Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Przy herbacie: Róża pod inną nazwą

Esensja.pl
Esensja.pl
Imię dla głównego bohatera powieści. Pozornie prosta sprawa. Pozornie liczy się kreacja, a nie nazewnictwo. Jednak czy Torkil Aymore byłby tak samo fantastyczną postacią, gdyby nazywał się Wiesław Górczyński?

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Przy herbacie: Róża pod inną nazwą

Imię dla głównego bohatera powieści. Pozornie prosta sprawa. Pozornie liczy się kreacja, a nie nazewnictwo. Jednak czy Torkil Aymore byłby tak samo fantastyczną postacią, gdyby nazywał się Wiesław Górczyński?
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało.

William Szekspir „Romeo i Julia”
w przekładzie Józefa Paszkowskiego


Porządny bohater fantastyki musi mieć odpowiednio godnie brzmiące imię. Niewątpliwie dobrze jest, żeby znajdowała się w nim głoska ‘r’ – Geralt, Yennefer, Jaskier, Ciri, Triss – spójrzcie tylko, wszystkie główne postaci z „Sagi o wiedźminie” ją mają. A także bohaterowie innych utworów. Frodo. Aragorn. Boromir. Belgarath. Polgara. Koriba. Wędrowycz. Vesper. Nidor. Ultor. Pirx. Twardokęsek. Karenira. Ramirez. Torkil Aymore. Skywalkerrr. Darrrth Vaderrr. Imperrratorrr… a nie, przeprrraszam, to nie imię. „Palpatine” brzmi jakoś ciapciowato, pewnikiem dla zamaskowania…
Przez wiele dekad mieliśmy w polskiej fantastyce wysyp rozmaitych Jimów, Dereków, Benów, Dorothy i Kate, jednak łączyło się to z powszechnie panującą niechęcią do rodzimych realiów i osadzaniem akcji w USA-podobnej Nibylandii (co ciekawe, niechęć ta pokutuje jeszcze wśród początkujących autorów – patrz choćby zwycięskie opowiadanie z konkursu ogłoszonego w ramach Polconu 2008). W polskiej hard SF słynne też były jednosylabowe imiona i nazwiska w rodzaju „Hal Bregg”, na co już wiele lat temu zwrócił uwagę Marek Oramus w swoim artykule o siedmiu grzechach głównych polskiej fantastyki1): „Utarło się jakoś, że astronauci muszą nazywać się krótko, ale treściwie, np. Pirx czy Bregg (Alf, Told, Gab, Terl, Brol, Les, Ston, Golt, Alk itd.). Wszelkie podobieństwo do nazwisk czy imion przeszłych bądź teraźniejszych – z góry wykluczone. (…) Niektóre z jednosylabowych imion dostają wtedy przedrostek lub końcówkę, takie wszakże, by z góry wykluczyć wszelką zwyczajność. Peret, Hobarg, Tregor, Phurg – już lepiej”. Jeszcze gorzej bywało w fantastyce przedwojennej: wielu autorów miało niezrozumiałą a irytującą skłonność do nadawania nazwisk znaczących, na przykład profesor Rakietowski; całkiem jak w książeczkach dla dzieci typu „Czaruszkowo”, gdzie piekarz obowiązkowo zwał się pan Bułeczka, lekarz – pan Pigułka, a woźny – pan Kluczyk.
Na szczęście to już przeszłość. Obecnie bohater ma już prawo nazywać się Katarzyna Kruszewska, Paweł Skórzewski czy Radosław Tomaszewski. Jednak z nazwiskami polskimi trzeba bardzo uważać, bo mogą odebrać postaci całą „bohaterskość” (no, chyba że autor celowo pragnie opisać nieudacznika), a źle dobrane – zrazić do bohatera na samym początku akcji. Znam dwie osoby, które użyte przez Magdę Kozak nazwisko „Arlecki” uznały za sztuczne: „To tak jak w tych starych zagadkach, gdzie był Abacki, Babacki i Cabacki”.
W trakcie dyskusji redakcyjnej Konrad Wągrowski stwierdził: „Gdy czytam polską powieść SF (najczęściej z FS), to mogę mieć pewność, że bohaterowie będą się nazywali jakoś z listy dziesięciu najpopularniejszych nazwisk – Piotr Zieliński, Artur Nowak, Anna Szymańska, Jacek Kamiński, etc. Najczęściej na -ski. Tymczasem świat jest nieco inny: ja mam może w pracy obok Grabowskiego i Kowalczyka, ale oprócz tego Bodziaka, Brodzisza, Zyszczak, Chytłę, Żendziana – i to są też jak najbardziej polskie nazwiska. Świat zasiedlony tylko przez Zielińskich, Kowalskich i Wiśniewskich wydaje mi się światem nieprawdziwym”. Jest to niewątpliwie prawda, lecz zrobiwszy rachunek sumienia, muszę stwierdzić, że nazwiska zakończone na -ski po prostu same pchają się na klawiaturę: w niedawno ukończonym opowiadaniu pojawia się Kamil Krukowski i Marta Lipińska (pozostałe postaci są określone tylko imionami). Czy to brak wyobraźni, czy podświadoma chęć używania nazwisk uznanych za powszechne w obawie przed posądzeniem o inspirację realnymi postaciami – nie wiem. W powieści Heinleina „Obcy w obcym kraju” jest scena, w której Jubal wybiera sobie żeński pseudonim pisarski z listy nieużywanych imion i nazwisk dostarczonej mu przez biuro ewidencji ludności. Takie spisy byłyby z pewnością przydatne autorom.
