Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Esensja czyta: Wrzesień 2012
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Beatrycze Nowicka [70%]
Zapewne to nie przypadek, że Felix Gilman jest mieszkańcem Nowego Jorku i właśnie w Megalopolis wizja Ararat została przelana na papier. Gigantyczna metropolia okazuje się czymś znacznie więcej niż tylko miejscem akcji powieści. To miasto miast, ciągnący się poza horyzont ocean budynków, gdzie wpływy poszczególnych władców sięgają jedynie kilku dzielnic a do odległych rejonów wysyła się ekspedycje na trwające wiele dni wyprawy. Autor nie wyjaśnia, jak jego mieszkańcy zaopatrują się w żywność, ale siła jego wizji jest tak przemożna, że zbytnio to nie przeszkadza. Choć generalnie sceneria kojarzy się z wiekiem XIX, gdzieniegdzie jest mowa o wieżowcach. Ararat jest syntezą metropolii naszego świata, ucieleśnieniem wszystkiego tego, co kojarzy nam się z hasłem „miasto”. Rozciąga się w przestrzeni, ale także mieści w sobie ścieżki do innych czasów. Wydaje się żywą istotą – poszczególne ulice zmieniają swój przebieg oraz charakter, pojawiają się i znikają kanały i cmentarze. Po Ararat wędrują także bogowie – a przynajmniej takim mianem określają te byty mieszkańcy. Nie ma zgody w kwestii tego, czy stworzyło ich miasto, czy było dokładnie na odwrót, wiadomo tylko, że manifestacje bóstw przynoszą zarówno wiele dobrego, jak i złego a niektórzy usiłują te siły związać i używać do własnych celów. Tak, jak stało się to w przypadku Ptaka, wykorzystanego w charakterze napędu dla latającego okrętu nazwanego „Gromowładnym”. Jeżeli więc chodzi o świat przedstawiony Gilmanowi nie brakło ani pomysłów, ani warsztatu, pozwalającego wybrzmieć im w pełni. Ararat jest niezwykle wyraziste, naprawdę ożywa na kartach powieści, fascynuje i zapada w pamięć. Czasami staje się też metaforą całego świata a jego kręte ulice wydają się ilustrować poplątane ludzkie losy. Gorzej niestety ma się sprawa z bohaterami. Tych jest dosyć sporo, jednak trudno nazwać ich krwistymi. „Gromowładny” jest opowieścią o mieście ale nie o ludziach. Ci ostatni owszem mają swoje plany, motywacje i uczucia, niemniej głównymi czynnikami kształtującymi ich życia są bóstwa i samo Ararat. Spośród postaci najwięcej miejsca poświęcono Arjunowi, który przybył do miasta z zewnątrz w poszukiwaniu zaginionego boga swojego zakonu. I znów – gdy Gilman zabiera się za opisywanie Głosu i jego czcicieli wypada to interesująco, ale sam Arjun poza jego misją oraz muzyczną pasją jest po prostu młodym człowiekiem, zagubionym w „wielkim świecie”, wciąż pustą kartą. Barwnie wypada Jedwabny Jack, uciekinier z poprawczaka, dysponujący cząstką mocy Ptaka, pozwalającą mu latać – lecz jego wyrazistość wynika po części z nawiązania do Piotrusia Pana. Podobnie na stereotypach oparci są naukowiec Holbach, ochroniarz Hoxton, czy czarnoksiężnik Shay. Szkoda postaci Arlandersa, chyba najbardziej nieudanej – sam kapitan ani nie przekonuje, ani nie budzi sympatii, zaś czytelnik zadaje sobie pytanie, czemu właściwie miał służyć jego wątek, poza przypominaniem o latającym okręcie – zresztą, zakończenie owego wątku jest wyjątkowo niesatysfakcjonujące, jakby autor nie bardzo wiedział, co zrobić ze swoim bohaterem. Na więcej zasługiwały także bezwzględna, żądna władzy hrabina Ilona oraz zdeterminowana i wyemancypowana Olimpia. Często zresztą ma się wrażenie, że po prostu zabrakło miejsca na należyte przedstawienie postaci, które zatonęły w przepychu miasta i natłoku wydarzeń. Warto jednak zauważyć, że „Gromowładny” doczekał się kontynuacji, zatem niektórzy bohaterowie mają jeszcze szansę się rozwinąć – zwłaszcza Arjun, który pod koniec powieści zaczął się zmieniać (jeszcze a propos niego – moja własna interpretacja brzmi, że być może Głos wcale go nie opuścił, a zamieszkał w jego wnętrzu). Fabuła „Gromowładnego” jest interesująca, może nie całkiem nowatorska, ale daleka od najczęściej spotykanych schematów. Gilman radzi sobie z narracją i językiem sprawnie, panuje nad swoim uniwersum i kompozycją całości. „Gromowładny” jest bardzo udanym debiutem, co więcej, wnosi coś świeżego, a to jest przecież w fantastyce bardzo mile widziane.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jacek Jaciubek [90%]
Daniel Katz jest pisarzem w Polsce prawie zupełnie nieznanym. Dotąd wydano u nas jedynie książkę dla młodszych czytelników „Gdy dziadek do Finlandii na nartach szedł” oraz omawianą tu „Kobietę pułkownika”.
