Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Kanon ze smoczej jaskini: Moja własna lista. Część II

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Beatrycze Nowicka

Kanon ze smoczej jaskini: Moja własna lista. Część II

U ujścia
Utwory powstałe w XXI wieku oraz cykle rozpoczęte nieco wcześniej, ale wciąż kontynuowane, czyli fantasy bibliografia najnowsza.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
100,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1996 – w toku
Cykl rozpoczęty „Grą o tron” cieszył się dość sporym uznaniem fanów, jednak to serial pchnął go na wyżyny popularności. Sądzę, że nie przesadzę pisząc, iż obecnie „Pieśń lodu i ognia” jest obok „Władcy pierścieni” najbardziej rozpoznawalnym dziełem fantasy na świecie. Powieści Martina to swoisty fenomen – rozkochały w sobie ludzi, którzy do tej pory w ogóle nie interesowali się fantastyką, osoby w różnym wieku i o najrozmaitszych gustach. W tym miejscu powinnam przyznać, że moja lektura cyklu zakończyła się mniej więcej w jednej czwartej tomu trzeciego i choć niejednokrotnie obiecywałam sobie wrócić do Westeros, jak dotąd mi się to nie udało. W żadnym razie nie zamierzam jednak odmawiać Martinowi pisarskich umiejętności. Jednym z dwóch głównych atutów powieści są postaci – zróżnicowane, przekonujące i wyraziste. Chyba każdy czytelnik ma swoich ulubionych protagonistów, są też bohaterowie powszechnie znienawidzeni. Bardzo dobrym pomysłem było rozpisanie całej historii na osoby – zabieg ten nie tylko uwypukla indywidualność postaci, ale też wprowadza różnorodność, wreszcie umożliwia opisywanie wydarzeń z różnych punktów widzenia, co bywa interesujące. Drugi atut to tematyka, czyli rozgrywki polityczne. W większości książek fantasy polityka albo wcale nie istnieje, albo bywa żałośnie naiwna. Martin jest chlubnym wyjątkiem. Co ciekawe, pomimo jego sukcesu nie zaczęły powstawać lawinowo powieści o podobnej tematyce. Wydaje mi się, że dla wielu autorów okazała się ona po prostu za trudna. „Gra o tron” była bardzo dobrym otwarciem, wieść gminna niesie jednak, że kolejne tomy są coraz bardziej rozwlekłe i dramaturgia wydarzeń nieco spada. Wielu zastanawia się, czy pisarz zdoła cykl ukończyć. Tego oczywiście życzę i jemu i czytelnikom (chciałabym także, żeby to Daenerys zasiadła za Żelaznym Tronie, ale szczerze w to wątpię).

Teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2000, dwie kolejne powieści z tego świata ukazały się w 2002 i 2004
Nie jest to książka, która trafia w moją literacką wrażliwość, czy może bardziej nawet – estetykę. Po prostu nie lubię wielkich miast a Nowe Crobuzon jest wielkim miastem do potęgi ntej. Zanieczyszczone, śmierdzące, brudne i tłoczne. To wręcz samodzielny wszechświat, miejsce milionów indywidualnych klęsk, miejsce nieograniczonych możliwości. To ostatnie zaś tylko dla tych, którzy są wystarczająco bezwzględni i zdeterminowani. I mają dość szczęścia. Wizja Mieville’a jest wyrazista, obfituje w szczegóły i pomysły. Dziwaczne rasy, kolejne dzielnice, wszelkiej maści stworzenia. To, co mnie nie odpowiada to brak spójnej mechaniki; mam raczej wrażenie, że pisarz dał się ponieść wyobraźni. Brakuje też ciekawych bohaterów – z jednym wyjątkiem – Tkacz jest po prostu genialny. „Dworzec Perdido” nie jest powieścią wyrównaną, ale stanowi interesującą propozycję, pokazuje też, w jak niebanalnych kierunkach może podążać fantasy.

Teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Trylogia Fedry ukazywała się w latach 2001-2003, powstały jeszcze dwie kolejne, z których ostatnia książka wyszła w 2011
Proszę bardzo, możecie się śmiać. Ja zaś mogę umieścić powieści o Fedrze na mojej liście. Jak na rozrywkową fantasy, pisaną z kobiecej perspektywy jest to jedna z ciekawszych pozycji. Odmalowany przez Carey świat nie jest oryginalny (poszczególne nacje zostały wzorowane na „naszych” kulturach) ale za to przyjemnie barwny. To, że główni bohaterowie sporo po nim podróżują pozwala na przedstawianie wciąż nowych jego zakątków. Za największą zaletę uważam postaci, przede wszystkim samą Fedrę, ale też Joscelina, Hiacynta, Melisandę Szachrizaj i kilku innych. Za dowód niech posłuży fakt, że piękna kurtyzana jest jedną z nielicznych postaci, które naprawdę odcisnęły się w mej pamięci. Setki innych, z czego pewna część stworzona na potrzeby bardziej ambitnych dzieł, zupełnie uleciało z moich wspomnień, inni funkcjonują w nich na zasadzie „ten, no, skrytobójca, jak-mu-tam” albo są tylko imionami. Fedrę zaś jestem sobie w stanie nie tylko zwizualizować, ale też przedstawić fakty z jej biografii, jej gust, osobowość, poglądy. Dodam też, że spośród książek, w których poruszana była tematyka odmiennych orientacji seksualnych, jedynie „Trylogia Kusziela” potrafi mnie przekonać a nie tylko skłonić do rozmyślań nad interesownością autorów liczących na nagrody w zamian za propagowanie tolerancji.

Teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pierwsza książka z tego uniwersum ukazała się w 2006, sama „Zemsta…” w 2009, autor planuje dalsze powieści
Wybrałam „Zemstę…”, ponieważ ją znam (czekam na wznowienie „Pierwszego prawa” w nowym tłumaczeniu), sądzę jednak, że mogłabym tutaj równie dobrze umieścić inną powieść angielskiego pisarza, której akcja toczy się w tym samym świecie, co historia prywatnej wendetty najemniczki Murcatto. Bardziej chodzi mi bowiem o twórczość Abercrombiego w ogóle. Brytyjczyk przyczynił się do wzrostu popularności fantasy, będącej zaprzeczeniem tradycyjnego, heroicznego nurtu. Odejście od czarno-białego schematu to jednak za mało – o sukcesie autora „Samego ostrza” zadecydowały jego umiejętności. Abercrombie ma własny styl, który wyróżnia jego utwory na tle innych. Przeciętne, rozrywkowe książki fantasy cechuje język pełniący funkcję jedynie użytkową – chodzi o to, by nakreślić miejsca wydarzeń, opisać bohaterów, prowadzić akcję. Da się go czytać bez zgrzytów, ale w żadnym stopniu nie wyróżnia on danego autora od rzeszy innych. W przypadku Abercrombiego tak nie jest. Jego styl jest wyrazisty i charakterystyczny. Nadaje całości jedyny w swoim rodzaju ostry rys. Angielski pisarz ma też talent do dialogów – inteligentnych, ciętych, efektownych, wprowadzających do jego książek dynamikę. Uwagę zwracają też celne, choć gorzkie refleksje, jakie snują rozczarowane życiem postaci. Dodać do tego należy jeszcze wartką akcję i otrzymujemy nader satysfakcjonującą mieszankę dla wszystkich wielbicieli inteligentnej rozrywkowej fantasy.

Teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2006 – nadal
Umieszczenie tutaj całego cyklu odzwierciedla pewien kredyt zaufania, jakim darzę Scotta Lyncha – trudno bowiem ocenić, jak rozwinie się całość na podstawie tylko trzech z planowanych siedmiu tomów, zwłaszcza gdy część trzecia okazała się gorsza od poprzednich. Chcę wierzyć, że amerykański pisarz pozbiera się po zawirowaniach w życiu osobistym i powróci do formy, jaką prezentował na początku. Pisząc „Kłamstwa Locke’a Lamory” Lynch sięgnął po nieco już przykurzoną konwencję łotrzykowską i tchnął w nią nowe życie. Przede wszystkim postarał się o odpowiednio barwny i bogaty świat, pełen smakowitych szczegółów. Rozliczne pomysły, jak choćby budowle ze staroszkła, przydają uniwersum „Niecnych dżentelmenów” kolorytu i odróżniają je od setek innych. Do tego dochodzi jeszcze całe mnóstwo drobiazgów w rodzaju potraw, strojów, zwyczajów, które razem wzięte składają się na świat niezwykle barwny i przekonujący. Oczywiście wszelkie wysiłki spaliłyby na panewce, gdyby Lynch nie posiadał odpowiednich umiejętności pisarskich – na szczęście Amerykanin ma całkiem sporo talentu, który pozwala mu tworzyć malarskie, bogate opisy, podkreślające urodę przedstawianych miejsc i przydające autorskiej wizji żywotności. Do tego dochodzą jeszcze bohaterowie, do których czytelnik z tomu na tom coraz bardziej się przywiązuje. Z prowadzeniem fabuły bywa różnie – chwilami jest nieco naciągana, w „Republice złodziei” nie do końca sprostała ona oczekiwaniom. Wracając zaś do pozytywów – podczas lektury czuje się entuzjazm autora, zapał, z jakim tworzy swój świat i opowiada o swoich bohaterach. Dopóki ten zapał będzie udzielał się czytelnikom, dopóty kolejne części przygód Locke’a i Jeana będą warte lektury.

Teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2006-2007
Jeśli chodzi o fantasy, mam się za doświadczonego czytelnika, którego niewiele zdziwi. Tymczasem „Opowieści sieroty” przyprawiły mnie o – proszę wybaczyć kolokwializm – kompletny opad szczęki. Stężenie pomysłów na stronę dalece przekroczyło moje wyobrażenia na temat tego, co wymyślić można. Powieść amerykańskiej pisarki (a zwłaszcza „Księga stepu” i „Księga morza” z tomu pierwszego polskiego wydania) to coś daleko więcej niż proza obfitująca w oryginalne i barwne pomysły – to istny fajerwerk wyobraźni, który podziwia się w oszołomieniu. Catherynne Valente jest naprawdę dobra. To najbardziej utalentowana pisarka fantasy młodego pokolenia, jaką znam. A „Opowieści…” lubię najbardziej z jej utworów, które do tej pory ukazały się po polsku. Zdumiewa ich misterna konstrukcja. Nazwać ją szkatułkową to tak, jakby nazwać akcelerator urządzeniem laboratoryjnym. Kolejne baśnie pączkują z siebie, dzięki czemu opowieść ma wiele poziomów – porównanie do matrioszki też jest nieadekwatne, bo pewne wątki przewijają się w różnych warstwach. Zdecydowanie jest to lektura wymagająca uwagi. Spodobać się powinna przede wszystkim czytelnikom obdarzonym plastyczną wyobraźnią, gdyż „Opowieści sieroty” pełne są opisów najniezwyklejszych miejsc, budowli i istot. Wadą powieści Valente jest jej emocjonalny chłód – bohaterowie nie budzili we mnie głębszych uczuć. Gdybym miała poszukać odpowiednika w świecie sztuk plastycznych, przyrównałabym „Opowieści sieroty” do secesji – skomplikowane, eleganckie, dekoracyjne, sycące oczy, zachwycające kunsztem ale nie poruszające czegoś w naszym wnętrzu (to jest oczywiście mój odbiór tego nurtu). Niezależnie jednak od tego mankamentu utwór Valente ze wszech miar zasługuje na czytelnicze zainteresowanie.

Teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2008 – nadal
W porównaniu z innymi autorami wielotomowych cykli Czajkowski wydaje mi się pisarzem niedocenianym. Szkoda, bo „Cienie pojętnych” zasługują na uwagę i to z kilku powodów. Jeden z nich to oryginalny pomysł na rasy. Zamiast wałkować kolejne wariacje na temat elfów i krasoludów Czajkowski stworzył zupełnie własne. Zanim jeszcze sięgnęłam po otwierające cykl „Imperium czerni i złota” obawiałam się, czy „owadzie inspiracje” są dobrym pomysłem. Większość ludzi nie przepada za stawonogami, nie mówiąc już o empatii dla nich. Bohaterowie Czajkowskiego nie są jednak insektoidami, jak postaci z niektórych powieści SF. Nadal są ludźmi, choć jednocześnie w pewnych aspektach bywają interesująco odmienni. Co więcej, pomysł wyjściowy – teoretycznie bajecznie prosty, ale jakoś nikt nie wpadł na coś takiego wcześniej – generuje ogromną różnorodność możliwych ras. Potencjał ten Czajkowski chętnie wykorzystuje, wprowadzając w kolejnych tomach coraz to nowe odmiany i nacje, obdarzone różnorakimi mocami. Kolejną istotną zaletę stanowi konstrukcja świata – jest to uniwersum fantasy i to się czuje, ale jest w nim także obecna zaawansowana technologia. Wojna z Imperium Os jest ze wszech miar nowoczesna, toczy się ją za pomocą pojazdów opancerzonych, broni palnej, myśliwców, bombowców, broni chemicznej. Czajkowski przedstawia działania militarne na skalę kontynentu. Co ważne – robi to z głową. Nie znam drugiego autora, który do tego stopnia panuje nad fabułą, prowadzi ją tak konsekwentnie i inteligentnie. Nie znam też drugiego cyklu fantasy, w którym przez wszystkie (dotychczasowe) tomy utrzymane zostaje tempo akcji. Tempo, dodajmy, bardzo wysokie – na tę chwilę nie jestem w stanie przypomnieć sobie książek, w których dzieje się więcej. Czajkowski panuje nad wieloma wątkami i dziesiątkami bohaterów, co budzi moje ogromne uznanie. Najsłabiej z tego wszystkiego wychodzi mu konstrukcja postaci, choć trzeba mu oddać, że cały czas nad nią pracuje i efekt jest coraz lepszy. To prawda, że cykl nie wciąga od pierwszego tomu, ale warto uzbroić się w cierpliwość, gdyż następne są lepsze.

