Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Nagroda fandomu polskiego im. Janusza A. Zajdla›

NazwaNagroda fandomu polskiego im. Janusza A. Zajdla
OpisNagroda im. Janusza A. Zajdla jest coroczną nagrodą w dziedzinie fantastyki, przyznawaną przez miłośników fantastyki autorom najlepszych polskich utworów literackich. Przyznawana jest w dwóch kategoriach: powieści i opowiadania. Pierwszy raz nagrodę przyznano w 1985 roku – laureatem został zmarły w tym samym roku Janusz A. Zajdel za powieść „Paradyzja” – nagroda nosiła wtedy jeszcze nazwę ‘Sfinks’. W tym samym roku uchwalono też zmianę nazwy nagrody na Nagrodę im. Janusza A. Zajdla.
WWW

Przy herbacie: Refleksje zajdlowe

Esensja.pl
Esensja.pl
Nagroda Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla za 2011 rok została przyznana, mogę więc napisać parę słów o nominowanych opowiadaniach bez posądzenia o sugerowanie czegokolwiek komukolwiek. Od razu uprzedzam: moje opinie są mocno krytyczne. Przesyłki z bombami i wąglikiem prosimy kierować na adres redakcji.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Przy herbacie: Refleksje zajdlowe

Nagroda Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla za 2011 rok została przyznana, mogę więc napisać parę słów o nominowanych opowiadaniach bez posądzenia o sugerowanie czegokolwiek komukolwiek. Od razu uprzedzam: moje opinie są mocno krytyczne. Przesyłki z bombami i wąglikiem prosimy kierować na adres redakcji.
W tym roku – po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że stanie się to powszechną praktyką – nominowane do nagrody im. Zajdla opowiadania można było przeczytać w internecie. Dzięki temu byłam jedną z osób, które zamiast w pośpiechu czytać na Polconie tomik zajdlowy (otrzymywany w materiałach konwentowych przez tych, którzy dostatecznie wcześnie wpłacili akredytację na konwent) mogły z odpowiednim wyprzedzeniem przemyśleć swoją decyzję. Niestety, żaden z tekstów nie powalił mnie na kolana – i chyba nie tylko mnie, sądząc po rozmowach w kuluarach, gdzie często pojawiały się wypowiedzi „Zagłosuję na opcję »bez nagrody«”.
„Żar” Anny Brzezińskiej to opowiadanie wchodzące w skład planowanego tomu „Za rzeką, w głębi lasu”. W „Wodach głębokich jak niebo” mieliśmy klimaty włoskie, tym razem zaś autorka sięgnęła po sztafaż rosyjski: zima w kopnym śniegu, lampka pod ikoną, wędrowny prorok. Podobnie jak w opublikowanym w Nowej Fantastyce „Głodzie”, bohaterem jest chłopak żyjący na skraju społeczności, uważany przez ludzi za półgłówka (sądząc po tym, jak został przedstawiony, nie całkiem bezpodstawnie…). „Żar” opowiada o wędrówce trzech mężczyzn w poszukiwaniu żar-ptaka. Można powiedzieć, typowy quest fantasy – ale pokrzywiony, skarlały. Żaden z bohaterów nie budzi sympatii: ani mamroczący modlitwy „boży człowiek”, ani wiejski szeptun, ani nękany przez własne demony myśliwy, ani wreszcie sam Jegor – konieczny w łowach na magiczne stworzenie młodzieniec o czystym sercu, jednak przedstawiony całkowicie odpychająco.
