W „Więzieniu” nie pojawia się postać komisarza Maigreta, choć bohaterom dane jest uczestniczyć w przesłuchaniach przy Quai des Orfevres, gdzie mieści się jego biuro. Tym razem Georges Simenon zdecydował się bowiem na stworzenie powieści psychologicznej (choć z wątkiem kryminalnym), w której najważniejszymi bohaterami nie są ani morderca, ani starający się rozwiązać zagadkę zbrodni policjant.
Życie trzeba brać za mordę!
[Georges Simenon „Więzienie” - recenzja]
W „Więzieniu” nie pojawia się postać komisarza Maigreta, choć bohaterom dane jest uczestniczyć w przesłuchaniach przy Quai des Orfevres, gdzie mieści się jego biuro. Tym razem Georges Simenon zdecydował się bowiem na stworzenie powieści psychologicznej (choć z wątkiem kryminalnym), w której najważniejszymi bohaterami nie są ani morderca, ani starający się rozwiązać zagadkę zbrodni policjant.
Georges Simenon
‹Więzienie›
W ciągu swego długiego życia Georges Simenon wielokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania; przeprowadzał się z kraju do kraju. Po opuszczeniu ojczystej Belgii mieszkał we Francji, po drugiej wojnie światowej na dziesięć lat wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, a po powrocie do Europy ponownie osiadł we Francji, by ostatecznie przenieść się do Szwajcarii, gdzie zresztą zmarł 4 września 1989 roku. „Więzienie” napisał w ciągu kilku dni listopadowych 1967 roku w ostatnim z wymienionych państw. Jego ówczesną przystanią było kilkutysięczne miasteczko Épalinges w kantonie Vaud. Fakt przebywania poza Paryżem nie był jednak żadną przeszkodą w publikowaniu przez Simenona kolejnych książek. Po korekcie maszynopisy powieści były bowiem natychmiast przesyłane na ręce Svena Nielsena, Duńczyka z pochodzenia, który od 1943 roku był właścicielem, istniejącej zresztą po dziś dzień, paryskiej oficyny Presses de la Cité, przez długie lata specjalizującej się w wydawaniu książek twórcy postaci komisarza Maigreta. „Więzienie” doczekało się dwóch adaptacji telewizyjnych. Za pierwszą, zrealizowaną sześć lat po skierowaniu książki do sprzedaży, odpowiedzialni byli Brytyjczycy (był to odcinek projektu „Armchair Cinema”), za drugą – Niemcy do spółki z Francuzami. W drugim przypadku trudniej jest wskazać literacki pierwowzór, ponieważ reżyser Xaver Schwarzenberger zdecydował się zmienić nie tylko oryginalny tytuł (na „Ein anderer Liebhaber”), ale i nazwiska bohaterów.
Można określić „Więzienie” mianem kryminału. Nie będzie to na pewno nadużycie wobec czytelnika. Inna sprawa, że z klasyczną książką detektywistyczną powieść ta nie ma za dużo wspólnego. Zbrodnia zostaje, co prawda, popełniona, ale od samego początku wiemy, kto za nią stoi. Sprawca trafia do aresztu, a policja zaczyna poszukiwać odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło do morderstwa. Mimo to dwie, zdawałoby się, najważniejsze postaci fabuły – czyli zbrodniarz i gliniarz – pojawiają się jedynie na planie drugim. Kto zatem jest na pierwszym? Alain Poitaud, trzydziestodwuletni potentat medialny, wydawca cieszącego się olbrzymią popularnością tygodnika dla pań „Ty”; osoba rozpoznawalna i bardzo lubiana, niestroniąca od alkoholu i towarzystwa pięknych i uległych kobiet. W młodości nic jednak nie zapowiadało tak wspaniałej jego kariery; po oblanej maturze, szukając recepty na życie, zaciągnął się do wojska i spędził trzy lata w Afryce, dopiero po powrocie do ojczyzny wpadł na pomysł publikacji gazety, której głównym tematem była… miłość. I to w różnych jej aspektach. Poitaud to typowy libertyn, cieszący się życiem i przekonany, że pieniądze służą przede wszystkim spełnianiu zachcianek. Nie zmienił się nawet po ślubie. Ale też żona, również dziennikarka, Jacqueline (zdrobniale nazywana przez małżonka Kocurem), wcale tego nie wymagała. Pomimo nieustających skoków w bok Alaina, byli więc zgodną i dobraną parą. Pytanie tylko, na ile obraz ten był prawdziwy?
