„Ach, jakim poematem było życie Napoleona”, napisał niegdyś podobno Byron. „Ach, jakim poematem było życie Schwarzeneggera”, powinien powiedzieć jakiś współczesny poeta, gdyby tylko współcześni poeci zajmowali się austriackimi kulturystami i legendami kina akcji. Kto zresztą wie, może właśnie powinni?
Konrad Wągrowski
Poemat życia Schwarzeneggera
[Arnold Schwarzenegger „Pamięć absolutna. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia” - recenzja]
„Ach, jakim poematem było życie Napoleona”, napisał niegdyś podobno Byron. „Ach, jakim poematem było życie Schwarzeneggera”, powinien powiedzieć jakiś współczesny poeta, gdyby tylko współcześni poeci zajmowali się austriackimi kulturystami i legendami kina akcji. Kto zresztą wie, może właśnie powinni?
Arnold Schwarzenegger
‹Pamięć absolutna. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia›
Biografia Arnolda Schwarzeneggera (uczciwie mówiąc, spisana przez Petera Petre) nosi podtytuł „Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia” i to zdanie może być chyba najkrótszą recenzją całej książki. Bo życie Governatora naprawdę było niesamowite, pełne zaskakujących zwrotów, zmian, otwierających się drzwi, szans, które wykorzystywał, pozornych sprzeczności. Oddajmy zresztą głos samemu Arnoldowi, który w ostatnim rozdziale mówi: „Jestem Europejczykiem, który został amerykańskim przywódcą; republikaninem, który kocha demokratów; biznesmenem, który zarabia na życie grając w filmach akcji, koszmarnie zdyscyplinowanym człowiekiem sukcesu, który nie zawsze przestrzegał dyscypliny; specjalistą od sprawności fizycznej, który pali cygara; obrońcą środowiska naturalnego, który uwielbia hummery;, zabawnym, pełnym dziecięcego entuzjazmu facetem, który najbardziej zasłynął kasowaniem ludzi”. „Pamięć absolutna” (oryginalny tytuł „Total Recall” lepiej pasuje do autobiografii) to napisana lekko, ze swadą, interesująco historia owego żywota.
Losy Arnolda są w ogólnym zarysie powszechnie znane. Urodzony tuż po wojnie w niespecjalnie majętnej (choć także nie klepiącej biedy) austriackiej rodzinie. Mimo talentów do nauki, w młodości Arnold koncentruje się na sporcie – kulturystyka i rzeźbienie swego ciała stają się jego pasją. W wieku 20 lat jest w tym tak dobry, że zaczyna zwyciężać w coraz bardziej prestiżowych zawodach, a jego kariera nabiera rozpędu. Emigruje do Ameryki, zdobywa wszystkie możliwe tytuły i kulturystyka przestaje mu wystarczać (choć z niej w żadnym wypadku nie rezygnuje). Jednocześnie ćwiczy, studiuje, pracuje na budowie i szuka inwestycji. Otwierają się przed nim wrota branży filmowej – najpierw dostaje role, w których ma jedynie pokazywać muskulaturę, ale upiera się, że chce grywać w lepszych filmach i ciekawszych rolach – co, jak wiemy, mu się udaje. Przychodzą sukcesy „Conana Barbarzyńcy” i „Terminatora”, Arnold żeni się z pochodzącą z klanu Kennedych Marią Shiver, inwestuje w nieruchomości, rozkręca różne biznesy. Staje się doradcą prezydenta USA i gwiazdą numer jeden kina akcji. Próbuje wreszcie swoich sił w polityce i zostaje gubernatorem Kalifornii. Historia tak nieprawdopodobna, jak tylko może być – ale jednak przecież prawdziwa.
