Walentynki 14. lutego 1988 były znamienną datą dla współczesnej literatury i świata. Tego dnia umarł obłożony fatwą znany i ceniony pisarz indyjskiego pochodzenia Salman Rushdie, ukarany w ten sposób za swą obrazoburczą powieść „Szatańskie wersety”, a narodził się Joseph Anton, „człowiek niewidzialny”. I to o jego życiu traktuje niniejsza książka.
Niewidzialny człowiek
[Salman Rushdie „Joseph Anton. Autobiografia” - recenzja]
Walentynki 14. lutego 1988 były znamienną datą dla współczesnej literatury i świata. Tego dnia umarł obłożony fatwą znany i ceniony pisarz indyjskiego pochodzenia Salman Rushdie, ukarany w ten sposób za swą obrazoburczą powieść „Szatańskie wersety”, a narodził się Joseph Anton, „człowiek niewidzialny”. I to o jego życiu traktuje niniejsza książka.
Salman Rushdie
‹Joseph Anton. Autobiografia›
Joseph Conrad i Anton Czechow - od imion tych dwóch słynnych pisarzy stworzył swój pseudonim, a zarazem nową tożsamość Salman Rushdie i żył w niej przez kilkanaście lat, ukrywając się przed większą częścią świata. Został do tego zmuszony przez brytyjską policję i rząd, które wystraszone groźbami rzucanymi przez przedstawicieli świata muzułmańskiego, otoczyły pisarza szczelną ochroną, izolując niemal całkowicie od świata zewnętrznego. Autobiografia powstała głównie w tym okresie, gdy przerzucany wciąż z miejsca na miejsce Rushdie próbował ze wszystkich sił prowadzić życie jak najbardziej zbliżone do normalności. Nie było to łatwe zadanie, bowiem w tym czasie był już w świecie literatury postacią bardzo znaną, nagrodzoną kilka lat wcześniej prestiżowym Bookerem za "Dzieci północy".
Przez wiele lat pisarz pełnił rolę gorącego kartofla w stosunkach międzynarodowych pomiędzy Wielką Brytanią a innymi krajami (tak Zachodu, jak i Wschodu), albo co gorsza był zupełnie niezauważany. Kolejni ministrowie, premierzy i całe rządy licytowały jego życie za życie zakładników, kontrakty handlowe lub inne korzyści. Obarczano go odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację, żądano przeprosin i nieustannie grożono. Do jego unicestwienia zachęcały gorąco najważniejsze osoby świata islamu. "Szatańskie wersety" miały zakaz druku w krajach arabskich, wielu krajach afrykańskich, jak również w Indiach, ojczyźnie pisarza. W Iranie i Wielkiej Brytanii organizowano demonstracje, na których palono jego kukły i podżegano do zabicia go. Bogaci i biedni Irańczycy składali się na nagrodę dla zabójcy, który zakończy żywot Rushdiego. Hezbollah i inne terrorystyczne bandy trenowały i wysyłały (rzekomo) swoich ludzi, by zgładzili człowieka, który poważył się zhańbić Mahometa i Allaha.
Z drugiej strony w obronie pisarza tworzyły się komitety obrony, które walczyły nie tylko o jego sprawę, ale też o prawo do wolności słowa, wyznania, próbowały pomagać przy wydawaniu jego kolejnych powieści. W ten ruch włączali się znani artyści, jak choćby Martin Amis, Susan Sonntag czy Paul Auster i wielu przyjaciół Rushdiego. Dzięki połączonym staraniom ich i stojących po jego stronie polityków udało mu się spotkać osobiście m. in. z Billem Clintonem, Jacques`em Chirakiem czy Tonym Blairem, aby z uporem walczyć o zniesienia fatwy, wolność do krytyki poglądów i religii, wolność wypowiedzi i wyznania.
Salman Rushdie stawia w swej książce fundamentalne pytania, dotyczące religii, etyki, filozofii, sztuki, polityki. Kto ma monopol na prawdę i w jaki sposób można nią manipulować? Czym jest odpowiedzialność i do jakiego stopnia można na jednostkę przesunąć winy innych grup ludzi (zamachy, morderstwa, zamieszki, ataki na instytucje publiczne)? Gdzie przebiega granica między wiarą a fanatyzmem? Czym jest patriotyzm i czy można go stopniować? Czy kultury i religie są równe wobec siebie? Jakie są cele nadrzędne polityków - abstrakcyjne, ogólne jak korzyści ekonomiczne czy konkretne, jednostkowe jak ochrona konkretnego człowieka przed zabójcami? Jakie znaczenie i rolę ma we współczesnym świecie religia/religie? Jak odnajduje się w życiu człowiek areligijny? To tylko niektóre z kwestii rozważanych przez Rushdiego w czasie trwającej kilkanaście lat izolacji. Pisarz daje się w nich poznać jako przenikliwy i bardzo krytyczny obserwator rzeczywistości, zatwardziały piewca wolności literatury i poglądów oraz prawa do swobodnej krytyki idei. W ciągłej walce stara się nie zapominać o innych represjonowanych twórcach z całego świata, jednak nie sposób nie zauważyć, że znajduje się w zdecydowanie lepszej sytuacji niż większość z nich, o czym za chwilę.
Osią wokół której kręcą się rozważania Rushdiego jest islam, religia, w której został wychowany, a która skazała go na śmierć nie tylko jako artystę, ale i jako człowieka. Dziś temat ten jest nadal wyjątkowo aktualny. Coraz powszechniejsze są obawy przed postępującą islamizacją Europy, z czym łączy się odchodzenie wiernych od odłamów chrześcijaństwa. Islam jest religią dosyć hermetyczną, a jej przedstawiciele często walczą twardo o swoje prawa. Islamscy przywódcy, zwłaszcza irańscy, to być może najbardziej buńczuczni liderzy polityczni współczesnego świata. Z drugiej strony pojawia się wiele głosów radykalnie potępiających ekspansywny islam.
