Przygoda! W trzeciej powieść z cyklu przygodowego, autor postawił wreszcie na Przygodę. „Dzieje się” od strony pierwszej do ostatniej, a encyklopedyczne opisy poszły w odstawkę… do przypisów.
Przygoda! W trzeciej powieść z cyklu przygodowego, autor postawił wreszcie na Przygodę. „Dzieje się” od strony pierwszej do ostatniej, a encyklopedyczne opisy poszły w odstawkę… do przypisów.
21 stycznia 2017 przypada 105. rocznica urodzin Alfreda Szklarskiego. 9 kwietnia 2017 przypada 25. rocznica jego śmierci. Ponadto w 2017 roku mija 60. rocznica pierwszego wydania „Tomka w krainie kangurów”, 50. rocznica pierwszego wydania „Tomka u źródeł Amazonki” oraz 30. rocznica pierwszego wydania „Tomka w Gran Chaco”.
Alfred Szklarski
‹Tomek na wojennej ścieżce›
Pamiętam taki stary, PRL-owski kawał, dziejący się na śląskiej kopalni:
Do sztygara doszła wiadomość, że jeden z górników, zamiast pracować, usiadł sobie w kącie i czyta książkę. Rozjuszony kierownik niezwłocznie ruszył do pracownika, ale na widok „Kapitału” w jego rękach, w ciszy wycofał się, nie śmiąc przerywać lektury. Za to jeden z kolegów zmianowych w czasie przerwy, podszedł zaciekawiony i zagadnął:
– Karlik, co ty czytosz?
– Karola Maya.
– A dyć to jes Marks, a nie May!
– Pierona! Toż żech już doszoł prawie do połowy, a ło tych Indianerach ani słowa!
W „Tomku na wojennej ścieżce” (1959), trzeciej powieści z cyklu podróżniczych przygód Tomka Wilmowskiego, Indianie pojawiają się już w pierwszym rozdziale – i obecni są aż do ostatniego. Młody bohater, poturbowany pod koniec
poprzedniej książki, po kilkumiesięcznym pobycie w Anglii, latem udaje się na pogranicze Stanów Zjednoczonych i Meksyku, gdzie szeryfem jest stryj Sally Allan. Tam też na dłuższe wakacje przyjeżdża młoda przyjaciółka Tomka, w planach mając wspólny z nim powrót do Anglii, do szkoły. Głównym zadaniem chłopaka jest całkowicie odzyskać siły i sprawność, pobocznym zaś – zwerbować grupę Indian do występów cyrkowych na terenie Europy. Pamiętajmy – mamy lato roku 1904!
Przełom XIX i XX wieku w tamtych rejonach nie był spokojnym okresem. Ucichły już wielkie powstania Indian, zamykanych w rezerwatach lub asymilujących się z białym najeźdźcą, ale duch walki narodowowyzwoleńczej wciąż był obecny wśród czerwonoskórych. Z oczywistych powodów było to bliskie sercu również chłopakowi przybyłemu z ziemi okupowanej przez carską Rosję – choć, z drugiej strony, gościł u przedstawiciela prawa Stanów Zjednoczonych, stojącego niejako po przeciwnej stronie barykady. Do Indian Tomek nie miał raczej szans się zbliżyć drogą oficjalną – dopomógł mu więc Przypadek, wspomagany przez jego męstwo, odwagę, hart ducha, opanowanie, rozum, spryt itede itepe.
Za swoje godne zachowanie już na początku powieści, nasz bohater zostaje przyjęty do szczepu Indian Navaho (wypala słynną fajkę pokoju), otrzymuje imię Nah’tah ni yez’zi (Mały Wódz) oraz prawo noszenia pięciu orlich piór. Jego również młody czerwonoskóry brat Czerwony Orzeł towarzyszy mu w polowaniu na żywego drapieżnika – i jest to jeden z dwóch zaledwie fragmentów powieści, w których napotykamy na znane z poprzednich części encyklopedyczne opisy przyrody. Wszystkie pozostałe trafiły do przypisów, nie przeszkadzając w czytelniczym pochłanianiu akcji.
Skoro więc przyroda i geografia (a także w dużej mierze historia) zesżły na bok, gros opisów pochłonęła etnografia. Opisy siedzib i sprzętów Indian Navaho, Apache i Zuni, ich obyczajów, wierzeń, strojów – jest tego dość sporo w książce, ale czy sprawia to umiejętny sposób podania wiadomości, czy też sama tematyka bliska sercu każdego młodego czytelnika – opisy nijak nie przeszkadzają w lekturze, czyta się je na równi z fabułą, która tym razem nie jest podporządkowana łowom na określone gatunki zwierząt.
Pewnym novum jest też fakt, że główny bohater decyduje się na działanie niezgodne z obowiązującym prawem. Byłoby to zrozumiałe pod rządami caratu, ale w niepodległym kraju…? Nie można też tłumaczyć jego zachowania emocjami, gdyż całą sprawę spokojnie planuje. Drugim zaś i trzecim novum jest, że zaoferowana mu przyjaźń i udzielona pomoc prowadzi do tragedii – śmierci bohaterów drugoplanowych, a sam Tomek z gronem przyjaciół pospiesznie opuszczają kontynent, chcąc uniknąć procesów sądowych.
Nie ulega wątpliwości, że bohater (a wraz z nim docelowi czytelnicy) wyrastają z dzieciństwa, stając się młodymi, acz odpowiedzialnymi ludźmi.
Sądząc z załączonej do powieści mapki, Tomek wraz z grupą Indian przejechali w ślad za Sally około 400-500 kilometrów (w linii prostej, z czego większość w Meksyku), w terenie górzystym, na pustkowiach. To mniej więcej tyle, ile wynosi rozpiętość Polski od granicy do granicy. I nie napotkali po drodze nikogo (oczywiście z wyjątkiem rancha Don Pedra). Nie znam realiów tamtego rejonu sprzed stu lat, ale wydaje mi się to nieco naciągane.
Wciąż też zastanawiają mnie słowa z jednego ze środkowych rozdziałów: „Pobyt wypoczynkowy w Nowym Meksyku dobiegał końca. Najdalej za trzy lub cztery tygodnie zamierzali wyruszyć […] w powrotną drogę do Europy. Mając na uwadze koniec wakacji, Tomek postanowił […]”. Pytanie brzmi: kiedy właściwie kończyły się wakacje Tomka?
Pamiętam taką ciekawą rzecz z wydania, którego okładkę zamieszczono powyżej. Bodaj ostatnia ilustracja przedstawiała Tomka konwersującego z Sally (w tekście bosman Nowicki komentuje to, mrucząc, że ładna z nich parka), ale ten rysunek mi się nie podobał, bo Tomek był na nim wyjątkowo brzydko narysowany. Miał jakąś taką wykrzywioną gębę, jakby autorowi pióro się obsunęło. I oto w następnym wydaniu serii, tym z okładką wziętą w ramki i tytułem w "szyldy", owego rysunku już nie ma, podczas gdy pozostałe, autorstwa tego samego rysownika, są nadal. Ciekawe dlaczego.
Swoją drogą rysunki Józefa Marka są dość podobne do tych Stanisława Rozwadowskiego w serii westernów Wiesława Wernica i jako dzieciak myślałem, że są one dziełem jednego autora.