EKSTRAKT: | 80% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Siedemdziesiąt dwie litery |
Data wydania | 5 sierpnia 2010 |
Autor | Ted Chiang |
Przekład | Michał Jakuszewski, Jolanta Pers, Dariusz Kopociński, Agnieszka Sylwanowicz |
Wydawca | Solaris |
ISBN | 978-83-7590-063-7 |
Format | 384s. oprawa twarda |
Cena | 45,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Z wizytą u zegarmistrza |
EKSTRAKT: | 80% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Siedemdziesiąt dwie litery |
Data wydania | 5 sierpnia 2010 |
Autor | Ted Chiang |
Przekład | Michał Jakuszewski, Jolanta Pers, Dariusz Kopociński, Agnieszka Sylwanowicz |
Wydawca | Solaris |
ISBN | 978-83-7590-063-7 |
Format | 384s. oprawa twarda |
Cena | 45,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Dziękuję za wypowiedź.
Co do fatum - cóż - wola autora. Bardziej "normalne" wydawałoby mi się to, gdyby matka przynajmniej rozpaczała, jeśli nawet nie próbowałaby zapobiec. "Walka z przeznaczeniem" wydaje mi się jedną z typowo ludzkich cech. Ale prawdą jest też to, że ten temat był bardzo eksploatowany. Chociaż nadal nie umiem sobie wyobrazić matki, która przyjęła by taką wiedzę spokojnie - i w gruncie rzeczy to dobrze, bo dobrze świadczy o mojej matce, która - jak mniemam - dla mnie i brata zrobiłaby wszystko co w jej mocy.
Co do "poezji" - zgodzę się. Co do oceny - cóż, daję taką, jaką uważam za słuszną a przy okazji staram się wyjaśnić dlaczego, by każdy mógł sam sobie odpowiedzieć, czy dana wada/zaleta jemu przeszkadza/podoba się.
Pozwolę sobie na dygresję - w tekście wspominałam o Georgu Allecu Effingerze - ostatnio natrafiłam na jego opowiadanie pt. "Kociątko Schrodingera" z 1988 roku (w starej antologii pt. "Don Wollheim proponuje - 1989: Najlepsze opowiadania science fiction roku 1988"). Bardzo interesujący tekst, zresztą też nagrodzony Hugo i Nebulą.
Czemu o tym piszę? Ponieważ metoda konstrukcji była w tym przypadku taka sama, jak u Chianga (choć pewnie należałoby to ująć odwrotnie, z uwagi na chronologię).
Jest pomysł ściśle naukowy (związany z mechaniką kwantową), który potem zostaje przedstawiony bezpośrednio (w jednym z wątków bohaterka współpracuje ze słynnymi fizykami), jak i poprzez samą konstrukcję tekstu i leżący u jego podstaw pomysł, oparty na konkretnej hipotezie.
Rzecz warta uwagi i polecenia.
Popełniłem ostatnio publicznie paszkwil na temat niektórych opowiadań Chianga - tych opowiadających o dziedzinach nauki, na których wydaje mi się, że wystarczająco się znam. Próbuję zaciekle znaleźć jakiekolwiek inne krytyczne podejście do jego opowiadań i to jest chyba jedynym, które wydaje się nie być bałwochalczym.
Moim zdaniem stwierdzenie "Chwilami jego teksty brzmią niemal jak artykuły popularnonaukowe – choć sposób zobrazowania niektórych kwestii doceni przede wszystkim ten, kto już je poznał." jest pięknym przykładem zdania naraz fałszywego i prawdziwego. Owszem, opowiadania Chianga przypominają artykuły naukowe, ale te z "FOCUSa" i innych podobnych poziomem - skupiają się na obrazkach i na wyrwanych z kontekstu znaczeniach. Ten, kto poznał dziedziny, o których pisze Chiang ma właśnie kłopoty z czytaniem jego opowiadań, gdyż autor dosłownie topi czytelnika w sofizmatach, ale tak sprawnie, że o ile ten jest laikiem, klaszcze, zamiast się oburzyć.
