Ksiądz Brown to pierwowzór wszystkich detektywów w sutannie i najbardziej znana postać stworzona przez Gilberta K. Chestertona. Jego przygody czytane przez Zbigniewa Wróbla nabierają dodatkowego uroku.
Zbrodnicze antidotum na współczesność
[Gilbert K. Chesterton „Przygody księdza Browna” - recenzja]
Ksiądz Brown to pierwowzór wszystkich detektywów w sutannie i najbardziej znana postać stworzona przez Gilberta K. Chestertona. Jego przygody czytane przez Zbigniewa Wróbla nabierają dodatkowego uroku.
Gilbert K. Chesterton
‹Przygody księdza Browna›
Drobny, o twarzy okrągłej i nudnej, oczach pustych jak Morze Północne, bezradny wobec życia jak ślepy kret, który przypadkiem wydostał się na powierzchnię – takim widzi księdza Browna francuski detektyw w opowiadaniu „Niebieski krzyż”, pierwszym, jaki Gilbert K. Chesterton napisał o przygodach katolickiego duchownego. Mimo takiego wyglądu duchowny w pełni zasłużył sobie na miejsce obok Sherlocka Holmesa, panny Marple i Herculesa Poirota w panteonie ekscentrycznych pogromców zbrodni a jego twórca na miejsce obok Conan Doyle’a i Agaty Christie jako twórca kryminałów.
Gilbert K. Chesterton – pisarz wielki talentem, dorobkiem i rozmiarami (był zdecydowanie słuszne budowy) w ciągu dwudziestu pięciu lat, między 1910 a 1935 stworzył ponad pięćdziesiąt opowiadań o przygodach detektywa w sutannie. Zbiór „Przygody księdza Browna” zawiera szesnaście z nich i stanowi reprezentacyjną próbkę jego rozległych kryminalnych doświadczeń. W „Młocie bożym” mamy na przykład klasyczny angielski „whodunit”: nad trupem stoi grupa ludzi a prawie każdy z nich ma motyw. „Pojedynek doktora Hirscha” to historia szpiegowska z nieoczekiwanym zwrotem. W „latających gwiazdach” chodzi o kradzież diamentów. „Złamana szabla” to z kolei próba odkrycia prawdy o zbrodni, do jakiej doszło przed laty na polu bitewnym na innym kontynencie.
Niepozorny ksiądz, którego zwyczajny, pospolity wygląd jest podkreślany niemal w każdym opowiadaniu czuje się na miejscu zbrodni jak ryba w wodzie budząc zrozumiałe osłupienie świadków. A przecież – wskazuje im Brown – powinni sobie zdać sprawę, że człowiek, wśród obowiązków zawodowych mający wysłuchiwanie najskrytszych zwierzeń grzeszników (jedno z opowiadań pokazuje go nawet, jako kapelana w więzieniu) może mieć szczególny wzgląd w ludzką naturę i sprawy tego świata. W wspomnianym „Niebieskim krzyżu” (naprawdę szkoda, że to opowiadanie nie zostało zawarte w zbiorze) jest dobrze ilustrująca to scena, gdzie zszokowany złoczyńca słucha jak Brown wymienia coraz bardziej zaawansowane przestępcze techniki, aż dochodzi do rzeczy, o których nie ma bladego pojęcia. Ksiądz pociesza go, że to dobrze – jest na to zbyt dobrym człowiekiem.
Wgląd w ludzką naturę nie jest jedyną bronią w arsenale duchownego. Podobnie jak jego literaccy krewni-detektywi posiada dar obserwacji i zauważania szczegółów. W przeciwieństwie jednak do Holmesa i jego następców, mistrzów dedukcji i zimnej logiki działa inaczej; nie opiera się na analizie faktów, wykreślając z listy niemożliwe, póki nie objawi się prawda, choćby nieprawdopodobna. On rozumie przestępców i stawia w ich miejscu. A jednoczenie okazuje sympatię i nie zawsze oddaje przestępcę w ręce prawa. Czasem lepiej jest zawrócić z drogi zbrodni rokującego poprawę złodzieja kilkoma dobrze dobranymi słowami.
Oprócz bohatera „Przygody księdza Browna” mają jeszcze jedną zaletę: dają wgląd w fikcję wymyśloną w epoce, która odeszła dawno temu. Żyli wtedy angielscy ziemianie i socjaliści chcący zbawiać ludzkość niewinnymi metodami, istniały klasowe podziały (za którymi i Brown i Chesterton nie przepadali) oraz trwał wyścig zbrojeń, grożący, że wywiad Kajzera zdobędzie recepturę na produkcję „bezgłośnego prochu”. Dzisiaj było by nie do pomyślenia by ksiądz, pastor i szewc-ateista mogli swobodnie dyskutować nad świeżym trupem, wysłuchiwać alibi podejrzanych i zastanawiać się, kto zadał zabójczy cios? I wreszcie technologia była w powijakach: nieznane były jeszcze sposoby na odkrycie, czy krew na sztylecie należy do ofiary czy podejrzanego.
Chesterton snując swe opowieści używa języka, który jest klasą sam dla siebie. Jest wysmakowany, udekorowany paradoksami i humorem, bywa lekki i kapryśny. Czytając – lub słuchając jak w tym wypadku – ma się wrażenie, że autor za chwilę przeskoczy do opisywania krainy baśni. Opowieść meandruje, zbacza w opis krajobrazu w serii niezwykłych porównań, której jednak momentalnie potrafią stworzyć nastrój lub stworzyć wyraziste, żywe postacie. Choć Chesterton opisuje zbrodnie morderstwa to brak w jego opowiadaniach mroku, jest tylko zrozumienie tego, że ludzie są tylko ludźmi.
Audiobook ma także to do siebie, że jest dziełem nie tylko pisarza, ale i lektora, który go czyta. Szczęśliwie się składa, że Zbigniew Wróbel pasuje do Chestertona. Aktor przez piętnaście godzin (tyle łącznie ma nagranie) znakomicie radzi sobie ze słownictwem, porównaniami i opisami Anglika, nadaje im plastyczności i barwy. Do tego stopnia, że zaczynam kojarzyć go z księdzem Brownem, kiedy przeglądam „normalne” pisane wydanie opowiadań wydaje mi się, że słyszę jego głos.
Dodam również, że ten zbiór to znakomite antidotum na współczesność. Pierwsze chwile słuchania „Przygód księdza Browna” szły mi ciężko. Ze zgrozą uświadamiam sobie, że wymaganie by tekst składał się z wielu krótkich akapitów, z możliwie szybką akcją i ciętymi, ironicznymi ripostami przesiąkło niepostrzeżenie do moich upodobań czytelniczych. Na szczęście w Chestertonie znalazłem odtrutkę: po chwili początkowego zniecierpliwienia na powoli rozpędzającą się akcję od opowiadań ciężko było się oderwać.
Dziękuję za recenzję, nie znałem tej pozycji. Jedno zdanie mnie tylko zaciekawiło:
Dzisiaj było by nie do pomyślenia by ksiądz, pastor i szewc-ateista mogli swobodnie dyskutować nad świeżym trupem, wysłuchiwać alibi podejrzanych i zastanawiać się, kto zadał zabójczy cios?
Dlaczego nie do pomyślenia?? Nie znam tylko szewca-ateisty (znam za to innych ateistów), nie widzę problemu żeby nie mogli rozmawiać...