Teksty w Esensji:
Dodatek
Nie znam, ale piszę – czyli kilka zdań na temat pozycji, których wprawdzie nie poznałam, ale które są popularne i niewątpliwie wpłynęły na fantasy.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1983 – nadal
Do tej pory przeczytałam tylko jedną powieść z uniwersum Pratchetta, co uważam za za mało, by móc się szerzej wypowiedzieć. Niewątpliwie angielski pisarz odniósł sukces a „Świat dysku” stał się jednym z bardziej rozpoznawalnych cykli fantasy. Doczekał się też rozmaitych publikacji dodatkowych – albumów, pozycji w rodzaju „Nauka Świata Dysku”, ukazały się nawet książeczki, jakie jeden z bohaterów, niejaki Samuel Vimes, czyta swojemu synkowi. Do tego dodać należy aktywność fanów. Stworzone na potrzeby powieści uniwersum zaczęło żyć własnym życiem. Wracając zaś do jego autora – Terry Pratchett ceniony jest za zmysł obserwacji, satyryczne zacięcie i humor. Choć ten ostatni po zastanowieniu się często okazuje się dosyć gorzki. Sądząc z ocen, cykl bywa nierówny – gdybym znała więcej książek, zapewne wybrałabym któryś podcykl, czy wręcz pojedynczy tom jako najbardziej reprezentatywny.

Wybrane teksty w Esensji:
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1999-2011, dalsze utwory z tegoż uniwersum w planach
Od prozy Eriksona odstraszają mnie: rozmiar cyklu, zasłyszane opinie na temat ogólnej ponurej atmosfery i ginących bohaterów oraz fakt, że dwa opowiadania tego autora, jakie miałam okazję przeczytać nie spodobały mi się. Znam jednak osoby, które czytują „Malazańską…” raz za razem i wielce ją sobie chwalą. W owych pochlebnych opiniach dominują zachwyty nad rozbudowanym światem i przemyślaną mechaniką magii. W obydwu przypadkach niewątpliwie znaczenie ma to, iż uniwersum „Malazańskiej…” zostało stworzone na potrzeby kampanii RPG. Nietrudno zgadnąć, że przez lata grania uczestnicy rozbudowywali i dopracowywali świat gry, który później stał się miejscem akcji książek. Sądzę, że cykl Eriksona ustalił nowe standardy w dziedzinie fantastycznego światotwórstwa. Uznanie budzi też rozbudowana fabuła, choć już zdania na temat finału bywają podzielone.

Wybrane teksty w Esensji:
• • •
A na zakończenie ciekawostka
Były książki dobre. Niestety, fantasy może się też poszczycić mnóstwem koszmarków. Kiedyś, buszując po internecie natrafiłam na wpis na blogu Legendum est, po lekturze którego musiałam zweryfikować moje pojęcie na temat tego, jak wygląda dno „literackiej” produkcji. Chciałabym napisać, że to najgorsze powieści fantasy na świecie (chodzi o trylogię), choć obawiam się, że to po prostu przedstawicielka pewnej niszy. Od razu uprzedzam – tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Może też nadwyrężyć poczucie dobrego smaku.
koniec
« 1 2
29 września 2014
PS. W ramach zapowiedzi – za tydzień część dwudziesta, w której będę wspominać książki z listy Sapkowskiego, które przeczytałam na długo przed tym, jak zaczęłam pisać dla Esensji lub z innych względów nie napisałam ich recenzji.

