Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Kańtoch
‹Przedksiężycowi. Tom I›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
90,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzedksiężycowi. Tom I
Data wydania17 kwietnia 2013
Autor
Wydawca Powergraph
CyklPrzedksiężycowi
SeriaFantastyka
ISBN978-83-61187-74-5
Format432s. oprawa twarda
Cena42,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Miasto jakich wiele
[Anna Kańtoch „Przedksiężycowi. Tom I” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Michał Foerster w swojej recenzji odwołał się do „Wyspy” Baya i „Wieków światła” Iana MacLeoda. Jeśli o mnie chodzi, od samego początku lektury pierwszego tomu „Przedksiężycowych” Anny Kańtoch towarzyszyły mi skojarzenia z dwiema skrajnie odmiennymi jakościowo książkami Harrisona: „Viriconium” i „Nova Swing”.

Miłosz Cybowski

Miasto jakich wiele
[Anna Kańtoch „Przedksiężycowi. Tom I” - recenzja]

Michał Foerster w swojej recenzji odwołał się do „Wyspy” Baya i „Wieków światła” Iana MacLeoda. Jeśli o mnie chodzi, od samego początku lektury pierwszego tomu „Przedksiężycowych” Anny Kańtoch towarzyszyły mi skojarzenia z dwiema skrajnie odmiennymi jakościowo książkami Harrisona: „Viriconium” i „Nova Swing”.

Anna Kańtoch
‹Przedksiężycowi. Tom I›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
90,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzedksiężycowi. Tom I
Data wydania17 kwietnia 2013
Autor
Wydawca Powergraph
CyklPrzedksiężycowi
SeriaFantastyka
ISBN978-83-61187-74-5
Format432s. oprawa twarda
Cena42,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Daleki byłbym od twierdzenia, że jedna lub druga książka posłużyły Kańtoch za inspirację, widać jednak wyraźnie podobieństwo pewnych motywów i toposów, poczynając od samego miasta (wątek dziwnych metropolii jest ostatnimi czasy całkiem popularny), przez zagubionych bohaterów i wyjątkowo ponury nastrój, aż po ciekawe, iście surrealistyczne pomysły na budowę niektórych elementów świata.
Historia przedstawiona zostaje nam na kilku odmiennych poziomach. Początek, wyjątkowo różny od całej reszty, sugeruje, że mamy do czynienia ze space operą lub zwyczajną historią SF. To wrażenie szybko znika w wyniku konfrontacji bohaterów z dziwnym miastem (a raczej jego umarłym „wcieleniem”) i ich przypadkową śmiercią. Jedyną postacią „z zewnątrz”, która przetrwała owo spotkanie z Lunapolis, jest niewzbudzający w czytelniku sympatii Daniel Pantalekis – typ irytującego cwaniaka, który ma więcej szczęścia niż rozumu. To właśnie jego losy, próby odkrywania, czym jest miasto oraz jakimi zasadami się rządzi, stanowią jedną z warstw powieści.
Jednak bezsprzecznie najważniejsza rolę odgrywa w powieści Finnen, młody artysta żyjący we „właściwym” Lunapolis, dzięki duszoinżynierii znakomicie przystosowany do funkcjonowania w tym świecie. Nie mamy tu jednak do czynienia z wyjątkowo barwną postacią – wydaje się, że ów artystyczny duch jest jedynie wymówką dla zaprezentowania nam zupełnie przeciętnej i mało logicznej postaci, której brakuje celu w życiu (może poza pragnieniem przetrwania kolejnego Skoku, tyle tylko, że to zupełnie nie zależy od niego). Niby ma jakieś życie wewnętrzne, swoją własną historię i zmartwienia związane z ludźmi, którzy zniknęli, ale jako główny bohater historii nie przekonuje. Szczególnie że dość szybko staje się nie tyle gnanym własnymi pragnieniami protagonistą, ile po prostu popychadłem w rękach o wiele bardziej zorganizowanej, ale równie bezbarwnej Kairy.
Być może to właśnie owa nijakość Finnena i brak określonego celu w życiu miały stanowić powód, dla którego porzucił swoje dotychczasowe życie i podjął się dość niebezpiecznego zadania. Innymi słowy, brakowało mu kogoś, kto nadałby kierunek jego działaniom. Tylko że nawet próby uwolnienia Kairy spod władzy despotycznego i sadystycznego ojca, choć barwnie opisane i wykorzystujące wszystko, co Lunapolis ma do zaoferowania (łącznie z cofaniem się w czasie), to jednak fabularnie wydają się po prostu przekombinowane. Nie wspominając już o tym, że i Kaira nie należy do postaci nadmiernie charakterystycznych. Owszem, od samego początku widać, że jej genetyczna nijakość jest tylko przykrywką dla jakiejś (jeszcze nieodkrytej) tajemnicy, ale nie jest to jedna z tych zagadek, której rozwiązania oczekiwalibyśmy z zapartym tchem.
Wszystkie powyższe elementy można oczywiście uzasadnić obraną konwencją i specyfiką Lunapolis. Miasto, w którym co jakiś czas dochodzi do Skoków „oczyszczających” je każdorazowo z kilku milionów mieszkańców; miasto, w którym ludzie nie muszą się troszczyć o pracę, mogąc w pełni poświęcić się rozrywce, sztuce i samodoskonaleniu; miasto, gdzie bogaci mieszkańcy mogą sobie pozwolić na tworzenie idealnych, genetycznie zaprogramowanych dzieci, a i sami dorośli mogą zdecydować się na zmianę swoich zdolności – oczywiście za odpowiednią opłatą1). Czy Lunapolis pełni tu też rolę osobnego bohatera? I tak, i nie. Miasta bowiem dotyczy ten sam problem, co Finnena, Kairy czy Pantalekisa: nie jest w stanie do końca nas do siebie przekonać. Nie wydaje się, by żyło własnym życiem i, jak celnie zauważył Michał Foerster, przypomina raczej obóz koncentracyjny, w którym ludzie uzależnieni są od losowych zachcianek tytułowych Przedksiężycowych. Warto dodać, że o nich samych nie dowiadujemy się niczego konkretnego (są i kontrolują losy mieszkańców, ale to praktycznie wszystko).
Jestem równie daleki od przesadnej krytyki książki Kańtoch, jak i od wychwalania jej pod niebiosa. Mimo swojej symboliki i zadawania całkiem istotnych pytań o ludzi, społeczeństwo i wiele innych rzeczy, „Przedksiężycowi” nie wzbudzają silniejszych emocji. Z odizolowanym społeczeństwem, jego przedstawicielami, a nawet przybyszem z zewnątrz nie sposób się utożsamiać, a dokonywane przez nich wszystkich wybory są w gruncie rzeczy dość losowe. Jak na początek serii, pierwszy tom niespecjalnie zachęca do sięgania po kolejne, nie skłania do refleksji i nie prezentuje tajemnic, które chcielibyśmy odkryć.
koniec
18 lipca 2013
1) Jest to jedno z bardziej wyraźnych i niewyjaśnionych niedociągnięć powieści. Choć w społeczeństwie nikt nie musi pracować, by zdobyć jedzenie czy miejsce do życia, to z jakiegoś niewyjaśnionego powodu ludzie nadal korzystają z pieniędzy.

