EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Smoczy Tron |
Tytuł oryginalny | The Dragonbone Chair |
Data wydania | 31 sierpnia 2010 |
Autor | Tad Williams |
Przekład | Paweł Kruk |
Wydawca | Rebis |
Cykl | Pamięć, Smutek i Cierń, Osten Ard |
ISBN | 978-83-7510-553-7 |
Format | 824s. 150×225mm |
Cena | 49,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Stara szafa |
EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Smoczy Tron |
Tytuł oryginalny | The Dragonbone Chair |
Data wydania | 31 sierpnia 2010 |
Autor | Tad Williams |
Przekład | Paweł Kruk |
Wydawca | Rebis |
Cykl | Pamięć, Smutek i Cierń, Osten Ard |
ISBN | 978-83-7510-553-7 |
Format | 824s. 150×225mm |
Cena | 49,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Dziękuję
Czemu po ukończeniu 16-17?
Obstawiałabym 11-13 (się mi przypomina, jak w liceum mieliśmy zajęcia z wychowania seksualnego i babka oznajmiła, że nie będzie mówić o antykoncepcji, bo jesteśmy na to za młodzi. W tym samym czasie moja koleżanka z ławki omawiała z koleżanką z ławki za nami, jaka pozycja jest najlepsza).
Przepraszam, że raz jeszcze, ale pomyślałam że może doprecyzuję . Gdybym teraz miała 17 lat, czytałabym namiętnie Abercrombiego a Williamsa prawdopodobnie odrzuciła na półkę z prychnięciem.
(znaczy Abercrombiego też lubię, to żaden przytyk, chodzi mi o nastawienie, Williams wydaje mi się wręcz idealną pozycją, by zachęcić do fantasy kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z literaturą fantastyczną, no może nie zupełnie małe dziecko (vide scena miażdżenia łebka szczeniaczkowi), ale raczej "wczesnego" nastolatka.
Hmm... w zasadzie trochę strzeliłem z tym przedziałem wiekowym. :) Choć z drugiej strony pamiętam, że świeżo po lekturze "Władcy pierścieni" saga Williamsa szokowała mnie wówczas swoją duszną, klaustrofobiczną atmosferą, przerażał Pryrates, całość wydawała się niezwykle mroczna...
Niemniej oczywiście rozumiem racje Recenzentki - 19-latek sprzed dwóch dekad jest zapewne mniej doświadczony (w rozmaitych obszarach...), niż dzisiejszy 15-latek.
Co się tyczy Abercrombiego, to niestety nie znam jego twórczości, więc nie mogę się doń odnieść. Aczkolwiek sądząc po recenzjach (wszakże sama pani Beatrycze a propos "Zemsta najlepiej smakuje na zimno" pisała, iż jest to książka, której "główni bohaterowie to cyniczni, egoistyczni łajdacy, psychopaci, albo jedno i drugie, a drugoplanowi niewiele im pod tym względem ustępują"), to dwa razy bym pomyślał nim poleciłbym ją komukolwiek poniżej dwudziestki... ;)
[Obraźliwy epitet wycięty przez redakcję], warto sprawdzić kiedy ukazało się pierwsze wydanie tej powieści (w 1988 r.). Z perspektywy z górą półwiecza to i Tolkien jakoś mało oryginalny jest...
No, ale Williams właśnie z Tolkiena czerpie pełnymi garściami.
Ja czytałam trylogię Williamsa mając jakieś 16-17 lat, na fali fascynacji Tolkienem i poznawania całego kanonu fantastycznego. Powiem szczerze, że nie zachwyciłam się - przeszkadzało mi wolne tempo rozwoju akcji oraz główny bohater przechodzący drogę "od zera do bohatera" (irytował mnie na wszystkich etapach). Lubiłam Jirikiego i chyba tylko ze względu na niego przeczytałam całość. Nie mam pojęcia, jak odbierałabym te książki dzisiaj.
@ Radek
Hmm, kiedy ja byłam 19latką... już w XXI wieku można rzec.
Williams nie wydaje mi się jakoś szczególnie mroczny, choć nie wiem, jak bym go odbierała wcześniej.
"Władcę pierścieni" czytałam w siódmej klasie, dlatego sądzę, że i Williams by mi wtedy bardzo się spodobał. Niedługo później czytałam trylogię Lyonesse, z której pamiętam, że król, ojciec Suldrun gustował w młodych chłopcach, swoją córkę uwięził za związek z człowiekiem niskiego stanu, tego ostatniego zamknął w jakiejś ciemnej studni bodajże, skąd tamten cudem uciekł. Królewna natomiast źle skończyła już w pierwszym tomie - nie pamiętam, czy się powiesiła, czy też ze zgryzoty zmarła. Była też tam stworzona czarnoksięską mocą kobieta, która przesypiała się z wieloma facetami a na koniec gryf odgryzł jej głowę (tak, domniemywam, że fabuła nie kręciła się wokół spraw nazwijmy to seksualnych, niemniej niewiele ponad to ostało mi się w pamięci, może jeszcze iluzja mostu wyczarowana z przędzy)
Zresztą - książki fantasy jakoś mnie nie przerażały, po filmach z Van Dammem i innych tego typu, opisy przemocy i tak nie robiły na mnie wrażenia.
