Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Arcydzieła na celowniku: Bezwolna czarownica
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Miała być historia czarownicy, obdarzonej mocą zaglądania w ludzkie dusze, jej ukochanego oraz heretyckiego-księdza, który buduje machinę latającą dzięki ludzkiej woli. Lubię historie alternatywne, więc postanowiłam dać jej szansę, mimo że nie znałam innych produkcji londyńskiego wydawnictwa Puls. No i trzeba było zaufać instynktowi – słusznie mnie odrzucało od tej okładki! – bo książki po prostu nie dało się doczytać.

Anna Brzezińska

Arcydzieła na celowniku: Bezwolna czarownica
[ - recenzja]

Miała być historia czarownicy, obdarzonej mocą zaglądania w ludzkie dusze, jej ukochanego oraz heretyckiego-księdza, który buduje machinę latającą dzięki ludzkiej woli. Lubię historie alternatywne, więc postanowiłam dać jej szansę, mimo że nie znałam innych produkcji londyńskiego wydawnictwa Puls. No i trzeba było zaufać instynktowi – słusznie mnie odrzucało od tej okładki! – bo książki po prostu nie dało się doczytać.
Sięgnęłam po tę książkę mimo absolutnie odpychającej ilustracji na okładce – jakiegoś stosu desek czy drzazg, trudno zgadnąć. Ale skusiły mnie pozytywne recenzje i blurb na IV okładce. Miała być historia czarownicy, obdarzonej mocą zaglądania w ludzkie dusze, jej ukochanego oraz heretyckiego-księdza, który buduje machinę latającą dzięki ludzkiej woli. Lubię historie alternatywne, więc postanowiłam dać jej szansę, mimo że nie znałam innych produkcji londyńskiego wydawnictwa Puls. No i trzeba było zaufać instynktowi – słusznie mnie odrzucało od tej okładki! – bo książki po prostu nie dało się doczytać.
Ale najpierw o bohaterach, bo ich kreacja i w ogóle pomysł są najmocniejszymi elementami tej książki. Bohaterka jest córką czarownicy, która za szkodzenie bliźnim została zesłana do kolonii. Sama też posiada cudowny dar – na czczo potrafi zaglądać w ludzkie dusze (chyba że właśnie jest w nowiu – niestety, zasada działania jej daru pozostaje w książce niewyjaśniona, trudno więc odgadnąć, dlaczego akurat wtedy szwankuje; zresztą autor w ogóle nie kwapi się wyjaśniać mechanikę świata). Pewnego dnia spotyka Baltazara Siedem Słońc, żołnierza, który stracił na wojnie jedną rękę, i zakochuje się w nim bez pamięci. Oboje zostają przyjaciółmi mnicha Bartłomieja Wawrzyńca, zwanego Avatorem, któremu pomagają zbudować latającą machinę.
Niestety, autor nie potrafi wyciągnąć z tego fascynującego pomysłu absolutnie nic. Ewidentnie nie znał tradycji gatunku, w którym postać czarownicy doczekała się przecież kilku niezapomnianych kreacji – dość wspomnieć „Świat czarownic” Andre Norton, „Mgły Avalonu” Bradley czy niezapomnianych czarownicach z cyklu Roberta Jordana. A szkoda, bo mógłby się wiele nauczyć od mistrzów gatunku. Jego czarownica jest bezwolna, niemal nie korzysta ze swojego daru. Zresztą fabuła nie pozostawia jej wiele pola do popisu. Bohaterowie budują, przejdą się obejrzeć budowę klasztoru, wrócą, znowu budują, jedzą czereśnie, budują, słuchają klawikordu, znów przejdą się pozbierać wole konających podczas zarazy (żeby maszyna mogła się wzbić w powietrze), po czym znowu budują, żeby po pewnym czasie przerwać. Powieść nie ma tu żadnego rytmu, żadnej linii fabularnej, która nie więzłaby we wszechobecnym gadulstwie. Na każdą śrubkę przykręconą do Passaroli (tak bowiem nazywa się machina) przypadają bowiem dobre trzy strony bezproduktywnego ględzenia o niczym albo, co gorsza, długaśnych opisów procesji, ceremonii dworskich, krajobrazów czy architektury.
Rzecz dałoby się obronić, gdyby opisy te odpowiadały rzeczywistości i przybliżały nam panoramę oświeceniowej Portugalii. Powieść została oparta na wydarzeniach autentycznych: na początku XVIII wieku w na dworze królewskim mnich Bartolomeu Lourenço de Gusmão przedstawił władcy plany maszyny latającej. Istniały również inne spośród postaci z powieści: król, królowa, dostojnicy dworscy, Włoch Scarlatti, który tutaj zostaje tajnym sprzymierzeńcem bohaterów. Sęk w tym, że autor w ogóle nie przejmuje się rzeczywistością historyczną i zniekształca ją dowolnie wtedy, kiedy odpowiada to jego wizji świata. Stąd cała materia powieści służy w gruncie rzeczy jednemu – wykpieniu religii oraz władzy.
„Niemądry był Chrystus, że nie włożył sobie na głowę mitry, wprawdzie był synem Boga, w co nie wątpię, ale był prostaczkiem, przecież z dawien dawna wiadomo, że żadna religia nie przyjmie się bez mitry, tiary lub melonika, gdyby go sobie włożył, od razu stałby się najwyższym kapłanem, zarządcą zamiast Poncjusza Piłata…” – oto pierwsza lepsza z brzegu próba ideologii (i stylu, o którym nieco poniżej). Zresztą wystarczy przyjrzeć się postaciom – w roli dobrych osadzono młodą czarownicę, jej kochanka oraz mnicha- heretyka, podczas gdy rola czarnego charakteru przypada władcy, chciwym mnichom, w szczególności zaś inkwizycji, która zgodnie z oświeceniowym mitem stanowi źródło wszelkiego zła i nieustająco zbiera chrust na stosy. Nie są to zresztą żadne delikatne aluzje, pozostawiające czytelnikowi miejsce na własną refleksję czy interpretację. Nie, tutaj zamiast refleksji nad mentalnością dawnych czasów, nad ludową religijnością mamy prymitywną, toporną satyrę polityczną. Lewactwo autora wyziera po prosu z każdej linijki, a jego wizja dawnych czasów jest tak anachroniczna, że wręcz bezwartościowa
Lekturę dodatkowo utrudnia skandaliczna forma edytorska powieści. Wydaje mi się, że nawet zagraniczny wydawca mógł się bardziej postarać i skoro zdecydował się publikować książki po polsku, dostosować się jednak do polskich norm edytorskich. Tymczasem tutaj tekst został po prostu wlany, jak w widzie pijanego składacza. Nie ma podziału na dialogi i opisy, przecinki zastępują wszelkie inne znaki przestankowe. Nie wiadomo, gdzie się czyja wypowiedź kończy, gdzie zaczyna komentarz narratora. Czas przeszły ni z tego, ni z owego przechodzi w czas teraźniejszy, w narrację są powplatane jakieś uwagi natury ogólne, zwroty do czytelnika, cytaty. Pojęcia nie mam, czy wydawnictwo tak całkowicie zlekceważyło redakcję i korektę, czy też uległo autorowi, którym kierowała – typowo lewacka – mania maskowania braku rzetelnej wiedzy i głębszej refleksji pseudoeksperymentami formalnymi. Na dodatek mamy tu nieustanne powtórzenia, wtrącenia, jakieś zwroty do czytelnika, cytaty, w skutek czego książka nie daje się po prostu czytać. Człowiek ma wrażenie, jakby autor podstawił swoim bohaterom magnetofon pod nos i nagrywał jak leci. Ewidentnie zabrakło tutaj kilku miesięcy – lub lat – pracy z redaktorem.
Doczytałam, że od kilku lat Rebis wydaje kolejne powieści tego autora, skuszony zapewne pochwalnymi pieniami w mediach i nagrodami, jakie posypały się na głowę autora za sprawą równie lewackiego establishmentu. Nie przypuszczam, żeby był to potężny sukces komercyjny, chociaż zapewne lewicowe media będą się rozpływać w pochwałach. Ja jednak już po książki tego autora nie sięgnę i wszystkim innym również będę je odradzać.

