Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Poul Anderson
‹Zaklęty miecz›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZaklęty miecz
Tytuł oryginalnyThe Broken Sword
Data wydania1991
Autor
PrzekładEwa Witecka
Wydawca Alfa
SeriaBiblioteka Fantastyki
ISBN83-7001-453-4
Format235s.
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Po trzy: Tropem jednorożca

Esensja.pl
Esensja.pl
O mityczno-baśniowych korzeniach fantasy napisano i powiedziano już bardzo wiele – dziś przedstawiam trzy książki, które do owych korzeni odwołują się nad wyraz wdzięcznie.

Beatrycze Nowicka

Po trzy: Tropem jednorożca

O mityczno-baśniowych korzeniach fantasy napisano i powiedziano już bardzo wiele – dziś przedstawiam trzy książki, które do owych korzeni odwołują się nad wyraz wdzięcznie.
Niejedną już recenzję zaczęłam od uwagi na temat tego, jak fantasy czerpie z mitologicznych motywów i kontynuuje tradycję opowieści snutych przez naszych przodków. Myślę, że z tego bierze się znaczna część jej uroku, że ta konwencja zaspokaja potrzebę słuchania o niezwykłych czynach, bohaterach, wojnach, wyprawach, potężnych mocach, rozległych przestrzeniach i wszystkim, co niezwykłe. Oczywiście różni autorzy miewali rozmaite podejścia, zmieniały się także mody. Niektórzy z mitologiczno-baśniowej spuścizny wybierali odpowiadające im elementy i łączyli je w dość dowolny sposób, inni bardziej ściśle trzymali się określonego kręgu kulturowego. Była moda na „retelling” znanych historii i na postmodernistyczne gry w nawiązania, będące okazją do popisania się erudycją. Wreszcie niejeden autor zapragnął stworzyć swoją własną mitologię i niektórym się to udało. Zabawne, że (proszę wybaczyć mi to uogólnienie) z jednej strony w fantastyce cenimy wyobraźnię twórców, z drugiej zaś lubimy to, co już skądś znamy – a przynajmniej te elementy czy motywy łatwiej wzbudzają w nas emocjonalne zaangażowanie, niż wizje bardziej nowatorskie i tym samym obce.
W ostatniej dekadzie popularnością cieszą się utwory, których „fantastyczność” bardziej dotyczy sztafażu, obsadzenia w wymyślonym uniwersum, niż głębszej inspiracji spuścizną kulturową. Modne bywają światy o niskim poziomie magii, albo takie, gdzie autorzy pieczołowicie opracowali mechanikę zaklęć (mam wrażenie, że wielu twórców wzięło sobie do serca porady Brandona Sandersona). Nie krytykuję tego – bo wśród tych książek znajdują się godne uznania pozycje. Dziś jednak sięgnę w przeszłość, po utwory przepojone mityczno-baśniowym klimatem i czarujące czytelnika barwnym, obrazowym stylem (zachęcam do przeczytania pełnych recenzji, gdzie znajduje się też sporo cytatów).

