Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Parowski
‹Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBurza. Ucieczka z Warszawy ‘40
Data wydania20 stycznia 2010
Autor
Wydawca Narodowe Centrum Kultury
ISBN978-83-6158-716-3
Format544s. 150×210mm; oprawa twarda
Cena38,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
« 1 2 3 4

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010

Szostak: Tak rozumiana polskość jest oczywiście zwycięstwem Sienkiewicza nad Gombrowiczem. A to jest chyba właśnie kompensacja. Oczywiście o wiele bardziej wyrafinowana niż upajanie się wymyśloną militarną i polityczną potęgą Polski, ale zawsze.
I wracając z tej wycieczki do wątku historii alternatywnej: czy w niezdławionej wojną i jej konsekwencjami Polsce nie wygrałby jednak Gombrowicz? I bynajmniej nie mam na myśli tego, że mocniej by oddziaływał jako pisarz ogólnie dostępny, a nie reglamentowany autor emigracyjny. Zastanawiam się nad tym, czy taka Polska musiałaby się dalej tak kurczowo trzymać Sienkiewicza. Czy nie mogłaby sobie pozwolić na oddech i luz: nie musimy się już napinać?
Dukaj: Nawet jeśli taką kreację uznać za kompensację, to właśnie w niej – w jej świecie – znika konieczność kompensacji. Prawdziwi zwycięzcy nie muszą się pocieszać baśniami o zwycięstwach fikcyjnych.
Orbitowski: Diabli wiedzą, bo i nie wiadomo, co Gombrowicz w tej wielkiej Polsce by pisał. Przecież nie „Trans-Atlantyk”, na tym przykładzie zamysł Maćka zawodzi szczególnie mocno. Z jednej strony zwycięstwo Gombrowicza bardzo pasuje, z drugiej opiera się na wielkiej niewiadomej, a z trzeciej znów: czy Sienkiewicz nie wpisałby się ładnie w nową, zrodzoną w wojennej burzy umysłowość? Pisał przecież o polskich tryumfach, macie proroka, moi panowie, doskonale wpisze się w poetykę nowych świąt narodowych.
Dukaj: A czy w dzisiejszej Polsce wygrywa Sienkiewicz, czy Gombrowicz? Serio, nie wiem, o jakich miarach tu mówimy.
Szostak: Pytanie otchłanne. Można je postawić na dwóch poziomach. Jeden jest taki: jaka narracja o sobie samych jest bliższa Polakom, w jakich kategoriach wolą opisywać swój narodowy los? I tu, jak sądzę, wygrałby plebiscyt Sienkiewicz. Natomiast drugi poziom jest taki: który z tych panów prawdziwiej opisuje polskość? I tu z kolei chyba trzeba postawić na Gombrowicza. Paradoksalnie, zwycięstwo Sienkiewicza na pierwszym poziomie nabija punkty Gombrowiczowi na poziomie drugim.
Dukaj: Gombrowicz odbił się na polskości jako autor „Trans-Atlantyku” i „Dziennika”. Czy napisałby je u Parowskiego? Nie. Tam jego diagnoza polskości musiałaby być inna zarówno z powodu odmienności jego własnej sytuacji (inny Gombro pisze inaczej), jak i z powodu zmiany sytuacji Polski.
W pewien sposób ta walka z Sienkiewiczem byłaby łatwiejsza, „czystsza”. Okupacja sowiecka nie tylko zamazywała obraz, ale stanowiła prosty odpowiednik XIX-wiecznych zaborów, spod których dusza wyrywa się do złotej Sarmacji, do rycerzy niezłomnych z ryngrafami Matki Boskiej.
Szostak: Gombrowicz był Gombrowiczem już przed wojną. Nie jestem przekonany, czy w świecie bez II wojny światowej radykalnie inaczej problematyzowałby polskość. Śmiem twierdzić, że jego wglądy są uniwersalne, niezależne od pewnych doraźnych kontekstów historycznych. W „Ferdydurke” są już zalążki pewnego myślenia, które nie potrzebowało w sposób konieczny ani wojny, ani komunizmu, by rozprawić się z pewnym rozumieniem polskości. W tym sensie – choć to duże uproszczenie – widzę emigracyjną twórczość Gombrowicza jako rozwijanie dawnych idei.
Orbitowski: No, niezupełnie. Gombro zetknąłby się z Polską zwycięską, u progu mocarstwowości, czego nie miałby okazji komentować. Bo albo doszłoby do przemienienia się mentalności polskiej, co dostrzegłby niezawodnie jako pierwszy, albo ta sama mentalność funkcjonowałaby w innym kontekście. I nie byłby to kontekst doraźny, jak Wit sugeruje, ale wielki kwantyfikator definiujący „polskość” od nowa.
Dukaj: Albo po prostu zalążki innych idei rozwinęłyby się w nim mocniej i pozostałby dla Polaków wielkim analitykiem Formy, fascynatem „młodziakowatości”, może sztandarowym rodzimym homoseksualistą – i to byłby „prawdziwy Gombrowicz”.
