Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Steven Savile
‹Londyńska Makabra›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLondyńska Makabra
Tytuł oryginalnyLondon Macabre
Data wydania28 marca 2011
Autor
PrzekładKatarzyna Dulas
Wydawca Copernicus Corporation
CyklDżentelmeńscy Rycerze Londynu
ISBN978-83-61656-25-8
Format578s. 125×190mm
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Bóg umarł, nic ciekawego
[Steven Savile „Londyńska Makabra” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W przypadku pisarzy duża ilość pomysłów jest zaletą, nie wadą. Zazwyczaj, bo zdarzają się wyjątki – jednym z nich jest najwyraźniej Steven Savile. Po lekturze „Londyńskiej Makabry” nasuwa się bowiem wniosek, że powieść ta mogłaby być dobra, gdyby autor ograniczył swą wyobraźnię. Mocno ograniczył.

Anna Kańtoch

Bóg umarł, nic ciekawego
[Steven Savile „Londyńska Makabra” - recenzja]

W przypadku pisarzy duża ilość pomysłów jest zaletą, nie wadą. Zazwyczaj, bo zdarzają się wyjątki – jednym z nich jest najwyraźniej Steven Savile. Po lekturze „Londyńskiej Makabry” nasuwa się bowiem wniosek, że powieść ta mogłaby być dobra, gdyby autor ograniczył swą wyobraźnię. Mocno ograniczył.

Steven Savile
‹Londyńska Makabra›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLondyńska Makabra
Tytuł oryginalnyLondon Macabre
Data wydania28 marca 2011
Autor
PrzekładKatarzyna Dulas
Wydawca Copernicus Corporation
CyklDżentelmeńscy Rycerze Londynu
ISBN978-83-61656-25-8
Format578s. 125×190mm
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Jest w tej książce Londyn atakowany przez istoty z piekła rodem i nadnaturalne moce, są dzielni obrońcy o niezwykłych umiejętnościach, jest, rzecz jasna, magia tudzież alchemia oraz inne nauki tajemne (zwane zbiorczo Sztuką), są anioły strącane z nieba, martwy Bóg, zniszczony Eden, Kain, przejścia do innych wymiarów, alternatywne Londyny, szalona królowa Wiktoria, gadająca mumia Johna Dee, która cytuje Shelleya, święty Graal, golem, magiczne przejścia i przedmioty, trucizny, ożywione posągi, wampiry z napędem solarnym… a to zdecydowanie nie wszystko, niestety. Zupełnie jakby autor miał pomysłów na dziesięć książek, ale z niewiadomych powodów usiłował zmieścić je w jednej, dopychając gdzieniegdzie butem jak przepełnioną walizkę.
Efekt jest tragiczny. W „Londyńskiej Makabrze” niezły jest klimatyczny początek i to na dobrą sprawę wszystko. Pochwalić ewentualnie można jeszcze walor estetyczny – demony wyłażące z portali, płonące niebo czy anioły z oderżniętymi skrzydłami mają w sobie pewną dozę malowniczości, choć, jak sądzę, lepiej sprawdziłyby się jednak na ekranie kinowym, a nie w książce. Styl także nie jest najgorszy mimo przesadnej ilości patosu i bardzo mrocznego mroku. Choć może dobrze by było, gdyby tego patosu i mroku dołożyć jeszcze więcej? Wtedy powieść byłaby przynajmniej zabawna. Przyznaję, zaświtała mi w czasie lektury myśl, że może to jest po prostu parodia. Tyle że parodia powinna być śmieszna, a „Londyńska Makabra” zdecydowanie nie jest.
Kłopot w tym, że wszystkie te – w zamierzeniu ekscytujące – elementy nagromadzone w jednej, nieprzesadnie przecież grubej książce, neutralizują się wzajemnie. Nie ma tu ani jednej strony, na której nie działoby się coś „niezwykłego” czy „przerażającego”, w rezultacie czego lektura przypomina oglądanie filmu, który składa się wyłącznie z momentów kulminacyjnych. Na początku byłam zainteresowana, potem zirytowana, a wreszcie śmiertelnie znudzona zaczęłam marzyć, by znalazła się jedna, jedyna scena, w której nikt nie odkrywa mrocznych spisków, nikogo nie truje, nie zmienia się w cudaczne coś, nie posługuje się magią, nie walczy na śmierć i życie, nie morduje ani nie obserwuje nadciągającej zagłady miasta, nie ucieka przed straszliwym niebezpieczeństwem itp. Gdyby któryś z bohaterów zdecydował się zrobić sobie kanapkę z szynką, przywitałabym tę scenę z entuzjazmem jako coś niezwykle oryginalnego. Choć, znając autora, bohater zamiast zwykłego noża użyłby zapewne Sztyletu Zagłady, a kromkę położyłby na Mrocznym Talerzu, używanym w rytuale takim czy śmakim. Możliwe, że nawet szynka nie byłaby tu zwyczajną szynką, bo w „Londyńskiej Makabrze” nie ma zwyczajnych rzeczy. Ludzi zresztą też nie – bohaterowie są definiowani przez swoje nadludzkie zdolności (jeden zmienia się w wilka, inny jest nekromantą itp.); ich osobowość, jeśli w ogóle istnieje, przytłoczona mrrhocznym efekciarstwem przejawia się tak rzadko, że nie sposób nikogo tu polubić.
Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak męczyłam się z lekturą – tydzień czytania po kilkadziesiąt stron dziennie, przy czym trzeba było się zmuszać do rejestrowania kolejnych akapitów. Natłok pomysłów zaowocował upiorną nudą. Choć może to nie nadmiar wyobraźni, a zwyczajny brak umiejętności selekcji? Bo w gruncie rzeczy Savile przecież niczego nowatorskiego nie wymyślił. Zagrożony Londyn, magiczne przejścia i alternatywne światy, demony, losowo wybrane elementy różnych mitologii, legend i „wiedzy tajemnej” – wszystko to przecież znamy. Mniejsza zresztą o przyczyny, skutek jest opłakany. „Londyńska Makabra” odchudzona o połowę „niezwykłości” byłaby może zdatna do czytania – w takiej formie jest niestrawna.
koniec
18 kwietnia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Marzec 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Paweł Micnas, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Wampirze wojny
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.