Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
80,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Czy książki czytają ludzi? Autorzy kontra czytelnicy

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Agnieszka Hałas, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Czy książki czytają ludzi? Autorzy kontra czytelnicy

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Achika: Nie uwaga, tylko pytanie, bo niezbyt już pamiętam książkę: Ciri po dołączeniu do Szczurów stała się jakoś szczególnie niesympatyczna? No owszem, zabijała, ale nie ona jedna w tej powieści. Mgliście odnoszę wrażenie, że Sapkowski chciał opisać pogubioną nastolatkę, która robi niekoniecznie to, co by chciała, ale nie ma odwrotu, bo wierzy, że nie ma już nikogo na świecie (sądziła, że Geralt nie żyje – to akurat pamiętam dobrze), poza tym jest ścigana, a grupa daje jaką-taką ochronę. Tam była taka scena szalonego tańca w karczmie (z okropnie kiczowatymi wtrętami o krążącej nad dachem śmierci), którą odebrałam jako opis bawienia się na siłę, bo nic innego nie pozostało, w dodatku trzeba się wpasować w towarzystwo. Denerwowała mnie zawsze scena, gdzie Ciri od niechcenia szlachtuje jakiegoś faceta na jarmarku za chamską odzywkę, a zaraz potem chlipie, bo jej wata cukrowa spadła z patyka – jeśli to miało być przedstawianie przemiany z dziecka w dorosłego, to zdecydowanie nie wyszło. Jednak do całej sekwencji jej pobytu w bandzie nie mam większych zastrzeżeń niż do reszty sagi, która im dalej w las tym robiła się gorsza, z nielicznymi przebłyskami w rodzaju sceny w szpitalu polowym.
Beata: Fakt, że o Ra Mahleine dużo nie było i trudno mi powiedzieć, czemu ją aż tak znielubiłam. A Ciri mnie drażniła już wcześniej, zanim dołączyła do bandy. Jej zachowanie wśród Szczurów mnie aż tak nie zgorszyło, w sensie, że byli oni niejako dziećmi okoliczności, w jakich się znaleźli. Nawet ta słynna, przez wielu ganiona scena z watą cukrową mnie nie zniechęcała, choć może Sapkowski nieco przeszarżował, chcąc zobrazować demoralizację bohaterki, uczynił to nazbyt łopatologicznie. Chyba bardziej mnie zniesmaczyła ta, gdzie ona próbuje się kochać z umierającym facetem. W przypadku Ciri sądzę, że Sapkowskiemu nie do końca udało się przedstawić psychikę dorastającej dziewczyny i dlatego ona mi się wydała wybrakowana, sztuczna nieco.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Parę miesięcy temu rozmawiałam z matką o wiedźmińskim cyklu, bo ona właśnie sobie go odświeżyła i stwierdziła, że wcześniej głównie skupiała się na tym, co będzie dalej, a teraz zwróciła większą uwagę na szerszy obraz. Powiedziała mi, że zdziwiły ją wypowiedzi twórców serialu, którzy w wywiadzie podkreślali wątek relacji Geralta, Yennefer i Ciri. Ja jej na to, że przecież osią cyklu jest szukanie Ciri przez Geralta, że to przecież opowieść o „rodzinie z wyboru”, ludziach, którzy próbują się odnaleźć w dziejowej zawierusze, wbrew przeciwnościom. Matka na to odrzekła, że jej się Ciri wydała antypatyczna, że dla niej to jest opowieść o człowieku, który rozpaczliwie potrzebował celu w życiu, więc go sobie znalazł, wybrał i potem się go trzymał za wszelką cenę, mimo tego, że wszystko dookoła wskazywało, że nie warto (być może podobnie odbierał Ciri Eryk Remiezowicz, kiedy napisał „Trzeba jakoś żyć”. Na koniec tak mi napisała (rozmawiałyśmy SMSowo) „no to pewnie dla każdego [cykl] jest o czymś innym, dla mnie to historia o irracjonalnych losach ludzi żyjących w określonym świecie, o złudzeniu celowości i przemijaniu wszystkiego, nawet złudzeń.” Tak widać kończy się czytanie cyklu z większym bagażem doświadczeń życiowych. Ja też ponownie przeczytałam opowiadania, ale powieści już nie, bo końcówka mnie rozczarowała. Najpierw tyle było szumu – przepowiednie, koniec świata, przeznaczenie, a potem tak się to rozeszło po kościach. Zapewne była to celowa gra z konwencją ale to też jest sztuka – czytelnik lubi być zaskakiwany, ale do pewnej granicy, za którą jest już rozczarowanie. Poza tym „Pani jeziora” była strasznie rozwleczona.