Powiedziałbym wręcz, że u Chianga fanom S-F podoba się najbardziej to, co normalni ludzie znajdują w mainstreamie, czyli opis ludzkich myśli i uczuć. Całe "science" jest wyłącznie pretekstem i to miejscami słabym. Najlepiej opracowanym pod tym względem tekstem w zbiorze są tytułowe '72 litery', w których autor opiera się być może na swoim doświadczeniu informatycznym i dlatego całość ma miejsce i nogi. A może to ja za mało się znam na programowaniu, nie wiem.
Możliwe jednak, że ja zwyczajnie nie umiem czytać takiej literatury, gdyż w dosyć dokładnie opisanym powyżej opowiadaniu 'piekło to nieobecność boga' autor wydaje się stawiać pytanie "Co, gdyby anioły chodziły po ziemi, a istnienie Boga byłoby pewnikiem, nie zaś kwestią wiary?", a potem odpowiadać na nie "Otóż zupełnie nic". Wydaje się to takim absurdem, że chyba z konieczności dowodzi złego odczytania tej historii.
Hmm, powiem tak - to też kwestia układu odniesienia. W porównaniu z poziomem "science" z jakim spotykam się najczęściej, czytając SF (choć, od razu dodam, częściej jednak fantasy czytam, także dlatego, żeby się nie irytować podczas lektury) to jest bardzo hard. Czasami aż się człowiek za głowę może złapać, jakie bzdury są wypisywane.
A w kwestii "Piekła..." - z początku to opowiadanie mnie mało obeszło, ale po ponad roku mogę stwierdzić, że ono dalej we mnie "siedzi" i - niestety - koresponduje z moim wychowaniem religijnym.
"Nade wszystko bój się Boga" - ale, jak zauważa de Mello - człowiek nienawidzi tego, czego się boi, chce od tego uciec. Zatem niektórzy chrześcijanie wychowani w takim podejściu widzą Boga jako istotę złą i mściwą, która tylko czyha na ludzkie potknięcia, żeby później wymierzyć kary (znam przykład kobiety, której syn się utopił i ona do dziś się zastanawia, czy to nie dlatego, że jej mąż podczas kłótni podarł święty obrazek). Idąc dalej tym sposobem myślenia - ale przecież Boga trzeba kochać, żeby nie pójść do Piekła i nie być torturowanym przez wieczność. Zatem taki chrześcijanin nienawidzi Boga i obwinia go o wszelkie zło w jego życiu, ale rozpaczliwie usiłuje go pokochać, żeby nie zostać ukaranym - co wciąż pozostaje nieuczciwą próbą przekupienia (co Bóg jako wszechwiedzący widzi, zatem trzeba się bardziej postarać pokochać go tym razem mocno i szczerze, aby tylko nie skrzywdził - i błędne koło się zamyka) i owocuje wewnętrzną szarpaniną. Wydaje mi się, że opowiadanie Chianga jest ilustracją takiego rozumowania.
„Afryka to nie państwo” zrywa z tradycyjnym wizerunkiem Afryki, kontynentu niedocenianego i postrzeganego przez pryzmat uprzedzeń. Czy skutecznie? Lektura pozostawia pewien niedosyt.
więcej »Przygoda Emilii Cassa-Kasickiej, pod którym to pseudonimem ukrywała się Zofia Woźnicka, z powieścią kryminalną zaczęła się od „Kindżału z Magiroty”. To w niej zadebiutowali jako oficerowie prowadzący śledztwo kapitan Krupczyński i porucznik Sępołowicz, jak również młoda farmaceutka Rita, która w przyszłości zostanie żoną tego ostatniego. Co ciekawe, śledztwo prowadzą jednak nie w Polsce, lecz… nad Adriatykiem.
więcej »Powieść „Ostatni” można odczytać jako portret pokolenia dorastającego w okresie transformacji ustrojowej oraz psychologiczną analizę męskości – czy w kryzysie?
więcej »Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jasna strona wszechmożliwości
— Sławomir Grabowski
Esensja czyta: Luty 2018
— Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Katarzyna Piekarz, Konrad Wągrowski
Ja chcę więcej!
