Popkultura i antyk: Persowie„This is Sparta!”, krzyczy wściekły król Leonidas, „Freedom!”, dodaje dzielny William Wallace, generał Maximus powtarza zaś co rusz „Strength and honor”. Każda porządna megaprodukcja historyczna musi mieć swój okrzyk bojowy. A jak było w greckich dramatach?
Michał FoersterPopkultura i antyk: Persowie„This is Sparta!”, krzyczy wściekły król Leonidas, „Freedom!”, dodaje dzielny William Wallace, generał Maximus powtarza zaś co rusz „Strength and honor”. Każda porządna megaprodukcja historyczna musi mieć swój okrzyk bojowy. A jak było w greckich dramatach? ![]() Na koniach, zbrojni zgubnymi łukami, Dla wytrwałego w boju męstwa sieją Postrach naokół, że serca truchleją. - Chór o Persach Jeżeli chodzi o zagrzewające do boju one-linery, wszystkich przebija „Ostatni samuraj”, gdzie odważni samurajowie z Tomem Cruise’em na czele wykrzykują jedynie „Hu-ha”, machając drewnianymi mieczami. W „Persach” Ajschylosa trudno znaleźć podobne zawołania czy wypowiedzi na miarę „This is Sparta”, może dlatego też sztuka jest mało znana i często niedoceniania. Ajschylosowi już starożytni zarzucali wtórność. Jego „Persów” oskarżano (Glaukos z Regium), że są przeróbką „Fenicjanek” Frynichosa. Również późniejsi badacze (J.A. Hartung) kierowali sporo zarzutów do autora sztuki, głównie ze względu na przeinaczenia i grecką wizję perskiego państwa. Gdzie tam jednak Ajschylosowi do sławetnego autobusu w „Panu Wołodyjowskim” czy sceny z zegarkiem w „Krzyżakach”. Porządne dzieło historyczne bez kilku drobnych kiksów po prostu się nie obejdzie. Nie oznacza to wszakże, że autor „Persów” był zupełnym amatorem, owszem, przeprowadził porządny research, co widać chociażby w scenie pokłonu Chóru przed matką Kserksesa, Atosą. Nie tylko tam, w gruncie rzeczy Ajschylos miał całkiem dobre wyobrażenie na temat opisywanych realiów. Brał udział w wojnie z Persami (między innymi jako hoplita pod Maratonem), toteż wiele musiał nauczyć się o ich zwyczajach. Sztuki pisał jednak dla Greków, a nie wschodnich sąsiadów, nic więc dziwnego, że prezentował przede wszystkim światopogląd swoich ziomków. Porównanie „Persów” z filmami historycznymi pokroju „Bravehearta” czy innego „Robina Hooda” jest dość karkołomne. Jednak nie ze względu na anachronizm, ale strukturę dzieł. W megaprodukcjach centralne miejsce zajmuje bowiem walka, najlepiej duża bitwa albo chociaż widowiskowy pojedynek z Rochefortem. W sztuce Ajschylosa, jak to bywa u Greków, wszystko zaś dzieje się po fakcie. Persowie przegrali bitwę pod Salaminą („Zasłane są ciałami ofiar biednych brzegi”), zaś zgromadzony na agorze w Suzie Chór starców oczekuje wieści od gońca. Autor stopniowo wprowadza grozę. Pierwsze słowa dramatu, w których Chór opisuje czyny walecznych Persów, nie zwiastują jeszcze nadciągającej klęski. Wkrótce jednak dowiemy się, jakich wieści czekają starcy, chwilę zaś później na scenie pojawi się też Atosa, „małżonka boga Persów i rodzica boga”. Wdowa po Dariuszu ma koszmary, którymi pragnie podzielić się z Chórem („Ścigają nieustannie nocne mnie widzenia”). Przyśniły jej się dwie siostry - Persjanka i Greczynka - zaprzężone do jednego jarzma. Pierwsza ulega, druga natomiast buntuje się i zrywa uprząż. Jest to rzecz jasna zapowiedź klęski Kserksesa. Chór doradza ni mniej, ni więcej, tylko zwrócić się do… duchów. Konkretnie zaś przywołać zmarłego króla Dariusza i jego zapytać o radę. Małżonek Atosy niechętnie powraca z Hadesu („Wżdy nie łatwo wyjść z podziemia zmroku; / Bogowie bowiem w zgasłych świecie nie tak chętnie / Ofiarę