Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kir Bułyczow

ImięKir
NazwiskoBułyczow
WWW

Zabawiacz czy obserwator?

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
O twórczości Kira Bułyczowa dyskutują Sebastian Chosiński, Paweł Laudański, Eryk Remiezowicz, Agnieszka Szady i Konrad Wągrowski.

Esensja

Zabawiacz czy obserwator?

O twórczości Kira Bułyczowa dyskutują Sebastian Chosiński, Paweł Laudański, Eryk Remiezowicz, Agnieszka Szady i Konrad Wągrowski.

Kir Bułyczow

ImięKir
NazwiskoBułyczow
WWW
PL: Bez cienia przesady mogę powiedzieć, że wychowałem się na prozie Kira Bułyczowa, bo choć pierwsze spotkania z fantastyką zawdzięczam podsuwanym przez tatę książkom Lema i braci Strugackich (nie chciałbym wyjść na, z przeproszeniem, starego pierdołę, zrzędzącego o dawno minionych, wspaniałych czasach, kiedy to trawa była zieleńsza, a dziewczyny piękniejsze, ale jak wielu adeptów fantastycznej prozy zaczyna obecnie przygodę z nią od tekstów tych właśnie autorów?), to szybko – dzięki zeszycikom wydawanym przez „Iskry” w pogrzebowo czarnych okładkach, wydrukowanych na paskudnym, pakowym chyba papierze – odkryłem prawdziwe skarby: opowieści o mieszkańcach zagubionego gdzieś na rosyjskiej prowincji Wielkiego Guslaru, miasteczka, które dzięki swemu szczególnemu położeniu jest pierwszym miejscem wybieranym przez przybyszów z kosmosu na miejsce lądowania na naszej planecie. Pamiętam, jakie ogromne wrażenie wywarły na mnie wtedy te nieskomplikowane przecież, pozbawione fajerwerków historie; czułem, że nadaję z ich autorem na tych samych (albo prawie…) falach. Można zatem sobie wyobrazić, co przeżyłem, gdy jakiś rok po owym odkryciu wygrzebałem spośród książek ukrytych w drugim rzędzie na jednej z półek biblioteczki taty powieść „Rycerze na rozdrożach”, której akcja toczy się również w Wielkim Guslarze… Wszystko musiało poczekać, aż skończę ją czytać.
ASz: Dla mnie to zawsze już będzie Kirył Bułyczow, bo takie imię – o ile pamiętam – było umieszczane na okładkach. [idzie do półki z książkami] Hm, na moim egzemplarzu „Miasta na Górze” z 1988 roku widnieje „Kir”, ale skądś to przecież muszę pamiętać…
PL: Pamięć cię nie myli. Rzeczywiście, do pewnego momentu Bułyczow występował jako Kirył, choć raz czy dwa pojawił się również Cyryl. Dopiero bodaj w 1987 r. ukazała się u nas pierwsza książka z imieniem „Kir” na okładce – mam na myśli pierwszy z trzech tomów „Dzieł wybranych” wydawnictwa TPPR „Współpraca”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
ASz: „Miasto na Górze” było jedną z pierwszych książek tego autora, z jakimi się zetknęłam, choć ze względu na to, że zaczęłam go czytać w podstawówce, nie jestem pewna, czy wcześniej nie trafiłam na „Było to za sto lat” lub inną część przygód Alicji. W wychodzącym ówcześnie czasopiśmie dla młodzieży „Płomyk” prowadzono akcję Klubu Krążącej Książki, w ramach której między innymi publikowano recenzje ulubionych powieści nastoletnich czytelników. W taki sposób dowiedziałam się o „Władcy Pierścieni” Tolkiena i o „Mieście na Górze” Bułyczowa. Do obu książek wracałam później jeszcze wiele razy.
