Monumentalna praca S.T. Joshiego stara się przekonać nas, że H.P. Lovecraft był przede wszystkim zwykłym człowiekiem. Nie tylko tworzył genialne opowiadania grozy, ale też toczył normalne życie - wbrew różnorakim mitom krążącym na jego temat. Jednak „H.P. Lovecraft. Biografia” to przede wszystkim lawina szczegółów, w której łatwo można się pogubić.
Lovecraft tkwi w szczegółach
[S.T. Joshi „H.P. Lovecraft. Biografia” - recenzja]
Monumentalna praca S.T. Joshiego stara się przekonać nas, że H.P. Lovecraft był przede wszystkim zwykłym człowiekiem. Nie tylko tworzył genialne opowiadania grozy, ale też toczył normalne życie - wbrew różnorakim mitom krążącym na jego temat. Jednak „H.P. Lovecraft. Biografia” to przede wszystkim lawina szczegółów, w której łatwo można się pogubić.
S.T. Joshi
‹H.P. Lovecraft. Biografia›
Ponad 1000-stronicowa praca Joshiego to dzieło przede wszystkim skierowane do miłośników Lovecrafta. Osobom, które nie zakochały się w twórczości amerykańskiego pisarza, przebrnięcie przez nawał tekstu może sprawić więcej trudności. Biografia Joshiego przeznaczona jest w dużej mierze dla czytelników, którzy znają już wcześniejsze prace na temat Lovecrafta. To ogromna odmiana po wydanym w 2007 roku w Polsce króciutkim „H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu” Michela Houellebecqa. Joshi postawił sobie za cel demitologizację amerykańskiego pisarza – zarówno jego życia, jak i twórczości. Otrzymujemy więc wnikliwą kronikę dziejów twórcy Cthulhu, a także krótkie omówienie jego dzieł. Autorowi biografii znacznie lepiej wychodzi to pierwsze.
Czy Lovecraft naprawdę był Lovecraftem? Wokół tej postaci przez lata narosło wiele nieprawdziwych historii – na przykład, że całe życie spędził w swoim domu w Providence, albo że naprawdę wierzył w stworzoną przez siebie kosmiczną (anty)mitologię. Oczywiście, coś jest na rzeczy, Lovecraft już za życia postrzegany był przez znajomych jako postać wyjątkowa i tajemnicza. Swoje też zrobili fani, którzy dość prędko zgromadzili się wokół pisarza. Joshi w swojej pracy metodycznie obala kolejne mity na temat Lovecrafta, pokazując, że była to postać znacznie bardziej złożona, niż powszechnie się uważa. Weźmy za przykład epitet „Samotnik z Providence”. Po lekturze biografii Joshiego możemy dojść do wniosku, że powinno zamienić się go co najmniej na „Podróżnik z Providence”.
Lovecraft w ciągu swojego życia odbył całkiem sporą liczbę wojaży po Stanach Zjednoczonych, odwiedzając głównie miasta z architekturą kolonialną, ale też często wpadając do znajomych na dłuższe czy krótsze pobyty. Niekiedy przez cały rok nie mógł znaleźć czasu na pisanie opowiadań właśnie z powodu częstych rozjazdów. Co tam wycieczki! Pomyśl sobie, drogi czytelniku, w młodości autor „Muzyki Ericha Zanna” śpiewał. Razem z kolegami z podwórka założył kapelę rewelersów, wykonującą popularne szlagiery. Mocne? Dzięki Joshiemu dowiemy się, że twórca Cthulhu, Wielkich Przedwiecznych i Nyarlathotepa… uwielbiał spaghetti. Był miłośnikiem kina, chociaż trzeba przyznać – krytycznym. Przez pewien czas pracował nawet jako bileter w kinie. Proponowano mu posadę redaktora w „College Humor”.