Poul Anderson
‹Zaklęty miecz›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZaklęty miecz
Tytuł oryginalnyThe Broken Sword
Data wydania1991
Autor
PrzekładEwa Witecka
Wydawca Alfa
SeriaBiblioteka Fantastyki
ISBN83-7001-453-4
Format235s.
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Wybrańcy umierają młodo
Po „Zaklęty miecz” Poula Andersona sięgnęłam w ramach odhaczania pozycji z kanonu Sapkowskiego. Okładka nie nastrajała pozytywnie, do tego, gdy zaczęłam czytać „Skaflok, przybrany syn Imryka” zabrzmiał mi jak „Szlafrok, przybrany syn Imbryka”. Obawiałam się, że przy takim skojarzeniu trudno mi będzie jakkolwiek przejąć się losami bohatera.
A jednak czekała mnie niespodzianka i ta książka napisana przed ponad półwieczem przez autora kojarzącego mi się raczej z SF naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Rodzice Poula Andersona pochodzili ze Skandynawii, a on sam spędził część dzieciństwa w Danii. Nie dziwi więc, że pisarz zdecydował się zaczerpnąć z wierzeń i legend północy (choć nie ograniczył się tylko do nich, wprowadzając na karty swej powieści także bóstwa z innych panteonów – przede wszystkim celtyckiego).
„Zaklęty miecz” to książka fantasy inna od tych, jakie powstają dzisiaj – krótka i dość zwięzła, choć przy tym spisana językiem odległym od dominującego dziś przezroczystego stylu, podporządkowanego relacjonowaniu wydarzeń. Opis dominuje tu nad dialogiem, nie ma też miejsca na długie rozważania wewnętrzne – postaci zarysowano wyrazistą, lecz oszczędną kreską.
Akcja powieści toczy się w świecie, w którym nieśmiertelni przechadzają się wśród ludzi – na kartach książki pojawiają się nordyccy bogowie, elfy, olbrzymy i trolle. Ale mityczne inspiracje ograniczają się nie tylko do magicznych istot. Sam sposób snucia opowieści (choćby to, że przedstawione zostaje całe życie bohatera), jak i losy Skafloka zostały poprowadzone w duchu dawnych historii o herosach. Pojawiają się charakterystyczne motywy – poplątane intrygi rodowe, nieszczęśliwa miłość, wyprawa za kraj świata, zazdrość, walka i zemsta, a także tytułowy artefakt, który wprawdzie daje posiadaczowi moc, ale i przywodzi do zguby. Wreszcie sama konstrukcja bohatera, jako postaci tragicznej, skazanej przez bóstwa losu na cierpienie, a jednak nie tracącej honoru.
„Zaklęty miecz” niesie ogromny ładunek nostalgii – oto zmierzch wieku mitów, gdy magia blednie, a bogowie muszą odejść. Ale jest też tu miejsce na pasję życia, intensywność doznań – świat wydaje się prostszy i bardziej jaskrawy.
Kilka miesięcy po lekturze egzemplarza wypożyczonego z biblioteki udało mi się kupić własny w kramiku z używanymi książkami – dziś stanowi cenną pozycję w mojej biblioteczce.

J. Gregory Keyes
‹Z wody zrodzony›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZ wody zrodzony
Tytuł oryginalnyThe Waterborn
Data wydaniaczerwiec 2000
Autor
PrzekładMirosław Kościuk
Wydawca Zysk i S-ka
CyklDzieci Odmieńca
ISBN83-7150-629-5
Format444s. 125×183mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Bogactwo bogów
Redakcyjny kolega dość krytycznie ocenił „Z wody zrodzonego”, wytykając amerykańskiemu autorowi fabularną wtórność. Nie mogę z tym polemizować, gdyż istotnie losy bohaterów powieści nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle innych książek fantasy, do tego akcja rozwija się dosyć powoli. Mnie jednak dylogia Keyesa przypadła do gustu o wiele bardziej – doceniłam sugestywnie nakreślony świat przedstawiony, ale przede wszystkim wrażenie zrobili na mnie jego bogowie. Autor jest z wykształcenia antropologiem i tworząc swoje uniwersum pełnymi garściami czerpał z własnej wiedzy.
Mało który świat fantasy jest aż tak pełen bóstw, jak ten stworzony przez Keyesa. Nadprzyrodzone istoty zamieszkują tam niemalże każdy skrawek przestrzeni – kamienie, strumienie, lasy, góry i źródła. Ludzie żyją w poczuciu nieustannej obecności bytów nadprzyrodzonych, muszą się też z nimi liczyć, gdyż gniew boga może sprowadzić zagładę na wielu, a jego przychylność przynosi społeczności dobrobyt i szczęście. Stąd liczne rytuały i pieśni, które pomagają układać się z wszechobecnymi mocami. Bardzo spodobały mi się pomysły na poszczególne bóstwa. Wrażenie robi zwłaszcza zaczerpnięta z wielu istniejących wierzeń koncepcja, zgodnie z którą najwyżsi spośród bogów występują w mnogich aspektach, różniących się postacią, ale też i charakterem. Balati, uosabiający siły natury, jest zarówno potężnym panem lasu objawiającym się jako ogromne drzewo lub niedźwiedziopodobny zwierz, jak i Matką Koni, czczoną przez ludy z równin, drapieżną Łowczynią i podstępnym Karakiem. Opisy manifestacji bogów, ich sposobu myślenia i działań stanowiły moje ulubione fragmenty powieści Keyesa. Ciekawie wypadli także szamani, ich możliwości oraz wędrówki do świata duchów.
Dodam też, że przyjemnie czytało mi się opisy miejsc i pogody – od czasu do czasu pojawiały się tam naprawdę udane frazy, a całość przemawiała do wyobraźni.

Patricia A. McKillip
‹Czarodziejka i Strażnik›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCzarodziejka i Strażnik
Tytuł oryginalnyThe Sorceress and the Cygnet
Data wydanialistopad 2003
Autor
Wydawca MT
ISBN1731-4496
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Zabierz mnie tam, gdzie wszystko dojrzewa w ogrodzie ze snu
Utwory Patricii McKillip są bardzo charakterystyczne. Uwagę zwraca przede wszystkim kwiecisty styl i nastrojowe, często obfitujące w szczegóły opisy. To właśnie im książki amerykańskiej pisarki zawdzięczają swój wyjątkowy klimat i urok. Niestety, gorzej wypadają bohaterowie, a najwięcej do życzenia pozostawia fabuła. Jeśli chodzi o wyżej podpisaną – początki powieści McKillip urzekały mnie, ale zakończenia pozostawiały z poczuciem niedosytu, a czasem wręcz irytacji. Autorka trylogii o Mistrzu Zagadek z Hed miewa także słabość do moralizowania.
Mimo tego, „Czarodziejkę i strażnika” darzę sentymentem i od czasu do czasu do niej wracam. Świat przedstawiony tej powieści wydaje się jakby zawieszony w półśnie. Kolejne strony wypełniają malownicze pejzaże i niezwykłe miejsca. Choć bohaterowie od czasu do czasu wspominają o jakimś niebezpieczeństwie, czytelnik ani przez chwilę nie czuje wiszącego nad nimi zagrożenia. Dla niektórych zapewne będzie to istotna wada, jednak mnie lektura tej powieści wprawia w dobry nastrój, rodzaj leniwej błogości – jakby autorka zdawała się mówić „odpręż się i podziwiaj widoki, oto zabieram cię na przejażdżkę do krainy cudów.”
Najbardziej ze wszystkiego podobają mi się przedstawione na kartach „Czarodziejki…” postaci z legend i baśni ludu głównego bohatera, które nagle wkraczają w jego życie. McKillip udała się tu rzadka sztuka, nie wykorzystała bowiem istot z najbardziej znanych mitologii. Zamiast tego stworzyła własne postaci, które jednak mają siłę oddziaływania archetypów. To oni stanowią najjaśniejsze punkty autorskiej kreacji – zapadają w pamięć i kradną uwagę czytelnika. Bywają niejednoznaczni, lecz nigdy zdecydowanie wrodzy. Pojawiają się na kartach powieści osobiście (czasem w różnych postaciach), ale też w piosenkach, zagadkach i wyliczankach. Zostali nazwani twarzami mocy i tym właśnie są: Ślepa Pani, tkaczka losu, patrząca oczami pawia, Tanecznica o dwukolorowych warkoczach, nawiedzająca sny i zsyłająca przepowiednie, Złoty Król przemierzający niebo w domu z nocy oraz żonglujący gwiazdami Czarnoksiężnik będący zarazem lisem o czerwonych ślepiach i ludzkim cieniu. Mało które postaci fantasy zapamiętałam tak wyraziście.
W roku 1992 McKillip została za tę powieść nominowana do „Mythopoeic Award” (amerykańska pisarka była niejednokrotnie finalistką i zwyciężczynią tej nagrody) – i słusznie. Wątpię, by „Czarodziejka…” przypadła do gustu szerokiemu gronu czytelników fantasy z uwagi na szczątkową akcję i niesatysfakcjonujący punkt kulminacyjny, jednak czytelnikom obdarzonym specyficzną wrażliwością lektura może dostarczyć sporo przyjemności.
koniec
19 listopada 2017