Bez wątpienia jednym z najdziwniejszych nazwisk w całej historii literatury jest Pirx – diabli wiedzą, z jakiego języka pochodzi (Lem nie ujawnia narodowości bohatera), choć może mieć inspiracje belgijskie. Ambasador Belgii nazywa się Jan Luykx, co niewątpliwie przerasta wyobraźnię nawet najbardziej kreatywnego autora fantastyki. Wymawia się to ponoć „Lojks”.
Jeżeli akcja jest osadzona w świecie fantasy, można postawić dolary przeciwko orzechom, że przynajmniej połowa postaci będzie miała w imionach ‘sh’ oraz ‘v’. Negatywny bohater powinien się zwać odpowiednio groźnie, najlepiej z użyciem ‘kh’, ‘gh’ i ‘th’, bo i brzmią z lekka upiornie, i wyglądają obco. Anglosascy autorzy czasem w dobrej wierze nadają swoim postaciom imiona brzmiące twardo i przerażająco, które dla Słowianina okazują się zabawne – przykładem może być królowa Bavmorda z filmu „Willow” czy Barak (wojownik) i Durnik (kowal) z „Belgariady” Eddingsa.
W ramach ciekawostki wynotowałam imiona bohaterów użyte we fragmentach prozy początkujących autorów z wątku „Twórczość własna” na forum dyskusyjnym „Nowej Fantastyki”:
  • Gotfryd, Almir
  • Orrik, Katrina Nordenoth, córka Dragnona
  • Heinrich Schubennford, John Smith
  • Jerry zwany Czarnym Blackiem
  • Akać (bez wątpienia najoryginalniejszy), Ryży
  • Forgil, Noster, Faldor
  • Alan
  • Olaf
  • Saveel, Talosan, Vahuti, Katile, Kola
Nawiasem mówiąc, autor Forgila, Nostera i Faldora zaszalał nieco, tworząc nazwę miasta krasnoludów: Gorrrozunzildenov (inne nazwy geograficzne w jego opowiadaniu mieszczą się w schematach sapkowsko-tolkienowskiej fantasy: Frowdell, Odorheim, Ankor, Liir Duruan, Ektenfort). Przypomina mi się powieść Doroty Kaczyńskiej-Ciosk „Sekret Olsteriona”, w której występował miecz zwący się Ilfvifberiht2) – w recenzji zamieszczonej we „Framzecie” Małgorzata Lewicka celnie podsumowała, iż jest to słowo, jakie otrzymuje się „przez uderzenie czołem w klawiaturę i potraktowanie efektu ROT-133)”.
Uderzanie czołem w klawiaturę nie jest, rzecz jasna, dobrym sposobem pozyskiwania oryginalnych imion. Autorzy radzą sobie rozmaicie. Wertują internetowe spisy imion hinduskich, szukają natchnienia w indeksie nazw geograficznych czy wreszcie wykorzystują nazwiska autorów podręczników do matematyki wyższej (wszystkie przykłady autentyczne). Można też inspirować się listami płac co bardziej egzotycznych filmów lub – jak to czasem czynił Andrzej Sapkowski – ukuwać imiona postaci na bazie łacińskich nazw ptaków i innych żyjątek. Jeśli ma się pod ręką jeden z numerów „Magii i Miecza”, można użyć Tabeli Generacji Imion i rzucać kostką, uzyskując „imię naprawdę ciekawe i niespotykane, jak Jhusdhui Kapłan lub Enhifhupqw Złodziej4).
No, a w przypadku osadzenia akcji w Polsce zawsze pozostaje stara, dobra książka telefoniczna.
koniec
31 stycznia 2010
1) Marek Oramus "Siedem grzechów głównych polskiej science fiction", Fantastyka 7/1985 (34)
2) Od redakcji: Replikę z sali przypominającą Ihuarraquaxa i Villentretenmertha możesz odrzucić z oburzeniem jako niezorganizowaną (bo to też spod pióra Polaka wyszło), ale np. Kurremkarmerruk albo Binbiniqegabenik?
4) Jarosław Banachowicz „Lekcja o tym, jak być dobrym aktorem w grach fabularnych”, Magia i Miecz 3/1994 (8)

PS. Herbata na dziś: czarna o – jakże by inaczej – zapachu róży.

Komentarze

« 1 2
14 II 2010   19:49:01

Mnie najbardziej rozbawił chyba pewien osobnik zza oceanu, który wymyślił sobie ksywkę Deathwalker, ale uznał że to zbyt pospolite więc ukuł do niej synonim - Necropedal. :D

05 III 2010   16:19:15

Państwo Miednica nadali swojej córce dźwięczne imię Dolores. Dolores Miednica, czy można to przebić? ( autentyczne )

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.