Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Weekendowa Bezsensja: Książki nie do przeczytania

Esensja.pl
Esensja.pl
Są takie książki, których nikt nie czyta. Nie dlatego, że to gnioty, nie dlatego, że zbyt erudycyjne – po prostu nie czyta się i już. Albo tylko fragmentami, jak w szkole. Co ciekawe, zwykle są to książki, o których dużo się mówi. W Weekendowej Bezsensji proponujemy ranking najbardziej nieczytanych pozycji.

Michał Foerster

Weekendowa Bezsensja: Książki nie do przeczytania

Są takie książki, których nikt nie czyta. Nie dlatego, że to gnioty, nie dlatego, że zbyt erudycyjne – po prostu nie czyta się i już. Albo tylko fragmentami, jak w szkole. Co ciekawe, zwykle są to książki, o których dużo się mówi. W Weekendowej Bezsensji proponujemy ranking najbardziej nieczytanych pozycji.
1. Biblia
Bóg, nie dość, że lubi rzeczy duże, to najwyraźniej przepada za kontynuacjami. Stary Testament i jego znacznie krótszy sequel (mniejsza ilość bohaterów, krótka rozpiętość chronologiczna) są chyba najbardziej nieczytaną książką na świecie. Chociaż, paradoksalnie, najlepiej się sprzedającą - już od czasów Gutenberga. Co więcej, jest to dzieło, które najprawdopodobniej wywarło największy wpływ na naszą europejską kulturę. Chociaż nikt nie nakręcił jeszcze pełnometrażowej ekranizacji całości. Parafrazując zdanie pewnego faceta z cygarem, chyba jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele pozycji, którą tak niewielu przeczytało w całości.
2. Homer, „Iliada”
Autor największego eposu kultury europejskiej miał prawdziwy niefart, bo napisał „Iliadę” zanim jeszcze wymyślono prawa autorskie. Podobno, powiadają filolodzy aleksandryjscy, kiedy się o tym dowiedział, tak się wkurzył, że ze złości oślepł. Następną książkę, „Odyseję”, musiał już dyktować. Kiedyś wersów pieśni o gniewie Achillesa musieli uczyć się na pamięć aojdowie, dzisiaj natomiast byle dziecko nie jest w stanie powiedzieć, kogo rozłożył na łopatki pod Troją dzielny syn Peleusa.
3. Dante Alighieri, „Boska komedia”
O tym, że dzieła genialnego florentczyka nikt nie przeczytał, świadczą liczne błędy osób, które na poemat się powołują. Na przykład taki Jerzy Pilch zupełnie bez sensu doszukiwał się miasta utrapienia w Warszawie. A Matthew Pearl, autor „Klubu Dantego”, doszedł do wniosku, że „Boska komedia” to kryminał. Najlepiej teksty Dantego znają chyba tylko członkowie fińskich zespołów black metalowych, którzy w oparciu o nie piszą swoje piosenki. (Co w sumie nie ma wielkiego znaczenia, bo kto jest w stanie zrozumieć growling?). Chociaż może nie jest tak źle z recepcją poematu. W tym roku ma wyjść gra komputerowa studia Electronic Arts pod wiele mówiącym tytułem „Dante’s Inferno”. Chodzą plotki, że będzie można wcielić się w postać Wergiliusza, nieustraszonego poety i wojownika w jednym, walczącego potrójnym bastardem. Beatrycze ma strzelać z automatycznie repetującej kuszy.
4. James Joyce „Ulisses”
Jorge Luis Borges powiedział w jednym z wywiadów, że Joyce pisał „Ulissesa” z myślą o końcu literatury. Książka miała być ostatnią powieścią na świecie, zamknięciem pewnego niespecjalnie ciekawego etapu w dziejach ludzkości. Uczniowie na pewno by się z takiego rozwiązania ucieszyli. Niestety, słynnemu Irlandczykowi się nie udało (spisek brytyjskich księgarzy i anglikańskich cyklistów) i nawet w XXI wieku pojawiają się na rynku świetnie napisane pozycje. O „Ulissesie” dużo się mówi, można też go przytaczać w dyskusjach (jako powieść niemożliwą, klasyczny przykład na narrację określaną jako strumień świadomości albo po prostu, żeby zadziwić znajomych dziwnie brzmiącym tytułem). Nikt natomiast nie wie, jak się książka kończy - no, może poza paroma osobami, które znały Macieja Słomczyńskiego.
5. Umberto Eco „Imię róży”