Komentarze

01 X 2014   20:28:42

"Księga Nowego Słońca" doskonała, czytałem wielokrotnie i planuję kolejne czytania, właściwie z każdą lekturą dostrzega się nowe detale i ukryte znaczenia jakimi ta książka jest wypełniona... Niesamowity styl, jedyna w swoim rodzaju narracja, niezwykłe idee i to połączenie poetyckiego stylu z mrokiem i okrucieństwem świata Urth - obok "Innych Pieśni" Dukaja chyba najważniejsza książka w fantastyce dla mnie osobiście. Polecam też "Piątą Głowę Cerbera" Wolfe - bardzo dziwna i zagadkowa powieść sf, przy okazji niesamowita opowieść o obcości i tożsamości. Podobno MAG planuje wznowienie "Księgi Nowego Słońca" w przyszłym roku, mam nadzieję że Wolfe doczeka się porządnych, eleganckich wydań - takich jak wielu autorów z cyklu Uczta Wyobraźni. Dzięki za polecenie Holdstocka i Beagle'a - muszę poznać ich książki.

01 X 2014   21:35:05

Mam nadzieję, że nie rozczarują :)

02 X 2014   10:53:21

Czytam i oczom nie wierzę, a saga o Wiedźminie pominięta?????

02 X 2014   13:40:57

Zacytuję samą siebie ze wstępu do odcinka z zeszłego tygodnia:
"Podobnie jak Sapkowski ograniczam się tylko do fantasy anglosaskiej..."

02 X 2014   17:01:13

A to zwracam honor;) jakkolwiek szkoda, że tylko do niej. "Opowieści sieroty" - misterne "z tym, że nie działa":) ( nie poruszają emocjonalnie, a czy estetycznie? nie mnie), "Akwaforta" znów pokrętna do granic możliwości (czytając ją zastanawiałam się czy leci z nami psychiatra?:D ). Szkoda, że tak niewiele o Pratchetcie, są zdecydowanie lepsze jego pozycje niż ww, choć wrażenie niekończącego się odcinania kuponów od pomysłu może sprawić, że czytelnik czuje się znużony światem Dysku. Sapkowski wiedział kiedy "wstać i wyjść", dlatego pozostawił fanów w stanie nienasycenia:)

02 X 2014   17:49:04

A ja zachęcam do Eriksona - wprawdzie o gustach ... - ale "Malazańską..." czyta się dużo lepiej niż "Grę o tron", a i bohaterowie ciekawsi i z "większym jajem"

02 X 2014   21:54:20

A ja lubię i "Malazańską..." i "Grę...", z tym że (moim zdaniem) Erikson ma lepszy świat i magię, a Martin bohaterów; PS. no i "Malazańska..." jest już zakończona, a na Martina czekam i czekam - zaczynam się martwić, że serial będzie pierwszy...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dziwne fikcje: Moc kryzysu
— Marcin Knyszyński

Dziwne fikcje: Słowem wstępu
— Marcin Knyszyński

Ku wewnątrz
— Marcin Knyszyński

Do księgarni marsz: Sierpień 2022
— Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Cień i Pazur: Czeladnik małodobry i jego miecz
— Miłosz Cybowski

Najstarsza magia
— Eryk Remiezowicz

Wiele stron o zemście i zabijaniu
— Miłosz Cybowski

Do księgarni marsz: Kwiecień 2021
— Miłosz Cybowski, Sławomir Grabowski, Joanna Kapica-Curzytek

Po trzy: Bohaterowie
— Beatrycze Nowicka

Po trzy: Ludzie w książkach żyją
— Beatrycze Nowicka

Z tego cyklu

Wspomnienia
— Beatrycze Nowicka

Moja własna lista. Część I
— Beatrycze Nowicka

Przeciwko nicości
— Beatrycze Nowicka

Nic specjalnego
— Beatrycze Nowicka

Magiczne USA
— Beatrycze Nowicka

Dobry i zły lord
— Beatrycze Nowicka

Rycerze i detektyw
— Beatrycze Nowicka

Dla nieco młodszych czytelników
— Beatrycze Nowicka

Zdecydowanie nie zachwyca
— Beatrycze Nowicka

Dwa oblicza Anubisa
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Ku wewnątrz
— Marcin Knyszyński

Postęp musi trwać
— Miłosz Cybowski

Czasy się zmieniają, lecz zasady nie
— Miłosz Cybowski

Krótko o książkach: Krótko i do rzeczy
— Miłosz Cybowski

Krótko o książkach: Jednorożec w winnicy
— Miłosz Cybowski

Cień i Pazur: Czeladnik małodobry i jego miecz
— Miłosz Cybowski

Dialogi i monologi
— Miłosz Cybowski

Nekromanci kontratakują
— Miłosz Cybowski

Dwóch panów w drodze (nie licząc lokaja)
— Miłosz Cybowski

Wiele stron o zemście i zabijaniu
— Miłosz Cybowski

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.