Tony Stark jako syrenka w ciążyAgnieszka ‘Achika’ SzadyTony Stark jako syrenka w ciążyWypytałam znajome fanki, dlaczego lubią slashe – najpowszechniejsze odpowiedzi brzmią: „bo miło jest sobie wyobrażać dwóch przystojnych facetów naraz” oraz „jeśli jedną ze stron związku jest kobieta, to odruchowo utożsamiam się z nią, a tutaj mogę z kim chcę”. Padło też kilka wyznań, że czytelniczka chętnie poczyta tekst o cieszeniu się narodzinami potomstwa, ale z kolei nie chce się zbytnio utożsamiać z postacią w ciąży, więc lepiej, aby rodził mężczyzna, bo to pozwala zachować bezpieczny dystans emocjonalny. A w notce pod jednym z tekstów o molestowanym Lokim autorka wyznała, że przepracowuje własną traumę – również dystansując się za pomocą wykorzystania bohatera innej płci. Szczególnym odgałęzieniem nurtu slashowego jest omegaverse: oto mamy świat, w którym społeczeństwo ludzkie w kwestii seksualności zorganizowane jest na podobieństwo hierarchii wilczego stada. Pomysł został spopularyzowany przez opowiadania o wilkołakach, a obecnie można go spotkać w wielu uniwersach – najczęściej w fanfikach o Sherlocku Holmesie (1130 tekstów na Ao3), bohaterach Marvela (576) i serialu „Supernatural” (389). Istnieją tam osobniki alfa, beta i omega: bety to ludzie funkcjonujący jak w naszej rzeczywistości, alfy to osobniki dominujące, zaś omegi… no cóż. Omegi co jakiś czas przechodzą ruję, w czasie której odczuwają niepohamowany przymus cielesnego oddawania się alfom, do tego stopnia, że często nie są w stanie normalnie funkcjonować. Te z kolei pod wpływem omeżego zapachu są gotowe do gwałcenia ich w każdym momencie. Omegi obojga płci mogą zachodzić w ciążę i rodzić dzieci. Alfa wraz z paroma betami, omegą i ewentualnym potomstwem może stworzyć „stado”, czyli rodzinę. Do kompletu, dzieci rodzone przez omegi określane są mianem szczeniąt. Dla zbadania tematu przeczytałam parę opowiadań. Na pierwszy ogień poszedł podsunięty przez znajomą „Układ”. Wrażenie było… osobliwe. Dobrze, że nie jestem fanką Jamesa Bonda i jego kumpli, bo mogłabym przeżyć szok. Albowiem w omegawersum oprócz stadnej hierarchii ludzie obdarzeni są też zwierzęcym powonieniem: Na obiad zjedli chińszczyznę na wynos. Bond udawał, że nie patrzy jak Q wciąga swoje sakiewki z krewetkami a Q udawał, że nie węszy za ciepłym, mocnym zapachem alfy. Zapach był zlokalizowany gdzieś w okolicach karku i uszu 007 i ani trochę nie zdradzał już gorzkosłonej smutnej nuty. Coś w środku Q, coś związanego mocno z opiekuńczym instynktem omegi, było z tego stanu rzeczy zadowolone. Dobrze chociaż, że nie obwąchiwał mu zadu, jak prawdziwy wilk. Za to w sytuacji krytycznej, kiedy Q zamiast uciekać, próbuje zhakować system zamachowców, Bond… …złapał Q za kark i warcząc gniewnie potrząsnął nim z mocą. Potrząsnął jak szczeniakiem, jak jakimś słabym, ostatnim z miotu psiakiem, omegą, który ma słuchać swojego alfy i ignorować ataki terrorystyczne! Q krzyknął protestująco, rzucił się, pomimo instynktów omegi usiłując wyrwać się z uścisku. (…) Dookoła świat wył systemami alarmowymi, ludzie biegli na oślep i krzyczeli. Q też krzyczał, z upokorzenia, strachu i bezsilniej wściekłości! Jak on mógł to zrobić!