SCh: Jesteśmy sentymentalni. Ale co tam, to przecież nie grzech. Tym bardziej że i dla mnie nazwisko Bułyczowa to jedno z najwcześniejszych literackich wspomnień. Gdy tylko nauczyłem się czytać, zabrałem się za lekturę powieści Juliusza Verne’a. Pamiętam do dzisiaj, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie „Podróż do wnętrza Ziemi”. Tak wielkie, że po niej zacząłem połykać wszystko, co wiązało się z fantastyką. W tamtym czasie wielkiego wyboru nie było. Na szczęście jednak ilość – w przeciwieństwie do obecnych czasów – zazwyczaj przechodziła w jakość. Tak było z wydawaną przez Iskry serią „Fantastyka-Przygoda”, w której opublikowano pierwszy w Polsce tom opowiadań guslarskich Bułyczowa – „Ludzie jak ludzie”. Przeczytałem go wkrótce po wydaniu i… byłem wniebowzięty. Nie dość, że fantastyka, to na dodatek śmieszna, dosłownie można było boki zrywać. Opowiadaniem, które najbardziej zapadło mi w pamięć i które do dzisiaj uważam za jedno z najlepszych, jakie Bułyczow napisał, był „Świeży transport złotych rybek”. Mogłem czytać je na okrągło i za każdym razem śmieszyło mnie do łez. Po części chyba dlatego, że świat, który widziałem za oknem, wcale tak bardzo nie różnił się od tego z kart książki. Polska prowincja okazała się mentalnie bardzo bliska prowincji radzieckiej, a Bułyczow tym samym – łatwo przyswajalny. Czego nie mogłem powiedzieć na przykład o „Człowieku z Wysokiego Zamku” Philipa K. Dicka, którego po raz pierwszy przeczytałem mniej więcej w tym samym czasie…
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
ER: No dobrze, też mam swoje latka, ale Bułyczow dawnych czasów przemknął obok mnie jak meteor. Fajny, zabawny… ale rozmywający się w tydzień po lekturze. Nie mogę przypomnieć sobie żadnej jego książki, która pozostałaby mi w pamięci na dłużej, zmusiła do refleksji. Oddać mu hołd jako świetnemu zabawiaczowi – trzeba. Ale czcić, wspominać z miłością? Czy wy aby nie ulegacie nadmiernemu pociągowi do pierwszych książek?
KW: Nie. Bo dla mnie przede wszystkim Bułyczow był bardzo odmienny od tego, co wówczas było drukowane – a myślę tu przede wszystkim o „Serii z kosmonautą” (kto to wydawał?)…
PL: Czytelnik!
KW: …i publikacjach Iskier. W latach 70. i 80. nie było przecież wiele fantastyki humorystycznej, a jeszcze przy tym tak swojskiej (bo rzeczywiście Guslar łatwo było odnieść do małych polskich miasteczek). Bułyczowa po prostu nie mogłem nie zauważyć.
ER: Primo, humorowi Bułyczowa, z całym szacunkiem, do Lema daleko, a i Wojtyszko ma tu coś do powiedzenia. Secundo: lat wiele już minęło i wiele się od tego czasu w fantastyce zdarzyło. Wspominać pozytywnie autora, bo mnie za młodu rozbawiał? Niby dlaczego? Niech przejdzie test czasu i rozbawi mnie dwadzieścia lat potem.
Dlatego bardziej utkwiły mi w pamięci późniejsze opowiadania Bułyczowa, z lat 90., kiedy dawał wyraz swojemu rozczarowaniu Rosją po rozpadzie ZSRR. Kiedy szukał odpowiedzi – co stało się z Rosjanami? Skąd gangsterzy, oligarchowie, bezwzględna żądza zysku? Czemu nasi sąsiedzi zamieniają się w potwory? Jak sobie z tym radzić? Nie było tego wiele, bodajże jedynie dwa teksty na ten temat złapałem podczas jednego z krótkich flirtów z „Nową Fantastyką”, ale takim będę Bułyczowa pamiętać.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
PL: Zdecydowanie wolę te wcześniejsze opowieści guslarskie. W historiach powstałych w latach dziewięćdziesiątych często brakowało mi tego, za co polubiłem ów cykl: łagodności, swojskości, mądrych spostrzeżeń na temat ludzkich słabości… W późniejszych opowiadaniach niewiele z tego pozostało. Irytowały mnie i nudziły zarazem odniesienia do aktualnej sytuacji politycznej w Rosji. Nie interesowały mnie spostrzeżenia na temat zmian obyczajowości wychodzącego z epoki komunizmu rosyjskiego społeczeństwa, podobnie zresztą jak problemy z rosyjską przestępczością. Nowe teksty zagubiły w większości uniwersalizm i specyficzny urok swych poprzedników. W trakcie czytania odnosiłem chwilami wrażenie, że przyszło mi obcować nie z literaturą, lecz z polityczno-socjologicznym felietonem. A nie tego szukałem w tej prozie.