wypuszczają z ręki, jak ją biorą”), prędko też okazuje się, że nic nie wie o wojnach toczonych przez swojego syna. Po krótkich wyjaśnieniach wszelako zaskakuje bohaterów - a przede wszystkim odbiorcę - wiedzą o klęsce Kserksesa. Jest to jeden z poważniejszych błędów logicznych w sztuce Asjchylosa. Pojawienie się ducha z Hadesu ma zbliżony charakter do efektów specjalnych we współczesnym kinie. Zwykle producenci napychają do filmu, ile budżet wytrzyma CGI, tylko po to, by olśnić widza, nawet jeżeli wszystkie te cudowności nijak mają się do fabuły. Ajschylos zdaje się również podążać tą drogą, chociaż wprowadzenie Dariusza ma też inny, bardziej subtelny cel. Pokazuje bowiem, skąd u Kserksesa hybris, każąca mu zaatakować Greków. Powodem było (cóż za tania psychologia!) nieszczęśliwe dzieciństwo perskiego władcy. Są w filmach historycznych takie momenty - jak na przykład w „Patriocie” z Melem Gibsonem - w których odbiorcy robi się niedobrze po zbyt wielkiej dawce uproszczeń i moralizmów. Podobnie niestety może być również z „Persami”. Jak każe nam bowiem wierzyć Ajschylos, powodem wielkiej wojny były po prostu problemy osobiste. Biedaczek Kserkses chciał dokonać czynów ojca, aby uzyskać jego uznanie (choćby nawet po śmierci). Stąd wynikła cała bieda. Jeżeli już jesteśmy przy ciężkostrawnych kawałkach, warto wspomnieć o porządnej dawce pochwały demokracji serwowanej w „Persach”. Przewodnik Chóru opisuje nam potężne, wspaniałe i godne podziwu Ateny, które nie uległy najeźdźcom i aż ślinka mu cieknie na te wszystkie cudowności. Przy okazji dowiadujemy się, że Grecy wygrali - jak zwykle - oszukując. Winą za przegraną Persów obciąża się bogów („Bóstwo jakieś nasze wytraciło wojsko”). Atena miała wspierać swoje miasto w walce z Kserksesem, stąd też dzielny potomek Dariusza przegrał z Hellenami mimo miażdżącej przewagi. Najwyraźniej moralizmy i łopatologiczne tłumaczenia postępowania bohaterów nie są wytworem hollywoodzkich scenarzystów. Istniały dużo wcześniej, być może to naturalny dla nas sposób mówienia o wojnie. Jak słusznie zauważyła kiedyś Herta Müller, „kiedy powiewają chorągwie, rozum ześlizguje się do trąbki”. Dotyczy to nie tylko polityków, ale również pisarzy, którzy zabierają się za opisywanie wydarzeń wojennych. Nieważne, czy pracują w Atenach, czy też słonecznej Kalifornii. ![]() 9 października 2011 |
Oto co zrecenzowaliśmy w drugiej połowie wakacji.
więcej »Czasami wyróżniane przez specjalistów książki nie mają żadnego większego oddźwięku w fandomie. Przyczyny są zapewne różne – tak, jak bardzo różne są tym razem przedstawione tytuły niemieckiej SF.
więcej »Ponad pół wieku upłynęło od książkowej premiery „Odysei kosmicznej 2001” i filmu Stanleya Kubricka o tym samym tytule. Oba są klasykami w swojej kategorii. I oba nie straciły dziś nic ze swojej jakości.
więcej »Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Elektra
— Michał Foerster
Błagalnice
— Michał Foerster
Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster
Trachinki
— Michał Foerster
Ajas
— Michał Foerster
Filoktet
— Michał Foerster
Antygona
— Michał Foerster
Król Edyp
— Michał Foerster
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
„Ludzie tu w ogóle nie żyją, a jedynie umierają”
— Michał Foerster
Ifigenia, czyli Albania
— Michał Foerster
Miłosz, czyli sensacje XX wieku
— Michał Foerster
Wariacje literackie: Wiewiórki Nabokova
— Michał Foerster
Szaleństwo, którego już nie ma
— Michał Foerster
Weekendowa Bezsensja: Książki zmyślone (4)
— Michał Foerster
Lovecraft tkwi w szczegółach
— Michał Foerster