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Agnieszka: Gdy chodzi o zakończenie cyklu wiedźmińskiego, pełna zgoda! Natomiast co do konstruowania bohaterów mam refleksję, że trzeba rozróżnić dwa przypadki: kiedy autorowi coś z kreacją postaci ewidentnie nie wyszło (bohater jest wewnętrznie niespójny i/lub postępuje w sposób niewiarygodny, psuje nam zawieszenie niewiary) oraz kiedy postać jest dobrze, spójnie skonstruowana, ale doprowadza nas do szału i mamy ochotę ją udusić. Dla mnie osobiście palmę pierwszeństwa w rankingu antypatycznych bohaterów literackich dzierży Emma Bovary (i obawiam się, że więcej to mówi o mnie niż o powieści Flauberta…). Bardziej współczesnym przykładem jest Tołpi z „Pustego nieba” Radka Raka – osobnik głupi, podły i kierujący się najniższymi instynktami – i jest to ze strony autora absolutnie zamierzony zabieg. Ale zdarzało mi się pałać słusznym czytelniczym gniewem pod adresem autorów, którzy stworzyli świetne postacie, a potem je zepsuli. Bodajże w „Srebrnym Grocie” Glen Cook brzydko poprowadził wątek charyzmatycznego, zawsze opanowanego, zimnego jak lód Kruka, robiąc z niego alkoholika ni z gruszki, ni z pietruszki. Na podobnej zasadzie miałam żal do Briana McClellana za to, że między pierwszym a drugim tomem trylogii Magów Prochowych Taniel przeszedł metamorfozę: z wrażliwego młodego artysty wepchniętego przez ojca w karierę wojskową zrobił się taki typowy wiecznie wkurzony wojak awanturnik. Jeszcze bardziej rozzłościło i rozczarowało mnie to, jak Maja Lidia Kossakowska potraktowała niektóre postacie w drugim tomie swojej sagi anielskiej, „Zbieraczu burz” – wysoko postawieni aniołowie, którzy w „Siewcy wiatru” wydawali się inteligentni oraz obdarzeni RiGCzem, tracą większość pozytywnych cech (w „Zbieraczu…” antypatię budzą Gabriel, Razjel, Michał, a przede wszystkim Hija, której imperatyw narracyjny amputował mózg). I teraz pytanie retoryczne – czy kiedy czytelnicy prozy gatunkowej przestają darzyć bohaterów sympatią, to znaczy, że autor zrobił coś źle? (Ja mam w tej kwestii swoją opinię, zarówno jako czytelniczka, jak i autorka, ale chciałabym poznać Wasze zdanie.)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Beata: Co do postaci – tak, myślę, że mamy swoje typy ulubione i takie, których od razu nie lubimy. Wynika to z naszych doświadczeń życiowych, ale też przeczytanych książek, czy obejrzanych filmów, są też zapewne jakieś indywidualne preferencje, słabość do konkretnego typu postaci, wynikająca z naszego charakteru. Dosyć często nie lubi się postaci, z którymi autorzy „przedobrzyli”, obdarzając je nadmiarem cech pozytywnych. „Panią Bovary” czytałam dawno temu, ale zdaje się, że nie wzbudziła ona we mnie aż takiej niechęci (pamiętałabym chyba). Ponieważ Miłosz niedawno pisał o książce Żeromskiego, skojarzyło mi się, że okropnie nie cierpiałam Judyma z „Ludzi bezdomnych” za to, że skrzywdził zakochaną w nim kobietę. Poza tym uznałam, że on bardziej kochał wyobrażenie na temat swojego szlachetnego poświęcenia niż tych wszystkich biednych ludzi. Chwilami wydawało mi się, że on wręcz nimi gardził. Można to podać jako przykład odebrania postaci wbrew intencjom autora.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Agnieszka: Tak, zdecydowanie zgadzam się, że odbiór postaci zależy od charakteru czytelnika, doświadczeń życiowych, czasem nawet od wieku! Na przykład mnie rzadko odrzucają postacie z nadmiarem cech pozytywnych (jedyny wyjątek to Aslan w cyklu o Narnii, tu jestem zdecydowanie #teamBiałaCzarownica), natomiast nie lubię, kiedy główny bohater 1) jest głęboko, nieuleczalnie głupi, 2) z jego głupoty wynikają smutne konsekwencje dla bliźnich.
Beata: Głupich i głupotą swoją szkodzących innym bohaterów też nie lubię – między innymi dlatego lekturę „Trylogii Husyckiej” zakończyłam po pierwszym tomie. Natomiast w przypadku „psucia” postaci można by się zastanowić, czy to kwestia np. tego, że autor napisał kontynuację po latach (na tej zasadzie Geralt z „Sezonu burz” wydał mi się „za miękki” i podatny na manipulacje względem „poprzedniego siebie”), czy np. mu się gwałtownie odmieniło. Nie lubię niespójności – jeśli zatem bohater się zmienia, to lubię, żeby to było podbudowane. Należałoby jeszcze wyszczególnić trzeci przypadek – kiedy zmiana charakteru bohatera jest uzasadniona, ale czytelnikom nie podoba się jej efekt, bo np. znakomity wojownik zostaje kaleką, mag traci moc, albo coś w tym stylu. Co do Twoich przykładów, niestety albo przestałam czytać dany cykl znaim doszło do tych przemian, albo wcale go nie znam, więc się nie odniosę.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
