„Tomek u źródeł Amazonki” (1967), będąc siódmą i bodaj najobszerniejszą częścią cyklu podróżniczych przygód Tomka Wilmowskiego, stanowi punkt przełomowy, rozdzielając młodzieńcze wojaże od dorosłej odpowiedzialności tytułowego bohatera.
Wilmowski po latach: Dla czytelnika dorastającego z bohaterem
„Tomek u źródeł Amazonki” (1967), będąc siódmą i bodaj najobszerniejszą częścią cyklu podróżniczych przygód Tomka Wilmowskiego, stanowi punkt przełomowy, rozdzielając młodzieńcze wojaże od dorosłej odpowiedzialności tytułowego bohatera.
21 stycznia 2017 przypada 105. rocznica urodzin Alfreda Szklarskiego. 9 kwietnia 2017 przypada 25. rocznica jego śmierci. Ponadto w 2017 roku mija 60. rocznica pierwszego wydania „Tomka w krainie kangurów”, 50. rocznica pierwszego wydania „Tomka u źródeł Amazonki” oraz 30. rocznica pierwszego wydania „Tomka w Gran Chaco”.
Alfred Szklarski
‹Tomek u źródeł Amazonki›
Jak „
Tomek na tropach Yeti” był opowieścią o Smudze bez Smugi, tak niniejsza powieść jest Tomkiem bez Tomka. Przez nieco ponad sto początkowych stron głównym bohaterem jest – jakby dla równowagi – wciąż tajemniczy Jan Smuga, podróżnik i niespokojny duch. I, trzeba powiedzieć, jest to ciekawsza część książki. Wraz bowiem z przybyciem do Ameryki Południowej (akcja toczy się w Amazonii; głównie w Brazylii, ale także na pograniczu innych krajów) bohatera tytułowego, pojawiają się przydługie, nudnawe opisy geograficzno-historyczne, wśród których przeważają dzieje polskich odkrywców i emigrantów, w tym osadników.
„Amazonka” jest powieścią interesującą z wielu względów; posunę się nawet do stwierdzenia, że – wracając po latach do cyklu – jawi się jako najbardziej intrygująca. Jak kamień milowy, mający wyznaczać zwrot podejścia do bohaterów, do akcji. Cóż my tu mamy: przede wszystkim, Alfred Szklarski sprowadził bohaterów na ziemię, wysyłając ich do zwykłej, codziennej pracy zarobkowej. Smuga przyjmuje propozycję zatrudnienia w firmie pozyskującej kauczuk (ma odpowiadać za zorganizowanie zbrojnej ochrony), wprowadza tam też Zbyszka i Nataszę. Pod koniec książki zaś jasnym się staje, że fundusze na prywatne wyprawy nie spadają z nieba i czasem trzeba sprzedać coś cennego, w dodatku nie wszyscy bliscy mogą rzucać swe zajęcia i – nawet w potrzebie – gnać na drugi kraniec świata.
Dalej, autor nieco odbrązawia chodzące ideały: Smuga nie waha się przed torturowaniem (psychicznym) wroga w celu wymuszenia zeznań, kapitan Nowicki też przeprowadza coś zbliżonego (w dodatku łączy to z porwaniem), później zaś z własnej woli bierze udział w seansie narkotycznym – jego wizje są szczegółowo opisane (czyżby wpływ lat 60.?). I wreszcie – w tej części nasi bohaterowie mają głównie do czynienia z najgroźniejszym drapieżnikiem tego świata: człowiekiem.
Tomek nie jest już chłopcem. O ile dotychczasowe części cyklu były chronologicznie niemal bezpośrednimi kontynuacjami poprzednich, o tyle już na wstępie „Amazonki” otrzymujemy informację, że od wyprawy na
Nową Gwineę minęło półtora roku. Tomek w rozmowie z szefem firmy przyznaje, że w Boże Narodzenie skończy 21 lat – przypominając czytelnikom, że o trzy lata młodszą Sally ratował mając lat czternaście. Kilka kartek dalej przechodzi zaś z Nowickim na ty (acz trzeba przyznać, że propozycja wyszła od tego drugiego).
Nie wiem, czy było to zamierzone od początku, czy dopiero w trakcie pisania „Tomka u źródeł Amazonki” Szklarski zorientował się, że nie zmieści w jednym tomie całej akcji. Faktem jest, że nieco za połową książki zapowiada w przypisach podanie dalszych szczegółów w tomie kolejnym, zapowiadając w ten sposób, gdzie będzie się jego akcja toczyła. Od pierwszego zaś wydania niniejszej powieści na jej okładce pojawiła się zapowiedź „Tomka w Gran Chaco”. Okazało się jednak, że na jego wydanie trzeba było czekać aż 20 lat…
Choć wydanie posiada mapę Amazonii (wyjątkowo nie na wewnętrznych stronach okładki, ale wplecionej w treść jak zwykłe ilustracje), nie zaznaczono na niej jednak trasy, którą bohaterowie przemierzają na kartach powieści. Ciekawostką zaś, perełką wśród opisów polskiego osadnictwa w Ameryce Południowej jest wspomnienie jedynej w naszych dziejach podjazdowej wojny polsko-indiańskiej, trwającej 27 lat.