Czasy liceum upłynęły mi pod znakiem Sapkowskiego. Co do Abercrombiego - są cyniczni i łajdakowaci, ale czyż to nie najlepiej przemawia do wyobraźni zbuntowanego nastolatka? Dla mnie przynajmniej był to okres pod hasłem "właśnie zaczynam dostrzegać, że świat jest parszywy a ludzie źli", więc Abercrombie idealnie wpasowałby się w ten nastrój.
@ ja
Pewnie, napisałam, iż żałuję, nie przeczytałam tej książki w dzieciństwie, sądząc, że wydano ją przed paroma laty... tja... Choć może powinnam odczytać to, jako wiarę w moją młodość.
Nawet wtedy to nie było oryginalne, choć z pewnością mniej wyświechtane.
@Ignite
Też lubię Jirikiego, chyba najbardziej ze wszystkich postaci.
@ Beatrycze
Po raz kolejny mogę jedynie stwierdzić, iż rozumiem racje Recenzentki, aczkolwiek ich nie podzielam. Być może jest kwestią dyskusji, czy "cynicy, egoiści, łajdacy i psychopaci" są najwłaściwszymi postaciami w lekturze wprowadzającej zbuntowanego młodego człowieka w dorosłość. Być może, niemniej akurat ja miałbym w takiej dyskusji zdanie odmienne od wyrażonego przez panią Beatrycze. Bynajmniej jednak nie uważam, iżby należało o to kruszyć kopie (a już z całą pewnością nie w tym miejscu).
@ Ignite
Rozumiem doskonale zarzut o powolności i rozwlekłości sagi Williamsa. Wydaje mi się także, że rozumiem dlaczego Simon może irytować wiele młodych czytelniczek. Dzieje się tak zapewne z grubsza z tego samego powodu, dla którego "Zmierzch" S. Meyer irytuje tak wielu mężczyzn. Otóż saga Williamsa jest, w moim odczuciu, wzorcowym wręcz przykładem fantasy inicjacyjnej pisanej przez dorosłego mężczyznę a skierowanej do młodych chłopców. Dlatego mnie w wieku lat 19 utożsamienie z Simonem przyszło bezproblemowo, podczas gdy współczesnym młodym czytelniczkom - wprost przeciwnie.
Cóż, spotykałam się z rodzicielską cenzurą, ale to tylko tym bardziej zachęcało mnie do sięgania po to, co było zakazane. Moja matka mówiła mi, że jak była mała zamiast wszelakich "Ań z Zielonego Wzgórza" uwielbiała czytać kryminały. Ale przecież nie wyrosła na przestępcę. Ja też jeszcze w podstawówce będąc przeczytałam np. "dorosłe" "Bramy raju" Andrzejewskiego i nie powiem, by mnie to spaczyło.
Nastolatek czytający książki też ma swój rozum.
Abercrombie przecież wcale nie gloryfikuje swoich bohaterów, to nie jest tępa nawalanka, wielu kończy marnie, w większości konsekwentnie i samodzielnie zrujnowawszy sobie życie.
Nie wydaje mi się też, że dorastającym osobom należy wciskać na siłę książki o tym, że jest miło i przyjemnie.
Co do bohaterów - ale Miriamele też mnie jakoś zachwyciła. Z postaci kobiecych najbardziej podobała mi się Maegwin.
A wracając na chwilę jeszcze, bo przeżywam teraz przypływ wspomnień. Tak naprawdę ani powieści, ani kolejne "Krwawe sporty" i temu podobne nie wpłynęły na mnie jakoś strasznie.
"Utratę niewinności" zafundowała mi poezja. A konkretniej w ósmej klasie mieliśmy przygotowywać referaty o poetach XX w. i wybrałam sobie Różewicza. Jako że byłam bardzo skrupulatna i chciałam, by referat był naprawdę dobry, stwierdziłam, że przeczytam wszystkie jego wiersze. Wszystkich na pewno nie przeczytałam, bo przecież było sporo rozrzuconych po czasopismach, ale było też trochę tomików wierszy zebranych i wybranych.
Nigdy w całym moim życiu żadna sztuka nie zrobiła na mnie tak wstrząsającego wrażenia. To było, jakby mi ktoś przepuścił umysł przez wyżymaczkę, walnął w łeb, zdarł zasłonę sprzed oczu. Czytałam kolejne wiersze raz za razem i biła z nich taka prawda. "Chciałem być szczurem/ mówiłem wtedy do niej", "Szukam cmentarza/ gdzie nie powstanę z martwych/ tu złożę niepotrzebne, śmieszne rekwizyty/ Boga małego, jak lipowy świątek/ Orła białego, który jest ptaszkiem/ na gałązce/ człowieka/ którym nie będę", "mam lat dwadzieścia/ jestem mordercą/ jestem narzędziem/ tak ślepym jak miecz/ w dłoni kata/ zamordowałem człowieka" (w późniejszych wydaniach ostatni werset i dwa dalsze bywają usuwane). Ale nie tylko te wojenne, także te późniejsze - mniej więcej od tomiku, w którym znalazły się "Formy".