A wracając jeszcze na chwilę do Krzyczącego, chyba zaczynam rozumieć, o co tu chodziło. Otóż w opowiadaniach czytelnik poznaje tę postać niejako fragmentarycznie, z reguły przy pracy, kiedy to Brune ma okazję wykazać się swoimi umiejętnościami. Myślę że każdy czytelnik, jeśli tylko dana książka mu się spodoba, ma tendencję do uzupełniania białych plam (w tym przypadku były to spekulacje na temat przeszłości bohatera), czy „łączenia kropek”. I oczywiście łączy je tak, jak się jemu najbardziej podoba. Krzyczący w Ciemności był dla mnie zatem mrocznym a potężnym magiem, mężczyzną tajemniczym, samotnym i w ramach chyba dość często spotykanego u kobiet swego rodzaju paradoksu oczekiwań – silnym i twardym, ale w głębi duszy wrażliwym. Kiedy po latach ukazały się powieści, w których czytelnik miał okazję obserwować Krzyczącego niejako „na co dzień”, bohater ten stracił dla mnie wiele ze swojego uroku. Podobny efekt miał miejsce, gdy czytałam „Sagę o zbóju Twardokęsku” – tyle sobie nawyobrażałam o przeszłości Szarki na podstawie prezentowanych w początkowych tomach urywków, że gdy doczekałam się wyjaśnień, nie przypadły mi one do gustu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Agnieszka: Czy słusznie mi się wydaje, że do szablonu „tajemniczy, silny i twardy, ale w głębi duszy wrażliwy” pasowałby na przykład Daimon Frey? Jeżeli tak, to Krzyczący faktycznie reprezentuje zupełnie inny typ bohatera, a charyzmatycznej aury mrocznego maga nabiera głównie wtedy, kiedy sięga po czarną moc… Obawiam się co gorsza, że nie mam wyrzutów sumienia, bo go pisałam z premedytacją takiego, jaki jest: silny w inny sposób niż konwencjonalni twardziele, samotnik, który bardzo mocno oberwał od losu i te ukryte blizny na psychice go osłabiają. Na pewno na pierwszy rzut oka nie ma aury „samca alfa”, to z wykształcenia alchemik, z adekwatną do tego osobowością – outsider, introwertyk, mól książkowy – aczkolwiek w sytuacjach kryzysowych natychmiast pokazuje pazur. Natomiast zjawisko, że bohater poznany w opowiadaniach, gdzie jest chłodnym profesjonalistą realizującym zlecenia, sprawia inne wrażenie niż wtedy, kiedy się plącze w jakichś swoich sprawach osobistych i/lub zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, które go przerastają, zadziałało przecież również w przypadku Geralta! Wielu czytelników już na etapie sagi narzekało, że Geralt jest tam inny niż w opowiadaniach. Myślę, że „Sezon burz” po prostu prowadzi kreację Geralta z sagi (tego, który często ma niedostateczne rozeznanie w sytuacji, daje się omamić i w niejednej opresji odkrywa, że jego paskudny uśmiech oraz umiejętność błyskawicznego produkowania trupów nie wystarczą) jeszcze o krok dalej.
Beata: Niestety, kto zacz Daimon Frey musiałam sobie pogooglać. Teraz, kiedy rozmawiamy, zaczynam rozumieć, o co chodziło. Zabawny jest swego rodzaju konflikt – z jednej strony cenię sobie oryginalność autorskiej wizji, z drugiej – jak widać, do mego serca bardziej przemawiał bohater pasujący „pod szablon”. Może to wynik tego, że wychowywałam się na filmach w rodzaju „Krwawy sport” i ukształtowały one moje pojmowanie „prawdziwej męskości”. Myślę, że niejeden autor staje przed wyborem – iść za własnymi pomysłami, czy jednak trzymać się bardziej sprawdzonych rozwiązań. Co do Geralta, masz rację – też spotkałam się z takimi opiniami, choć akurat mnie ta różnica pomiędzy opowiadaniami a powieściami się w oczy nie rzuciła. Ale pomyślałam sobie też – jeżeli o jakichś bohaterach rozmawia się ileś lat po premierach książek, w których się pojawili, to już jest znak, że owe książki są coś warte.
Agnieszka: Tak, też sądzę, że wykreowanie bohaterów, o których czytelnicy dyskutują jak o prawdziwych ludziach, to osiągnięcie niezależnie od tego, czy czytelnik czuje się usatysfakcjonowany zachowaniem i wyborami postaci, czy też nie! Istotne jest to, że fikcyjny konstrukt budzi żywe zaangażowanie.
Beata: Chociaż czasem to zaangażowanie może przerazić, jak w przypadku co dziwniejszych fanfików, od których zaczęła się cała dyskusja.
koniec
« 1 2 3
25 stycznia 2021

