pseudonimem było u zarania powojennej niemieckojęzycznej SF często koniecznością – jednak i dzisiaj istnieją dobre powody, aby korzystać z takiego zabiegu. Poniżej dwa typowe przykłady.
więcej »„Jego twórczość pozostała bez większego wpływu” – tak radykalnie, a zarazem wielce niesprawiedliwie, brzmiał werdykt niemieckiego „Leksykonu literatury SF” (1988) w stosunku do prozy pierwszego Brytyjczyka, który pisał dla słynnego „Amazing Stories”.
więcej »Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Stulecie Stanisława Lema: List znad Oceanu
— Beatrycze Nowicka
Lista Przebojów Książkowych: Propozycje – maj 2012
— Esensja
Lista Przebojów Książkowych: Notowanie XX – kwiecień 2012
— Esensja
Lista Przebojów Książkowych: Propozycje – kwiecień 2012
— Esensja
Do księgarni marsz: Kwiecień 2012
— Esensja
50 najlepszych polskich powieści fantastycznych
— Esensja
Esensja czyta: Kwiecień-czerwiec 2010
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski
Burza nad fikcją. Historia w fantastyce
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster, Radosław Wiśniewski
Doktryna szoku
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster
Czy fantastyka potrzebuje publicystyki?
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster
„W zeszłym roku nie miałem wakacji”
— Joanna Kapica-Curzytek
Esensja czyta: Wrzesień 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Alicja Kuciel, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka
Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński
Przeczytaj to jeszcze raz: Social-fiction
— Daniel Markiewicz
Dialogi
— Janusz A. Urbanowicz
Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster
"zwłaszcza w stosunkach międzyludzkich, z wyostrzeniem na damsko-męskie; widać to w „Próżni niedoskonałej”"
A nie "Perfekcyjnej niedoskonałości"? :)