Odpychające jest zresztą w tym tekście właściwie wszystko: naturalistyczne opisy zahaczają niemal o turpizm (umierająca matka, wydłubane oko), co chwila natrafiamy na spotworniałą dłoń, zatęchłe zakamarki serca, języki, przełyki, gąbczaste usta. Postaci charczą, kaszlą, ślina im cieknie, wszystko jest rozkisłe albo nawilgłe i ta niekończąca się feeria ohydy zaczyna w pewnym momencie nużyć, szczególnie, że tekst właściwie niczego poza tym nie oferuje. Fabuła sprowadza się do pokonywanych kolejno dni (z przerywnikami w rodzaju spotkania podejrzanego kogutka albo gwałtu baby na głównym bohaterze), bohaterowie nie zachęcają do przejęcia się ich losem, jakiegoś głębszego przesłania też nie zauważyłam. Oczywiście doceniam literackość i wyrafinowanie stylu (Leżał nieruchomo, odrętwiały, a jednocześnie w jakiś niepojęty sposób przerastał poprzez siennik, przerastał deski łóżka i skąpe sprzęty izby, sięgając, jak pleśń, aż do bali chaty. Za dnia był beznadziejnie odrębny, wypchnięty na powierzchnię rzeczy, lecz nocą mościł się wygodnie w rzeczywistości, owijał się kolejnymi warstwami ciemności i stapiał z nimi w jedno), ale sam zachwyt nad językiem nie oznacza jeszcze zachwytu nad całym opowiadaniem – szczególnie, że przeczytałam je krótko po bardzo podobnym tekście z NF.
„Bajka o trybach i powrotach” Jakuba Ćwieka to całkiem oryginalna, mroczna opowieść dziejąca się w mieście okupowanym przez metalowe wojsko, napędzane mechanizmami zegarowymi. Autor zgrabnie tworzy niezwykły klimat, przywodzący na myśl już to smutne baśnie andersenowskie, już to „Dziadka do orzechów”, już to filmy Miyazakiego pełne przedziwnych machin.
Narracja toczy się na dwóch planach: mamy tu opowieść w opowieści. Klamrą kompozycyjną jest opis grupki dzieci kryjących się w podziemiach opuszczonego teatru (scena poświęcania na opał kolejnych dekoracji i kukiełek chwyciła mnie za serce). Opowiadają one sobie historię Franka – syna zegarmistrza, który ocalił je przed straszliwym losem. W końcówce obie opowieści łączą się niejako w jedno.
Trochę wątpliwości mogą budzić językowe zabawy autora – te wszystkie tygrycykle i bykorówki – ale w zasadzie mieści się to w baśniowej konwencji: wszak u Miyazakiego był kotobus. Bohaterowie, jak to w baśniach, nie są zbyt pogłębieni psychologicznie, jednak kibicujemy im niemal automatycznie: jako dzieciom postawionym w sytuacji bez wyjścia. Dużym plusem jest dla mnie niebanalny pomysł oraz wykreowanie niepokojącego nastroju.
Nominacje dla tekstów Stefana Dardy nie budzą już takich emocji jak kilka lat temu, kiedy to ówczesny redaktor naczelny magazynu Qfant namawiał do wysyłania nominacji ludzi nie znających książki, na zasadzie „co wam zależy, to taki sympatyczny człowiek”. Zdania są podzielone w kwestii tego, czy zrobił tym swojemu koledze niedźwiedzią przysługę, w każdym razie gdy mowa jest o jakiejkolwiek nagrodzie literackiej, zawsze ktoś z fandomu zażartuje „a gdzie Darda?”.