Komentarze

25 I 2021   23:07:15

Bardzo zacna dyskusja. Jako fan Narni wtrącę się na marginesie marginesu. Aslan jest zdecydowanie pozytywną postacią, ale daleko mu do cukierkowatości. Nie jest żadną nadprzyrodzoną Mary Sue. Jest LWEM - często budzi niepokój, jego zachowanie bywa niezrozumiałe, potrafi być groźny i drapieżny. A im bohaterowie cyklu są starsi, tym Aslan wydaje się WIĘKSZY.

Oczywiście odbiór postaci jest kwestią indywidualną, ale IMO Lewis niczego nie skrewił w kreacji Wielkiego Lwa. Aslan nie stanowi po prostu schematycznej alegorii Chrystusa, tak jak Biała Czarownica nie jest po prostu Szatanem albo andersenowską Królową Śniegu. Z kolei Narnia nie jest kolorową wyklejanką dla grzecznych dzieci, bo mamy tam i zdradę, i śmierć, i nawrócenie, i cenę, którą trzeba zapłacić. A główni bohaterowie "Kronik" umierali zanim w fantasy stało się to modne... Z powszechnie znanych składników Lewis wypichcił smakowitą i mądrą baśń, której nie byłoby bez Aslana, tak jak nie byłoby "Władcy pierścieni" bez Gandalfa.

26 I 2021   00:15:19

Cała dyskusja krąży wokół kwestii "subiektywny odbiór postaci przez czytelników versus to, jak postać została wykreowana wedle reguł sztuki literackiej" i to rozróżnienie nie zawsze zostaje jasno podkreślone! Ja nie mam żadnych zastrzeżeń do tego, jak Lewis _skonstruował_ Aslana - koncepcyjnie jest bez zarzutu, rozumiem zamysł, symbolikę, wydźwięk - co nie przeszkadza mi tego nadętego, patronizującego złotego lwa serdecznie, żywo nie cierpieć, tak czysto prywatnie :) Mam ogromny sentyment do całego cyklu o Narnii, w dzieciństwie uwielbiałam te książki ("Lwa, czarownicę i starą szafę" przeczytałam samodzielnie w wieku zerówkowym), między innymi właśnie za brak cukierkowości (pod tym względem wyróżniają się zwłaszcza "Książę Kaspian", "Podróż Wędrowca do Świtu", "Koń i jego chłopiec" i "Srebrne krzesło") oraz za zręczne granie inspiracjami kulturowymi - co nie przeszkadza mi w dorosłym wieku zżymać się na Lewisa w tych momentach, kiedy ciut za mocno moralizuje. Choć "moralizuje" to chyba nawet nie jest właściwe określenie... Powiem tak: "Ostatnia bitwa" i "Siostrzeniec czarodzieja" zawierają dużo tego pierwiastka, który mnie drażni.

