China Miéville kojarzony jest z niezwykłym światem Bas-Lag i prawdopodobnie zostanie zapamiętany przede wszystkim jako jeden z prekursorów new weird. Trzeba jednak wiedzieć, że autor ten, prócz bardzo nietypowej fantasy, pisze również opowieści grozy – może nieco mniej oryginalne, jednak równie warte przeczytania. Znaleźć je można w zbiorze „W poszukiwaniu Jake’a”.
Anna Kańtoch
Dziwne Londyny
[China Miéville „W poszukiwaniu Jake’a i inne opowiadania” - recenzja]
China Miéville kojarzony jest z niezwykłym światem Bas-Lag i prawdopodobnie zostanie zapamiętany przede wszystkim jako jeden z prekursorów new weird. Trzeba jednak wiedzieć, że autor ten, prócz bardzo nietypowej fantasy, pisze również opowieści grozy – może nieco mniej oryginalne, jednak równie warte przeczytania. Znaleźć je można w zbiorze „W poszukiwaniu Jake’a”.
China Miéville
‹W poszukiwaniu Jake’a i inne opowiadania›
Określenie „groza” nie do końca oddaje zawartość zbioru. Mamy tu, owszem, sporo opowieści mniej lub bardziej bliskich horrorowi, ale również jeden tekst ze świata Bas-Lag (opowiadający o Jacku Pół-Pacierza, drugoplanowym bohaterze „Dworca Perdido”), jedną historię mocno satyryczną, a nawet jeden… komiks. Mroczne, posępne wizje, czarny humor, makabryczne pomysły czy groteska są jednak elementem wspólnym dla większości opowiadań, z których część ukazała się już wcześniej po polsku w „Nowej Fantastyce”, „Krokach w nieznane”, a także w magazynie „Fantasy & Science Fiction”.
Bohaterem większości opowiadań jest Londyn. Londyn nietypowy, bo zmieniony, niepokojący, obcy i tajemniczy. W tytułowej historii zbioru główny bohater poszukuje swego przyjaciela w takim właśnie mieście; nie wiadomo przy tym, co właściwie się stało, dlaczego ze stolicy Wielkiej Brytanii zniknęły bez śladu miliony ludzi, czemu metropolia nagle stała się wroga i dziwna. To krótkie, klimatyczne opowiadanko opiera się głównie na niedopowiedzeniach, jak bowiem nie od dziś wiadomo, największy lęk budzi to, co niewyjaśnione.
Niemalże pozbawione fabuły „Fundamenty” w jeszcze większym stopniu opierają się na nastroju. To opowiadanie z gatunku tych, które na własny użytek przywykłam nazywać „widokówkami” (bo nie shortami, short powinien mieć zaskakującą puentę). To określenie bynajmniej nie jest pejoratywne – jako posępny, duszny i makabryczny ciąg obrazów „Fundamenty” sprawdzają się znakomicie, zapadając w pamięć i, co więcej, skłaniając do refleksji.
„Pokój kulek” to tekst najbliższy klasycznej opowieści grozy o „nawiedzonym miejscu” – i jest też jednym ze słabszych, brak tu bowiem chwytliwego pomysłu. Jednak i w banalnej historii Miéville potrafi pokazać klasę i kunszt. Znakomicie stopniuje napięcie i zagęszcza atmosferę zagrożenia, by na koniec pozostawić czytelnika z uczuciem niepokoju oraz niepewności – i tutaj bowiem autor szczęśliwie oparł się pokusie wyjaśnienia istoty tajemniczych zjawisk.
W „Doniesieniach o pewnych wypadkach w Londynie” najciekawsza jest forma, gdyż historia „Viae Ferae” wyłania się tu z chaotycznych notatek przesłanych przypadkowo na adres samego Miéville’a. Jednak również pomysł owych dzikich ulic wędrujących pomiędzy miastami niewątpliwie należy do intrygujących.