— Anna Kańtoch
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka
Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka
Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka
Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka
Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka
Z tarczą
— Beatrycze Nowicka
Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka
Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka
"Choć oczywiście można się zastanawiać, czy swego rodzaju oświecenie, jakiego dostąpiła główna bohaterka miało prawo zmienić jej psychikę aż tak bardzo, by pozbawić ją typowo
ludzkiego odruchu – próby zapobieżenia tragedii."
A potem fatum wymuszające tragiczny finał niezależnie od rozpaczliwych prób powstrzymania tragedii? Chianga stać na więcej.
Zastanawiać się można i warto. M.in. na tym polega dobre sf, że skłania do zastanawiania się. Uważam, że w powyższym fragmencie recenzji zawarłaś zamierzone 'clou' opowiadania, takie do przemyślenia właśnie. Sam rozumiem je tak, jak następuje.
Bohaterka nie mogła zapobiec tragedii, ponieważ kiedy myślała na sposób Siedmionogów i wspominała przyszłość, wtedy widziała jedyną realną ścieżkę swojej historii. Odczuwała ją jako konieczność i niedopuszczalna była jednoczesna myśl o zmianie zdarzeń. Tak naprawdę pewność wiedzy o zdarzeniu z przyszłości i możliwość jego zmiany logicznie się wykluczają. (Pomińmy wyrafinowane pomysły, np. koncepcję światów alternatywnych). Zauważ, że pod koniec opowiadania lingwiści wiedzą, iż Siedmionogi odlecą, ale wojskowi - nie. Wydaje się, że - zgodnie z zamysłem autora - wiedza o przyszłości zdobyta dzięki rozumieniu języka obcych nie jest możliwa do zakomunikowania ani wykorzystania w jakikolwiek inny sposób.
Można to sobie dalej wyjaśniać na przykład tak, że kiedy adepci języka Siedmionogów zaczynają myśleć w sposób "sekwencyjny", naturalny dla nas, wgląd w przyszłość się wyłącza i pozostaje tylko coś na kształt niepokoju spowodowanego wiedzą o nieuchronności losu.
Jeśli chodzi o brak poezji u Chianga (tak w uproszczeniu ujmę tę cechę języka, o którą się upominasz w recenzji), w szczególności w opisie zachowań postaci - wierzę, że wynika on z przyjętej przez autora konwencji. Dlatego nie powinnaś Chiangowi czynić z tego zarzutów. Twoim oczywistym przywilejem jest woleć literaturę, w której postaci są wyraziste i rozbudowane, lecz obawiam się, że ze względu na ten brak "poezji" obniżyłaś ocenę zbioru opowiadań, co wydaje mi się nieuprawnione.
Dlaczego konwencja? Bo uważam, że to część przemyślanej formuły, która pozwala na uwydatnienie tego, co dla Chianga ważne, meritum jego opowiadań i że niektórzy pisarze sf stosowali tę formułę od zarania gatunku.
Ty chciałabyś, żeby poezja wyeksponowała przeżycia bohaterów. Dobrze użyta z pewnością by to uczyniła. Jestem przekonany, że Chiang rozmyślnie unika takiego eksponowania. Skupianie się na przeżyciach bohaterów, epatowanie emocjami, które odczuwają, zagłębianie się w ich mniej istotne rozterki, niepotrzebnie odciągałoby uwagę od tego, co u Chianga najważniejsze, czyli od przemyślanej wizji rzeczywistości. Rzeczywistości często nietypowej, misternie zbudowanej wokół ciekawego pomysłu, interesującej z punktu widzenia naukowego lub filozoficznego. Co do ostatniego zdania - o tym piszesz w recenzji, więc chyba pora skończyć ten post :-)