KW: Ale to jest też ważne – i dla mnie fakt, że Bułyczow odsłonił swe inne oblicze jest argumentem za, a nie przeciw. Zresztą, Pawle – czasy się po prostu zmieniły. Lata 60. to przecież taka mała stabilizacja, dziadkowie grający w szachy przy parkowym stoliku, wtedy takie pogodne ironiczne spojrzenie było jak najbardziej na miejscu. Ale w latach 90. byłoby po prostu fałszywe.
ASz: Zabawiacz – no tak, opowiadania guslarskie są bodaj najbardziej znaną częścią twórczości Bułyczowa, może ze względu na ilość. Jednak takie utwory jak „Miasto na Górze” czy „Osada” rozśmieszające bynajmniej nie są. Zresztą „Miasto…” to – moim zdaniem – bardzo dobra „dorosła” powieść dla młodego czytelnika – mam na myśli, że jest dostatecznie mroczną i brutalną antyutopią, a jednocześnie tą mrocznością i brutalnością nie epatuje. Czytając ją na studiach nadal byłam w stanie odczuć tę atmosferę zaszczucia w pierwszej części i rozpaczliwej ewakuacji w drugiej. Szkoda, że obecnie (przynajmniej w Polsce) chyba nie powstają tak napisane książki, które są w stanie lekko wstrząsnąć dorosłym czytelnikiem, a jednocześnie nadają się dla, powiedzmy, dwunastoletniej dziewczynki.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
SCh: Pewnie i sam Bułyczow nie chciałby być postrzegany jedynie jako zabawiacz czy też rozweselacz. Kilka jego powieści zresztą zdecydowanie przeczy takiemu poglądowi na jego twórczość. Eryk zwrócił uwagę na bardzo ważny aspekt powieści Bułyczowa pisanych mniej więcej od początku lat 90. – ten mianowicie, że pisarz coraz częściej starał się zdiagnozować Rosję i przemiany społeczno-polityczne, którym państwo to zaczęło ulegać po upadku Związku Radzieckiego. Świetnie ujął to zwłaszcza w pierwszym tomie cyklu „Teatr cieni”, czyli „Polu bitwy z lotu ptaka”. Powieść wyraźnie dzieli się na dwie części: pierwsza – niezwykle realistyczna – przedstawia rosyjską prowincję z ostatniej dekady XX wieku, druga – już typowo fantastyczna – podejmuje wątek manipulacji ludźmi. Właśnie w tej książce odkryłem Bułyczowa jako pisarza obyczajowego. Nie boję się tego stwierdzenia: kapitalnego pisarza obyczajowego! Podczas lektury przeklinałem moment, kiedy „Pole bitwy…” stało się powieścią fantastyczną – pisarz bowiem kompletnie się pogubił i w efekcie świetnie rozpoczęta książka fatalnie się zakończyła.
KW: E tam…
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Do księgarni marsz: Grudzień 2015
— Esensja

Katastrofa tunguska w fantastyce
— Jakub Gałka

Naprawdę nie dzieje się nic…
— Sebastian Chosiński

Hołd dla ironisty
— Konrad Wągrowski

W duchu Verne’a
— Konrad Wągrowski

Apokalipsa według Bułyczowa
— Sebastian Chosiński

Bułyczow w stylu retro
— Sebastian Chosiński

Prezenty świąteczne 2003: Książki pod choinkę
— Esensja

Tegoż twórcy

Lata dwudzieste… lata trzydzieste…
— Sebastian Chosiński

Zobaczyć dinozaura i umrzeć!
— Sebastian Chosiński

Humanizm fantastycznonaukowy
— Sebastian Chosiński

Gdyby to Stalin pierwszy dostał broń jądrową…
— Sebastian Chosiński

Wakacje w gnieździe os
— Sebastian Chosiński

Bułyczow na każdą okazję
— Sebastian Chosiński

Fantastyka różnych prędkości
— Sebastian Chosiński

Wskrzeszanie świata
— Sebastian Chosiński

Sam Ligon to za mało…
— Sebastian Chosiński

Beria, Beria über alles…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.