Przy herbacie: Dwie strony medaluWracanie do ulubionych powieści z okresu wczesnonastoletniego jest ryzykowne – może się okazać, że wspaniałe przygody Old Shatterhanda są niestrawnym gniotem, a wciągająca „Księga urwisów” – chamską propagandówką. Jednak jeśli znajdziemy książki, które przetrwały próbę czasu, ponowne spojrzenie może nasunąć ciekawe obserwacje.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyPrzy herbacie: Dwie strony medaluWracanie do ulubionych powieści z okresu wczesnonastoletniego jest ryzykowne – może się okazać, że wspaniałe przygody Old Shatterhanda są niestrawnym gniotem, a wciągająca „Księga urwisów” – chamską propagandówką. Jednak jeśli znajdziemy książki, które przetrwały próbę czasu, ponowne spojrzenie może nasunąć ciekawe obserwacje. To się musiało tak skończyć. Wyszłam z antykwariatu z dwiema powieściami, które szalenie lubiłam w latach szkolnych (nie tylko ja zresztą – starczy rzucić okiem na esensyjną listę młodzieżowych bestsellerów sprzed lat). Wtedy „Szkolny lud, Okulla i ja” Edmunda Niziurskiego rozbawił mnie do łez, kilka fraz nawet sobie wynotowałam, by móc napawać się nimi już po oddaniu książki do biblioteki („Czort z wami! Idźcie do domu wy i pchły wasze! – zaintonował Złośliwy Miecio”). „Zemsta rodu Sawanów” Ewy Lach nie była aż tak zabawna, ale i tak z ciekawością sięgnęłam po kolejne książki z tego cyklu. Przeczytawszy obie powieści pod rząd nie mogłam nie ulec refleksji, jak kompletnie odmienne wizje świata prezentują. Dzieło Niziurskiego przedstawia życie nastolatków w formie groteskowej, a zarazem wyidealizowanej. Czytając tę powieść w podstawówce nie zwracałam jeszcze uwagi na to, że nauczyciele i uczniowie przypominają postaci z komedii obyczajowej i takoż się zachowują, zaś dialogi są poprowadzone nieco teatralnie – mamy nawet odpowiednik chóru greckiego. Na dodatek młodzież wdraża plany tak skomplikowane, że aż nierealne: nie wyobrażam sobie na przykład przeprowadzenia w prawdziwej szkole szeroko zakrojonej akcji pacyfikowania samozwańczych cyrkowców, z regularnymi patrolami wyposażonymi w „zestawy awaryjne” (środki opatrunkowe, plastikowe talerze do żonglowania itp.). Jest to zresztą typowa cecha większości książek pana Edmunda, że przypomnę choćby „Sposób na Alcybiadesa”, w którym nieoficjalne życie szkoły przybiera rozmiary niemal państwa podziemnego. Gdy byłam w wieku głównego bohatera, czytanie o takich pomysłach było bardzo atrakcyjne, myślę, że mniej więcej na tej samej zasadzie, na jakiej obecnie popularność zdobyła fantastyka opowiadająca o tryumfach II Rzeczpospolitej. Widać w każdym wieku czytelnicy potrzebują pewnej dawki optymizmu. „Zemsta rodu Sawanów” to książka zupełnie inna. Owszem, tu również dzieciaki knują pewną intrygę, jednak widać, jak wiele problemów sprawia im współpraca i jak boją się zdemaskowania (poza tym jest to siedmioosobowe rodzeństwo, nie zaś koledzy z klasy). Zarówno świat otaczający jak i bohaterowie są skonstruowani znacznie bardziej niż u Niziurskiego realistycznie, nawet wręcz naturalistycznie. Oczywiście jest to naturalizm w wydaniu dla mniej więcej dwunastolatków, próżno więc szukać tematów takich, jak poruszane w „Tabu” Kingi Dunin, o którym pisałam w felietonie „Postmodernizm i brutalność w literaturze dla panien”. Naturalistyczny opis świata u Ewy Lach nie polega na wspominaniu o narkotykach czy seksie, ale na boleśnie realistycznym przedstawieniu zachowań ludzi i relacji między nimi: króluje tu plotkarstwo, zawiść i złośliwość bynajmniej nie komediowo pokazana, jak