Od dobrych kilku lat bukmacherzy wymieniają Joyce Carol Oates w ścisłym gronie faworytów do zdobycia literackiej nagrody Nobla. Pisarka zdobyła już prawie wszystkie ważne nagrody, łącznie z National Book Award. Do szczęścia pozostało jej tylko wyróżnienie szwedzkich akademików, choć Wisława Szymborska i Doris Lessing twierdziły dość zgodnie, że większa katastrofa od przyznania im tej nagrody nie mogła ich spotkać na stare lata. A sądząc z lektury "Sourland", Oates przeżyła w swym życiu dość katastrof.
Strach się bać
[Joyce Carol Oates „Sourland” - recenzja]
Od dobrych kilku lat bukmacherzy wymieniają Joyce Carol Oates w ścisłym gronie faworytów do zdobycia literackiej nagrody Nobla. Pisarka zdobyła już prawie wszystkie ważne nagrody, łącznie z National Book Award. Do szczęścia pozostało jej tylko wyróżnienie szwedzkich akademików, choć Wisława Szymborska i Doris Lessing twierdziły dość zgodnie, że większa katastrofa od przyznania im tej nagrody nie mogła ich spotkać na stare lata. A sądząc z lektury "Sourland", Oates przeżyła w swym życiu dość katastrof.
Joyce Carol Oates
‹Sourland›
Gdybym na podstawie opowiadań zawartych w „Sourland” miał zbudować mniej lub bardziej prawdziwy obraz autorki, nie byłby to przyjemny widok. W młodości została zgwałcona i to być może nie jeden raz i przez więcej niż jednego mężczyznę. Jej ojciec chorował na serce i zmarł nagle stosunkowo młodo, a z jego stratą nigdy do końca się nie uporała. Nie miała dobrej relacji z matką, która albo zajmowała się szukaniem kolejnych partnerów, albo uważała córkę za ofiarę losu. Dość wcześnie została wdową, a mąż nie zdołał za życia pozałatwiać wszystkich spraw i zostawił ją w kłopotach finansowych lub innych, bardziej tajemniczej natury. W ogóle większość relacji z mężczyznami kończyła się w okropny sposób – najczęściej upokorzeniem. Na całym jej życiu ciążyło także zdarzenie, którego była świadkiem jako młoda kobieta, być może było to zabójstwo, być może gwałt, może pobicie. Czytelników znających Oates z wcześniej wydanych powieści i zbiorów tematyka obrana w „Sourland” nie powinna w najmniejszym stopniu dziwić. Ból, cierpienie, gwałt, samotność – wszystkie te tematy autorka przerabiała w swej twórczości po wielokroć.
Pytanie tylko, czy faktycznie w „Sourland” jest aż tak wiele z życiorysu samej pisarki? Faktem jest, że zbiór ukazał się krótko po śmierci męża pisarki, Raymonda J. Smitha, z którym żyła blisko pół wieku. Wydawca nie podał niestety informacji, kiedy drukowane były po raz pierwszy poszczególne teksty (wszystkie bowiem miały premiery na łamach różnych czasopism) – taka informacja byłaby pomocna w interpretacji. Nawet jeśli jednak Oates napisała większość z nich wcześniej, prawdopodobnie odejście ukochanego mężczyzny zaważyło na wyborze do zbioru. Co ciekawe, a pewnie niektórych może nawet bulwersować, „Sourland” rozpoczyna się dedykacją dla obecnego męża pisarki, Charlesa Grossa, poznanego kilka miesięcy po śmierci Smitha.
Oates nie ma dla swoich bohaterów nawet odrobiny litości, z uporem najprawdziwszego maniaka stawia na ich drodze zdarzenia wyłącznie tragiczne, skrajne, okropne, bolesne i ostateczne. Niemal w każdym tekście dochodzi do rozlewu krwi, gwałtu, przemocy (także instytucjonalnej), nad każdym z nich krąży nieubłagane widmo prawdziwej do szpiku kości grozy i śmierci. Wszystko to stałe elementy pisarstwa autorki „Córki grabarza”.
Nie ma w tych tekstach odrobiny fantastyki, tak powszechnie kojarzonej z literaturą grozy, jest za to mnóstwo niedopowiedzeń. Oates kpi sobie z typowej dla opowiadania formy, rozpoczynając swoje historie, a przede wszystkim kończąc je w dowolnych momentach. Rzadko bawi się w określanie motywacji postępowań, znacznie częściej z pewnym wyrachowaniem opisując do bólu rzeczowo i plastycznie sceny przerażające. Zawsze przedstawia zdarzenia z punktu widzenia ofiary lub świadka wydarzenia, nigdy napastnika (poza historią o dzieciach, które zabiły niepełnosprawnego kolegę ze szkoły).
Oates powołuje do życia na kartach książki postaci z krwi i kości, ukazane wieloaspektowo, ich psychologiczne rysy są niezwykle wiarygodne. Koncentruje się na emocji, myśli, odczuciu, przez co silne jest poczucie, że pisze o ludziach bliskich jej sercu. Autentyzm przekazu osiąga tu poziom nieczęsto spotykany w literaturze, stąd też wstęp do niniejszego tekstu, sugerujący, iż „Sourland” jest książką w jakimś sensie autobiograficzną. Autorka „Blondynki” zdaje się tak mocno zagłębiona w psychice swych bohaterów, iż wydaje się wysoce prawdopodobne, że przynajmniej niektóre z opisywanych wydarzeń przeżyła naprawdę. Wolałbym żywić nadzieję, że to tylko pozór.