W następnym opowiadaniu tytułowy chowaniec, wrzucony na dno rzeki przez czarownika, który stworzył go z mięsa i spermy, rośnie, wykorzystując do budowy swego ciała między innymi londyńskie śmieci. Stwór jest groteskowy, a zarazem obrzydliwy i taka też jest cała historia. To kolejny udany utwór, choć zdecydowanie nie dla każdego – warto przed nim ostrzec czytelników o słabszych żołądkach.
„Hasło z encyklopedii medycznej”, podobnie jak „Doniesienia…”, to w dużej mierze zabawa formą. Autor, stylizując tekst na encyklopedyczną notkę, opowiada nam o tajemniczej chorobie – jej źródłem są gnieżdżące się w mózgu robaki, powstające, gdy człowiek w odpowiedni sposób wypowie pewne słowo. Oparte na absurdalnym pomyśle opowiadanie jest zabawne i zarazem nieco makabryczne, całość zaś powinna usatysfakcjonować zwolenników podobnych połączeń.
„Szczegóły” mają pomysł tak prosty (wystarczy przypomnieć sobie popularne powiedzenie „diabeł tkwi w szczegółach), że aż dziw, iż nikt wcześniej na niego nie wpadł. A Miéville nie tylko wpadł, ale w dodatku potrafił go jeszcze w pełni wykorzystać. Jedyną wadą „Szczegółów” jest zakończenie, które łatwo przewidzieć, trzeba jednak przy tym dodać, że historia wciąga na tyle mocno, iż czytelnik na myślenie – a więc i na przewidywanie – nie ma wiele czasu.
„Łącznik” to kolejny tekst, który w pamięć zapada między innymi dlatego, że autor nie odpowiada na pytania „jak i dlaczego”. Główny bohater od czasu do czasu otrzymuje polecenie przekazania dalej tajemniczych paczek. Paczki te, wraz z instrukcjami, znajduje w kupowanych w sklepach produktach, a to w żywności, to znów w książkach czy środkach czystości. Mężczyzna wierzy, że tajemnicze zadania mają coś wspólnego z narastającą na świecie falą przemocy, nie wie jednak, czy jego mocodawcy są po stronie tych, którzy usiłują owej przemocy zapobiec, czy wręcz przeciwnie. Tu obok typowych dla prozy Mieville’a zalet, takich jak barwny język, dobry pomysł czy umiejętnie stopniowane napięcie, warto wymienić przesycający cały tekst klimat paranoi, w jaką popada główny bohater.
„Inne nieba” nabierają niepokojącej głębi poprzez wybór na głównego bohatera człowieka starego, zbliżającego się powoli do kresu życia. Oto pewien mężczyzna na siedemdziesiąte pierwsze urodziny kupuje sobie okno, przez które widać fragment innego świata; mieszkają w nim dziwnie agresywne dzieci, które noc po nocy atakują dom starca. Strach starości przed młodością, irracjonalna nienawiść młodości do starości to dwa najważniejsze tropy, jakie podsuwa nam autor. Jednak i bez nich opowiadanie byłoby bardzo klimatyczną grozą z mocną puentą.
Natomiast „Koniec z głodem” oraz „Dzień dziś wesoły” to dwa nietypowe, bo nic z grozą niemające wspólnego teksty. Oba pisane są z przymrużeniem oka, pierwszy mniejszym, drugi znacznie większym. „Koniec z głodem” czyta się przyjemnie, lecz wolę „Dzień dziś wesoły”, opowieść o świecie niedalekiej przyszłości, w którym tradycyjne święta z choinkami, bombkami i kolędami obchodzą tylko ci, których stać na zakup licencjonowanych produktów. Biedacy, pod karą wysokich grzywien, zadowolić się muszą fikusem zamiast iglastego drzewka i paskami od spodni zamiast barwnych łańcuchów, ba, nie wolno im nawet życzyć bliźnim „Wesołych Świąt”, czego pilnuje specjalna policja. Tekst jest zabawny, a przy okazji niegłupi, bo, choć wymyślony przez Miéville’a świat jest mocno przerysowany, to, jak w każdej dobrej satyrze, i w tej kryje się odrobina niepokojącej prawdy.