‹Nagroda fandomu polskiego im. Janusza A. Zajdla›

NazwaNagroda fandomu polskiego im. Janusza A. Zajdla
OpisNagroda im. Janusza A. Zajdla jest coroczną nagrodą w dziedzinie fantastyki, przyznawaną przez miłośników fantastyki autorom najlepszych polskich utworów literackich. Przyznawana jest w dwóch kategoriach: powieści i opowiadania. Pierwszy raz nagrodę przyznano w 1985 roku – laureatem został zmarły w tym samym roku Janusz A. Zajdel za powieść „Paradyzja” – nagroda nosiła wtedy jeszcze nazwę ‘Sfinks’. W tym samym roku uchwalono też zmianę nazwy nagrody na Nagrodę im. Janusza A. Zajdla.
WWW
Opowiadanie „Spójrz na to z drugiej strony” to dreszczowiec z rodzaju „wariat z siekierą”. Główna bohaterka zostaje uwięziona w domku letniskowym przez obłąkaną przyjaciółkę, która grozi zabiciem jej męża i dzieci. Sytuacja dramatyczna, jednak opisana w dość sztuczny sposób, co sprawia, że losem Magdy trudno się przejąć. Na dodatek jej ciemiężczyni zapowiada, że po obcięciu rodzinie głów kataną sama popełni rytualne samobójstwo w duchu kodeksu bushido. Nie wiem, jak dla innych czytelników, ale dla mnie było to tak groteskowe, że od tego momentu już nie byłam w stanie traktować tekstu poważnie.
W lekturze nie pomaga również styl autora – poprawny aż do sztywności, w dodatku niewolny od potknięć narracyjnych, na przykład gdy bez uprzedzenia zmienia punkt widzenia (w tej samej scenie mamy „znów usłyszała miarowe kroki”, a zaraz potem „odparła” – tyle, że mimo braku podmiotów oba czasowniki odnoszą się do różnych osób). A już łopatologia niektórych opisów sprawia, że macki opadają: Sylwia z uśmiechem przyglądała się, jak maluchy toczą udawaną wojnę o miejsce na przednim siedzeniu. Uwielbiała ich i te beztroskie dziecięce zabawy. – to tylko jeden z przykładów.
Elementami fantastycznymi w tym tekście są: niezbyt wykorzystana fabularnie telepatyczna więź bohaterki z siostrą oraz końcowy ustęp z SMS-ami od ducha Sylwii – jedyny fragment tekstu, gdzie występuje coś w rodzaju niesamowitego klimatu.
Opowiadanie Magdy Kozak „Strasznie mi się podobasz” to właściwie reportaż z misji wojskowej w Afganistanie, z doczepionym wątkiem fantastycznym. Tekst podobać się może chyba tylko wielbicielom militariów, ekscytujących się wzmiankami o rośkach i ajdikach. Ja w każdym razie nie jestem targetem, a fakt, że już w jednej trzeciej tekstu dokładnie wiedziałam, jak się wszystko zakończy, zdecydowanie nie pomógł mi w docenieniu utworu.
„Strasznie…” opowiada o tym, jak wojskowa lekarka widuje z daleka przystojnego majora, o którym nikt zdaje się nie wiedzieć. W ostatniej scenie wyśniony mężczyzna przychodzi do niej w bunkrze i zabiera w zaświaty, gdyż zginęła w trakcie ostrzału. Kropka. Oryginalność tego pomysłu sami oceńcie… W dodatku nie ma wielkiego związku między nim a bogato opisaną – i zdecydowanie dominującą – scenerią: taka historia mogłaby wydarzyć się w dowolnym miejscu, na przykład w liceum, fabryce albo stadninie koni.
„Obcy” to kontrowersyjny owoc kontrowersyjnej decyzji o zmianie regulaminu nagrody tak, aby startować mogły również opowiadania opublikowane w internecie (pod warunkiem posiadania przez stronę numeru ISSN, którego zdobycie nie jest trudniejsze od kupna bułki w supermarkecie). Fabuła nieodparcie kojarzy się z filmem „Dystrykt 9”– i tu i tam mamy kosmitów żyjących w czymś w rodzaju getta i odżywiających się pokarmem niejadalnym dla ludzi, z tym że Marceli Szpak posunął się o krok dalej: jego Khelianie jedzą… węgiel.
Treść jest jeszcze mniej skomplikowana niż w opowiadaniu Magdy Kozak. Oto kosmita wyglądający niczym czterometrowy penis siedzi w kuchni sąsiadów i rozmawia o tym, że dziewczyna go rzuciła, a także trochę o biurokracji i o sytuacji polityczno-społecznej. Rozmowa toczy się po śląsku, co jest ciekawe, ale, jak sadzę, może znacząco utrudnić lekturę tym, którzy niemieckiego nie znają, a w dzieciństwie nie czytywali książki „Bery i bojki śląskie”. Autor próbuje grać na antagonizmach „ziemski – obcy” oraz „Ślązak – Polak”, jednak mam wrażenie, że tekst nic by nie stracił, gdyby osadzić go w innych realiach geograficznych.
Autorowi udało się stworzyć przyjazną, ciepłą atmosferę (sympatyczni Horst i Edeltrauda), którą zupełnie niepotrzebnie popsuł sztubackim pomysłem na wygląd Obcych. Podobnie jak domorosła samurajka u Dardy, tak tutaj samobieżny pulok z miejsca sprawia, że biorę tekst w cudzysłów tak duży, że nie jestem w stanie traktować go inaczej niż jako żartu. A szkoda, bo opowiadanie jest napisane całkiem zgrabnym stylem – wydaje mi się, że autor ma potencjał.
• • •
Niestety, rację mają ci, którzy twierdzą, że z roku na rok Nagroda z honorowania najlepszych tekstów zmienia się w plebiscyt popularności autorów. Spotkałam się nawet z sugestią, by powrócić do zamierzchłej praktyki listownego wysyłania nominacji. Jak nieustannie podkreśla Witek Siekierzyński, jedyną metodą, aby do Zajdla startowały teksty naprawdę dobre, jest własnoręczne zgłaszanie ulubionych utworów. Problem w tym, że nawet jeżeli zgłosi je o sto osób więcej niż dotychczas, to przecież każda z nich zaproponuje odmienne teksty – czy więc będzie to przeciwwaga dla stu nominacji facebookowych znajomych autora zgłaszających tylko jego opowiadanie?
Pomysł z wysyłaniem nominacji na papierze chyba nie jest taki zły.
koniec
16 września 2012