Szostak: Pytanie jest inne: czy Gombrowicz jako nieemigracyjny literat w wolnej Polsce z „Burzy” zająłby w kulturze polskiej takie miejsce, jakie ma teraz? Z jednej strony – co zauważa Jacek – okupacja sowiecka reaktywowała pewne narodowe mity. Z drugiej jednak Gombrowicza wydało Dwudziestolecie, a więc Polska wolna. Chyba nie urosłaby tak silna legenda Gombrowicza, choć podejrzewam, że jego wizja polskości byłaby podobna.
Dukaj: „Burza” nie wisi w próżni także w tym sensie, że to już któraś z kolei polska historia alternatywna II wojny światowej. Wspominałem o niedawnych takich przedsięwzięciach literackich – i być może dlatego niektórzy wyłączają „Burzę” do osobnej kategorii, że przyzwyczaili się do tamtych wzorców (militarno-politycznych, mówiąc hasłowo).
6. Logiki dziejów
Dukaj: Ale kwestia jest głębsza: dlaczego mianowicie w ogóle takie wariantowanie dziejów stało się u nas popularne? I dlaczego w takiej formie, w takim środowisku literackim? „Burza” ukazała się jako część całej serii Narodowego Centrum Kultury.
Pamiętam ten aforyzm Allana Blooma: „O historii można sensownie rozmawiać tylko z chrześcijanami i marksistami”. Medal ma drugą stronę: niebezpieczną łatwość nadawania znaczeń zdarzeniom, miejscom, postaciom historycznym. Podobne „myślenie historyczne” wydaje się dziś w Polsce organicznie związane z formacją prawicową i z postawą religijną.
Rozmawiamy o „Burzy” w konkretnym momencie: miesiące po katastrofie smoleńskiej, gdy kraj się rozpoznaje w jakimś fundamentalnym podziale na tych, którzy są przekonani („wiedzą”!), że takie zdarzenie historyczne musi coś znaczyć, i na tych, którzy są tym przekonaniem z kolei lekko przerażeni. Czy myślenie o historii Polski w trybie „możliwości”, „konieczności”, „nieuchronności”, „większego prawdopodobieństwa” i tak dalej nie jest właśnie kluczowym elementem owej formacji ideowej? W „polityce historycznej” Kaczyńskiego nie chodziło przecież tylko o orderowanie kumpli i sojuszników, ale o przestawienie ludzi na rozumowanie w ciągach przyczynowo-skutkowych sięgających głęboko w przeszłość. Że to jest jeden mechanizm, tryby zachodzą na siebie, wiek XIX nakręca wiek XX, który nakręca wiek XXI i tak dalej. Nie macie wrażenia, że ta najnowsza polska fantastyczna literatura historyczna jest w to w mniejszym lub większym stopniu uwikłana?
Szostak: Ja bym rozróżnił tu dwojakie podejście do dziejów. Co innego powiedzieć – za tradycją Heglowską – że dzieje mają sens i oglądane u kresu układają się w dialektyczną całość. Co innego jednak nadawać fundamentalne znaczenie każdemu faktowi. Taki symbolizm bliski jest myśleniu biblijnemu.
Jeśli go zastosujemy do sfery politycznej – a nie do historii zbawienia – prowadzi nie tyle do generowania ciągów przyczynowo-skutkowych, co raczej do pewnych asocjacji symbolicznych. To w gruncie rzeczy gra w rozpoznawanie znaków. Mamy symbol ofiary i teraz odnajdujemy go w rozmaitych wydarzeniach historycznych. Niektóre są wysycone ową ofiarą bardziej, inne mniej, ale zawsze można wyszukać odpowiednio długi ciąg symboliczny. To jakoś porządkuje dzieje. Ale nie wiem, czy wprowadza w nie logikę.
Nie wiem zatem, o jaki rodzaj rozumienia dziejowości miałby tu chodzić.
Dukaj: Gdzieś już o tym pisałem: sama literacka formuła historii alternatywnej „wtrenowuje” czytelnika w ujmowanie dziejów w ciągach racjonalnego wynikania: skoro stało się to, zatem musiało się stać to; a gdyby nie stało się tamto, to niemożliwym byłoby to i to, i to. Nie ma znaczenia metahistoryczne uzasadnienie alteracji (może być nawet technologia Obcych). Chodzi o to, że ludzie, którzy wcześniej patrzyli na Historię jak na ogromny kufer pełen chaotycznie przemieszanego śmiecia, jakieś daty, jakieś mapki, dziwne figury na obrazach, niewymawialne nazwiska, do wykucia w szkole i zapomnienia – ci ludzie wtem dostrzegają w tym wszystkim powiązania, wychwytują zależności, widzą mechanizm w ruchu; zabawa w „co by było, gdyby” pokazała im także ich własne umocowanie w przeszłości: że też są zależni od jakiegoś „gdyby”, a zatem są częścią tego organizmu sięgającego wieki wstecz. To wcale nie są powszechne refleksje, nie powinno się lekceważyć tego aspektu. Czy NCK nie miało na myśli i takiej edukacji?
