Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Janusz A. Zajdel
‹Paradyzja›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułParadyzja
Data wydania26 maja 2004
Autor
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-163-1
Format200s.
Cena21,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nie ma jak w raju…
[Janusz A. Zajdel „Paradyzja” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dokładnie w dwadzieścia lat po pierwszym wydaniu Zajdlowskiej „Paradyzji” wydawnictwo SuperNowa zdecydowało się na wznowienie tej jednej z najważniejszych polskich powieści science fiction. W międzyczasie dojrzało przecież nowe pokolenie czytelników fantastyki. Czytelników, którzy nie pamiętają dnia codziennego PRL-u, a więc powinni książkę Zajdla odczytać nieco inaczej aniżeli starsi od nich o dwadzieścia-trzydzieści lat koledzy.

Sebastian Chosiński

Nie ma jak w raju…
[Janusz A. Zajdel „Paradyzja” - recenzja]

Dokładnie w dwadzieścia lat po pierwszym wydaniu Zajdlowskiej „Paradyzji” wydawnictwo SuperNowa zdecydowało się na wznowienie tej jednej z najważniejszych polskich powieści science fiction. W międzyczasie dojrzało przecież nowe pokolenie czytelników fantastyki. Czytelników, którzy nie pamiętają dnia codziennego PRL-u, a więc powinni książkę Zajdla odczytać nieco inaczej aniżeli starsi od nich o dwadzieścia-trzydzieści lat koledzy.

