Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stanisław Lem
‹Opowieści o pilocie Pirxie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOpowieści o pilocie Pirxie
Data wydania19 lutego 2020
Autor
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08-07054-3
Format516s. 125×195mm
Cena44,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Stulecie Stanisława Lema: Przeciętniak w swym zawodzie

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 7 »
AH: No, „Błękitną Gwiazdą” (ten statek, który wcześniej nazywał się „Koriolan”, a po zderzeniu z rojem meteorytów, dryfowaniu przez ileś lat i generalnym remoncie zmieniono mu nazwę) nie startował dlatego, że miał takie widzimisię, tylko dlatego, że jest pilotem kompanii transportowej i szefostwo wrobiło go w taki kurs… Statek jest opisany jako przestarzały, ale zdolny do lotu, kontrole techniczne przeszedł – mnie się to kojarzyło raczej z wypływaniem w morze starą zardzewiałą krypą, która wygląda jak pływająca ruina, ale silniki ma sprawne i przetrwa jeszcze wiele rejsów. A opis gorączkowego ogarniania różnorakiej biurokracji przed startem wyszedł autorowi kapitalnie! Wspinaczka po skałach śladami Aniela w „Wypadku” nie wydawała się wyjściowo aż tak ryzykowna: panowie mieli sprzęt, doświadczenie i asekurowali się wzajemnie. Natomiast „Rozprawę” zawsze interpretowałam tak, że Pirx w krytycznym momencie posłuchał intuicji, która kazała mu milczeć. Szczerze mówiąc, ciężko tam wymyślić, co lepszego mógłby zrobić (po fakcie zresztą sam przeanalizował możliwe scenariusze z maszyną liczącą i wyszło mu, że od momentu, gdy Calder wywołał awarię sondy, żadne decyzje nie byłyby dobre, bo android celowo i drobiazgowo zaplanował sytuację bez wyjścia). Na plus dla Pirxa: trafnie rozkminił wcześniej, że może zaufać Brownowi (Shennanowi Quine), i w zasadzie we dwóch uratowali statek wraz z załogą, oczywiście przy wsparciu sporej dozy szczęścia.
BN: Pilot Pirx – najbardziej nijaka postać polskiej fantastyki. Choć może to przesada, bo przecież było pewnie sporo książek, które w ogóle przemknęły bez echa i może któraś z nich przedstawia kogoś jeszcze bardziej bezbarwnego, choć Lem postawił poprzeczkę nad wyraz wysoko (albo raczej nisko). W każdym razie – najbardziej nijaka postać polskiej fantastyki spośród tych, które jednak w jakiś sposób zostały zapamiętane. Musiałam sobie nawet poszukać na sieci, czy Pirx to imię, czy nazwisko… Przecież to jest porażka, jeśli chodzi o kreację bohatera literackiego. Nie znamy nawet jego imienia. Co do wyglądu, nie wiem, może był jakiś opis, ale chyba nie było w nim nic, co zapadłoby w pamięć, żadnego elementu charakterystycznego. To samo można też powiedzieć o cechach umysłowych, czy emocjach. Doprawdy – niedźwiadek Niua z „Włóczęg północy” Curwooda miał bogatsze życie wewnętrzne niż pilot Pirx! Wygląda to tak, jakby Lemowi się w ogóle nie chciało zadać sobie trudu nakreślenia postaci. Zabrakło informacji i szczegółów, które budują w umyśle czytelnika obraz. Wiecie, o co chodzi – że np. (powymyślam sobie teraz) Pirx ma kumpla, Saszę, znają się jeszcze z czasów, kiedy razem chodzili do szkoły średniej, Sasza pracuje jako mechanik i bohater odwiedza go, gdy wraca z rejsu i idą razem na kręgle. Że ma młodszą siostrę, która pracuje jako lekarka, ma kasztanowe loki, a w dzieciństwie nazywała przyszłego pilota „Piszczkiem”. Że jego ojciec był surowy, a matka w niedzielę robiła knedle. Że miał choćby i nieszczęsnego chomika imieniem Łatek…
ASz: Hehe, kiedyś cały felieton o takich postaciach napisałam: Bohaterowie bez przeszłości.
BN: …że w jego kajucie na statku wisi pocztówka z wycieczki i plakat ze skąpo odzianą niewiastą na smoku, a w przerwach pomiędzy wachtami Pirx czyta rosyjskie powieści obyczajowe, słucha bluesa i układa puzzle. Że na kombinezonie ma naszywkę z głową rysia. Że lubi buraczki ćwikłowe, a nie przepada za groszkiem. Że podobają mu się drobne, piegowate blondynki. Że pokłócił się kiedyś z jednym z nauczycieli, gdy ten zbyt surowo ukarał jego kolegę. Że boi się zapadnięcia na nowotwór w wyniku narażenia na promieniowanie kosmiczne. Że odkłada pieniądze na zakup żaglówki. Że jest raczej materialistą, ale w głębi duszy wierzy, że może będzie jakieś życie pozagrobowe. I tak dalej.
ASz: Czytałabym. Może napiszesz fanfik?