Nie wiem, czy te reakcje na Smoleńsk da się sprowadzić do odczytywania z historii znaków, symboli. Na pewno jest i taka składowa, bo to najprostsze. Ale ujawniają się przecież i następujące rozumowania: Historia nie jest zbiorem niepowiązanych przypadków → istnieje Plan (w domyśle: plan Boga) → katastrofa Smoleńska była częścią Planu, jaki więc ma ona w nim sens, czemu służy? A odkrywa się to, porównując w myśli Historię z katastrofą i Historię bez katastrofy.
Szostak: Na marginesie: szukanie logiki dziejów jest podskórnie obecne w bardzo wielu środowiskach. Zobaczcie, że przywoływane wcześniej w naszej dyskusji zdanie: „Po Joysie nie można już…” jest wyrazem jakiegoś twardego uporządkowania historii literatury.
Orbitowski: Lewica z kolei tłumaczy postęp w dziejach stosunkami ekonomicznymi, stąd brak szukania głębszych sensów w historii.
Szostak: Ależ nie! Przecież zmiana stosunków ekonomicznych jest właśnie w marksizmie dziejowa. To oczywiście konsekwencje bycia „lewicą heglowską”. Dialektyczna walka klas, logika pisanych tą walką dziejów – to podstawa tego myślenia. Idea rewolucji wyrasta z tego podglebia. Marks na przykład uważał, że rewolucja proletariatu nie powinna wybuchnąć w Rosji, gdyż tam jest dopiero feudalizm, a pomiędzy komunizmem a feudalizmem jest dziejowo kapitalizm.
Zależy oczywiście, o jakiej lewicy mówimy. Dziś mamy dyskurs wpisany w logikę „zmierzchu cywilizacji patriarchalnej”.
Orbitowski: W odniesieniu do „Burzy” przypomina mi się Rymkiewicz, w którego opinii Powstanie Warszawskie ufundowało tę Polskę, którą mamy. To mit założycielski naszego Teraz. Bór, Monter, tym bardziej Bach-Zelewski nie mieli pojęcia, że uczestniczą w takim wydarzeniu. Maciek opisuje właśnie moment kształtowania się mitu, jego pierwszy oddech. Rozpozna go być może Rymkiewicz żyjący w tej rzeczywistości w roku 2009 – w roku 1940 o tym nikt nie ma pojęcia.
Dukaj: Tak, to też jest mocne usensowienie Historii wydobywane przez porównanie członów alternatywy.
Dobrze, żeś tu wrzucił Rymkiewicza – bo także w kontekście „przeciwrozliczeniowej” interpretacji Orlińskiego Parowski wychodzi na programowego anty-Rymkiewicza. To nie jest mit Rymkiewicza, nie taki duch się tu kształtuje! Nie było ofiary krwi, nie było czasów, na które miała być potrzebna – a ta ofiara została w naszych dziejach złożona wcześniej, „w ciemno”. Polska „Burzy” w ogóle nie wchodzi w te koleiny. Anioł powstrzymał rękę z mieczem Abrahama.
Szostak: To jest ciekawe – na ile można rozpoznać mit in statu nascendi. Na ile jest to rozpoznanie ducha dziejów, na ile jednak kreacja, która potem wchodzi do narracji historycznej z komentarzem: „Ówcześni ludzie tak to widzieli”. Czy to widać od razu, czy też, jak mawiał Hegel, sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu? Takim laboratorium mitotwórczym są właśnie nasze czasy po Smoleńsku.
Dukaj: Istnieje zasadnicza różnica: my tę historię jako historię przeżywamy na ekranach telewizorów, w internecie, pięć minut po zdarzeniu dostajemy analizy ekspertów o „reperkusjach dziejowych” i „znaczeniu geopolitycznym”. A po następnych pięciu minutach już analizy są wykręcane w tę i we w tę pod kątem doraźnych strategii, mających na celu właśnie narzucenie korzystnej dla tego lub tamtego narracji historycznej. Nie ma laboratorium mitotwórczego – proces jest od początku zanieczyszczony, laboranci plują do menzurek, podmieniają chemikalia, fałszują raporty.
Można się zastanawiać, czy to bardziej dziedzictwo Hegla (rozbudzonej świadomości dziejowej), czy Ortegi y Gasseta (dominacji mechanizmów skrojonych pod masę), czy wreszcie Baudrillarda, a może po prostu kwestia szybkości życia i szybkości zmian cywilizacyjnych. Ale chyba osiągnęliśmy stan, w którym wszystko jest kreacją, nie ma „naturalnej” historii. Natomiast niektóre kreacje przeżywają dłużej.
