Książki naszej młodościEsensjaKsiążki naszej młodościGdy Alfred Szklarski zmęczył się już Tomkiem Wilmowskim, postanowił napisać coś zupełnie nowego. Wziął na warsztat (we współpracy z własną żoną) dzieje indiańskiego plemienia Dakotów (zwanych popularnie Siuksami) w okresie pierwszych spotkań i pierwszych konfliktów z białymi. Swą historię opowiada przez pryzmat dwóch wojowników – ojca i syna – i przy okazji poświęca niemało miejsca, by oddać zwyczaje i wierzenia indiańskie i wpleść autentyczne wydarzenia (powieść była poprzedzona solidnym przygotowaniem naukowym), dzięki czemu uzyskuje rzadko spotykaną w takiej literaturze wiarygodność. Ale także przejmujący smutek, bo z oczywistych względów szczera opowieść o Indianach nie może się skończyć happy endem. Powieść może nie tak uznana jak wybitne „Przygody Hucka” (uważane za jedno z najwybitniejszych dzieł literatury amerykańskiej) i może nie tak poważna, ale choćby z jednego powodu istotna – bo pierwsza, to w niej poznajemy Tomka i Hucka. „Przygody Tomka Sawyera” są oczywiście lżejsze, mniej odkrywcze, bardziej humorystyczne i przygodowe, ale radosna dezynwoltura tytułowego bohatera, jego pomysłowość i energia bawi czytelników do dzisiejszego dnia. Podobnie jak powieść o Tomku, „Przygody Hucka” należą już do klasyki światowej literatury. Powieść Twaina jest interesującym obrazem mentalności i zwyczajów małomiasteczkowych Amerykanów w czasach przed wojną secesyjną. Napisana barwnym, gawędziarskim i w zabawny sposób potocznym językiem książka opowiada o przygodach kilkunastoletniego urwipołcia o złotym sercu. Huck, po ucieczce od trzymającego go w zamknięciu ojca, podróżuje tratwą po Missisipi w towarzystwie zbiegłego niewolnika Jima. Po drodze przeżywają rozmaite przygody i spotykają całą galerię znakomicie sportretowanych ludzkich typów: od poczciwych farmerów po wędrownych oszustów. Pod płaszczykiem przygodowej opowieści kryją się jednak całkiem poważne treści – opowieść o dojrzewaniu, przyjmowaniu odpowiedzialności i wcale nie cukierkowe spojrzenie na ówczesną Amerykę. Przeczytaj też naszą recenzję. Pomijając może motywy walki z gigantyczną ośmiornicą, czy odkrywanie ruin Atlantydy, „20 000 mil podmorskiej żeglugi” to oczywiście jedna z najbardziej „science” z fantastycznonaukowych powieści Juliusza Verne’a. Wszak nietrudno nam sobie wyobrazić ogromny okręt podwodny, przemierzający otchłanie mórz i oceanów (można rzecz, że Verne przewidział atomowe okręty podwodne, bo trochę tak zachowuje się „Nautilus”, co zresztą zostało wykorzystane w jednej z najsłynniejszych filmowych ekranizacji z Kirkiem Douglasem). Postawmy jednak sprawę jasno – sam Verne łodzi podwodnej nie wymyślił, bo takowe pojawiały się już przed napisaniem książki, a najsłynniejsza z nich nawet dzieliła nazwę ze statkiem kapitana Nemo… „20 000 mil podmorskiej żeglugi” to opowieść fascynująca, z jednej strony wyobrażeniem nieznanego świata, z drugiej emocjonującą historią osobistej zemsty i nietuzinkową postacią głównego bohatera. Aż szkoda wielka bierze, że Verne uczynił go (w „Tajemniczej wyspie”) Hindusem wojującym z Anglią, a nie Polakiem wojującym z Rosją, jak początkowo planował… Esencja literatury przygodowej dla chłopców, a jednocześnie optymistyczna antyteza „Władcy much” (który był właśnie swoistą polemiką z książką Verne’a): grupa chłopców w wieku od kilku do kilkunastu lat rozbija się na bezludnej wyspie, gdzie musi zorganizować sobie życie. Do dyspozycji mają zapasy z wraku statku (w tym broń!), a przede wszystkim własną wiedzę i inteligencję. I ta zaradność, umiejętność zapewnienia sobie schronienia, pokarmu, rozrywek i bezpieczeństwa (lądujący na wyspie przemytnicy) są dla Verne’a częstokroć istotniejsze niż sposób pielęgnacji nadziei na ratunek, tarcia między samozwańczymi przywódcami, nie mówiąc o praktycznie niewspominanej walce z traumą katastrofy. Z jednej strony oczywiście zubaża to powieść, z drugiej jednak czyni ją z pewnością przystępniejszą i – wciąż, po ponad 100 latach – atrakcyjną dla młodych czytelników. I tylko z perspektywy czasu pojawia się smutna konstatacja: czy którykolwiek ze współczesnych, uwiązanych spódnicy, karmionych pizzą na telefon i spędzających