BN: Dzięki, ale nie ma we mnie chęci powrotu do Pirxa. Poza tym ostatnio przeżywam większy niż zazwyczaj kryzys twórczy, mam jedno opowiadanie napisane w połowie i nie mogę go skończyć już od lat kilku. Coś w tym rodzaju pisał swego czasu Eugeniusz Dębski – opowiadania o kosmonautach, którym przytrafiały się rozmaite przygody, zazwyczaj było to też okraszone humorem. Odczytałam te teksty jako swego rodzaju nawiązanie do Pirxa. Można je znaleźć w zbiorku pt. „Raptowny fartu brak”. A wracając do opowiadań – można było tego rodzaju fragmenty powtykać w różne miejsca, w opisy długich lotów wpleść retrospekcje. Nie mówię, że zupełnie niczego takiego nie było, bo pamięć jednak bywa zawodna – w każdym razie pozostało mi wrażenie dojmującej pustki tam, gdzie powinno być coś. Tłukliśmy w szkole koncepcję „everymana” i Pirx jawi mi się trochę jako taki everyman SF. Człowiek idealnie przeciętny, w dodatku – ucieleśnienie stereotypu o smutnym samotnym księgowym na państwowej posadzie, tylko, że zamiast w biurze, siedzi za sterami statku. Chodzi mi tutaj o brak jakiegoś prywatnego życia. Pirx jest swoją pracą, swoją funkcją. Wydaje mi się też zresztą ucieleśnieniem ideałów socrealizmu – oto końcowy produkt systemu, trybik w maszynie. Dostaje kolejne zlecenia, misje, wykonuje je pomyślnie, poza tym nie istnieje. Mój luby zauważył, że tak realistycznie rzecz ujmując, tego rodzaju cechy wyglądają na przydatne z punktu widzenia zawodu – ostatecznie te kosmiczne loty to nuda i monotonia, więc ludzie z entuzjazmem i ambicjami raczej szybko się wypalą. Pamiętam (mam nadzieję, że poprawnie) taką scenę, w której to testowano, jak długo kandydat na pilota wytrzyma w warunkach deprywacji sensorycznej. Wiadomo było, że im dłużej, tym lepiej – Pirx pobił wszelkie rekordy. Czy to nie znamienne? Cóż szkodzi pustka komuś, kto sam wydaje się pusty.
AH: Narracja w tych opowiadaniach jest prowadzona z bardzo „bliskiej kamery": narrator nie opisuje Pirxa patrząc na niego z zewnątrz, tylko siedzimy w głowie bohatera, towarzyszymy mu w działaniach i przeżywamy jego emocje. Mam wrażenie, że czytelnik może albo zareagować jak Ty, albo przeciwnie, z łatwością zaadaptować się do tego interfejsu i czuć jedność z bohaterem. Dla mnie konstrukcja psychiczna Pirxa jest bardzo czytelna i oczywista, ale rzeczywiście trzeba sobie ten obraz poskładać w oparciu o takie momenty jak „Pirx miał wszystkie mięśnie jak z drzewa. Boże! Jak chciał tam być!” podczas akcji ratunkowej w „Albatrosie”, albo kiedy jako kadet trzyma w szafce w internacie stare cywilne spodnie tylko dlatego, że regulamin tego zabrania, albo komentarz rozmówcy „Pan nie należy do ludzi podpisujących cokolwiek in blanco” w „Rozprawie”. Z drobiazgów: lubi piwo i dobrze wysmażone ziemniaczki („Patrol”). Jeśli chodzi o jego wygląd, też trzeba złożyć w całość rozsiane wzmianki: jako młody człowiek uważa, że ma głupio wyglądającą pucołowatą gębę, a w różnych kontekstach powtarza się informacja, że jest wysportowany (dobrze znosi duże przeciążenia, któryś z nauczycieli w szkole komentuje „gdybyś miał taki mózg jak biceps, to może by coś z ciebie było”, w „Wypadku” okazuje się, że ma doświadczenie alpinistyczne). Nota bene porównanie kosmicznego pilota z księgowym nie wydaje mi się adekwatne: latanie po Kosmosie jawi się jako wymagająca praca, zarówno mentalnie, jak i fizycznie (przeciążenia, ekspozycja na kumulujące się dawki promieniowania), w którą stale wpisane jest ryzyko. Mam też refleksję, że w prozie gatunkowej jesteśmy trochę zbyt przyzwyczajeni do bohaterów o nadludzkich zdolnościach i możliwościach, przez co umyka nam, że taki Pirx na tle ogółu naszego społeczeństwa lokuje się w szufladce „twardy, męski zawód i Prawdziwa Przygoda”, a nie „nudny człowieczek”.
BN: W moim skojarzeniu z księgowym chodziło mi o wrażenie, że Pirx w zasadzie żyje pracą, a po niej wraca do pustego domu, gdzie czeka na kolejny lot. W dodatku jego zajęcie na co dzień jest dosyć monotonne, bez szalonych przygód (jakich najwyraźniej część z nas spodziewała się po książce o kosmonautach). Zresztą, nie musiałyby być one aż tak strasznie szalone, chodziło mi o jakiś „pazur”, fantazję, instynkt eksploratora, ducha kosmicznego wędrowca i odkrywcy. A może tu chodzi o sam sposób pisania oraz indywidualną wrażliwość, bo przecież taka Astrid Lindgren potrafiła przedstawić dzieciaki idące do odległego sklepu po „kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej” tak, że czytało się to z zainteresowaniem.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