Książka napisana jest lekko, przystępnie, rzec można, że skrojona na pewny bestseller. Jej atutem jest oczywiście sama historia, ale też lekki, osobisty (choć zapewne spisany przez wspomagającego dziennikarza) ton, nie przeładowywanie szczegółami, wiele faktów i ciekawostek ze świata kulturystyki, kina i polityki. O ile w takich pozycjach z reguły przewija się szybko strony poświęcone dzieciństwu i młodości i szuka faktów o tych bardziej interesujących z pozoru okresach życia, to w przypadku „Pamięci absolutnej” właściwie wszystkie rozdziały są ciekawe, nawet te wchodzące szczegółowo w aspekty ćwiczeń i kulturystycznych pojedynków odsłaniają przed czytelnikiem zupełnie obcy mu świat, całkiem przy tym interesujący. To po prostu bardzo solidna robota.
Nie zabraknie oczywiście też ciekawostek dotyczących kariery filmowej, choć nie oczekujmy tu jakichś filmoznawczych analiz, czy dogłębnego komentarza. Arnold nie jest z takich ludzi, dla niego najważniejszy jest komercyjny aspekt filmu, sam też wypowiada się chętniej na temat sukcesów i błędów promocji (w której stara się aktywnie uczestniczyć) niż na temat artystycznej wartości obrazów. Przy okazji dowiemy się co sądzi o swych filmach – ceni oczywiście „Conana Barbarzyńcę” i „Terminatory”, pochlebnie wyraża się o „Total Recall” i „Czerwonej gorączce” (którą uważa za niewystarczająco wypromowaną), za swoje największe osiągnięcie aktorskie uważa „Juniora”, nie ma za to zbyt wielu ciepłych słów dla „Jak to się robi w Chicago”, „Uciekiniera”, „Conana Niszczyciela” i „Czerwonej Soni”, jasno punktując, co mu w tych filmach nie przypadło do gustu.
Jaki z tego wyłania się wizerunek Arnolda? Przede wszystkim człowieka o wielu talentach, ale także cholernie pracowitego. Sam mówi o sobie: „Jako student ćwiczyłem po pięć godzin dziennie, cztery godziny zajmowały mi lekcje aktorstwa, kilka godzin praca na budowie, a poza tym chodziłem na zajęcia i odrabiałem prace domowe”. Praca i talent, odwaga przełamywania uprzedzeń i stawiania sobie dalekosiężnych celów zdecydowały o sukcesie. Jest przy tym jednak Schwarzenegger człowiekiem prostolinijnym, momentami nieco naiwnym, o nieskomplikowanej wizji świata. Sam zresztą przyznaje się, że nie lubi przesadnie dużo myśleć, przygotowywać planów „B”, chce po prostu działać, mierzyć odważnie i realizować swoje plany. Co zresztą przeważnie mu się udawało.
Ciekawe jednak, że ta bajkowa opowieść nie ma prawdziwego hollywoodzkiego happy endu. Być może zresztą tak musi być, że seria sukcesów i cudownych zrządzeń losu musi kiedyś się skończyć. Ostatnie rozdziały książki poświęcone są oczywiście najgłośniejszym wydarzeniem ostatnich lat – karierze politycznej Governatora i skandalowi rodzinnemu. Aż sześć rozdziałów poświęcają autorzy historii gubernatora Kalifornii, widać jak element kariery politycznej był istotny dla samego Arnolda. Widać też, jak bardzo chce przekonać czytelnika, że plany były słuszne, a problemy z ich realizacją zależały w jakimś stopniu od zewnętrznych czynników, ale też z niedoszacowania komplikacji zarządzania całym wielkim stanem i braku umiejętności politycznych rozgrywek (być może wynikającemu właśnie z owej prostolinijności). Problemy rodzinne to już oczywiście wyniki błędu osobistego, do czego Schwarzenegger się przyznaje i nie próbuje znajdować usprawiedliwień. Być może więc zły moment wybrał Arnold na opublikowanie swej autobiografii? Może trzeba było czekać na jakiś kolejny sukces, by zwieńczyć to wszystko szczęśliwym zakończeniem? Tylko czy jest jeszcze szansa na taki sukces? Autor tej książki z pewnością w to nie wątpi.