większość czasu w świecie wirtualnym nastolatków przetrwałby na wyspie nawet nie dwa lata, ale choć dwa miesiące. I czy potraktowałby to choć przez chwilę jak wakacje? „Dzieci kapitana Granta” to niby drugi tom trylogii (po „20 000 mil podmorskiej żeglugi”, a przed „Tajemniczą wyspą”), ale niewiele mający wspólnego z poprzednikiem. To w gruncie rzeczy całkiem niezależna opowieść, z rozmachem rzucająca swych bohaterów po argentyńskiej Patagonii, Australii, Nowej Zelandii i wyspach Pacyfiku w poszukiwaniu załogi tytułowego kapitana, zaginionego na bezkresach oceanów. Niewątpliwym atutem książki jest pomysł wyjściowy – list w butelce w trzech językach, z którego daje się odczytać tylko wybrane słowa i dzięki temu daje się na kilka sposobów interpretować lokalizację nieszczęsnych rozbitków, jaką opisał kapitan Grant. Jak zwykle u Verne’a – dużo informacji geograficznych, piękna przygoda i roztargniony francuski naukowiec w centrum wydarzeń. Tak jak dla niektórych wzorem dojrzałości był czternastoletni Staś Tarkowski, tak inni chcieli przeżywać przygody o rok starszego Dicka Sanda, chłopca, który po śmierci kapitana i całej załogi musiał przejąć pieczę nad statkiem, doprowadzić go do bezpiecznego lądu i zaopiekować się pasażerami. A zadanie nie było łatwe, bo załodze groziły nie tylko żywioły, ale i podstępni ludzie… Jak to u Verne’a – apoteoza młodości, odwagi, szlachetności, odpowiedzialności, wraz z ciekawymi obserwacjami marynistycznymi i podróżniczymi oraz szatańskim pomysłem, by pomylić Afrykę z Ameryką Południową… Zwieńczenie najsłynniejszej trylogii Juliusza Verne’a, dopełniającej losów kapitana Nemo i Ayrtona, łotra z „Dzieci kapitana Granta”. Tyle tylko, że… te postacie nie pojawiają się przez 90% fabuły (przynajmniej bezpośrednio). „Tajemnicza wyspa” będzie bowiem pozytywistycznym wyrazem wiary w ludzki umysł i wolę i umiejętność zapanowania nad mocami przyrody. Na bezludnej (z pozoru) wyspie ląduje pięć osób i właściwie od zera buduje całą cywilizację (nawet z łącznością telegraficzną!). Dużo nienachalnie podanej wiedzy, dużo optymizmu i szczypta tytułowej tajemnicy. A także – co nie bez znaczenia – cała prawda o kapitanie Nemo i przesłankach jego działań. „W 80 dni dookoła świata” to chyba najbardziej przemyślana i precyzyjna z powieści Juliusza Verne’a. Podczas gdy gdzie indziej mieliśmy wielomiesięczne wyprawy, bądź wieloletnie egzystencje na bezludnych (z pozoru) wyspach, tutaj mamy zwarty i dynamiczny rajd dookoła świata, który należy – mimo oczywistych przeciwności – zamknąć w tytułowe 80 dni. To także piękne zestawienie angielskiej precyzji i dokładności z francuską żywiołowością – jak się okazuje, taki melanż niezbędny jest przy takiej wyprawie – bo najpierw trzeba ją dobrze zaplanować, a potem szybko reagować na nieoczekiwane zdarzenia. Do dziś niezapomniany będzie też pomysł na zaskakującą końcówkę z porażką przeradzającą się w zwycięstwo w ostatniej sekundzie. „W 80 dni dookoła świata” to także najbardziej lubiane przez filmowców z dzieł Verne’a – i trzeba przyznać, że ilekroć próbowali oni poprawiać oryginał, nie wychodziło to ekranizacji na dobre. To chyba najlepiej świadczy o doskonałości konstrukcji francuskiego pisarza. Aż chce się spróbować odbyć taką podróż dziś – oczywiście z pominięciem transportu lotniczego. Ogromne przedsięwzięcie – cykl dwudziestu powieści o przygodach na Dzikim Zachodzie, a także w Kanadzie i Meksyku. Pomysł jest prosty. Jan, z pozoru spokojny mieszczuch, to lekarz z Milwaukee. Karol Gordon, jego przyjaciel (i były pacjent), jest traperem, który zabiera co roku Jana na jakąś wyprawę na prerię. A tam… Kowboje, Indianie (jak zwykle szlachetni Apacze i mniej szlachetni Komancze), skarby, bandyci, napady, pościgi, czyli wszystko, co powinno być w rasowym westernie. A na koniec – powrót w miejskie pielesze i wyczekiwanie kolejnego lata. Mocną stroną tych powieści oprócz wciągającej fabuły jest staranne i plastyczne oddanie realiów życia na Dzikim Zachodzie, ale kluczem do sukcesu była analogia między Janem (narratorem), a czytelnikiem. Obydwaj byli wyrywani ze spokojnego życia w świat przygód (w którym można być prawdziwym bohaterem), by na koniec wracać do swego cichego domu. Koncepcja letniej wyprawy była nośna przez długi czas, potem Wiesław Wernic zaczął szukać tematów gdzieś indziej, rozwijając poboczne wątki w pełnoprawne powieści i wtedy cykl nieco stracił już urok. Ale taki jego los – w końcu przez ile lat można stawać się dzielnym kowbojem? Maciej Wojtyszko ‹Synteza› Świat przedstawiony w powieści Wojtyszki trąci dziś nieco myszką (przydziały na dzieci niczym kiedyś na mieszkanie, prywatne aviokoptery, które trzeba było sobie załatwiać), jednak wciąż pozostaje miłą przygodówką dla nastolatków. Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana – ot, odmrożony i wyleczony chłopiec z XX wieku ratuje świat przed efektami zamachu południowoamerykańskiego dyktatora – również „odmrożeńca” z wcześniejszej ery. Tym, co sprawia, że „Syntezę” wciąż czyta się z przyjemnością, są urocze opisy rodzinnego życia w przyszłości ze szczególnym uwzględnieniem sceny likwidowania przyczyny zakłóceń przez domowego robota Franciszka. Dodatkowo, już tradycyjnie przy powieściach fantastycznych, możemy pokiwać głowami nad wizją przyszłości – ot, choćby domowy robot, którego bateria kwarkowa wystarcza na 100 lat pracy, ale program trzeba mu wymieniać co 40 dni, a zużyty można wyjąć i obejrzeć… • • • Co powinniśmy dodać? Przesyłajcie nam swoje propozycje (z krótkimi opisami) na adres ksiazki@redakcja.esensja.pl. Czytajcie też Książki naszego dzieciństwa. |
Dawny bardzo wątek, ale... dodałbym Eugeniusza Pauksztę i jego "Złote korony księcia Dardanów" i ciąg dalszy "W cieniu hetyckiego Sfinksa". Kapitalna historia dająca też obrazek życia polskiej kolonii w Turcji. I jeszcze autor kojarzony bardziej z kryminałem milicyjnym czyli Jerzy Edigey i jego cykl "Szpiedzy króla Asarhaddona", "Strzała z Elamu" i "Strażnik piramidy". A na koniec - kolejny kojarzony z kryminałem autor - Maciej Słomczyński czyli Joe Alex i jego "Czarne okręty". Kto wie, może to od Białowłosego Geralt wziął kolor włosów? :)
@mbw - ale dla odmiany właśnie kończę "W 80 dookoła świata" i jest rewelacyjnie. Zwłaszcza, że jest pretekst do posiedzenia nad mapą.
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Do księgarni marsz: Grudzień 2021 – marzec 2022
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek
10 najśmieszniejszych lub najdziwniejszych książkowych scen ze zwierzętami
— Esensja
Do księgarni marsz: Styczeń 2017
— Esensja
Do księgarni marsz: Kwiecień 2015
— Esensja
Esensja czyta: Grudzień 2014
— Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Do księgarni marsz: Wrzesień 2013
— Esensja
Przeczytaj to jeszcze raz: Niech żyje wolność, wolność i swoboda!…
— Agnieszka Szady
Weekendowa Bezsensja: 11 największych katastrof kulinarnych literatury popularnej
— Aleksandra Graczyk, Agnieszka Hałas, Karina Murawko-Wiśniewska, Agnieszka Szady
Przeczytaj to jeszcze raz: Porywanie na filmowym planie
— Agnieszka Szady
Przy herbacie: Miły Strix i dzielna Pyza, czyli jak manipulować czytelnikiem
— Agnieszka Szady
Archeologiczne wykopki
— Jarosław Loretz
Dawno, dawno temu, w bardzo odległej… wsi pod Poznaniem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja czyta: Wrzesień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Ten Józek to jest jak baobab!
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja czyta: Grudzień 2014
— Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Z nieba pod rynnę
— Sebastian Chosiński
Biegnąc w kilku kierunkach jednocześnie
— Magdalena Kubasiewicz
Esensja czyta: Październik 2012
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady
Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Prezentownik książkowy 2021
— Esensja
Książka roku 2019
— Esensja
10 najlepszych książek 2018 roku
— Esensja
Książka Roku 2018 – nominacje
— Esensja
Nasza Księgarnia Wydawcą Stulecia!
— Esensja
Esensja w pierwszej piątce
— Esensja
20 najlepszych książek 2017 roku
— Esensja
Książki Roku 2017 – nominacje
— Esensja
Wybieramy książkę roku 2017!
— Esensja
Wybieramy książkę roku 2016!
— Esensja
Niedawno skończyłem czytać moim synom "20000 tysięcy mil...". Masakra, bardziej się umęczyłem niż przy lekturze "Nad Niemnem". Opisy podmorskiej przyrody na 2 strony, z wymienianiem 30 gatunków ryb.