Komentarze

19 IX 2012   09:18:08

W tym roku pan Darda też objeżdżał Ausira za brak jakiegoś ze swoich wiekopomnych dzieł na liście wydanych pozycji...

19 IX 2012   18:23:44

Autorka felietonu wyraziła swoje "mocno krytyczne opinie", że od razu widać, gdzie leżą jej sympatie, mimo zapewnień, że "żadne opowiadanie nie powaliło jej na kolana".

19 IX 2012   19:58:13

A to ciekawe, bo ja np. nie zauważyłem, gdzie leżą jej sympatie. Czekam na oświecenie! :D

08 X 2012   16:32:22

Ciekawe, że ten sam tekst - mam na myśli "Żar" A. Brzezińskiej- może wywołać tak różne emocje. Opisy - jak dla mnie - fantastyczne, właśnie dzięki operowaniu szczegółem, swoistym "zbliżeniom" (taki literacki zoom;) ), nie odpychają, nie rażą, stwarzają spójny, pięknie naszkicowany (gdyż to jednak krótka forma) świat. Bohaterowie równie plastyczni, pełnokrwiści, interesujący, Jegor zdecydowanie budzi moją sympatię, porusza. Język smakowity, elegancki, poetycki niemal, tu zgadzam się z recenzentką:)
Świetnie się czyta, a pewnie jeszcze lepiej słucha. To jedna z tych opowieści, które powinno się snuć przy ognisku lub kominku:) Nie spodziewałam się więc szczególnie odkrywczego przesłania, ot jeszcze jedna historia gdzie ludzkie losy krzyżują się, spotykają na któtką chwilę i ...tyle. Poza pięknem narracji nie oczekiwałam niczego więcej to i się nie zawiodłam:)

08 X 2012   17:05:12

Dla mnie po "Wodach głębokich jak niebo" "Żar" był ogromnym rozczarowaniem. Epatowanie brzydotą i niesmacznymi scenkami, które nie wnosi niczego poza wnioskiem, że świat i ludzie są źli. Odpychający bohaterowie, brak jakiejś - dla mnie widocznej - myśli przewodniej poza wyżej wspomnianą, że jest podle, plugawo i nie ma nadziei. Można też tak pisać - choć pewnie mniejszej liczbie ludzi do gustu przypadnie, ale niechby wtedy jakieś emocje były względem postaci.

09 X 2012   10:43:46

"Wody głębokie jak niebo" są moim ulubionym opowiadaniem (nie tylko autorstwa Pani A. Brzezińskiej ale w ogóle", urzekają czystym pięknem języka, świata przedstawionego, postaci, obrazowaniem tak "szlachetnym", że kompletnie odległym. "Żar" stanowi jego swoisty kontrapunkt, "rzeczywistość" boleśnie kontrastuje, ale emocjonalnie jest mi bliższa niż ta z "Wód";)(estetycznie oczywiście nie!). Całość bardzo przemyślana, spójna, nieprzypadkowa jak choćby ta scena z utratą oka (faktycznie mocna, ale zapowiadająca zakończenie, zamknięcie pewnego rozdziału i "otwarcie" się chłopaka na nieznane). Nie mogę pojąć jak postać Jegora można było odebrać jako "przedstawioną całkowicie odpychająco"; on nie budzi litości, gdyż tak wyróżnia się, odstaje od tego całego syfu, że - przynajmniej mnie - wzrusza, swoją bezbronnością, czystością, walką o świadomość/duszę/wolę "I nie uczyniono
go po to, żeby powodowali nim zdrajcy i mordercy".
Wniosek, ze "ludzie i świat są źli" nie wydaje się wiążący wobec końcowej ucieczki Jegora; Beatrycze no przecież w tym geście jest właśnie nadzieja!! Jegor w końcu ROZUMIE, wreszcie jest wolny. Ta historia z całą pewnością posiada przesłanie! Może nie jest ono nowe (większość baśni, bajek terapeutycznych, mitów ma podobne) ale za to podane w świeżej formie. Co do emocji, ja czułam takowe wobec wszystkich bohaterów i może dlatego zapamiętam "Żar", bo w końcu po co czytamy książki, czy nie dla emocji, refleksji i pięknie skrojonej formy?