Pewnego październikowego dnia Jacqueline popełnia bowiem morderstwo. Z należącego do męża rewolweru zabija swoją młodszą siostrę, Adrienne Blanchet, jedną z kochanek Alaina. Po całym zdarzeniu, do którego dochodzi w domu Blanchetów, nie próbuje uciec, cierpliwie czeka na przyjazd policji i aresztowanie. Podczas przesłuchania przez prowadzącego dochodzenie zastępcę komisarza Roumagne’a nie odpowiada na żadne pytanie. Gdy o nieszczęściu dowiaduje się Poitaud, początkowo jest przekonany, że to jego trwający kilka lat romans z Bebe (tak nazywał Adrienne), był przyczyną tragedii. Dopiero z biegiem czasu zdaje sobie sprawę, że to jednak mało realne. Ze szwagierką zerwał bowiem dobre dziesięć miesięcy wcześniej, więc to niemożliwe, aby Jacqueline dopiero po tak długim czasie zdecydowała się zemścić na siostrze. Zbrodni w afekcie nie da się przecież odłożyć w czasie. Przyczyna zabójstwa musi tkwić więc gdzie indziej. Siostry musiały skrywać jakąś tajemnicę – coś, o czym nie wiedział ani Alain, ani jego szwagier, szanowany inspektor skarbowy na etacie w Banque de France, Roland Blanchet. Poitaud, podobnie zresztą jak i zastępca komisarza Roumagne, chcą się dowiedzieć, dlaczego Adrienne straciła życie. Czym zawiniła siostrze? I jaka w tym wszystkim jest wina Alaina? Bo choć wydawca „Ty” to zatwardziały i niepoprawny kobieciarz, ma jednak sumienie i ma syna, którego urodziła mu Jacqueline. I kiedyś będzie musiał mu wytłumaczyć mu, co stało się z matką.
Alain jest główną postacią powieści. Wszystko tak naprawdę kręci się wokół niego. Mimo że fabuła „Więzienia” zamyka się – w czasie rzeczywistym – zaledwie w czterech dniach, Simenon daje czytelnikowi wiele wskazówek na temat przeszłości bohatera. Pojawiają się one niekiedy w jego wspomnieniach, innym znów razem między wierszami w czasie rozmów z rodziną (gdy odwiedza swych dawno niewidzianych rodziców), adwokatem Rabutem, szwagrem bądź współpracownikami. Jaki wyłania się z tego portret? Człowieka ze skały, którego nie jest w stanie skruszyć żadna przeciwność losu. Który przyzwyczajony jest do tego, by życie brać za mordę i podporządkowywać je sobie. W czym wydatnie pomagają mu i pieniądze, i znajomości, i wpływy (także polityczne). A jednak, jak się okazuje, to wszystko jest tylko fasadą. Zbrodnia popełniona przez Jacqueline ujawnia całą kruchość dotychczasowej egzystencji Alaina; każdego kolejnego dnia coraz bardziej przypomina on kolosa na glinianych nogach. Nie potrafiąc poradzić sobie z nową sytuacją, pogrąża się w autodestrukcji, na oczach czytelnika rozpada się na kawałki. Simenon przedstawia to w sposób bardzo typowy dla siebie. Wystarczy mu do tego kilka zdań, niekiedy rzucona ad hoc sugestia. Pod wieloma względami Poitaud przypomina bohaterów opowiadań i powieści Charlesa Bukowskiego – jest nie tylko tak samo, jak oni, zdegenerowany, ale i poturbowany psychicznie. Świadomie lub nie przez cały czas dąży do fatalnego końca. W jednej chwili przestaje być istotny dla niego olbrzymi majątek, bo przecież stracił znacznie, znacznie więcej. Żonę? Miłość? Spokój sumienia? Również. Ale przede wszystkim przekonanie o całkowitej bezkarności. Tego, kto wystawi mu ostateczny rachunek, nie będzie bowiem w stanie przekupić.