Janusz A. Zajdel
‹Paradyzja›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułParadyzja
Data wydania26 maja 2004
Autor
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-163-1
Format200s.
Cena21,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
„Paradyzję” Janusz Zajdel pisał w latach 1981-82, będąc już znanym i uznanym pisarzem-fantastą. Miał wtedy na swoim koncie niezliczoną ilość opowiadań oraz dwie powieści, które jakiś czas później zgodnie uznane zostały przez krytyków za kanon polskiej literatury science fiction w jej socjologicznej odmianie (mowa tu oczywiście o „Cylindrze van Troffa” oraz „Całej prawdzie o planecie Ksi”; chronologicznie późniejsza, ale wydana dwa lata wcześniej, była jego najsłynniejsza powieść – „Limes inferior”). Ukazanie się w Iskrach „Paradyzji” (w dwa lata po powstaniu, co stanowiło całkiem przyzwoity wynik) było sporym zaskoczeniem; zdziwienie rosło jeszcze bardziej, kiedy czytelnik zapoznał się z treścią powieści. Nie sposób było nie zadać sobie, retorycznego skądinąd, pytania: jak to możliwe, że PRL-owska cenzura dopuściła taką książkę do druku? Książkę, która bez ogródek i owijania w bawełnę, przedstawiała beznadziejną rzeczywistość Polski Ludowej, nie siląc się wcale na jakiś szczególnie wymyślny kostium. Bo że fantastyka stanowiła tu jedynie kostium, nikt wątpliwości mieć nie mógł – nawet nie będący wielkimi fanami sf pracownicy Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk…
Fabuła „Paradyzji”, z perspektywy czasu, wcale nie zachwyca. Zajdel powiela schematy, które często pojawiały się już wcześniej w fantastyce. Otóż pewnego dnia na tytułową planetę (a raczej: zamieszkałego przez, bagatela, 150 milionów ludzi, sztucznego satelitę, wybudowanego sto lat wcześniej przez zbuntowaną ziemską załogę, która wyruszyła w przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu planety obfitującej w bogactwa naturalne) przybywa z Ziemi dziennikarz i pisarz Rinah Devi. Jest jednym z nielicznych ziemskich obywateli, którym udało się otrzymać paradyzyjską wizę i który dostąpił (wątpliwego) zaszczytu postawienia nogi w owej rajskiej krainie – bo za takową Paradyzja uchodzi, przynajmniej w oficjalnej propagandzie. Zresztą, nawet wizytę Rinaha władze planetki starają się wykorzystać propagandowo: zapoznawszy się z codziennym – jak twierdzą, pełnym szczęśliwości i spokoju – życiem Paradyzyjczyków, Devi ma, po powrocie na Terrę, napisać książkę, w której sprostuje wszystkie nieścisłości i kłamstwa, krążące w całym Wszechświecie na temat Paradyzji. Cel Rinaha jest, zdawałoby się, dokładnie taki sam: napisać całą prawdę. Tyle że Ziemianin i władze sztucznego satelity całkowicie odmiennie pojmują pojęcie „prawdy”.
Rinah od pierwszych minut pobytu w Paradyzji zostaje wtłoczony w system, któremu podlegają wszyscy jej obywatele. Początkowo nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, jednakże każdy następny krok, jaki podejmuje, każda rozmowa, przekonują go dobitnie, że prawda oficjalna – produkowana na potrzeby propagandy – nijak ma się do rzeczywistości. Telewizyjne programy informacyjne, które oglądać trzeba obowiązkowo (kto nie ogląda, nabija sobie punkty karne, a kiedy zdobędzie ich odpowiednią ilość, jako jednostka nieprzydatna społeczeństwu, może zostać zesłany do pracy w kopalniach Tartaru), pełne są sloganów na temat ogólnej szczęśliwości i poszanowania praw obywatelskich – tymczasem na co dzień są one notorycznie łamane. Paradyzyjczycy poddani są bowiem totalnej indoktrynacji: kamery i mikrofony śledzą ich każdy ruch i każde słowo (dzięki czemu zlikwidowano donosicielstwo); niebezpiecznie jest nie tylko wypowiadać się negatywnie na temat władz, ale nawet znaleźć się w towarzystwie człowieka, który mógłby takowe zdanie wypowiedzieć. Co więcej: wszystkie działania ograniczające wolności i swobody obywateli tłumaczone są ich dobrem i ciągłym zagrożeniem czyhającym na Paradyzję ze strony Ziemian, którzy – w swej podłości – gotowi są za wszelką cenę zniszczyć ów kosmiczny raj.
Wizja nakreślona przez Zajdla – mimo że cały czas mamy pełną świadomość tego, iż stanowi ona jedynie nieznacznie przetransponowaną rzeczywistość Polski Ludowej – psychicznie przytłacza. Autorowi udało się stworzyć niezwykle logiczną konstrukcję: obraz społeczeństwa totalitarnego, w którym nic nie zostało pozostawione przypadkowi. Kłamstwo jest wszechobecne i tym groźniejsze, że w wielu aspektach nosi ono wszelkie znamiona prawdy. Paradyzyjczycy, nie znający innego świata poza własnymi kontenerami, nie mogą tego dostrzec. By im to uświadomić potrzebny jest przybysz z zewnątrz – na przykład Rinah Devi! Pojawienie się Rinaha powoduje zresztą spore ożywienie w Paradyzji: jego osoba przyciąga tych wszystkich, którzy na różne sposoby sami docierają do (jeszcze nie całej) prawdy o swojej ojczyźniej. W nim widzą oni jedyną nadzieję na ocalenie, na przerwanie zaklętego muru kłamstwa i wyolbrzymionej do – dosłownie! – kosmicznych rozmiarów obłudy. Jest wśród nich trzydziestoparoletni poeta Nikor Orley Huxwell (Zajdel zakamuflował tu nazwisko Aldousa Huxleya, autora „Nowego wspaniałego świata), który za napisanie opowiadania „fantastycznego” (w cudzysłowiu, ponieważ okazało się ono znacznie bliższe prawdy, niż mógł to przewidzieć nawet sam autor) dziesięć lat spędził pracując w kopalniach Tartaru; jest również piękna spikerka telewizyjna Zinia Vett, znająca część prawdy, ale przymykająca – do czasu jednak – na wszystko oko, w zamian za pewne przywileje niedostępne „szarym” obywatelom Paradyzji.
Akcja powieści rozgrywa się w świecie zamkniętym – w przenośni i dosłownie. Mieszkańcy jednego z segmentów sztucznego świata praktycznie nigdy go nie opuszczają. Nie mają zresztą po co, gdyż – jak informuje Rinaha Alvi – „pozostałe segmenty wyglądają podobnie”. Ten prosty zabieg fabularny wpływa na klimat książki: duszny i klaustrofobiczny. O ile mieszkańcy Paradyzji są doń przyzwyczajeni, przybysz z Ziemi miota się w tym świecie jak wilk złapany we wnyki zastawione przez wytrawnego kłusownika. Raz złapany w pułapkę, z ogromnym zdziwieniem obserwuje nielicznych Paradyzyjczyków, którym – dzięki zaskakująco dziwnemu dla Deviego zachowaniu – udaje się unikać sideł. Ni stąd, ni zowąd zaczynają oni bowiem chodzić tyłem albo mówią koalangiem (pojęcie to zrobiło sporą karierę w Polsce w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia) – językiem na pozór tak nielogicznym, że Rinah skłonny byłby posądzić ich o chorobę umysłową. Jednak i to zachowanie ma, jak się później okazuje, swoje logiczne wytłumaczenie.
Powieść Zajdla doczekała się już swoich opracowań. Nie ma więc sensu powtarzać opinii, które każdemu szanującemu się fanowi polskiej fantastyki powinny być znane. Książka ta powstawała w dość specyficznym okresie naszej historii: w czasie, kiedy generał Jaruzelski wprowadzał stan wojenny, kiedy rozpoczęto ostrą, bezpardonową walkę z działaczami opozycji. Autor starał się więc oddać w „Paradyzji” nie tylko rzeczywistość lat poprzedzających „wojnę polsko-jaruzelską” – z wieloma odniesieniami do okresu stalinowskiego i epoki breżniewowskiej – ale także pokusił się o sformułowanie wizji Polski okresu stanu wojennego (choć akcentów odnoszących się bezpośrednio do tego wydarzenia w powieści nie ma). I nie ma co ukrywać, że to udało się Zajdlowi nad wyraz. Stworzył on bowiem dzieło będące jedną z najostrzejszych satyr na PRL. Czytana w roku 1984 musiała „Paradyzja” robić piorunujące wrażenie. A dzisiaj? Gdy powoli odchodzi w zapomnienie kontekst polityczny…? Gdy spora grupa współczesnych Polaków myśli o Polsce Ludowej ze łzami sentymentu w oczach…?
W roku 2004 widać znacznie wyraźniej słabości i zapożyczenia powieści. Oceniana przez pryzmat innych fantastycznych antyutopii (dwadzieścia lat temu polskiemu czytelnikowi praktycznie nieznanych): „Roku 1984” George’a Orwella (któremu zawdzięcza najwięcej), „Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya czy też – najwcześniejszej chronologicznie (z początku lat dwudziestych) – powieści „My” Rosjanina Eugeniusza Zamiatina, „Paradyzja” sprawia wrażenie ich „ubogiego krewnego”. Wtórna jest bowiem fabuła i nawet, głównie względem Orwella, wykreowany przez autora totalitarny świat. Książka Zajdla – bezsprzecznie pisana sercem i krwią – jest dziełem przynależnym swojej epoce; w oderwaniu od niej traci swój, przede wszystkim demaskatorski i oskarżycielski, blask. Na pewno w chwili publikacji spełniła ona swoją katarktyczną rolę: zarówno w odniesieniu do autora, jak również jej pierwszych czytelników. Niestety, na wskroś realistyczna (choć przecież… fantastyczna) wizja Zajdla, wyprana z metafizyki, jaką posiadał chociażby „Limes inferior” czy też trylogia Edmunda Wnuka-Lipińskiego, pozbawiona została znamion ponadczasowości. Ale taki już jest los większości dzieł pisanych „ku pokrzepieniu serc”.
koniec
3 lipca 2004

