Isaac Asimov zdawał się święcie wierzyć, że naturalną drogą rozwoju człowieka będzie współpraca z robotami. Co jednak wydarzy się, gdy zaopatrzony w osobowość i namiastkę empatii mechanizm zepsuje się? Odpowiedź przynoszą teksty z jednej z pierwszych książek pisarza.
Robot też człowiek
[Isaac Asimov „Ja, robot” - recenzja]
Isaac Asimov zdawał się święcie wierzyć, że naturalną drogą rozwoju człowieka będzie współpraca z robotami. Co jednak wydarzy się, gdy zaopatrzony w osobowość i namiastkę empatii mechanizm zepsuje się? Odpowiedź przynoszą teksty z jednej z pierwszych książek pisarza.
Od opowiadań zawartych w niniejszym zbiorze Isaac Asimov rozpoczął pisanie o robotach. Zawarł tu pierwsze rozważania dotyczące rozwoju owych laboratoryjnych wytworów, ich relacji z człowiekiem i możliwych problemów, a tych przewidział niemało. Nie można pominąć słynnych trzech praw robotyki, które właśnie w tych tekstach po raz pierwszy zostały sformułowane i poddane interpretacji. Te luźno ze sobą powiązane historie ukazywały się początkowo w czasopismach, by po paru latach w zbiorczym wydaniu dać początek serii, której popularności, jak sam przyznawał, pisarz nie przywidywał.
Asimov nie przypuszczał również, podobnie jak chyba żaden twórca science fiction, że zanim roboty osiągną prawdziwą popularność, przestaną przypominać ludzi. Oczywiście równolegle trwają prace nad tworzeniem i udoskonalaniem mechanizmów zbliżonych wyglądem i zachowaniem do homo sapiens, ale robotyzacja na ogromną skalę już dawno objęła wiele dziedzin życia, począwszy od wielkiego przemysłu, a skończywszy na sprzątaniu domu. Dzisiejsze samochody, telewizory, sprzęt gospodarstwa domowego, telefony, programy i aplikacje komputerowe posiadają wiele cech, które Asimov (i rzesza innych pisarzy) przypisywał wyłącznie mniej lub bardziej humanoidalnym wytworom. Współcześni czytelnicy mogą więc zauważyć pewien rozdźwięk między otaczającą nas rzeczywistością a koncepcjami pisarza, ale podkreślić należy, że jest to rozdźwięk dalece mniejszy od tego, który towarzyszy lekturze większości starszych dzieł fantastyki naukowej. Trzeba Asimovowi przyznać – jego teksty nie zestarzały się prawie wcale. Wynika to chyba w głównej mierze z faktu, że autor, zamiast koncentrować się na technicznych bajerach, w zrozumiały sposób przedstawił dogłębnie przemyślaną i stosunkowo spójną wizję rozwoju technologicznego, poddając ją zarazem krytyce.
Ta część twórczości Asimova dobrze wpisuje się w znane z literatury utopijne wizje rozwoju ludzkości: człowiek buduje maszyny, które początkowo służą mu w najróżniejszych pracach, najczęściej tam, gdzie niemożliwe byłoby posłać zwykłego pracownika. Wreszcie całkowicie przejmują za niego kwestie rządzenia, rozdziału dóbr itd., a jednocześnie kończą się wojny i nacjonalizmy oraz tracą na znaczeniu państwa – ich miejsce zajmują większe twory zwane uniami. Gigantyczne konstrukty kierują niemal każdym aspektem działalności człowieka, nigdy się nie myląc. Analizując sposób myślenia pisarza szybko dojdziemy do pytania, jak to możliwe, że z natury ułomna istota, jaką jest człowiek, powołuje do życia stworzenie prawie perfekcyjne, może jeszcze nie boga, ale już boskości bliskie. Roboty oczywiście popełniają błędy, czasem wymykają się spod kontroli, ulegają rozmaitym awariom, ale nie dzieje się to w wyniku ich niewłaściwego „zachowania” (wszak ograniczają ich prawa robotyki), lecz raczej czegoś, co możemy nazwać wyjątkowo niesprzyjającym spiętrzeniem okoliczności.
