Przy herbacie: Diabeł tkwi w szczegółachJakie znaczenie dla odbioru opowiadania może mieć zapach świeżego drewna wpadający prze okno? I czy autor musi koniecznie odróżniać pistolet od okrętu, a statek od rewolweru?
Agnieszka ‘Achika’ SzadyPrzy herbacie: Diabeł tkwi w szczegółachJakie znaczenie dla odbioru opowiadania może mieć zapach świeżego drewna wpadający prze okno? I czy autor musi koniecznie odróżniać pistolet od okrętu, a statek od rewolweru? Z opowiadaniami Andrzeja Sapkowskiego po raz pierwszy zetknęłam się jeszcze w połowie lat 90., ale do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobiło na mnie kilka fragmentów. Pierwszy, to scena, w której Geralt, szykując się do odjazdu ze świątyni Melitele, dopasowuje pachnące nowiutką skórą puślisko, sztywne jeszcze i oporne w klamrze. Puślisko to pasek, na którym zawieszone jest strzemię, zaś wrażenie zrobiło na mnie zarówno użycie fachowego słownictwa z dziedziny jeździeckiej (był to akurat ten etap mojego życia, kiedy w siodle spędzałam po kilka godzin tygodniowo) jak i niezwykle plastyczny opis twardej, nowej skóry – takiej, która jeszcze nie jest wyślizgana od częstego użycia, a dziurki jeszcze nie są wyrobione i faktycznie niełatwo przesunąć klamerkę na żądaną wysokość i zapiąć ją. Inne opisy końskich i jeździeckich zachowań w opowiadaniach oraz w sadze wiedźmińskiej Sapkowskiego były także bardzo realistyczne (do dziś się zastanawiam, czy pisarz ten umie jeździć konno, bo nie wierzę, żeby takich szczegółów można było nabyć tylko z oglądania westernów czy lektury, choćby nie wiem, jak fachowej) – tak realistyczne, że z automatu wzrosła moja wiara we wszystkie inne opisy, choćby te dotyczące walk bronią białą. Wiele lat później spotkałam się z ludźmi władającymi mieczem, którzy bezlitośnie wytknęli bezsens kręcenia piruetów w walce oraz niemożliwość wyciągania broni z pochwy umieszczonej na plecach, ale… jakoś zupełnie mi to nie przeszkadza. Może to sentyment do wiedźmińskiego świata, a może wpływ tych wszystkich drobnych, nadających plastyczności detali. Weźmy choćby drugą ze scen, które zrobiły na mnie wrażenie: – Słucham tedy – rzekł Geralt, patrząc w okno, zza którego dobiegał stuk siekier i odgłos piłowania. Na podwórzu wrzała jakaś robota przy drewnie, ostry żywiczny zapach docierał aż do izby. Pamiętam jak dziś, że szczególnie ujął mnie ten żywiczny zapach wpadający przez okno. Dlaczego? Nie wiem, może dlatego, że w tamtym czasie cała fantasy ograniczała się dla mnie do Tolkiena, który takimi detalami zawracał sobie głowę tylko w wyjątkowych przypadkach. Owszem, Lorien mogło czarownie pachnieć, a Martwe Bagna cuchnąć, ale żeby się rozdrabniać na zapach świeżo skoszonej trawy, dymu z ogniska albo piżmową woń spoconych koni? Tymczasem Sapkowski rzucał od niechcenia drobiazgi w rodzaju zapachów, faktury materiału czy opisu nitek sera ciągnących się z jedzonej przez dopplera zupy i nagle odkryłam, jak bardzo realistyczna, wręcz namacalna, może być opowieść dziejąca się w zupełnie wymyślonym świecie. Andrzej Sapkowski przecież nie musiał w opowiadaniu wspominać o tym, że na zewnątrz ktoś rąbał drewno. Ta informacja nie ma żadnego znaczenia dla akcji: buduje tylko – i aż – prawdziwość świata. Bo owszem, można napisać, że bohaterowie weszli do izby, gdzie rozmawiali o tym i owym. Izba jak izba, każdy czytelnik widział jakąś w filmie, a może nawet był w skansenie, więc autor może postawić na jego domyślność i wiedzę, że w izbie jest stół, skrzynia i… i te, no, inne rzeczy, które są