… Jemu! Kwatermistrzowi!… Wierzgnął ostatni raz, celnie trafiając Bonda w kolano. 007 złapał go wtedy w pół, jego twarz wykrzywiona we wściekłości, jego oczy straszne, a potem ugryzł go w kark, mocno, aż do krwi. Q obwisnął w uścisku 007, z cichym skowytem. (Homoviator „Układ”) Omegawersum jest traktowane w bardzo różny sposób. Można trafić na opowiadania, które są niczym więcej, jak ostrym porno z klinicznie dokładnymi opisami, a można i na słodkopuchate romansidła, gdzie alfę i omegę łączy transcendentna więź na całe życie (przypieczętowana, jakże by inaczej, ugryzieniem w kark). Albo takie, w których autorki wykorzystują świat alternatywny do przeprowadzenia analizy społecznej2). Omegi ze względu na swoją biologię (mniejsze, słabsze, łagodne osobniki, mogące zajść w ciążę) wpadają w stereotypową rolę przypisaną kobietom; zdarzają się nawet opowiadania, gdzie nie mają pełni praw obywatelskich ani dostępu do nauki na studiach i są „wieczyście małoletni” niczym w Kodeksie Napoleona. Z kolei osobniki alfa, niezależnie od płci, mają cechy charakteru kojarzone potocznie z „samcem alfa”. Fanfik może zatem eksplorować zagadnienia takie jak społeczna presja oraz oczekiwania związane z płcią, emancypacja czy równość wobec prawa. Jak pisze jedna z użytkowniczek Ao3, Zaniida: Jest to niezwykle przydatny sposób, aby wskazać palcem nielogiczne stereotypy płci w prawdziwym świecie. Wziąć dowolny kobiecy stereotyp z realnego życia, podkręcić do absurdu i zbadać problemy oraz możliwe rozwiązania. Lub przynajmniej sprawić, by ludzie byli bardziej świadomi rzeczy, które uważamy za oczywiste, a przedstawianie ich jako problemów, z którymi musi zmierzyć się bohater-mężczyzna, powoduje interesujący dysonans poznawczy, który jasno pokazuje, jak złe mogą niektóre z tych rzeczy być. Bardzo ciekawym przykładem jest „A Fold in the Universe”, gdzie na skutek czegoś w rodzaju koniunkcji sfer John Watson z naszego świata zamienia się umysłem ze swoim odpowiednikiem-omegą. Lekarz w stopniu oficerskim nagle znajduje się w ciele kogoś, od kogo świat oczekuje bycia „żoną ze Stepford” i niczym więcej. Z kolei Watson Bis ze zdumieniem stwierdza, że Sherlock co chwila pyta go o zdanie i na dodatek oczekuje aktywnego udziału w śledztwie. Cała sytuacja powoduje wiele komplikacji emocjonalnych, towarzyskich i kryminalnych, a w omegaświecie doprowadza niemal do rewolucji. Seks jako taki jest w tym wszystkim najmniej ważny. Robienie ze swoich ulubionych postaci nieprzytomnych od hormonów ofiar biologii to dziwne upodobanie. Ale bywa gorzej. W „Puppy Mill” (co w realnym świecie oznacza nielegalną hodowlę psów w skandalicznych warunkach) Steve Rogers podróżuje po multiversum, porywając kolejnych Buckych w celu rozmnażania się z nimi. Przyznam, że tutaj nie odważyłam się przeczytać niczego poza streszczeniem. A to prowadzi nas do ostatniego rozdziału: Tytuł „Tony Stark jako syrenka w ciąży” nie jest w niczym przesadzony. Oprócz fanfików, które starannie trzymają się realiów swojego świata, znajdziemy rzeczy co najmniej dziwne. Na przykład fanfik „Modern Mythos”, w którym Finn jest syrenką, czy może raczej syrenkiem, zaś Poe – dwustuletnim