Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Weekendowa Bezsensja: Za wysokie progi

Esensja.pl
Esensja.pl
– Niestety, pan Konrad Gustaw jest na urlopie – powiedziała sekretarka. – Ale może zastępca pana przyjmie. Pana godność?
– Tomaszewski, redaktor – odpowiedział Tomaszewski, powstrzymując cisnącą mu się na usta odpowiedź „Ja nie mam godności.” Istotnie, jak można mieć coś takiego, skoro się tu przychodzi żebrać o zaliczenie w poczet tych żałosnych pawianów?

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Weekendowa Bezsensja: Za wysokie progi

– Niestety, pan Konrad Gustaw jest na urlopie – powiedziała sekretarka. – Ale może zastępca pana przyjmie. Pana godność?
– Tomaszewski, redaktor – odpowiedział Tomaszewski, powstrzymując cisnącą mu się na usta odpowiedź „Ja nie mam godności.” Istotnie, jak można mieć coś takiego, skoro się tu przychodzi żebrać o zaliczenie w poczet tych żałosnych pawianów?
Mężczyzna w dżinsach i skórzanej kurtce zatrzymał się przed potężnym, szarobrunatnym gmachem o przedwojennej architekturze. Przeczytał umieszczoną obok wejścia tabliczkę i zdecydowanym ruchem pchnął ciężkie, dębowe drzwi z ozdobnie kutą klamką. Wszedł do mrocznego holu, ozdobionego kilkoma podsychającymi palmami w donicach. Tablicy informacyjnej nie było. Portierni też nie. To znaczy była, ale zamknięta na głucho i to chyba już od lat. Cholera ciężka. Tłumiąc westchnienie irytacji, redaktor Tomaszewski na chybił trafił wybrał jeden z trzech ciemnawych korytarzy i zagłębił się w jego niezachęcającą czeluść. Budynek był istnym molochem, z plątaniną korytarzy, korytarzyków, bocznych klatek schodowych i najprzedziwniejszych zakamarków.
Ominął kącik dla palaczy z rachityczną paprotką i popielniczką na drucianym stojaku, zapukał do pierwszych z brzegu drzwi oznaczonych tabliczką “Wydział Historyczny” i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka.
Dwie panienki w garsonkach – kędzierzawa blondynka i brunetka z długim warkoczem – zajęte były leniwym plotkowaniem nad filiżankami kawy.
– …mówiłam Ewce, że z zadawania się z Azjatami to nigdy nic dobrego nie wychodzi, ale nie, ona musiała…. tak, słucham? – blondynka przerwała w pół zdania tonem, który wyrażał mało zawoalowaną nadzieję, że natrętny petent zaraz sobie pójdzie.
– Dzień dobry – powiedział Tomaszewski uprzejmym tonem, chociaż najchętniej wrzasnąłby na te dwie biurwy, żeby ruszyły swoje leniwe tyłki i przestały marnować pieniądze podatników. – Szukam wydziału zajmującego się zaszeregowaniem… czy zakwalifikowaniem, nie wiem, jak to państwo nazywacie… Chodzi o to, że jest nas paru… no, nowych, i chcielibyśmy uzyskać, wie pani, oficjalny status – redaktor Tomaszewski do nieśmiałych nie należał, ale pod ciężkim spojrzeniem kobiety czuł, że jego pewność siebie topnieje niczym wiosenny śnieg.
Blondynka cmoknęła ze współczuciem.
– O, to ciężko będzie. Ale nic to, może się panu uda. Po oficjalny to chyba do klasyki, co nie, Oleńka?
Czarnula oderwała się na chwilę od kontemplowania swoich rzęs w kieszonkowym lusterku i kiwnęła głową.
– Aha. Wydział Klasyki, szóste piętro. Trafi pan?
Umiem liczyć do sześciu, głupia pindo. Tomaszewski uśmiechnął się z przymusem, podziękował i wyszedł. Ciężko będzie. Pewnie, że będzie ciężko, skoro trzymają tu na stanowiskach takie krowy.
Przedwojenna, jakimś cudem wciąż działająca winda zawiozła go na VI piętro, ale tu przeżył niemiłą niespodziankę – mimo, że dwa razy obszedł dookoła cały pokręcony jak kwadratowa ósemka korytarz, nie znalazł najmniejszego śladu po Wydziale Klasyki. Z damskiej toalety wynurzyła się niemłoda kobieta z fryzurą na Madame Pompadour, dźwigająca tacę pełną umytych szklanek. Do szarego żakietu miała przypięty identyfikator: „B. Niechcic, Wydział Obyczajowy”.
– Przepraszam, nie wie pani, gdzie jest Wydział Klasyki? – oby go szlag najjaśniejszy trafił, dokończył w myślach Tomaszewki, szarmancko przytrzymując jej drzwi.