Teraz - pewnie nie do końca poprawnie - cytuję te fragmenty z pamięci, co chyba dowodzi, jak bardzo odcisnęły się w moim umyśle. Na początku fantazjowałam o tym, że napiszę do poety list, albo najlepiej pojadę i powiem mu, że nie jest tak, jak pisze, że świat jest piękny, ale im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że ma rację. Mam wrażenie, że te wiersze zmieniły mnie, jak żadna inna literatura, gdzieś, dogłębnie coś się przestawiło. Ale nie mam żalu a Różewicza po dziś dzień bardzo cenię, choć przyznam, nie czytałam najnowszych tomików.
Natknąłem się na "Smoczy tron" Tada Williamsa podobnie jak Radek gdzieś na początku lat 90 ubiegłego wieku. Księgarnie wtedy od stosunkowo niedawna skrzyły się kolorami okładek z anglosaskimi nazwiskami a ja starałem się "połknąć" ile się da z tego "tortu" ;) Dawno to było, większość z przeczytanych wówczas książek mógłbym pewnie dziś spokojnie przeczytać na nowo bez zbytniego uczucia déjà vu. Szczegóły akcji "Smoczego tronu" również rozmyły się mi w pamięci. Pamiętam jednak wrażenie z jakim kończyłem lekturę tej powieści - chciałem jak najszybciej dorwać kolejne tomy cyklu. Ta niespiesznie opowiadana historia "chłopca który był nikim a miał się stać KIMŚ" bardzo przypadła mi do gustu. Niestety nie dało się po prostu pójść do księgarni i dokupić resztę opowieści - jeszcze nie istniały polskie wydania kolejnych tomów i trzeba było całymi latami czekać na łaskę wydawcy by poznać zakończenie cyklu ;) Już nie wspominając o tym, jak wkurzająco "sprytnie" zaczęto w pewnym momencie dzielić kolejne tomy na kawałki i wydawać jako osobne książki - zapewne z chęci wyciśnięcia z czytelników jeszcze choćby paru dodatkowych monet. W sumie nie pamiętam już szczegółów ale mam wrażenie, że cały cykl przypominał strzał z bata - początkowo niespieszna narracja nabierała tempa i niejako przygotowywała grunt na widowiskowe huczne zakończenie w ostatnim tomie :) Dziś nie mam jakoś odwagi spróbować jeszcze raz wyruszyć na spotkanie przeznaczenia z Simonem - coś mi się zdaje, że ponowna wyprawa pozostawiłaby po sobie mniej fajne wrażenia... Człowiek inny i rzeka nie ta sama ;)
Odnośnie odpowiedniego wieku czytelników i lektur mniej lub bardziej dla owego wieku odpowiednich - nie sądzę, by dziś jeszcze jakakolwiek książka potrafiła komuś skrzywić charakter. Wszak z tą nawałą informacji szturmującą umysł młodego pokolenia od najmłodszych lat doprawdy trudno konkurować ;)
A wspominając "stare dobre czasy" też jakoś nie czuję, by wówczas książki mogły być "za dorosłe" a co za tym idzie groźnie odzierające świat z ułudy "miłego spokojnego miejsca lęgowego". Pamiętam, że pośród kumpli jednymi z najpopularniejszych książek w 7 czy 8 klasie podstawówki były "Cienka czerwona linia" Jamesa Jonesa i "Król szczurów" Jamesa Clavella - wszyscy starali się je przeczytać i jakoś nikomu tak znowu bardzo po ich lekturze nie odbiło ;) A że się na świat później trochę patrzyło inaczej...
Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.
więcej »W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.
więcej »Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Gamoń, Pielgrzym, Białowłosy
— Magdalena Kubasiewicz
Jak epigon przerósł mistrza
— Agnieszka Szady
Esensja czyta: Styczeń 2013
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Alicja Kuciel, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady
Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Źle się dzieje w państwie eiońskim
— Agnieszka Szady
Smutek i ciernie
— Ewa Pawelec
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka
Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka
Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka
Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka
Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka
Z tarczą
— Beatrycze Nowicka
Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka
Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka
Dziękuję recenzentce za ciepły i obiektywny tekst dotyczący powieści, wobec której dystansu nie mam, gdyż mieć nie mogę. Natomiast nie mam go, ponieważ czytałem pierwsze polskie wydanie "Smoczego tronu" w roku 1993 mając lat zaledwie 19 (dostałem książkę w prezencie imieninowym). I właśnie z tego względu jest ona - obok maestro Tolkiena - jedną z moich ukochanych lektur w gatunku fantasy. A poza tym jest doskonałą powieścią inicjacyjną, którą bez wahania mógłbym polecić własnym dzieciom po ukończeniu przez nie 16-17 roku życia. Wiem o tym z pierwszej ręki. :)