Tutaj nie ma się czemu dziwić, wszystkiemu winna perfidia autora. Wcześniej Eco zajmował się semiotyką i semiologią, ale - jak sam przyznaje - po latach kariery naukowej nie uciekł ze striptizerką. Zamiast tego w wieku 48 lat wpadł na iście szatański pomysł (dla rodaka Dantego nie było to specjalnie trudne). Mianowicie, postanowił przez pierwsze sto stron swojej powieści zniechęcić do niej czytelnika. Potem ma być łatwiej, ale jak można wierzyć autorowi, który nawet nie chce zdradzić, co oznacza tytuł jego książki? Kto przebrnie przez nudne jak watykańskie dokumenty przygody Wilhelma z Baskerville i jego niedojrzałego, zwłaszcza seksualnie, ucznia Adso… No cóż, niewielu przebrnęło.
6. J.R.R. Tolkien „Władca pierścieni”
Są, owszem, fani, którzy znają na wyrywki perypetie hobbitów uganiających się po Śródziemiu. Na tych szaleńców miłosiernie spuśćmy zasłonę milczenia. Jest jeszcze Marek Kamiński, znany podróżnik, ale on się nie liczy, bo „Władcę” przeczytał na biegunie południowym, przy kilkudziesięciostopniowym mrozie. Jako alternatywę miał dyskusję z niedźwiedziami polarnymi na temat mrożonek. Poza polarnikiem i grupką dziwaków przyczepiających sobie szpiczaste uszy i noszących plastikowe pierścionki, pięciotomowej trylogii Tolkiena nikt nie przeczytał, nawet Peter Jackson. Bo drań nie umieścił Toma Bombadila w swoim filmie.
7. William Szekspir „Dramaty”
Jasne, w szkole wymagają „Makbeta” czy innego królewicza duńskiego, ale tak z ręką na sercu: kto przeczytał coś więcej? Genialny Stratfordczyk, który jak wiadomo był kobietą, pisywał straszne nudziarstwa o dylematach moralnych jakichś królów czy mauretańskich wodzów. Strasznie nieżyciowe rzeczy. W dodatku wierszem, co jest bardzo nieprzyjemne w lekturze. (Chociaż, z drugiej strony, czyta się szybciej niż takiego Josepha Conrada). Na szczęście większość sztuk została sfilmowana i szkoda tylko, że nie ma żadnych gier komputerowych z Hamletem goniącym zmutowane szczury po Elsynorze.
8. Henryk Sienkiewicz, „Trylogia”
Po co czytać Sienkiewicza, skoro mamy Sapkowskiego? Wiedźmin ciekawszy od Skrzetuskiego, Yarpen to taki imć pan Zagłoba, a trylogia o Husytach krótsza i bardziej widowiskowa. Powieści autora „Potopu” czytać nie trzeba, ale broń Boże się do tego przyznawać! Jak wiadomo, każde polskie dziecko zna na pamięć opis oblężenia Zbarażu, „Kończ waść itp.”, „Dumkę na dwa serca”, a także odpowiedź na pytanie dlaczego w filmowej wersji „Potopu” widać słupy telegraficzne. Bez tego ani rusz.
9. Marcel Proust, „W poszukiwaniu straconego czasu”
Proust pisał „W poszukiwaniu….” całe życie, ale większości czytelników życia nie starcza na dobrnięcie do końca pierwszego tomu cyklu. Warto za to znać parę zwrotów, które pojawiają się w książkach, a którymi potem można brylować w towarzystwie. Magdalenki Prousta to raz, potem mamy słynne pierwsze zdanie, że kładłem się wcześnie spać (przez pewien czas). No i warto jeszcze zapamiętać imiona: miejscowości (Balbec, Combray) i bohaterów (Odeta de Crecy, Gilberta, no i pan Swann, który nie jest łabędziem). Jeśli ktoś się uprze, żeby dzieło poznać, to jest jeszcze ekranizacja filmowa i wydany niedawno… komiks.
10. Lew Tołstoj, „Wojna i pokój”
Ktoś się nabijał z Tołstoja, że w jego najsłynniejszym dziele pozytywnie zostali przedstawieni jedynie Rosjanie. No, ale w „Wojnie i pokoju” są właściwie tylko Rosjanie. I kilku Francuzów. Stąd pytanie, które może się zrodzić po lekturze pierwszego tomu: jakim cudem Napoleon wygrał pod Austerlitz? Dla wielu osób prawdziwym szokiem jest fakt, że to co mieści się na dwóch-trzech stronach Wikipedii (wojny napoleońskie), Tołstoj rozpisał aż na cztery księgi. W dodatku, bez obrazków i linków do innych witryn. Natomiast prawdziwym ciosem dla każdego Polaka może być wiadomość, że „Wojna i pokój” jest o wiele lepsza od Trylogii Sienkiewicza. Więc powód do nieczytania może być patriotyczny.
koniec
20 czerwca 2009