Joshi przywołuje te szczegóły, a także obszerne fragmenty listów, aby pokazać nam, że autor „Koloru z przestworzy” prowadził względnie normalne – jak na swoje skromne możliwości – życie. Również jego twórczość, w kontekście licznych wierszy (w większości słabych), artykułów i gazetek wydawanych we współpracy z ruchem amatorskich dziennikarzy wygląda nieco inaczej niż to sobie wyobrażamy. Opowiadania grozy, mimo ogromnej wagi, jaką do nich przywiązywał autor, są jedynie drobnym fragmentem pokaźnej spuścizny. Samych listów Lovecraft napisał w ciągu swojego życia około 100 tys. Do tego dochodzi jeszcze korekta i poprawianie prac innych, które często pisarz po prostu pisał od nowa.
Jaki Lovecraft wyłania się z pracy Joshiego? Przede wszystkim Lovecraft w szczegółach. Autor biografii zarzuca nas gęstym opisem, nie tylko przedstawiając fragmenty z życia pisarza, ale również ich kontekst. Przydaje się to szczególnie w listach Lovecrafta, które często nawiązują do nieznanych czytelnikowi spraw albo wymagają szerszego omówienia. W ten sposób Joshi na przykład tłumaczy chorobliwy rasizm autora „Zewu Cthulhu” czy zupełnie popapraną relację z Sonią Green (przez 3 lata była żoną Lovecrafta).
O ile wgłębianie się w szczegóły z życia Lovecrafta wychodzi Joshiemu nieźle, o tyle analiza poszczególnych dzieł pisarza jest już mniej przekonywająca. Pomińmy już fakt, że autor doszukuje się elementów biograficznych w opowiadaniach (np. Lovecraft z okresu nowojorskiego w tekście „On”). Znacznie gorsze jest ferowanie wyroków i tworzenie hierarchii dzieł. Dowiadujemy się na przykład, że „Sny w domu wiedźmy” są słabe, bo za mało w nich Lovecrafta w Lovecrafcie, a zbyt dużo tradycyjnej grozy. Podobnie oceniony zostaje „Koszmar w Dunwich”, gdzie zamiast idei kosmicyzmu, której miał hołdować pisarz, znajdujemy typową walkę dobra ze złem.
Tutaj dostrzegamy podstawową koncepcję Joshiego. Autor biografii Lovecrafta widzi swojego bohatera przede wszystkim przez pryzmat wielkiego rewolucjonisty – tego, który przewrócił horror do góry nogami. Nie bez kozery Joshi w całej książce skupia się na pokazaniu, jak Lovecraft tworzył model bezdusznego wszechświata, w którym człowiek jest tylko nic nieznaczącym pyłkiem. Od dziecięcych koszmarów o niewidzialnych istotach po Cthulhu i Wielkich Przedwiecznych. Jest to z pewnością najciekawszy element prozy Samotnika z Providence, jednak zbyt mocne chwilami skupienie się na nim powoduje, że reszta – ciekawych przecież – tekstów zostaje potraktowana po macoszemu.
Po lekturze „H.P. Lovecraft. Biografia” przypomniałem sobie inną książkę o Lovecrafcie, wspomniany esej Houellebecqa. Francuski pisarz, mimo niewątpliwej znajomości danych biograficznych, popełnia kilka błędów (np. Sonia Green miała córkę, a nie syna z pierwszego małżeństwa) i uproszczeń (Lovecraft w okresie załamania w młodości wcale nie siedział tylko w domu). Niemniej Houellebecq dokonuje kapitalnej interpretacji dzieł amerykańskiego twórcy, nie tylko pod względem zawartych w nich idei, ale także choćby – czego Joshi w ogóle nie zauważa – poetyckiego stylu. Z ledwie ponad 100-stronicowego eseju dowiedziałem się znacznie więcej niż z ogromnej kolubryny Joshiego. „H.P. Lovecraft. Biografia” spełnia się świetnie w roli demitologizacji autora „W górach szaleństwa”, niewiele poza tym.
Na koniec trzy słowa do wydawcy książki. Wielkie brawa za biografię Lovecrafta, ale za okładkę – podobnie jak w przypadku innych książek pisarza ukazujących się nakładem Zysk i S-ka – należałoby was… Uch, szkoda słów.