Komentarze

29 III 2011   10:14:21

Nie jestem pewna, czy książka ta może być czytana tylko wyłącznie w kontekście rzeczywistości PRL. Mam niewiele ponad 20 lat i nie znam tamtych czasów, a to co mnie poraziło to jej niezwykła aktualność. Żyjemy w świecie, który ma w sobie zbyt dużo z totalitarnej wizji, czy to Zajdla, czy Orwella, a najwięcej - Huxley'a. Przecież codziennie jesteśmy bombardowani obrazami wojen, przemocy, zbrojeń, telewizja przedstawia świat jako jedno wielkie miejsce walki, państwa odbierają nam wolność w zamian za złudne poczucie bezpieczeństwa. Ogranicza się nasze prawa i wolności dla "wyższego celu", czy "wspólnego dobra", nasz świat jest przecież nieustannie zagrożony. Niedaleko nam do rzeczywistości,gdzie każdy będzie miał swój identyfikator i wszelkie informacje o nim będą magazynowane i przetwarzane. Czy nie dzieje się tak już teraz? Relkamodawcy internetowi wykorzystują nasze ślady na odwiedzanych stronach internetowych, by dopasować do nas kierowane reklamy. Wszechobecna poprawność polityczna nie pozwala nam cieszyć się wolnością i w pełni wyrażać tego co myślimy. A najgorsze jest to, że nawet znając Orwella, nie potrafimy i chyba nawet nie chcemy nic z tym robić.

11 V 2016   19:18:56

Dziwne... Ja dostrzegam ponadczasowość tej powieści. Chyba nie tylko dlatego, że jestem historykiem To, że ludzie czują sentyment do PRL-u i z tego powodu przestają rozumieć treść książki nie świadczy źle o książce ale o poziomie intelektualnym ludzi, których nic, tylko wysłać na Paradycję, żeby poznali na własnej skórze, jakie to miłe i warte nostalgii.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Śledztwo w astrolocie
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Grudzień 2014
— Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Planety czerwonego karła
— Konrad Wągrowski

Czy przyszłość będzie należeć do debili, kosmonauto?
— Sebastian Chosiński

Cień już daleko…
— Sebastian Chosiński

Rewolucja w przestworzach
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.