09 X 2012   12:21:46

No może trochę Jegora żal, ale jakoś nie tak bardzo, jak być powinno. Pomysł, by główną postacią uczynić chorego umysłowo wiejskiego głupka jakoś do mnie nie trafia.

Co do zakończenia. Moim zdaniem - Jegor był żar-ptakiem, ale kalekim żar-ptakiem w kalekim świecie, dla którego nie ma zbawienia. Tak to czytam.

Scena z utratą oka jest kompletnie nierealistyczna - z czego wnoszę, że ma być symboliczna, ale ja tego symbolu nie czytam poza tym, że znowu pokazane jest, jak to świat cały bohaterowi krzywdę robi.

Chociaż i tak anty-numerem jeden jest scena z babą. Człowiek się już ucieszył, że może ktoś wreszcie chłopakowi pomoże a tu... zniesmaczyło mnie mocno, jak już dawno cokolwiek.

Swoją drogą ciekawa jestem, czy Anna Brzezińska kiedykolwiek napisze coś o wydźwięku pozytywnym.

Popatrzmy - cykl o Twardokęsku - nędza, bieda, niesprawiedliwość, Twardokęsek zjadający trupa własnej matki na przednówku, kupiec Mroczek (bodajże) co mu rodzinę żywcem spalili etc. Choć uczciwie powiem - nie doczytałam do końca (choć kupiłam wszystkie tomy) bo stwierdziłam, że okaleczonego Suchywilka obwożonego w klatce to już nie zdzierżę a poza tym raczej małe szanse były na to, że bohaterowie uwolnią się z sideł przeznaczenia i odjadą w stronę zachodzącego słońca odpowiednio sparowani.
(tak, lubię cykle fantasy, które mają sympatycznych bohaterów i kończą się dla nich dobrze, możecie się śmiać, że mam mało wyrobiony gust ale nic to, czytam fantastykę zazwyczaj po to, by poprawić sobie humor a nie się dołować, od czasu do czasu mogę skubnąć coś cięższego ale nie wciąż)

Opowiadania o Jagódce - ten sam świat, co Twardokęsek, czasami śmiesznie ale zazwyczaj to gorzki śmiech.

Opowiadania włoskie, czyli świat tak piękny, jak okrutny.

Innych, przyznaję, nie czytałam.


09 X 2012   13:12:49

Opowiadanie "Rzeka" (opublikowane w antologii "Pod dobrą gwiazdą") kończyło się w miarę neutralnie: bohaterowie odpływają rzeką, nie wiadomo, co ich spotka, ale w kazdym razie - o ile pamiętam - ich los nie był negatywnie przesądzony.

09 X 2012   16:39:04

Zakończenie czytam inaczej, skoro czystego serca nie można zniszczyć (ani niewyobrażalnym cierpieniem ani zamierzoną deprawacją)to zbawienie musi nadejść, tyle, że nie dla "tego" świata, " Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi.". Jak to w baśni zło musi zostać ukarane. Uciekający Jegor (tak, też widzę w nim żar-ptaka, który musiał zrozumieć sam siebie, przejść całą tę obrzydliwą drogę ku przebudzeniu) to piękny obraz - dający nadzieję. Ja nie muszę być świadkiem "dnia siódmego", pociesza mnie myśl, że "żar-ptak " jednak istnieje:)
Co do pomysłu głównego na bohatera, a w czymże on gorszy od pastuszków i myśliwych?:)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.