Wspomniany wyżej „Jack” to przede wszystkim prezent dla fanów „Dworca Perdido”. Opowiadanie o legendarnym złodzieju i ludowym bohaterze jest, niestety, zbyt krótkie, by pozwolić znów w pełni odczuć niesamowitą atmosferę świata Bas-Lag, broni się jednak zaskakującą końcówką, jedną z tych, które w kilku ostatnich zdaniach stawiają na głowie sens przeczytanej historii.
„W drodze na front” trudno mi ocenić. Nie tylko dlatego, że za komiksami nie przepadam, ale przede wszystkim z powodu nie najszczęśliwiej dobranej formy. Niewielkie, czarno-białe (z przewagą czerni) i mało wyraźne ilustracje, a do tego mikroskopijne literki – cóż, być może miało to wprowadzać czytelnika w mroczny klimat, mnie jednak przyprawiło jedynie o ból oczu. Historia ma potencjał, jednak treść przegrywa tu z formą, a ponadto nie jestem pewna, czy twórczość Miéville’a to dobry materiał na komiks, wszak jedną z większych zalet prozy angielskiego pisarza są rozbudowane, napisane pięknym językiem opisy.
„Lustra”, ostatni i zarazem najdłuższy w zbiorze tekst, to mikropowieść inspirowana „Księgą istot zmyślonych” Borgesa, czego zresztą autor wcale nie ukrywa. Akcja tej postapokaliptycznej historii rozgrywa się – jakżeby inaczej – w Londynie, wyludnionym i posępnym, gdzie niedobitki ludzkości ukrywają się przed tzw. imago, zwierciadlanymi odbiciami, które przeszły przez lustra i zaatakowały nasz świat. Jest to historia dla zbioru nietypowa, bowiem jedynie tu autor szczegółowo odpowiada na pytanie „co się stało?” a także „dlaczego?” i „jak?”. Wyjaśnienia sprawiają, że „Lustra” w mniejszym stopniu są opowieścią grozy, a większym mroczną fantasy. Nie znaczy to wcale, że na niedopowiedzenia nie ma tu miejsca, wręcz przeciwnie, zakończenie jest otwarte, a całość więcej stawia pytań niż daje odpowiedzi.
Angielski pisarz zgrabnie operuje niedopowiedzeniami oraz nastrojem, a bywa, że bawi się także formą, jak w „Doniesieniach o pewnych wypadkach w Londynie” czy „Haśle z encyklopedii medycznej”. Klimat i oryginalne pomysły to dwie podstawowe zalety opowiadań Miéville’a. Ich niewielka objętość to podstawowa wada całego zbioru. Teksty, traktowane z osobna, mają właściwą dla siebie długość, w przypadku żadnego z nich nie można powiedzieć, że autor poszedł na skróty i powinien historię rozbudować – a jednak po zakończeniu lektury pozostaje wrażenie niedosytu. Chciałoby się dłużej poprzebywać w dziwnych Londynach Miéville’a, chciałoby się ponapawać jeszcze ich niesamowitą atmosferą. Może w kolejnym zbiorze?
Zawartość ekstraktu:
W poszukiwaniu Jake’a – 80%
Fundamenty – 70%
Pokój kulek – 60%
Doniesienia o pewnych wypadkach w Londynie – 70%
Chowaniec – 70%
Hasło z encyklopedii medycznej – 60%
Szczegóły – 70%
Łącznik – 70%
Inne nieba – 80%
Koniec z głodem – 60%
Dzień dziś wesoły – 70%
Jack – 80%
W drodze na front – 50%
Lustra – 90%