Nowa książka Oates jest też krzykiem współczesnej kobiety wyrażającym strach, rozczarowanie, samotność, ból tak fizyczny, jak i psychiczny, ale, co może zabrzmieć fałszywie, dalekim od depresji. Kobiety u Oates, choć cierpią, wydają się silne, zdolne do pokonywania barier, jakoś przez cierpienie zahartowane. Z kolei mężczyźni często są w opowiadaniach wycofani na drugi plan (powracający motyw umierającego ojca/męża) albo ukazani jako zwierzęta napędzane niemal wyłącznie przez popęd seksualny i wynikającą z jego niezaspokojenia agresję.
Oates udowadnia, że groza może być całkowicie autentycznym sposobem mówienia o świecie, wyrażającym się w traumach, cierpieniu, różnorakich lękach. Autorka wielokrotnie podkreśla, że przemoc nie musi mieć żadnego uzasadnienia, po prostu pojawia się znikąd i uderza w człowieka jak dzwon, najczęściej wtedy, kiedy ten zupełnie się tego nie spodziewa („Transakcja wymienna”, „Dyniogłowy”, „Pobicie”). Jednym z bardziej szokujących utworów jest „Sprawa spadkowa”, w której pojawia się nie przemoc definiowana po prostu uderzeniem pięści, ale zorganizowana instytucjonalnie. Rzecz mówi o wdowie, która odwiedza sąd do spraw spadkowych, aby załatwić formalności związane ze śmiercią męża, a spotyka ją bardzo niemiła przygoda. Opowiadanie ma coś z klimatu „1984” Orwella czy może bardziej „Procesu” Kafki, jest ciężkie, duszne, przytłaczające, a człowiek jawi się tu jako rzecz bez znaczenia wobec trybów świetnie zorganizowanego, ale bezlitosnego, antyhumanistycznego systemu. Co ciekawe podobny pomysł wyjściowy ma tekst „Akt zgonu”, ale w tym przypadku mamy do czynienia z sentymentalną opowieścią o spotkaniu dawnych kochanków. To rzecz chyba dość dla Oates charakterystyczna, że pewne koncepcje rozgrywa na wszelkie możliwe sposoby, stąd powtarzalność schematów, wątków, scen, charakterów. Wystarczy jednak odrobinę zmienić punkt widzenia i już mamy do czynienia z zupełnie nową historią.
Autorka „Czarnej topieli” potrafi być również ironiczna, jak w świetnym tekście „Mamusia Bonobo”, w którym uznana modelka spotyka się ze swą niepełnosprawną córką czy w „Napadzie z użyciem noża”, przedstawiającym w interesujący sposób proces powstawania i rozprzestrzeniania się plotki, a potem przeradzania się jej w nową, pełnoprawną opowieść.
Jednym z najstraszniejszych opowiadań w „Sourland” jest „Zagubiony tatuś”, jedyne, w którym narrator jest płci odmiennej od autorki, jak również jedyne opisane z perspektywy małego dziecka. Do zbudowania nastroju niepewności nie potrzeba pisarce wiele. Ot, bezrobotny ojciec postanawia nieco złamać schemat, jaki towarzyszy jemu i synowi każdego dnia, i zabiera malca na dłuższą przechadzkę. Brzmi niewinnie i takie może się wydawać, ale myśli kłębiące się w głowie chłopca są przerażające, a zakończenie naprawdę mrozi krew w żyłach.
Obok znakomitych i dobrych, znalazły się w zbiorze również opowiadania słabsze. Podarować sobie można zwłaszcza dwa najkrótsze, kilkustronicowe teksty: „Pech” oraz „Narządy dawcy”. Ten drugi wprawdzie próbuje eksperymentować z formą, ale żaden z nich nie zapada w pamięć. Nie przekonał mnie „Pan niania”, o kobiecie spotykającej się w pokoju hotelowym z kochankiem. Rozczarowuje również „Amputacja”, która pomimo świetnego, niepokojącego otwarcia, kończy się wyjątkowo nijako (a w zasadzie wcale się nie kończy, tylko zostaje urwana gdzieś w środku).
Fani horroru mogą poczuć się lekko skonsternowani, ponieważ Oates buduje nastrój grozy za pomocą narzędzi, nazwijmy to, miękkich: doskonale opisanych emocji, wiarygodnych portretów psychologicznych, podporządkowanego im językowi. W jej świat groza wkracza w sposób subtelny, ospały, jednak bezwzględny i nieodwołalny. Wielbiciele tzw. literatury kobiecej zdziwią się, jak różnie można podchodzić do zdawałoby się zupełnie ogranych pomysłów: miłości, nienawiści, zdrady itp. Natomiast wszyscy bez wyjątku czytelnicy odnajdą tu świetną literaturę eksplorującą najbardziej skrywane przed światłem dnia otchłanie ludzkiej duszy.