26 I 2021   00:51:17

Dziękuję za obszerną odpowiedź na mój komentarz. Owszem, Lewis moralizuje, ale robi to ze staroświeckim wdziękiem.

W "Siostrzeńcu" szczególnie lubię postać Jadis (o wiele ciekawszą niż we "Lwie, czarownicy i starej szafie") oraz wizję spustoszonego miasta Charn.

"Ostatnią bitwę" jako jedyną część przeczytałem już jako dorosły. Pewnie dlatego najsłabiej ją pamiętam. Mroczny klimat i zły bóg Tasz w tle. Tak czy siak palce lizać...

BTW Niedawno schrupałem dzieło Pani Susanny Clarke "Piranesi" Rzecz nowa i apetyczna, a jednocześnie bardzo wyraźnie zainspirowana "Siostrzeńcem czarodzieja"... Wygląda na to, że jeszcze nie czas Lewisowi do lamusa.

26 I 2021   02:18:48

Oooch, tak, spustoszone miasto Charn to było coś pięknego!!

Jadis (też ją lubię) jest po prostu - literalnie! - postacią, która zabłąkała się nie do tego świata, co trzeba ;) Myślę, że znacznie lepiej odnalazłaby się w realiach cyklu o Kane'ie Wagnera ;)

"Piranesiego" mam na liście tytułów do pilnego upolowania! Bardzo mi się podobała pierwsza książka tej autorki, figuruje teraz wręcz chyba w top 3 moich ulubionych książek (a na pewno w top 5).

26 I 2021   16:47:55

To nie było spustoszone miasto, tylko cały wymarły świat (Jadis rzuciła na siebie zaklęcie czegoś w rodzaju hibernacji, aby to przetrwać). O ile pamiętam, ogromne, czerwone słońce sugerowało, że planeta zbliża się do końca swego istnienia.

26 I 2021   20:29:08

@Ignite Właśnie dokładnie tak jest. Jadis jest postacią z INNEJ BAJKI. Biała Czarownica niemal na pewno była wzorowana na Królowej Śniegu Andersena(a ta z kolei na germańskiej bogini Holle/Hel, która tak jak Jadis była z pochodzenia olbrzymką). Prócz tego Jadis bardzo przypomina królową Babilonu z "Historii amuletu" Edith Nesbith (tamta królowa też zresztą przenosi się do Anglii).

Hmmm... Kane i Jadis? To mogłaby być zabójcza para.

@Achika Charn to zarazem nazwa miasta, jak i świata: https://narnia.fandom.com/wiki/Charn (coś jak Meksyk, ze stolicą w mieście Meksyk ;-)
Świat był wymarły z powodu zaklęcia rzuconego przez Jadis. Unicestwiło wszystkie istoty żywe oprócz niej. Pewnie dlatego zapadła w sen, bo ile można jeść konserwy?

28 I 2021   01:25:46

@El Lagarto - tak na marginesie: ciekawe, jak C.S. Lewisowi podobałaby się filmowa Biała Czarownica zagrana przez Tildę Swinton?? Myślę, że byłby zachwycony! Znalazłam ciekawy wywiad z Tildą o tej postaci:
https://movieweb.com/tilda-swinton-the-white-witch-of-narnia-speaks/

28 I 2021   08:15:03

El Uniquo jesteś :-)

31 I 2021   23:05:41

Wywiad z Tildą arcyciekawy. Zgadzam się. Lewis nie mógł sobie wymarzyć lepszej Białej Czarownicy. To Jadis najbardziej błyszczy w tej ekranizacji, choć Łucja też dawała radę.

Bardzo podobną rolę czarownicy zagrała Charlize Theron w "Królewnie Śnieżce i Łowcy" (i prequelu). Mimo, że jest świetną aktorką i bardzo ją lubię, to cóż... jako Zła Królowa Tilda bije ją na głowę.

01 II 2021   11:46:03

Mnie się Charlize bardzo podobała w części pierwszej, natomiast ten prequelo/sequel to była jakaś porażka scenariuszowa, zresztą pani Theron nie bardzo miała tam cokolwiek do zagrania.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.