Jest to powieść niezwykła, wymykająca się ocenie, podobnie jak postaci w niej występujące. Gdyby powstała sto lat temu, kto wie – może dziś byłaby klasyką literatury, podobnie jak przywoływany przez autora wielokrotnie „Most na Drinie” serbskiego noblisty Ivo Andricia. Jak Henryk Watra, główny bohater „Kobiety pułkownika”, nauczyciel historii w fińskim miasteczku, szuka owego mostu w Bośni, tak Katz poszukuje śladów, jakie zostały po Andriciu i najczęściej dochodzi do przekonania, że z historii nie wyciągamy wniosków. To nasza skaza i nasze przekleństwo, a Henryk Watra przekonuje się o tym na własnej skórze.
Specyficzną cechą powieści jest jej teatralny charakter: ograniczona liczba bohaterów, długie sceny, liczne, błyskotliwe dialogi, akcja tocząca się przede wszystkim we wnętrzach. Z powodzeniem można by ją przenieść na deski teatru i sądzę, że doskonale by się w tej formie sprawdziła. Zwłaszcza dialog jest niezwykle mocną jej cechą, przekomarzania głównych postaci, liczne odniesienia do kultury i historii, gry słowne wprowadzają dynamizm i sprawiają, że pochłania się powieść z zapartym tchem. Ponadto lekturze towarzyszy wrażenie, że skądś znamy podobnych bohaterów, że ich zachowania są czysto symboliczne, odnoszą się do znanych skądinąd motywów. Katz przywołuje w powieści tak wiele tekstów historycznych, przypowieści, przysłów, powiedzeń, pieśni, że jest to wrażenie nieuniknione.
Każda z postaci jest na swój sposób zagadkowa, nieprzenikniona, obarczona tajemnicą. Bohaterowie przywdziewają różne maski, ich zachowania są niejednoznaczne, trudne do przewidzenia. Zdają się być obojętni wobec mijającego czasu, wyrwani z niego, odrealnieni. Decyzji przez nich podejmowanych nie można osądzać w kategorii logiki, bo cała książka się logice wymyka, niczym w micie, którego nie możemy traktować w pełni dosłownie. Katz mnoży pytania i po mistrzowsku prowadzi akcję utworu, ujawniając co jakiś czas rąbek tajemnicy, ale w taki sposób, aby nigdy do końca nie rozwiązać zagadki. Trzeba przyznać, że robi to znakomicie, a powieść zyskuje dzięki temu swoisty rys i trzyma w napięciu niczym rasowy kryminał.
Cenię pisarzy, którzy nie pozwalają próżnować intelektowi w czasie lektury i pozostawiają wiele miejsca własnym interpretacjom i domysłom, „Kobieta pułkownika” pod tym względem satysfakcjonuje mnie całkowicie. Powieść nie tylko bawiąc uczy i ucząc bawi, że zacytuję klasyka, ale cofa nas do czasów, w których literatura była jednym z najsilniejszych mediów o niezwykłej mocy oddziaływania. Może się wydawać nieco archaiczna, ale moim zdaniem w tym tkwi jej największa zaleta: umiejętnie posługuje się tradycją i historią, będąc jednocześnie bardzo mocno zakorzeniona we współczesności. Wojna w Bośni czy, szerzej, sytuacja na Bałkanach teraz i dawniej, to tylko pretekst do snucia rozważań o sile religii i tradycji, zabójczym oddziaływaniu stereotypów, przewrotności historii, która dawnych zwycięzców przemienia nierzadko w niewolników, o nienawiści i zemście, o miłości i innych namiętnościach targających człowiekiem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Agnieszka Szady [60%]
Zbiór ośmiu opowiadań Andrzeja Pilipiuka oferuje czytelnikowi wycieczki w przeszłość – głównie w fascynujące autora czasy carskiej Rosji – oraz szczyptę sensacji. W tekstach „Dzwon Wolności”, „Choroba białego człowieka” oraz „Ostatni biskup” doktor Skórzewski przeżywa dość niesamowite przygody – mnie szczególnie podoba się „Ostatni biskup”, bazujący na istnieniu tajemniczej sekty, jakich w dawnym prawosławiu nie brakło. Dla odmiany „Za kordonem” opowiada o misji agenta wysłanego do zajętego przez Rosjan Lwowa w celu przejęcia pewnego niezwykłego wynalazku. Wydaje się jednak, że fabuła posłużyła autorowi do przedstawienia ponurych losów okupowanego miasta i jego mieszkańców. Śledztwo prowadzone przez bohatera jest potraktowane po macoszemu, a rozwiązania same wchodzą w ręce – choć trzeba przyznać, że pomysł na wykrycie położenia urządzenia jest w miły sposób sf-owy.
Prywatne śledztwo jest również osią fabuły „Oślej opowieści”, w której młody antykwariusz pragnie odkryć tajemnicę pewnej szczególnej, nieistniejącej już rasy osłów. Przypuszczam, że co bystrzejsi czytelnicy szybko domyślą się rozwiązania (mnie się to nie udało), w każdym razie jest ono dość niezwykłe. Tego samego bohatera spotykamy w „Księgach drzewnych” i tytułowym „Aparatusie”. Te opowiadania są raczej sentymentalnymi wariacjami na temat uroku przedmiotów sprzed lat – nie na darmo Robert Storm jest antykwariuszem. W „Aparatusie” fantastyki nie ma w ogóle, w „Księgach” jest dodana w ostatniej scenie tak sztucznie, że właściwie nie wiadomo po co, skoro nie ma wpływu ani na fabułę ani na nastrój.