Zaskoczony recenzją? Domyślasz się, jaka powieść jest opisywana, ale coś ci nie gra? Przeczytaj najpierw wprowadzenie Anny Brzezińskiej, a dowiesz się, o co chodzi w tej zabawie!

Fot. Jan Atmański
Fot. Jan Atmański
Anna Brzezińska

Pisarka fantasy. Absolwentka Instytutu Historii KUL oraz absolwentka i doktorantka mediewistyki Central European University w Budapeszcie. Jest współwłaścicielką Agencji Wydawniczej RUNA.

Debiutowała w roku 1998 opowiadaniem „A kochał ją, że strach”, opublikowanym w „Magii i Mieczu”, za które otrzymała Nagrodę im. Janusza A. Zajdla. Nagrodę tę otrzymała również za powieść „Żmijowa harfa” i za opowiadanie „Wody głębokie jak niebo”. Znana głównie jako autorka cyklu powieści o zbóju Twardokęsku oraz opowiadań o Babuni Jagódce (wydanych w zbiorze „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”). Wkrótce ukaże się kontynuacja opowieści o Babuni Jagódce „Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny”

koniec
4 października 2010

Komentarze

04 X 2010   16:18:14

Toż to Saramago ;D jego przecinki są istotnie genialne :))

04 X 2010   20:20:51

A dokładniej
Baltazar i Blimunda

05 X 2010   08:07:21

równie mało śmieszne jak część poprzednia

05 X 2010   10:29:42

Zasadniczą wadą tej książki jest też brak obrazków - o czym recenzent nie wspomniał. Dodatkowym minusem recenzji jest brak emotikonów - wtedy czytający wiedziałby, w którym momencie trzeba się śmiać:) Pozdrawiam:)

05 X 2010   12:00:37

wysilone a cienkie, nie warto kontynuować

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Uważaj, o czym marzysz
— Joanna Kapica-Curzytek

Miasto, które nie dorosło do demokracji
— Jakub Jałowiczor

Tegoż autora

Babskie gadanie: Już nie niewinni czarodzieje
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska

To lubię: Kuchnia pełna książek
— Anna Brzezińska

Babskie gadanie: Fantasy a la Polonaise
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska

Babskie gadanie: Gdy człek zdrowy i mu stoi, bezrobocia się nie boi
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska

Harce Hordy
— Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Anna Brzezińska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.