Komentarze

19 XI 2017   12:44:06

Serdecznie gratuluję szanownej pani redaktorce znalezienia się w najnowszej wiedźmińskiej antologii ;)

19 XI 2017   13:38:41

Pięknie dziękuję :)

Ja oczywiście się z tego bardzo cieszę, zwłaszcza, że antologia dobra i piszę to uczciwie, nie dla autoreklamy.

Po przeczytaniu pierwszych kilku opowiadań się nawet wystraszyłam, że moje będzie odstawało na niekorzyść od całej reszty, ale po lekturze całości nie uważam tak.

Inna sprawa, że w przypadku, gdy poziom jest ogólnie przyzwoity, osobiste preferencje decydują, jaką kto sobie ustawi listę "the best of". Np. czytałam sobie opinie jury na forum NF i ich typy na ich ulubione opowiadania są inne niż moje, a z kolei te które oni skwitowali mniej więcej na zasadzie "nieźle napisane, ale co z tego wynika" - akurat spodobały mi sie bardziej.

19 XI 2017   13:57:31

Dołączam do gratulacji, dla Autorki, a że opowiadania nie czytałem, „recenzuję” recenzję. Tak się składa, że wszystkie 3 powieści fantasy czytałem przed laty.
„Złamany miecz” zrobił na mnie wtedy bardzo dobre wrażenie; kiedy ukazała się ta książka, mitologia skandynawska niosła jeszcze powiew świeżości. Fabuła „Złamanego miecza” nie powala może oryginalnością, ale jest klimat i są tragiczne postacie.
W podobnym okresie w tej samej serii Biblioteka Fantastyki ukazał się „Eryk Promiennooki”, też o wikingach, w podobnej konwencji ,jeszcze starszy (sporo starszy) klasyk Haggarda (tego od „Kopalni króla Salomona”).
Co do Poula Andersona fanom klasycznej fantasy z rycerzami, mieczami, elfami i klątwami jeszcze bardziej powinny spodobać się „Trzy serca i trzy lwy” (powieść kiedyś opublikowana w odcinkach w „Fantastyce”).
Dylogia Keyesa zasługuje na uwagę już z samego faktu bycia dylogią. Widać że autor zna się na antropologii, mitach i tworzeniu intrygujących fabuł; opis świata też jest działający na wyobraźnię. dla mnie „Z wody zrodzony” i kontynuacja to jedna z lepszych rzeczy z etykietką fantasy jakie czytałem. Może w pierwszej piątce rankingu bym go nie dał, ale w piętnastce pewnie by się zmieścił. Dziwne tylko, że jest to tak mało znane. Dziwne też, że autor musiał dorabiać pisaniem książek z uniwersum „Gwiezdnych wojen”.
„Czarodziejka i strażnik” pozostawiła mnie raczej obojętnym. Po latach nie pamiętam ni w ząb o czym to było. Pewnie o jakiejś magiczce i wartowniku?

19 XI 2017   14:07:15

"Mechanika zaklęć" No właśnie, w światach gdzie magia jest po prostu substytutem nauki ginie gdzieś (często)tajemniczość i niedopowiedzenie. Czy jakiś system magii istniał u Tolkiena albo w opowieściach o rycerzach Okrągłego Stołu?
Precyzyjne objaśnienie działania magii zabija w opowieści baśń i zamienia ją w quasi-science-fiction (ewentualnie w powieść satanistyczno-okultystyczną).

Chociaż przyznaję, że u le Guin jest i baśniowość, i "system magii". Ale to raczej wyjątek, który potwierdza regułę.