Komentarze

19 XII 2009   02:52:35

Co prawda już zima, ale jeszcze nie Wigilia, żeby bałwany mówiły ludzkim głosem.

02 II 2019   15:59:13

Dodałbym "Nad Niemnem" Orzeszkowej - po ok. 50 stronach stwierdziłem, że tego się nie da czytać, a ekranizacja jest jedynym filmem, przy którym usnąłem.

05 II 2019   18:21:39

Znam książkę, a w zasadzie książki, których sami autorzy nigdy nie przeczytał:
"Dzieła wszystkie" Władymir Ilicz Uljanow
"Dzieła zebrane" Josif Wissarionowicz Dżugaszwili

05 II 2019   22:39:37

A książka telefoniczna? Czy Esensja celowo jej nie umieściła na liście ze względu na RODO? Przecież artykuł powstał w 2009 r. Węszę spisek...

Biblię kiedyś przeczytałem od początku do końca, małymi fragmentami, zajęło mi to jakieś 2 lata. "Władcę pierścieni" czytałem 2,5 raza (0,5 utknąłem w II tomie). "Iliadę" zacząłem lecz nie skończyłem, podobnie "Wojnę i pokój". Z trylogii Sienkiewicza nie czytałem "Pana Wołodyjowskiego", Prousta zmęczyłem I tom, za to dramaty Szekspira czytałem różne i z przyjemnością.

06 II 2019   20:03:44

@freynir A mało to książek, które napisano po śmierci ich tytułowych autorów?

07 II 2019   14:53:40

@Wojciech- jak rozumiem felieton, wypowiadamy się raczej o dziełach napisanych i wydanych (a przynajmniej oddanych do druku) za życia autorów. Moi "autorzy" również "napisali" swoje książki za życia, zwłaszcza płodny był Wielki Językoznawca, twórca wiekopomnego dzieła "Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Krótki kurs."
@El Lagarto- po długich przemyśleniach redakcja stwierdziła, że nie wie, którą książkę telefoniczną ma polecić- tą dla Wrocławia, tą dla Warki, czy może "Żółte strony" Książki Telefonicznej dla Szczebrzeszyna, Zbąszynka i Żyrardowa.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster

Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster

Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster

Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.