Najlepszym według mnie opowiadaniem z tego tomu (i zdecydowanie jednym z najlepszych tego autora) jest „Staw” – opowieść grozy dziejąca się w warszawskich Łazienkach w czasie okupacji hitlerowskiej. Pilipiuk za pomocą prostych środków tworzy niesamowity, hipnotyzujący klimat – którego nie jest w stanie popsuć nawet umieszczony w puencie dowcipas, ciężki jak walonki Wędrowycza.
Zbiorek oceniłam na 60% w kategoriach ogólnych, ale w kategoriach Pilipiukowych dałabym 80%.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Joanna Kapica-Curzytek [80%]
Stefan Szczepłek jest dziennikarzem sportowym i wybitnym znawcą futbolu, zasługującym na miano chodzącej encyklopedii wiedzy o tej dyscyplinie sportu. Jego felietony, publikowane dotychczas na blogu na stronie „Rzeczpospolitej”, próbują z powodzeniem uchwycić esencję filozofii i socjologii piłki nożnej. Autor pisze je z punktu widzenia osoby bez reszty ogarniętej tą pasją, nie przez wszystkich rozumianą. Z entuzjazmem wyraża się o wszystkim, co jest dobrą stroną tego sportu, ze zrozumieniem (ale bez przemilczeń!), analizuje też te zjawiska, które w piłce dziać się nie powinny. Autor ze swadą i erudycją przytacza szczegóły związane z historią światowej i polskiej piłki. Na kartach książki przewijają się znane postacie futbolu i nie tylko, o których Szczepłek pisze bez snobizmu. Czytając „Żonglerkę” można choć trochę zgłębić magię piłki nożnej. Na uwagę zasługuje doskonałe pióro autora. Każdy felieton to uczta dla koneserów pięknego języka.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jacek Jaciubek [90%]
Do niedawna sądziłem, że nie lubię książek podróżniczych, Hugh Thomson udowodnił mi jednak, że widocznie do tej pory nie trafiłem na te właściwe. Historia jego odysei przez Meksyk i Belize pochłonęła mnie całkowicie i przeniosła do czasów, gdy zaczytywałem się powieściami Jacka Londona i Jamesa Curwooda, marząc o podróży zaprzęgiem przez Alaskę i poszukiwaniu złota w strumieniach. Thomson sprawił, że te młodzieńcze marzenia, wciąż zdające się nierealnymi, odżyły we mnie. Jednocześnie prześmieszna, wesoła, a przy tym nieco sentymentalna opowieść o dawnej i współczesnej Ameryce Środkowej czyta się sama i prowadzi wraz z autorem przez kraj dla mnie równie egzotyczny i niesamowity, co Alaska czy Kanada opisywane przez wspomnianych mistrzów.
Pierwsza część „Tequila Oil” to zapis zupełnie szalonej przeprawy przez Meksyk błękitnym oldsmobilem, w celu jego sprzedaży w Belize. Radosna, niczym nieskrępowana narracja, lekki styl przepełniony humorem sprawia kapitalne wrażenie. I mniejsza o to, że po zastanowieniu przychodzi refleksja: przecież nie wszystko zapewne wyglądało w czasie tej eskapady tak wspaniale i różowo, jak przedstawia to autor. To zupełnie nieważne. Tu nie chodzi o obiektywizm zapisu, liczy się zew przygody, a Thomson ma rzadki dar do snucia opowieści, w której można się całkowicie zapomnieć. Dla kontrastu dodał więc do książki część drugą, znacznie krótszą, nie przesiąkniętą już na wskroś czystym idealizmem. Sentymentalny powrót do krainy młodzieńczej przygody okazuje się być daleki od wyobrażeń. Ameryka Środkowa zmieniła się, ale i zmienił Thomson. A może to tylko złudzenie? To świetne podsumowanie, mówiące paradoksalnie najwięcej o samym autorze, sprawia, że zmienia się znacznie odbiór całości. Meksyk to więc nie tylko miejsce wariackiej wyprawy, ale też idealna kraina młodości i punkt odniesienia dla wszystkich przyszłych dokonań Thomsona. Nic dziwnego, że po powrocie do Belize często spotyka go zawód, a nawet żal – za ludźmi, którzy odeszli, za miejscami, które zmieniły się bezpowrotnie.
To jedna z tych niewielu książek, której lekturze towarzyszy głęboki smutek, że kiedyś się ona skończy. Pod sam koniec przewracałem już kartki coraz wolniej i wolniej, aby jak najdłużej pozostać w Ameryce Środkowej wraz z autorem. Na szczęście Wydawnictwo Czarne ma w planach (choć dość odległych) kolejną książkę Thomsona, na którą już dziś czekam z niecierpliwością.
koniec
« 1 2
30 września 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pancho Villa i tequila
— Konrad Wągrowski