19 XI 2017   14:53:27

Tak naprawdę tytuł powieści McKillip brzmi "Czarodziejka i łabędziątko" ("Sorceress and the cygnet"). Strażnik jest tam postacią trzeciego planu i nie robi absolutnie niczego ważnego.

A fabuła - uwaga na spojler - jest baśniowa - młody chłopak zostaje zmuszony przez Złotego Króla (który w pewien sposób porywa jego lud, w tym ukochaną) do wyruszenia na poszukiwania "serca łabędziątka". Młodzieniec natrafia na ekscentryczną czarodziejkę, która decyduje się mu pomóc, uznawszy, że z pewnością szuka jakiegoś magicznego przediotu, a gdy już znajdzie, to ona ten przedmiot zdobędzie dla siebie (chłopak nie może jednak dokładnie powiedzieć, czego szuka). W czasie swoich poszukwiań chłopak wzywa i/lub uwalnia pozostałe mityczne istoty, które dostarczają mu kolejnych elementów łamigłówki. Na koniec okazuje się, że to czarodzijeka była łabędziątkiem i oczywiście nikt nikomu serca nie wyrywa, tylko kobieta okazuje uczucia, które generalnie do tej pory tłamsiła, zajęta poszukiwaniem coraz większej mocy. The end.

Ja sobie zdaję sprawę, że to arcydzieło nie jest, ale po prostu lubię za klimat i styl.

19 XI 2017   15:03:14

@Beatrycze, no to niepotrzebnie się martwiłaś o to odstawanie od reszty, moim zdaniem Twoje opowiadanie to jedno z ciekawszych w całym zbiorze. Choć mnie się najbardziej spodobało i najbardziej poruszyło "Skala powinności" (o Coenie i Blotce), jak dla mnie to właśnie w nim najbardziej czuć ducha Sapka, wbrew temu, co sugeruje przedmowa.
Co do dobrego poziomu całości też prawda, choć osobiście wyrzuciłbym z tomiku dwa opowiadania bez obawy o stratę na jakości ;)

19 XI 2017   15:28:50

Moja łasa na pochwały dusza pławi się w blasku ;)

Moje trzy ulubione to: "Co dwie głowy" (bo to przecież nie tylko opowiadanie o kolejnym zleceniu, ale przede wszystkim o tym, jak ci, którzy pozostali, starają się dalej żyć), "Skala powinności" (też mnie poruszyła, spodobał mi się też portret wiedźmina, te drobne gesty, dzięki którym ożywa) i "Nie będzie śladu" (bo też poruszające, niejednoznaczne i z mocną puentą). No i oczywiście za świetny styl wszystkich wyżej wymienionych.

21 XI 2017   01:34:21

"książka napisana przed ponad półwieczem przez autora kojarzącego mi się raczej z SF"

Może i Poul Anderson napisał więcej SF, ale to chyba utwory fantasy są ważniejsze i lepsze w jego dorobku. Że pozwolę sobie wymienić choćby "Trzy serca i trzy lwy" czy "Dzieci wodnika" (podobało mi się też opowiadanie "Czas miary" z antologii "W hołdzie królowi"). Napisał tego zresztą znacznie więcej, ale nie jest to ulubieniec polskich wydawców...

Podobnie zresztą jak J. Gregory Keyes, o którym pisałem:

seczytam.blogspot.com/2016/01/polegli-na-polu-chway.html

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Bohaterowie
— Beatrycze Nowicka

Ludzie w książkach żyją
— Beatrycze Nowicka

Niedocenione
— Beatrycze Nowicka

Inne strony świata
— Beatrycze Nowicka

I jeszcze jeden tom…
— Beatrycze Nowicka

Transfuzje duszy
— Beatrycze Nowicka

Inteligentne i inspirujące
— Beatrycze Nowicka

Za Stumilowym Lasem i Doliną Muminków
— Beatrycze Nowicka

Blask jasnych łun
— Beatrycze Nowicka

Dla niefantastów lubiących wyzwania
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.