I tu Smoleńsk też stanowi dobry przykład: kreacja zaczęła się już w dniu katastrofy.
Szostak: Wrócę do „Burzy”, gdzie sytuacja jest bardziej złożona, bo nakłada się jeszcze plan metatekstowy. Maciej Parowski, wychowany w cieniu klęski Powstania Warszawskiego i tłumaczących go mitów, jest – jak rozumiem – zwolennikiem Rymkiewiczowskiego rozliczania; trzeba byłoby to doprecyzować, jak to rozliczanie miałoby wyglądać, zostawmy szczegóły na boku.
Dukaj: Alternatywa lustrzana jest taka, że Parowski to „w głębi serca” gołąbek i dlatego – niechcący, „zdradzając się” – dał nam taką wersję polskości.
Szostak: Ten mit go tworzy. Jednocześnie przecież ten mit jest warunkowy: Maciej Parowski w świecie bez Powstania nie musiałby być zwolennikiem tego mitu. Takim światem jest właśnie świat „Burzy” – kreowany jako fikcja literacka przez świadomego fantastyczności owego świata Macieja Parowskiego.
Zmierzam do tego, że zaprzeczyć mitowi można tu na dwa sposoby: albo znaleźć w ramach tej samej rzeczywistości konkurencyjną narrację, albo też sprawdzić uniwersalność mitu, zmieniając wstecznie okoliczności. W Polsce z „Burzy” taki mit nie dominuje, bo nie ma gleby do wzrastania. A zatem w tak skonstruowanej Polsce nie byłoby Rymkiewicza i zgadzającego się z nim Macieja Parowskiego.
I tu oczywiście pytanie: na ile ten ofiarniczo-krwawy mit polskości jest efektem naszej całej tradycji od końca XVIII wieku, a na ile ważna dla niego jest II wojna światowa? Jeśli bowiem przyjmiemy, że brak wojny anihiluje ten mit, to znaczy, że cała mitologiczna tradycja XIX wieku ma charakter przygodny i nietrwały. Na ile konkretne wydarzenia, ich kumulacje kształtują mit? Co nam ostatecznie mówi on o polskości, skoro można – a tak rozumiem wasze uwagi wokół „Burzy” – w prosty sposób oduniwersalizować, uczynić go mitem minionym, który nie organizuje wyobraźni Polaków?
Orbitowski: Nie, Wicie, to nie tak. Jaki brak wojny? Przecież wojna była i zakończyła się zwycięstwem Polski. To zupełnie inna sytuacja.
Widzę to tak: u początku historii Polski są cztery ważne symbolicznie wydarzenia. Chrzest, przyjęty od Czechów, żeby nie przyjmować go od Niemca. Zwycięstwo nad niemieckim margrabią Hodonem. Uznanie polskiej państwowości przez niemieckiego cesarza Ottona III. Pale, które Chrobry wbił na Odrze. W cieniu tych wydarzeń rodzi się Polska, która – w sensie symbolicznym, nie historycznym – opiera się Niemcom pod Głogowem, Psim Polem, Płowcami, Grunwaldem. Tak, wiem, że to byli Krzyżacy, Płowce były starciem remisowym – to naprawdę nie ma znaczenia. Dorzućmy do tego zabory. To wielkie zwycięstwo Września nie ma precedensu, nigdy nie podeszliśmy pod Berlin, nie obaliliśmy cesarza. Zwycięska wojna anihiluje mit, ale ten nie ma charakteru przygodniego. Dochodzi do nowej sytuacji, nowego otwarcia.
Jeszcze inaczej z Rosją – tu konflikt ujawnia się później, Polska ma swoje pięć minut podczas Wielkiej Smuty, ale rzecz kończy się nieprzyjemnie: rosyjski protektorat, zabory, rusyfikacja, wojna polsko-bolszewicka. W prawdziwej historii współodpowiedzialność Sowietów za klęskę 1939 r. i upadek Warszawy w 1944 r. „Burza” proponuje rozwiązanie mesjańskie: w wyniku polskiego zwycięstwa Stalin zostaje obalony, z kraju nad Wisłą promieniuje dobro na świat cały.
Dukaj: Mit zastępuje mit – one trwają w stanie uśpionym, w splątaniu potencjalności zakorzenionych w kulturze, historii, etnologii, geografii, klimacie, ale aktualizuje się ten, który najpełniej dekoduje symbolikę współczesności.
Mnie znowu cieszy, że nawet w tej interpretacji Łukasza mesjańskość Parowskiego jest zupełnie niecierpiętnicza, prawie bezkrwawa, jasna, radosna, nieprzygniatająca i taka, cholera, no, niepolska.
Orbitowski: W starym rysunku Mleczki widzimy Pana Boga podczas aktu kreacji. Stwórca mówi do aniołka: „A Polakom zrobimy numer i umieścimy ich między Niemcami a Rosją”. „Burza” to znosi. Dwa wielkie mity związane z naszą historią właśnie się wypalają. Bóg zrobił numer Niemcom i Rosji, umieszczając Polskę między nimi.
koniec
« 1 2 3 4
19 lipca 2010