wampirem, lubiącym muzykę z lat 80. We „Flirting With Jealousy” Tony jest pierzastą syreną i uwodzi śpiewem swojego sąsiada z bloku, Bucky’ego – demona kolekcjonującego dusze. A w „The Lure of the Sea” chłopiec pokładowy Peter Parker zmienia się w syrenkę z miłości do syrenki-Lokiego. W fanfiku o niezbyt odkrywczym tytule „Wolves and Wings” skrzydlaty Sherlock zostaje przez specjalną instytucję wyznaczony na „opiekuna” Johna – ma go pilnować, kiedy ten w czasie pełni przemienia się w wilka. Istnieje zresztą cały podgatunek zwany „wingfic”, polegający na tym, że bohaterowie mają skrzydła – i nie chodzi o postaci z anielskiego cyklu Mai Lidii Kossakowskiej, tylko o osoby takie jak Harry Potter albo Steve Rogers. Trafił też w moje ręce fanfik inspirowany filmami Marvela, w którym bohaterowie mają skrzydła, ponieważ… po prostu są ptakami. Steve i Tony to kruki, Red Skull – kaczka, zaś zamiast Czarnej Wdowy mamy czarną wronę. Wszedł do środka i już się sadowił obok Tony’ego, licząc na chwilę iskania, kiedy wyczuł pod puchem partnera jakiś obiekt. Popchnął głową Tony’ego, żeby sprawdzić, co to, obawiając się, że to jakiś element popsutej konstrukcji gniazda. Nie, przedmiot był biały, gładki i owalny. Steve odsunął się i dziobnął Tony’ego w skrzydło. – Skąd wziąłeś jajko? – Moja miłość do ciebie zmaterializowała się w tej postaci.(„Niebieski podarunek” Dodo, tłum. Dorota Żywno) W opowiadaniu „Lamir” Harry’emu wyrastają skrzydła, i to nie jedna para, ale trzy, zaś ból tego procesu może złagodzić tylko dotyk dłoni Snape’a. Gdy skrzydła są już ukształtowane, sypie się z nich magiczny pyłek w momentach, gdy chłopak jest seksualnie podniecony (zachęcam do przeczytania analizy „Anielski pyłek niech twą rzyć obsypie”). Całujący oderwali się od siebie, łapiąc powietrze. Policzki Harry’ego były mocno zarumienione. — Chyba zrozumiałem, co pan miał na myśli — uśmiechnął się słabo. — Gryfońska inteligencja! — rzucił Severus, wstając. Na jego twarzy nie widać było jednak gniewu, raczej przekorność, gdy podawał dłoń chłopakowi. Dopiero teraz zauważył zmianę na plecach Pottera. Uśmiechnął się tylko i nie skomentował. — Co to? — Harry pochylił się i podniósł odrobinę błyszczącego pyłu, zaścielającego całą podłogę w pokoju. — Anielski pył. Bezcenny. — Skąd on się tu wziął? — Durny Potter — westchnął zrezygnowany. — Lepiej już chodźmy do Wielkiej Sali. Skrzaty to pozbierają i zaniosą do laboratorium. (Zilidya „Lamir”) W „Birds of a Feather” hobbici i krasnoludy nie tylko mają skrzydła, ale i mieszkają w gniazdach (krasnoludy w kamiennych), Gollum wyrwał sobie pióra i wygląda jak nietoperz, natomiast elfy mają skrzydła owadów. Zaś główne zdarzenie z książki Tolkiena nazywa się Bitwą Pięciu Stad. Wspominane już omegaverse ma wiele wspólnego z nurtem zwanym yaoi, co pierwotnie oznaczało dość specyficzne mangi, w których jeden kochanek (seme) jest męski i dominujący, zaś drugi (uke) to płaczliwa, niezdecydowana ciamajda, wymagająca ciągłego tulenia i ochraniania. Być może nastoletnie autorki nie umieją wyobrazić sobie związku dwóch mężczyzn, albo w ogóle dwojga równorzędnych partnerów, dlatego jeden musi mieć cechy przesadnie uległej