Komentarze

18 VII 2013   17:19:49

Bardziej Miłoszu Cybowski interesuje mnie rozwinięcie wstępnej tezy o "skrajnej odmienności jakościowej książek Harrisona: „Viriconium” i „Nova Swing”. Chyba, że jest to zdanie z tych pisanych bezmyślnie.

18 VII 2013   17:40:34

O "Viriconium" i "Nova Swing" pisałem w recenzjach tychże dostępnych tutaj (http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=12283) i tutaj (http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=12434).

18 VII 2013   20:01:45

Opierając się na Twojej recenzji Nova Swing mogę jedynie żyć domysłem, że mniej Ci się podobała niż Viriconium. Nie ryzykowałbym jednak porównywania Lunapolis do Viriconium a tym bardziej Saudade. Bo chyba temu służyło użycie Harrisona. I chętnie przeczytam jednak kompletną recenzję po przeczytaniu przez Ciebie drugiego tomu Przedksiężycowych.

18 VII 2013   21:17:56

Żadnego porównania między Viriconium/Saudade i Lunapolis nie czynię, co wyjaśniam w pierwszym akapicie powyższej recenzji.

18 VII 2013   23:21:35

„Choć w społeczeństwie nikt nie musi pracować, by zdobyć jedzenie czy miejsce do życia, to z jakiegoś niewyjaśnionego powodu ludzie nadal korzystają z pieniędzy.”

Rzeczywiście kompletna niedorzeczność. Przecież tania żywność, mieszkanie w bloku i publiczna opieka zdrowotna to wszystko co potrzeba człowiekowi do szczęścia. Gdyby jakiekolwiek państwo zapewniało obywatelom darmowe zaspokajanie ich podstawowych potrzeb to wszyscy żyliby wyłącznie z zasiłków i nikomu nie chciałoby się pracować jak wół aby mieć lepszy samochód, większy dom i Rolexa (o kosztownych genetycznych modyfikacjach ułatwiających przetrwanie Skoku nie wspominając).

21 VII 2013   21:47:30

Autorowi recenzji sugeruję powrót do lektury Ćwieka, przynajmniej będzie rozumieć, co czyta.

26 VII 2013   15:59:53

xXx: Tys znajomym krolika, co?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Maj-czerwiec 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Utopia z księżyca
— Michał Foerster

Tegoż twórcy

Śledztwo po omacku
— Marcin Mroziuk

Koniec, czyli początek
— Marcin Mroziuk

Rodzinne tragedie
— Marcin Mroziuk

Przeszłość zawsze powraca
— Marcin Mroziuk

Z zegarmistrzowską precyzją
— Marcin Mroziuk

Śmierć na plaży
— Marcin Mroziuk

Upalne lato po Czarnobylu
— Anna Nieznaj

W białym domu
— Marcin Mroziuk

Zbrodnia w cieniu elektrowni atomowej
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Październik 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Przygody z literaturą
— Miłosz Cybowski

Dylematy samoświadomości
— Miłosz Cybowski

Tysiąc lat później
— Miłosz Cybowski

Europa da się lubić
— Miłosz Cybowski

Zimnowojenne kompleksy i wojskowa utopia
— Miłosz Cybowski

Powrót na „Discovery”
— Miłosz Cybowski

Odyseja kosmiczna 2001: Pisarz i Reżyser
— Miłosz Cybowski

Mniej, ale więcej
— Miłosz Cybowski

Jak drzewiej o erpegach rozprawiano
— Miłosz Cybowski

Wojenna matematyka
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.