Wydaje się, że istnienie posiadającego osobowość i zdolnego do rozwoju robota idealnego, to znaczy przestrzegającego bezwzględnie trzech praw robotyki, jest w świecie ludzi zwyczajnie niemożliwe. Można sobie wyobrazić pracę takiego mechanizmu w całkowicie izolowanym miejscu, np. fabryce, ale w społecznym środowisku z pewnością szybko by oszalał i doznał przepalenia obwodów, by posłużyć się językiem książki. Żaden robot nie mógłby się znaleźć w sytuacji, w której jego istnienie byłoby całkowicie wolne od nierozstrzygalnych dylematów, zmuszających do wybierania pomiędzy dobrem mniejszości i większości. A jak twierdzi książkowa robopsycholog Susan Calvin, taka sytuacja nie może wpływać korzystnie na działanie robota.
W formie przemycanego co jakiś czas wykładu otrzymujemy informację o trzech prawach robotyki, które sprowadzają się do tego, że mechaniczny konstrukt nie może wyrządzić człowiekowi szkody i musi zawsze słuchać jego poleceń. Owe prawa przez lata były poddawane krytyce, reinterpretowane, tworzone na nowo. Z pewnością są zbudowane bardzo ogólnikowo i nie zakładają istnienia wielu odstępstw od norm – samo zdefiniowanie człowieka może być dla robotów przyszłości dość trudne, jeśli już dziś żyją ludzie z rozrusznikami serca, skomplikowanymi protezami i innymi nieorganicznymi ulepszeniami. Nie wiadomo też, co taka mechaniczna istota kierująca się trzema prawami miałaby zrobić w obliczu spotkania z nieodróżnialnym zewnętrznie od homo sapiens androidem. Służyć mu? Można Asimovovi zarzucać pewne niekonsekwencje w teoretycznej obudowie istnienia robotów, ale faktem pozostaje, że była to jedna z najbardziej wpływowych koncepcji, jakie kiedykolwiek stworzyła literatura fantastycznonaukowa. O jej sile może świadczyć także to, że w zasadzie do dziś jest zupełnie serio rozważana jako swego rodzaju punkt wyjścia dla twórców zaawansowanych robotów. Choć oczywiście badania nad nimi toczą się inną drogą, niż ta przedstawiona przez pisarza.
Charakterystyczne dla całego zbioru jest to, że poszczególne opowiadania są czysto problemowe, co w praktyce oznacza, że w każdym tekście mierzymy się z odstępstwem od normy lub awarią jakiegoś robota i metodą dedukcji wraz z bohaterami dochodzimy do rozwiązania wskazującego, gdzie tkwi błąd. Postaci są wycięte z grubego szablonu i dla całości mało ważne, liczy się odpowiednie wyjaśnienie zagadnienia. Raz więc członkowie kosmicznej ekspedycji muszą radzić sobie z robotem, który uznał się za istotę nadrzędną względem ludzi, innym razem z robotem-pijakiem, to znów z takim, który się świetnie ukrył lub czyta w myślach. Co ważne, na koniec zawsze otrzymujemy od autora mniej lub bardziej konkretne wyjaśnienie. Pod względem konstrukcyjnym mogą teksty Asimova przywodzić na myśl opowiadania Conan Doyle`a o Sherlocku Holmesie, ponieważ metoda dochodzenia do sedna jest tu często podobna.
Całość napisana została z właściwą dla Asimova lekkością pióra, humorem i dystansem do tematu, co zdecydowanie pozytywnie wpływa na dzisiejszy odbiór książki. Teksty nie posiadają wyrazistych point i kończą się prawie zawsze w podobny sposób, dobrze zatem, że zostały połączone w pewien ciąg narracyjny osobą robopsycholożki Susan Calvin, nawiasem mówiąc najciekawszej ludzkiej postaci w książce. Trzeba przyznać, że po latach opowiadania wciąż brzmią aktualnie i zmuszają do intelektualnego wysiłku, a można przypuszczać, że i za kolejne pół wieku zaglądać będziemy do dzieła Asimova, by zapoznać się z myślami, które znacząco wpłynęły na rozwój robotyki.
W zbiorze puent właśnie wyrazistych brakowało.
Ciekawe historyjki, ale właśnie wedle jednego schematu tworzone, nie pozostawiające na koniec zbyt wiele w głowie.
Najbardziej wyróżnia się opowiadanie "Dowód". Schemat inny niż w pozostałych, a i trochę głębszą tematykę dotyka.
Nie mniej jednak - przeczytać na pewno warto.
Choć cena książki jest zbyt duża, w porównaniu do liczby stron.