Henning Juul - bohater cyklu powieści Thomasa Engera - ma wszelkie predyspozycje ku temu, by w najbliższych latach stać się jednym z najbardziej ulubionych i hołubionych bohaterów skandynawskiej literatury detektywistycznej. I chociaż trudno przewidywać, aby przebił popularnością Mikaela Blomkvista, to jednak można być pewnym, że będzie mu deptał po piętach. Czego dowodzi debiutancka powieść norweskiego pisarza zatytułowana „Letarg”.
Bohater najciężej doświadczony
[Thomas Enger „Letarg” - recenzja]
Henning Juul - bohater cyklu powieści Thomasa Engera - ma wszelkie predyspozycje ku temu, by w najbliższych latach stać się jednym z najbardziej ulubionych i hołubionych bohaterów skandynawskiej literatury detektywistycznej. I chociaż trudno przewidywać, aby przebił popularnością Mikaela Blomkvista, to jednak można być pewnym, że będzie mu deptał po piętach. Czego dowodzi debiutancka powieść norweskiego pisarza zatytułowana „Letarg”.
Czy Państwo również odnoszą wrażenie, że worek ze skandynawskimi autorami powieści detektywistycznych zdaje się nie mieć dna? Kolejne polskie oficyny sięgają po wciąż nowe książki pisarzy ze Szwecji, Norwegii, Danii, Islandii i Finlandii, a końca ciągle nie widać. Wydawnictwo Czarne, które publikuje kryminały z Północy w serii „Ze strachem”, postanowiło tym samym przeszczepić na nadwiślański rynek następnego twórcę – trzydziestodziewięcioletniego Norwega Thomasa Engera. Choć urodził się on w Oslo, dorastał w niewielkim prowincjonalnym miasteczku Jessheim w okręgu Akershus w południowo-wschodniej części kraju. Po zdaniu egzaminu dojrzałości podjął studia dziennikarskie i historyczne, a po ich ukończeniu przez dziewięć lat pracował w internetowej gazecie „Nettavisen”. Zanim został pisarzem, próbował swych sił jako kompozytor muzyki teatralnej i filmowej. Co prawda w tej dziedzinie nie udało mu się jeszcze zawojować świata, ale najważniejsze, że pierwsze kroki zostały już zrobione. Ciekawostką może być zaś fakt, że swoimi kompozycjami Enger opatrzył między innymi krótkometrażowy dramat obyczajowy „Anniken” (2009), w którym główną rolę zagrał… Mirosław Baka. Cała Norwegia usłyszała o swoim synu przed dwoma laty, kiedy na księgarskich półkach pojawiła się jego pierwsza książka zatytułowana „Letarg”. Powieść szybko stała się bestsellerem w ojczyźnie pisarza, a prawa do jej wydania w ekspresowym tempie sprzedano do – według najnowszych danych ze strony internetowej autora – siedemnastu krajów świata (od Stanów Zjednoczonych poprzez Anglię, Danię, Włochy i Polskę aż po Koreę Południową).
Enger od samego początku założył, że bohater, którego powołał do życia na potrzeby „Letargu” – ciężko doświadczony przez los dziennikarz Henning Juul – pojawi się także w jego kolejnych powieściach. A powstać ma ich w sumie sześć. Dotychczas w Norwegii ukazały się trzy – oprócz już wspomnianej, jeszcze „Fantomsmerte” (2011), której polski tytuł, zgodnie z zapowiedziami Czarnego, będzie brzmieć „Bóle fantomowe”, oraz „Blodtåke” (2012). Zaskoczeniem może być natomiast fakt, że pisarz przedstawił już dokładny harmonogram, a nawet tytuły, trzech kolejnych, dopiero planowanych książek – do 2015 roku mają się ukazać (w odstępach dwunastomiesięcznych): „Jegermaur”, „Kvikksand” oraz „Åpenbaringen”. Jeśli więc komuś przypadnie do gustu „Letarg”, może z zadowolenia zacierać ręce. A że powieść Engera ma wszelkie predyspozycje ku temu, by podbić również polski rynek i serca czytelników nad Wisłą – to rzecz oczywista! I choć może ktoś uznać, że przecież w bohaterze wykreowanym przez Norwega trudno doszukać się szczególnie charakterystycznych, osobnych cech (wszak dziennikarzy-detektywów w skandynawskiej prozie nie brakuje, vide Stieg Larsson, Liza Marklund, Jens Høvsgaard czy Árni Thórarinsson), to jednak należy pamiętać, że Enger nie wzorował się wcale na swoich kolegach po piórze, ale obdarzył Henninga Juula elementami własnej biografii. Między innymi dlatego Juul jest dziennikarzem gazety internetowej, a nie papierowej – co prawda nie „Nettavisen”, ale „123nyheter”, ale to już znacznie mniej istotny szczególik.