27 X 2021   23:34:40

Dobry wieczór, pozwolę sobie skopiować własny komentarz z FB, spod wpisu AH reklamującego tę dyskusję:

"Dyskutanci kontrastują świat z opowiadań o Pirksie z "Gwiezdnymi wojnami", jako ten pordzewiały, pełen wraków i szarej rzeczywistości - a przecież jednym z plusów SW było pokazanie całej techniki kosmicznej i statków międzygwiezdnych NIE jako wymuskanych i gładkich (jak np. z "Flasha Gordona", nakręconego w tym samym czasie, 1980 przecież), tylko zużytych i szwankujących, o, tutaj astrodroidowi pieprznął motywator, a tam Sokół Millenium ma problemy z hipernapędem, więc nie tak znowu daleko od Lema do Lucasa :)"

28 X 2021   11:40:30

No ja ostatnio sobie powtórzyłam te opowiadania (ja z tych od AH, czyli wielbicieli). I muszę powiedzieć, że oprócz tego o czym powiedzieliście uderzyły mnie dwie rzeczy:
- świetne plastyczne opisy (krajobrazy Księżyca, zwłaszcza)
- kiedy doszłam do Ananke i rozważań na temat wieku dotarło do mnie, jak to się przesunęło - Lem smugę cienia lokuje jeszcze przed czterdziestką, a np. Neil Armstrong stanął na Księżycu mając 39 lat...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Pijane ślimaki prowadzą śledztwo
— Mieszko B. Wandowicz

Pogrzeb pośród mgławic
— Mieszko B. Wandowicz

O korzyściach z bycia ślimakiem (śluzem na marginesie „Głosu Pana”)
— Mieszko B. Wandowicz

List znad Oceanu
— Beatrycze Nowicka

Lem w komiksie
— Marcin Knyszyński

Jam jest robot hartowany, zdalnie prądem sterowany!
— Miłosz Cybowski, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Zawsze szach, nigdy mat
— Marcin Knyszyński

Świadomość jako błąd
— Marcin Knyszyński

Człowiek jako bariera ostateczna
— Marcin Knyszyński

Nie wszystko i nie wszędzie jest dla nas
— Marcin Knyszyński

Tegoż twórcy

„W zeszłym roku nie miałem wakacji”
— Joanna Kapica-Curzytek

Esensja czyta: Wrzesień 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Alicja Kuciel, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Esensja czyta: Kwiecień-czerwiec 2010
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Przeczytaj to jeszcze raz: Social-fiction
— Daniel Markiewicz

Dialogi
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.