Rushdie pyta w autobiografii, czy szacunek wobec islamu nie jest przypadkiem eufemistycznym określeniem strachu przed nim? Zauważa ponadto, że ludzie boją się islamu, jak żadnej innej religii na świecie i być może jest to prawda. Podkreśla jednak, że ten strach ma źródło w skrajnym fundamentalizmie, który wypacza pierwotne założenia doktryny religijnej. Ludzie nie tyle boją się więc samej religii, co jakiejś grupy jej wyznawców. Książka uświadamia nam kilka ponurych faktów: jak wielki jest strach przed prawdziwym, niepowstrzymywanym przez żadne skrupuły szaleństwem. Jak łatwo manipulować ludźmi na całym świecie odwołując się do ich najniższych pobudek. Jak wiele korzyści czerpać można z bezczelnego łamania praw międzynarodowych, praw człowieka, które, choć to złudne nadzieje, powinny obowiązywać na całym świecie. Szaleńcy przebrani za religijnych przywódców ("krasnale", jak ich nazywa Rushdie) wystosowując kolejne groźby mogą zdobyć każdą pozycję, z każdym negocjować i wszystko wywalczyć, nie straszne im sankcje ekonomiczne, a jedyną realną bronią jaką posiadają jest strach ich przeciwników. I to wystarcza.
Nieustannie Salman Rushdie był poddawany ostrej krytyce. Otoczenie go szczelną ochroną część mediów, niektórzy politycy, policjanci, a nawet pisarze uważali za trwonienie publicznych pieniędzy (wszak był "tylko pisarzem" i nie robił dla Wielkiej Brytanii niczego konkretnego). Warto jednak zauważyć, o czym sam zainteresowany starał się chyba zapomnieć, że w chwili rzucenia fatwy był bogatym i bardzo znanym człowiekiem. Trudniej jest współczuć osobie, która ma środki, by kupować i wynajmować luksusowe domy, podróżować po całym świecie, bywać na przyjęciach, spotkaniach z czytelnikami, wykładach gościnnych. Jego wolność była mocno ograniczona, ale i tak korzystał z niej bardziej niż przytłaczająca większość ludzi na świecie, mając możliwość normalnej pracy, prowadząc życie rodzinne i towarzyskie, do tego będąc nieustannie publicznie bronionym przez cenione osoby. Tu pojawia się ciekawe pytanie - czy bohatera takiego jak Salman Rushdie/Joseph Anton czytelnik może oceniać jak każdego innego bohatera literackiego? Potępiać lub pochwalać jego zachowanie i wybory moralne, krytykować za błędy? Z jednej strony kwestie, o które walczy pisarz wydają się ze wszech miar słuszne, z drugiej jednak pojawiają się wątpliwości - czy Rushdie nie żąda od całego świata zbyt wiele. Jego oczekiwania zwłaszcza wobec rządu, choć zrozumiałe, wydają się czasem mocno przesadzone, jakby pisarz nie zauważał lub nie rozumiał, że jest tylko trybikiem wielkiej politycznej machiny. Do tego feministki mają z pewnością używanie czytając o tym, jak Rushdie traktuje swoje partnerki, zdradza je, obarczając po części winą za własną niewierność. Zdrady mu się "przytrafiają", są "obsesją" jego żony lub też są "tylko jedną nocą". Rushdie w uczuciach jest niezdecydowany, to partnerki w gruncie rzeczy wybierają życie z nim lub bez niego, on jakby poddaje się ich pragnieniom.
Warto wypunktować kilka mankamentów książki. Po pierwsze jest ona za długa, a przez to miejscami nużąca. Zwłaszcza niektóre fragmenty o ciągłych przeprowadzkach, przyjęciach i relacjach z ochroną mógł sobie Rushdie odpuścić. Po drugie szwankuje trzecioosobowa narracja i trudno znaleźć powód dla jej zastosowania. Po trzecie razić może tendencja do samoumartwiania się ze strony autora i podkreślania, jak ciężki był jego los (krytycy zrzucają to na karb jego przerośniętego ego). Rozgoryczeni mogą się też poczuć niektórzy ludzie z otoczenia Rushdiego, z którymi pisarz obchodzi się dość bezceremonialnie, ale to już chyba domena wszystkich autobiografii.
"Joseph Anton. Autobiografia" jest owocem wielu lat przemyśleń i pracy, jawi się jako swoisty manifest pisarza, którego dzieło wywołało bezprecedensową w dwudziestym wieku reakcję. Życie Rushdiego było upolitycznione w niespotykanym w najnowszej historii stopniu, a on sam dołączył do historycznego korowodu bojowników o ideę dla artysty najważniejszą - wolność. Choć w przeszłości otrzymał propozycje wyprodukowania filmu bazującego na jego życiu, odmówił, bo pragnął tę opowieść przedstawić samodzielnie (co nie uchroniło go przed nakręceniem przez Pakistańczyków szkalującego jego postać obrazu). Powstała tym samym książka bardzo ważna, która nareszcie przybliża nam zupełnie niezwyczajne życie znakomitego twórcy i intelektualisty, toczącego niecodzienny bój o wzniosłe, choć może utopijne cele, nie szczędząc przy tym inteligentnego humoru. Co ważne, nie pada w niej tak oczekiwane przez irańskich ajatollahów słowo "przepraszam". Rushdie pozostaje radykalnym przeciwnikiem islamu i dziś już nie boi się o tym pisać, choć za jego głowę wciąż obowiązuje wysoka nagroda.