Enger rozpoczął swoją powieść zgodnie z zasadami stosowanymi przed laty przez mistrza Alfreda Hitchcocka – od trzęsienia ziemi. Otóż pewnego czerwcowego poranka spacerujący ze swoim psem emeryt Thornbjørn Skagestad znajduje w rozstawionym na okolicznym parkowym wzgórzu namiocie zwłoki kobiety. Ofiarą okazuje się dwudziestotrzyletnia studentka Henriette Hagerup, której śmierć zadano poprzez ukamienowanie. To, jak i kilka innych szczegółów zbrodni, każe wyciągnąć policji i mediom wniosek, że było to tak zwane zabójstwo honorowe dokonane przez któregoś z licznych w Skandynawii imigrantów z krajów muzułmańskich. Tyle że Henriette była Norweżką i na dodatek nie wyznawała islamu – a to oznacza tyle, że coś tu zwyczajnie nie gra, że nie wszystkie elementy układanki, jak bardzo chcieliby stróże prawa, idealnie pasują do siebie… Los sprawia, że w tym samym dniu, kiedy odnaleziono zmasakrowanego trupa Hagerup do pracy po dwuletniej przerwie wraca Henning Juul. I od razu też zostaje rzucony na głęboką wodę – szefowa działu wiadomości krajowych Heidi Kjus (którą Henning niegdyś wprowadzał do zawodu) od razu proponuje mu, aby zajął się morderstwem na wzgórzu Ekebergsletta i wysyła na konferencję prasową w siedzibie policji. Tam ma odnaleźć innego pracownika „123nyheter”, będącego nową gwiazdą gazety Ivera Gundersena, by służyć mu pomocą w przygotowaniu materiałów. Oprócz niego spotyka też jednak starych znajomych, których widok otwiera niezabliźnione jeszcze rany – swą eksżonę Norę Klemetsen, również dziennikarkę, oraz Bjarnego Brogelanda, kolegę ze szkoły średniej, który po maturze dostał się do Wyższej Szkoły Policyjnej i został gliniarzem.
Ran – i to zarówno tych psychicznych, jak i fizycznych – Juulowi nie brakuje. Od dziecka praktycznie mu się nie szczęściło. Wcześnie został osierocony przez ojca, po śmierci którego matka zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością, co zakończyło się dla niej postępującym i w tej chwili praktycznie już nieuleczalnym alkoholizmem. Z powodu astmy i przeróżnych alergii nie przyjęto Henninga do policji, w konsekwencji czego został dziennikarzem. Małżeństwo z Norą także nie należało do udanych, a jego finałem okazał się bolesny rozwód. Ale najgorsze nastąpiło dopiero po nim – pożar mieszkania, w którym zginął synek Juula, Jonas, a on sam, choć przeżył, przypomina teraz monstrum stworzone przez doktora Frankensteina. Z tego właśnie powodu wynikła też dwuletnia absencja w pracy… Henning – swoją drogą ciekawe, czy bohater Engera zawdzięcza swoje imię Mankellowi? – to człowiek przetrącony przez życie, wycofany, szukający swego miejsca w nowej rzeczywistości. I pewnie właśnie dlatego tak mocno angażuje się on w rozwiązanie zagadki śmierci Henriette, która – o czym pierwotnie nie wiedział – była uznawana za bardzo zdolną początkującą scenarzystkę filmową. Miejsce zabójstwa miało zresztą związek z jej nowym projektem – krótkometrażowym obrazem „Prawo szariatu”, który miał być częściowo kręcony w namiocie na Ekebergsletta.