dziewczyny. Zdaje się, że fanki uważają to za romantyczne… Oczywiście zastosowanie takiego schematu do znanych nam bohaterów oznacza całkowite wykasowanie – by nie rzec „wykastrowanie” – ich osobowości. Na przykład Harry Potter z chłopaka stającego oko w oko z trollami i bazyliszkami zmienia się w istotę o psychice przedszkolaka. Snape popatrzył na niego z furią w oczach. Złapał go tak mocno, że chłopak krzyknął głośno z bólu. – Proszę mnie puścić… – pisnął cicho starając się powstrzymać łzy. Kiedy pojawia się Syriusz i chce uzyskać od Harry’ego jakieś wyjaśnienia, ten odwraca się tyłem, krzyczy i zatyka uszy palcami. A kiedy Snape… …skończył eliksir następnego dnia. Przelał go do fiolki i zaniósł chłopakowi. – Nie wiem po co ci on, ale masz. – powiedział podając mu ją. – Dzięki, dzięki, dzięki! – powtarzał chłopak wieszając się mu nagle na szyi. Pocałował męża w policzek i wziął od niego fiolkę. Chyba nie zauważył co właśnie zrobił, bo szczebiotał coś pod nosem, a potem (…) wybiegł z pokoju. (Stiriel „Harry i król węży”) W pewnym momencie Stiriel robi przedziwną literówkę „z oczu zaczęły płynąć mu drzwi” i to jest najlepsze podsumowanie tego tekstu. Czytelnik z jednej strony płacze ze śmiechu, a z drugiej ma ochotę drzwiami zrobić facepalm. Sobie lub autorce. Specyficzną odnogą slashu są historie, w których bohater filmu spotyka… grającego go aktora. I uprawiają seks, tak przynajmniej sądzę po otagowaniach, bo żadnego nie czytałam. Właściwie jest to chyba logiczne rozwinięcie potrzeby wyobrażania sobie związku dwóch ulubionych postaci: jeśli komuś podoba się Tom Hiddleston, to najwyraźniej chętnie napisze lub poczyta o dwóch jego wcieleniach w łóżku. Ja nawet nie próbuję sobie takiego spotkania wyobrażać, z obawy, że mój mózg imploduje. Podsumowanie W drugiej części „Avengersów” Ultron przeniknął do internetu i wkrótce potem stwierdził, że ludzkość należy zniszczyć. Jestem pewna, że nie trafił na strony z fanfikami, bo po przeczytaniu slashu ze sobą w roli głównej (owszem, istnieje coś takiego) pewnie by z rozpaczy skasował własne oprogramowanie.
1) Niektóre są bardzo pomysłowe, na przykład Pepperony (Pepper i Tony) albo Tasertricks (Darcy i Loki). Slash o Stevie i Tonym to może być Stony, ale również Ironshield. Frostiron to Tony/Loki, z kolei Winterfrost – Bucky/Loki. I teraz pytanie: czy Thundershield to romans Thora z Kapitanem Ameryką, czy nazwisko jakiegoś krasnoluda?… Kto odważny, niech wpisze w Google. 2) Niejaka Marianne Gunderson napisała nawet o tym magisterkę na uniwersytecie w Oslo. |
Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Pisanie pod pseudonimem było u zarania powojennej niemieckojęzycznej SF często koniecznością – jednak i dzisiaj istnieją dobre powody, aby korzystać z takiego zabiegu. Poniżej dwa typowe przykłady.
więcej »„Jego twórczość pozostała bez większego wpływu” – tak radykalnie, a zarazem wielce niesprawiedliwie, brzmiał werdykt niemieckiego „Leksykonu literatury SF” (1988) w stosunku do prozy pierwszego Brytyjczyka, który pisał dla słynnego „Amazing Stories”.
więcej »Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
@Achika: Jako trytona, patrz „Trochę poświęcenia”.