w chłopskich izbach, nieprawdaż? Można tak pisać. Ale można też pisać tak, że czytelnik będzie świadom, że we wsi toczy się życie, że oprócz bohaterów i wójta są tam inni ludzie, którzy właśnie zajmują się pracą, że gdzieś w oddali ryczy krowa, a pod nogami przemknął kot. Czytelnik może nawet nie wiedzieć, dlaczego właściwie świat tego autora będzie mu się wydawał wspanialszy, prawdziwszy, bardziej wciągający. Ale odczuje to. Nie, nie twierdzę, że celne opisy są całym sekretem popularności prozy Andrzeja Sapkowskiego. Oczywiście, że nie. Ale moim zdaniem są tej popularności bardzo istotnym składnikiem. Oczywiście drugą stroną tkwiącego w szczegółach diabła jest fakt, jak łatwo się na pozornych drobiazgach wyłożyć. Jak stwierdził w swoim felietonie w „Feniksie” któryś z tuzów polskiej fantastyki, każdy piszący powinien starannie sprawdzać nieznane sobie fakty, bo „znajdzie się czytelnik, który nie zna się kompletnie na niczym oprócz tej jednej rzeczy i publicznie zrobi z ciebie idiotę”. I nie można we wszystkim liczyć na redaktora – bo redaktor owszem, poprawi w razie czego statek na okręt, a pistolet na rewolwer, ale już niekoniecznie ma obowiązek odróżniać hufnale od haceli lub wiedzieć, czy parnik może stać w laboratorium, czy tylko i wyłącznie w chlewiku. Wieść głosi, że Jarosławowi Grzędowiczowi redaktorka w wydawnictwie zwróciła uwagę, że działa danego typu nie dałoby się zamontować na łodzi podwodnej, jednak jest to wyjątek, a nie reguła. Joanna Chmielewska napisała kilka powieści osadzonych w biurze projektowym – jako architekt czuła się pewnie na gruncie przykładnic, makiet czy projektów kolorystyki obiektu. Jasne, że nie jest tak, że o zbrodni popełnionej za pomocą wiertła może pisać tylko dentysta, a o malwersacji tylko księgowy, jednak autor pakujący się w nieznane sobie realia wiele ryzykuje. Również w przypadku fantastyki, bo przecież jakieś zasady tam obowiązują: kosmonauta, który dostał w tętnicę wibronożem (cokolwiek to jest) wykrwawi się dokładnie tak samo, jak Zenek dziabnięty przez Wieśka pod całodobowym sklepem monopolowym. Koń w fantasy nie napije się morskiej wody i nie przebiegnie siedemdziesięciu kilometrów bez odpoczynku, chyba że wyraźnie zaznaczymy, że jest to koń czarodziejski, który może jeść glinę, wspinać się na palmy i nurkować. Ale w taką przesadę lepiej nie popadać, bo z tekstu zrobi się groteska. 20 czerwca 2010 |
Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Pisanie pod pseudonimem było u zarania powojennej niemieckojęzycznej SF często koniecznością – jednak i dzisiaj istnieją dobre powody, aby korzystać z takiego zabiegu. Poniżej dwa typowe przykłady.
więcej »„Jego twórczość pozostała bez większego wpływu” – tak radykalnie, a zarazem wielce niesprawiedliwie, brzmiał werdykt niemieckiego „Leksykonu literatury SF” (1988) w stosunku do prozy pierwszego Brytyjczyka, który pisał dla słynnego „Amazing Stories”.
więcej »Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Refleksje zajdlowe
— Agnieszka Szady
Bohater sponiewierany
— Agnieszka Szady
Zawartość cukru w cukrze
— Agnieszka Szady
Jak mieć Saurona za szefa i przeżyć
— Agnieszka Szady
Jak pisać nie o seksie
— Agnieszka Szady
Nie mirmiłuj, kasztelanie, czyli jak pisać o rzeczach strasznych
— Agnieszka Szady
Dla dorosłych o dzieciach
— Agnieszka Szady
Bycie szczurem zmienia punkt widzenia
— Agnieszka Szady
Wolnoć Tomku w swoim opku
— Agnieszka Szady
Moja sąsiadka hoduje smoki
— Agnieszka Szady
Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady