Dwie kobiety uwięzione w małżeństwach z tyranami, dwa życiorysy, które łączy tajemnicza nić. „Willa” Magdaleny Zimniak oscyluje między dramatem obyczajowym a powieścią grozy. To historia o miłości, przemocy, zniewoleniu i poszukiwaniu siebie.
Niebezpieczne związki, mroczne tajemnice
[Magdalena Zimniak „Willa” - recenzja]
Dwie kobiety uwięzione w małżeństwach z tyranami, dwa życiorysy, które łączy tajemnicza nić. „Willa” Magdaleny Zimniak oscyluje między dramatem obyczajowym a powieścią grozy. To historia o miłości, przemocy, zniewoleniu i poszukiwaniu siebie.
Określenie „literatura kobieca” sugeruje pewien stereotyp, do którego „Willa” zdecydowanie nie pasuje. Nie ma nic wspólnego z lekkim romansem i nie poleciłabym jej osobom wrażliwym na ponure treści. Owszem, jest to powieść o kobietach, a także o związkach. Związkach chorych, toksycznych, złych.
Książka robi dobre wrażenie, zanim jeszcze się ją otworzy. Ma gustowną okładkę, została wydana starannie, na dobrym papierze. Napisana jest wciągającym stylem, czyta się ją szybko. Zaś co do treści – literatura kobieca? Wolne żarty. „Willa” tematycznie plasuje się wcale nie tak daleko od twórczości Stephena Kinga. Mistrz horroru z Maine wielokrotnie pokazywał w swoich książkach, że koszmary codziennego życia i relacji w rodzinie potrafią być równie makabryczne, co koszmary nadprzyrodzone, i tę prawdę zna również Magdalena Zimniak.
Powieść opowiada o losach dwóch kobiet z dwóch różnych, choć nieodległych od siebie epok. W roku 1968 młodziutka Ewa Krasowska przyjmuje oświadczyny komunistycznego dygnitarza Piotra, ponieważ sądzi, że tylko w ten sposób może uratować ukochanego, aresztowanego za działalność przeciwko reżimowi. Luksusowa willa na Starym Żoliborzu stanie się dla niej miejscem małżeńskiej gehenny. Trzydzieści lat później do tej samej willi wprowadza się doktor literatury francuskiej Artur Rościcki z żoną. Marzena, wychowana w zimnej, nieprzyjaznej rodzinie adopcyjnej, zahukana i niepewna siebie, jest całkowicie podporządkowana mężowi, który kontroluje ją i tyranizuje na każdym kroku. Wkrótce po przeprowadzce do willi kobieta zaczyna doświadczać dziwnych wizji, w których objawiają jej się wydarzenia z przeszłości, a równocześnie mąż staje się wobec niej coraz bardziej okrutny, jakby energie zgromadzone w domostwie wywierały wpływ na psychikę obojga.
Proza Magdaleny Zimniak skupia się na bohaterach, ich emocjach i przeżyciach. Świat, w którym rozgrywają się wydarzenia, został sprowadzony do najbardziej niezbędnego zarysu, tła. Może to budzić zastrzeżenia o tyle, że choć akcja książki rozgrywa się częściowo za PRL-u, a częściowo po transformacji ustrojowej, różnica realiów praktycznie nie została zaznaczona w opisach. Dla współczesnego, zwłaszcza trochę młodszego czytelnika epoka komunizmu jest do pewnego stopnia egzotyczna i aż prosiłoby się o „smaczki” podkreślające kontrast między tamtą rzeczywistością a dzisiejszą – jeśli nie stereotypowe puste półki w sklepach, to choćby inne marki samochodów, inne fryzury i moda, wygląd nadmorskiego sanatorium, w którym przebywa Ewa… Pod tym względem „Willa” ustępuje choćby prozie wspomnianego już Stephena Kinga, pełnej plastycznych opisów codziennego życia.
Bohaterowie, których wzajemne relacje tworzą fundament tej opowieści, w większości kreowani są ciekawie i wyraziście – wyjątek stanowi tu może Piotr, który jako czarny charakter wydaje się cokolwiek schematyczny. Jeśli coś można zakwestionować, to prawdopodobieństwo niektórych zachowań postaci. Marzena w mailu do praktycznie obcego człowieka zamieszcza trzeźwą analizę własnych problemów – sęk w tym, że tę autoanalizę wysyła zagubiona, poharatana emocjonalnie kobieta i trudno uwierzyć, że nagle włączył jej się w głowie wewnętrzny psycholog, formułujący tak spójne diagnozy… Dziewczyna, która panicznie boi się surowych przybranych rodziców, raczej byłaby gotowa stracić dziewictwo gdziekolwiek indziej, ale nie w domu pod ich nieobecność… Wreszcie – dramatyczny wybór Ewy, który stał się przyczyną wszystkich wydarzeń opisanych w powieści, tak naprawdę… wcale nie był konieczny! Mogła spróbować przechytrzyć szantażującego ją Piotra – najpierw zgodzić się na jego warunki, a później wtajemniczyć w sprawę bliskich i ukochanego. Mając dobre relacje z rodzicami, to dziwne, że nie zdecydowała się im zaufać. Przyjmijmy jednak, że miała prawo popełnić fatalny w skutkach błąd, bo była młoda i przerażona.
Pewne obiekcje można wysunąć również w stosunku do tego, jak często o zwrotach akcji w tej książce decyduje zbieg okoliczności, ale da się to wytłumaczyć swego rodzaju „fatum” ciążącym nad Marzeną, która staje się jakby wirem przyciągającym ludzi i wydarzenia. Duże wrażenie robi przemiana psychologiczna Marzeny z osoby zastraszonej i pełnej kompleksów w niezależną i umiejącą działać. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o pobocznym wątku dziewczyny maltretowanej przez partnera, z którą Marzena w pewnej chwili przeprowadza twardą rozmowę – bardzo dobra, filmowa scena. Dodatkowym plusem są sympatyczni bohaterowie drugoplanowi, a także – choć „Willa” to raczej dramat psychologiczny niż horror – odwołania do starych, dobrych tradycji wiktoriańskich opowieści grozy: opętanie przez upiory przeszłości, zbrodnia popełniona przed laty, która powraca, by odbić swe piętno na kolejnym pokoleniu.
Ocenę podwyższam dlatego, że powieść mimo jej długości można przeczytać jednym tchem, oraz ze względu na ładne zakończenie. „Willa” to bez wątpienia interesująca, dobrze napisana historia, nadająca się na scenariusz do filmu, a że miejscami do logiki można mieć zastrzeżenia, cóż – w życiu także nie wszystkie wybory i czyny bywają logiczne.