Tytuł i tematyka planowanego filmu, śmierć poprzez ukamienowanie oraz fakt, że chłopakiem Hagerup był imigrant z Pakistanu Mahmoud Marhoni, wskazywały jednoznaczny trop i trudno dziwić się policji, że postanowiła aresztować narzeczonego Henriette. Dowiedziawszy się o tym, Juul udaje się do jego mieszkania, aby porozmawiać z Tariqiem, młodszym bratem zatrzymanego – i tym samym trafia w oko cyklonu. Chwilę później bowiem na oczach Henninga młodszy z Marhonich zostaje zamordowany, a dziennikarz cudem uchodzi z życiem. To zabójstwo na zlecenie – dokonane przez innego Pakistańczyka – zdaje się mieć wiele wspólnego ze śmiercią Hagerup i potwierdzać jej religijny aspekt. Ale czy na pewno? Z biegiem czasu Juul dochodzi do przekonania, że odpowiedzi na wszystkie pytania należy szukać w twórczości filmowej i literackiej dziewczyny, a to oznacza, że najważniejsze nici prowadzą do uczelni, w której młoda Norweżka poznawała tajniki pisania scenariuszy… Uważny czytelnik kryminałów – i to nie tylko tych ze Skandynawii – od samego początku będzie wątpił w podsunięty przez autora na wstępie trop muzułmański, a utwierdzić w tym powinna go… polska okładka powieści. Trudno co prawda stwierdzić, czy ten zamysł grafika był w pełni świadomy, ale przecież zdradzanie największej tajemnicy – czyli kto zabił – w taki właśnie sposób byłoby absolutnym kuriozum. Wniosek może być więc tylko jeden. Co jednak i tak nie zmienia faktu, że rysunkiem na obwolucie niepotrzebnie zasugerowano tak wiele…
Przyglądając się wcześniejszemu życiu Juula, można dojść do wniosku, że autor powieści zwyczajnie przeszarżował. Zbyt wiele nieszczęść zwalił na jego głowę. Mimo to Enger potrafił tak skonstruować postać głównego bohatera, że Henning wcale nie jawi się czytelnikom jako zwyczajowa ofiara losu; widzimy w nim raczej człowieka, który, poddany ciężkiej próbie, próbuje radzić sobie z traumami. Nie jest też jednak superbohaterem obdarzonym niezwykłą siłą woli czy nadludzko mocną psychiką, dlatego zajmuje mu to dużo czasu; powoduje też, że nie zawsze zachowuje się tak, jak byśmy oczekiwali tego od detektywa z prawdziwego zdarzenia. Juul błądzi, zdarzają mu się wpadki i zaćmienia umysłu. W takich sytuacjach, chcąc wyprowadzić swoje dochodzenie na prostą, może liczyć na pomoc dawnego informatora z policji, z którym kontaktuje się za pośrednictwem specjalnego komunikatora internetowego. Zdobyte przez żurnalistę informacje zataczają zresztą wielkie koło i ostatecznie wracają do stróżów prawa, albowiem Henning dzieli się nimi z Bjarnem Brogelandem, którego możemy chyba uznać za alter ego dziennikarza. Kimś takim mógłby stać się Juul, gdyby swego czasu przyjęto go do Wyższej Szkoły Policyjnej… Fabuła „Letargu”, choć to debiutancka powieść Norwega, broni się nieźle. Mimo iż po dotarciu do finału krzątają się po głowie nie dające spokoju myśli, czy ten zbrodniarz nie okazał się przypadkiem zbyt szczwany? A co za tym idzie: czy wyobraźnia nie pognała pisarza zbyt szybko i zbyt daleko? Owszem, ostatecznie wszystkie elementy układanki pasują do siebie; problem w tym, że niektóre nawet za dobrze. Szczęśliwie jednak Enger zdecydował się na niejednoznaczne zakończenie, dzięki któremu odczucie, że autor powieści w zbyt dużym stopniu „pomagał” Henningowi w śledztwie, zostaje zrównoważone.