Za taki hołd dziękujemy
— Anna Kańtoch

Dwie podróże, jedna bardziej niezwykła od drugiej
— Anna Kańtoch

Esensja czyta: Luty-marzec 2010
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk

Wejście gromu
— Michał Kubalski

Fizjonomista na drodze do Raju
— Anna Kańtoch

Z tego cyklu

Luty 2018
— Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Katarzyna Piekarz, Konrad Wągrowski

Styczeń 2018
— Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Grudzień 2017
— Dominika Cirocka, Joanna Kapica-Curzytek, Konrad Wągrowski

Listopad 2017
— Miłosz Cybowski, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Październik 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Sierpień 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Czerwiec 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz

Tegoż twórcy

Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski

O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski

Trylogia Ciągu: Mona Liza Turbo
— Miłosz Cybowski

Trylogia Ciągu: Graf Zero
— Miłosz Cybowski

Trylogia Ciągu: Neuromancer
— Miłosz Cybowski

Ani śmieszno, ani straszno
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: Nie jedzcie bajkowych kucyków
— Wojciech Gołąbowski

Dwupak tematyczny: Bez trzymanki
— Wojciech Gołąbowski

Nieodległe przyszłości
— Karolina Rochnowska

Między zimnym żelazem a Kruchym Lodem. Łamigłówka
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Superwizja
— Joanna Kapica-Curzytek

Zapiski niedzielnego gracza: Wolność i swoboda
— Miłosz Cybowski

Destrukcyjne układy
— Joanna Kapica-Curzytek

Jeszcze jeden dzień bliżej naszego zwycięstwa
— Joanna Kapica-Curzytek

Krótko o grach: Rodzina jest najważniejsza
— Miłosz Cybowski

W krainie Wojennego Młota: Marzec 2024
— Miłosz Cybowski

Wspierać rozwój
— Joanna Kapica-Curzytek

Jak w operze
— Joanna Kapica-Curzytek

Nie wierzyć w nieprawdę
— Joanna Kapica-Curzytek

Smuga cienia
— Joanna Kapica-Curzytek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.