Komentarze

20 VII 2010   16:05:41

Tak długie teksty niewygodnie czyta się na ekranie. Powinien tu być przycisk "wersja do druku", który prowadziłby do jednostronnicowej wersji artykułu, pozbawionej jakichkolwiek innych elementów portalu.

W tej chwili jestem zmuszony albo olać tekst, albo kopiować każdą z czterech stron do edytora tekstu, przeformatować i dopiero mogę to sobie wydrukować.

A czy kolejne numery Esensji można pobierać jako PDF? Też nie. Czyli mam ślęczeć przed monitorem przez kilka godzin. Dziękuję, kupię Nową Fantastykę.

20 VII 2010   18:27:04

Dla mnie długiego tekstu na 4 strony to pomysł raczej zwiększający komfort czytania, zwłaszcza, że często zdarza mi się je przerwać by powrócić do niego później. Jest to znacznie łatwiejsze gdy zna się stronę na której się skończyło.

Nie wiem jak jest teraz z poziomem artykułów w NF, ale parę lat temu raczej nie dorównywały tym esensjowym. A już zwłaszcza S.O.D.

20 VII 2010   19:56:15

dobrze gada, dajcie mu piwo

22 VII 2010   12:12:02

Ależ ja nie przeczę, że jeśli już czytać na ekranie, to lepiej mieć podzielone na strony.

Ja tylko twierdzę, że długiego tekstu lepiej w ogóle nie czytać na ekranie - tylko na papierze. I wówczas prosiłbym o jednostronną, zubożoną graficznie wersję do druku.

27 VII 2010   10:04:05

Wszystko fajnie, tylko ta książka jest po prostu nieczytalna. Żle, nieudolnie napisana.
Niech sobie historie alternatywne będą mało prawdopodobne, ale nie mylmy tego z historiami naiwnymi. A napakowanie sterty słynnych postaci (zresztą w żenujący sposób tendencyjnie i czarno-biało napacykowanych) daje efekt klasy co najwyżej fanfika o upojnej nocy Harry’ego Pottera z Lordem Vaderem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Punkt krytyczny: Burza nad fikcją. Historia w fantastyce
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster, Radosław Wiśniewski

Kochajmy się!
— Michał Foerster

Do księgarni marsz: Styczeń 2010
— Esensja

Z tego cyklu

Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż twórcy

Niezłomny bojownik o komiks
— Konrad Wągrowski

Redaktora Parowskiego przygody z dystopią
— Miłosz Cybowski

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.