– Wiem. Dobrze, że pan zapytał, bo tu można zabłądzić na całe noce i dnie, jak się nie zna budynku. Tymi drzwiami za gaśnicą pan wejdzie – wskazała kierunek łokciem, nie puszczając tacy – na schody przeciwpożarowe, pół piętra do góry i tam jest taki mały korytarzyk w lewo.
Na schodach przeciwpożarowych było ciemno i o mało nie przegapił “małego korytarzyka w lewo”, bo strzegły go obite blachą drzwi, zapewne w celach maskujących pomalowane tą samą łuszczącą się olejną farbą, co lamperia na ścianie. Tomaszewski z trudem – choć uważał się za silnego mężczyznę – pchnął zacinające się drzwi i znalazł się w ciasnym korytarzu, który wyglądał, jakby ludzka noga nie stanęła w nim od dziesięcioleci. Jakieś zakurzone rulony papierów w kącie, rozpadająca się szafa, stare krzesło, na ścianie wyblakła reprodukcja „Słoneczników” Van Gogha… W ścianie widniało troje drzwi, na jednych wisiała tabliczka „Wydział Klasyki – sekretariat”. Tomaszewski nacisnął klamkę.
W odróżnieniu od paskudnego korytarzyka, w pokoju było jasno i przytulnie. Za biurkiem siedziała hoża dziewoja z oszałamiającą trwałą blond z pomarańczowymi pasemkami.
– Słucham, pan do dyrektora? – spytała takim głosem, jakby proponowała Tomaszewskiemu pójście do łóżka. Kiwnął głową, mając na myśli obie możliwości.
– Niestety, pan Konrad Gustaw jest na urlopie – powiedziała sekretarka. – Ale może zastępca pana przyjmie. Pana godność?
– Tomaszewski, redaktor – odpowiedział Tomaszewski, powstrzymując cisnącą mu się na usta odpowiedź „Ja nie mam godności.” Istotnie, jak można mieć coś takiego, skoro się tu przychodzi żebrać o zaliczenie w poczet tych żałosnych pawianów? Gdyby chodziło tylko o niego, dawno już poszedłby gdzie pieprz rośnie. Ale pozostali liczyli na niego i nie mógł ich zawieść. Tylko to im pozostało. Wzajemna lojalność.
Zniknęła na chwilę za obitymi sztuczną skórą drzwiami, po czym zjawiła się z powrotem, otwierając je na całą szerokość.
– Proszę.
Wicedyrektor był postawnym mężczyzną z bródką i monoklem. Mógł być w wieku Tomaszewskiego, ale zniszczona odmrożeniami twarz dodawała mu lat.
– Jaguś, nie stój jak lalka, kawę dla mnie – rzucił w stronę dziewczyny. – A co dla pana?
– Nic, dziękuję – Tomaszewski nie mógł się opędzić od myśli, że jeżeli dostanie jakiś płyn, to obleje nim tych pozerów. Usiadł i położył na stole wypchaną kartonową teczkę.
– Tu są nasze podania, panie…
– Wokulski – wicedyrektor sięgnął do wewnętrznej kieszeni i podał mu wizytówkę. Tomaszewski udał, że ją czyta, i odłożył na stolik. Wicedyrektor udał, że przegląda papiery z teczki.
– Niestety, do zakwalifikowania potrzebna jest komisja, a w bieżącym okresie trudno ją będzie zwołać… Naczelnik Olbromski w delegacji, część na urlopach… Poza tym, szczerze panu powiem, że mają państwo małe szanse. Nawet nazwiska takie niepolskie: Ijon Tichy, Brune Kaere… o, Jakub Wędrowycz, jedyne normalne. A to co – Twardokęsek? A gdzie imię?
– On nie ma imienia. Czy może raczej nie ma nazwiska. Po prostu Twardokęsek. Geralt i Yennefer tak samo.
Wokulski zirytował się.
– To jak my to mamy wpisać do formularza? Przecież to ma być klasyka polska. Polska – podkreślił. – A nie jakaś zbieranina, przepraszam za wyrażenie, podejrzanych typów.
Tomaszewski pokiwał głową. Tego się spodziewał od początku – wiadomo było, że prędzej Star Destroyer przeciśnie się przez ucho igielne niż cokolwiek z fantastyki zostanie zakwalifikowane jako klasyka literatury.
– Dziękuję panu – powiedział dość sucho, zgarniając papiery i kierując się w stronę wyjścia. Trzeba było posłuchać rady Wędrowycza. Ciekawe, czy ma jeszcze ten granat?
koniec
29 maja 2010

Komentarze

29 V 2010   22:25:29

Nie taka całkiem bezsensyjna ta bezsensja ;) Zgrabna metafora

29 V 2010   22:41:18

Kto by pomyślał - m3n74cka pointa w czymś, co nie jest moim fanfikiem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.