psikusy Złośliwego Miecia. Autorka przedstawia świat, w którym najdrobniejsze wyróżnienie się z tłumu powoduje kąśliwe uwagi i niechęć. W kolejnych tomach cyklu pokazane jest nieprzyjemne, wręcz wrogie nastawienie pary nauczycieli, którzy zazdroszczą dziewięcioosobowej rodzinie Sawanów przydziału na większe mieszkanie (w budynku, który chwilowo niewiele wyszedł ponad fundamenty…), a także nieustanne docinki całego otoczenia po tym, jak średni syn w zetknięciu z cudzoziemcami wykazał znajomość dwóch języków obcych. Miejscowe dzieciaki szpiegują i biją nowoprzybyłych, niszczą zbudowaną przez nich tamę i ogólnie dokuczają na każdym kroku – trzeba jednak przyznać, że część rodzeństwa również nie zachowuje się zbyt sympatycznie, szczególnie Roma, która na szkolne koleżanki warczy, a miła jest głównie wtedy, kiedy ma na celu jakieś korzyści. Przy czym zachowania te absolutnie nie są przerysowane – ot, po prostu życiowe. Chyba każdy z nas miał okazję z podobnymi się zetknąć. W przeciwieństwie do powieści Niziurskiego, tutaj świat dzieci całkowicie przenika się ze światem dorosłych. Mali Sawanowie pilnie śledzą każde słowo, gest i spojrzenie rodziców oraz znajomych, badając, czy aby tato nie nazbyt miło uśmiechał się do urodziwej wuefistki, jaki miał głos, kiedy wrócił do domu późno, jakim tonem gosposia skomentowała przyjazd jego przyjaciela i tak dalej. Pola wspomina przykrość, którą sprawiły jej kiedyś komentarze ciotek i kuzynek po narodzinach najmłodszej siostrzyczki – swoją drogą, tu autorka chyba nieco przesadziła, bo nie uwierzę, żeby siedmio- czy ośmiolatka (z różnicy wieku wynika, że tyle lat wtedy miała) wychowana w bardzo ą-ę rodzinie rozumiała, co oznacza demonstracyjne zastanawianie się, do kogo podobne jest niemowlę. Ą-ę małomiasteczkowa rodzina mamy jest w powieści skontrastowana z mocno… hm… wędrowyczowską rodziną taty (dzieci dumne są, że „stryja i jego bandy to się cała okolica bała”), co rzuca się w oczy nawet przy lekturze w wieku podstawówkowym, jednak dopiero teraz zobaczyłam, jakie psychiczne obciążenie musi znosić matka głównych bohaterów. Mąż nie raczy jej informować o swoich planach nawet tak szeroko zakrojonych, jak budowa domu, siostry otwarcie nie cierpią szwagra, zaś charakter i wychowanie nakazują matce grać rolę rodzinnego anioła, który nie ma prawa nawet głosu podnieść (w przeciwieństwie do taty Sawana, który bez oporów podnosi na swoje potomstwo nie tylko głos, ale i rękę). Z przerażeniem czytałam również o straszliwej samotności i zakompleksieniu najwrażliwszej z rodzeństwa Poli, za to ubawiła mnie zupełnie niezauważona przed laty scena, kiedy to mama w celach edukacyjnych nakazuje swojemu potomstwu wysłuchać „w odpowiednim skupieniu” jednej strony płyty z operą „Carmen”. Swoją drogą, chętnie przeczytałabym jakąś powieść napisaną z punktu widzenia pani Sawanowej… raczej nie byłaby to specjalnie wesoła lektura, ale na pewno ciekawa. 31 lipca 2011 |
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Refleksje zajdlowe
— Agnieszka Szady
Bohater sponiewierany
— Agnieszka Szady
Zawartość cukru w cukrze
— Agnieszka Szady
Jak mieć Saurona za szefa i przeżyć
— Agnieszka Szady
Jak pisać nie o seksie
— Agnieszka Szady
Nie mirmiłuj, kasztelanie, czyli jak pisać o rzeczach strasznych
— Agnieszka Szady
Dla dorosłych o dzieciach
— Agnieszka Szady
Bycie szczurem zmienia punkt widzenia
— Agnieszka Szady
Wolnoć Tomku w swoim opku
— Agnieszka Szady
Moja sąsiadka hoduje smoki
— Agnieszka Szady
Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady