“Walden”, napisany równo sto pięćdziesiąt lat temu, uważany jest za jedno z najwybitniejszych dzieł literatury amerykańskiej. Eseje zadziwiają pięknem języka, erudycją i bogactwem szczegółów. Jednak najbardziej zaskakuje to, że zawarte w nich idee zyskują z upływem czasu na aktualności, a nawet stają się obecnie modne.
Dwa lata, dwa miesiące i dwa dni
[Henry David Thoreau „Walden” - recenzja]
“Walden”, napisany równo sto pięćdziesiąt lat temu, uważany jest za jedno z najwybitniejszych dzieł literatury amerykańskiej. Eseje zadziwiają pięknem języka, erudycją i bogactwem szczegółów. Jednak najbardziej zaskakuje to, że zawarte w nich idee zyskują z upływem czasu na aktualności, a nawet stają się obecnie modne.
Henry David Thoreau
‹Walden›
Henry David Thoreau to jedno z ważniejszych nazwisk w historii literatury Stanów Zjednoczonych. Należał do postępowego kręgu transcendentalistów, skupionych wokół poety Ralpha W. Emmersona. Choć ten utopijny, filozofujący nurt literacki trwał zaledwie trzydzieści lat, zdołał jednak zainspirować przyszłe pokolenia twórców. Stał się mocnym fundamentem amerykańskiej filozofii życia, akcentującej ideę równości, indywidualizm jednostki, autonomię w dążeniu do prawdy i poleganie na sobie. Transcendentalizm był także wyjątkowy z innego powodu, bo - jak pisze w przedmowie tłumaczka Halina Cieplińska - był to także bodaj jedyny w historii myśli amerykańskiej (i, niestety, krótki) triumf intelektualisty nad kupcem.
Thoreau, człowiek o barwnym i nietuzinkowym z życiorysie, samodzielnie zbudował dom nad stawem Walden (niedaleko miasteczka Concord w stanie Massachusetts) i przemieszkał tam dokładnie dwa lata, dwa miesiące i dwa dni. „Walden” to zapis doświadczeń autora z tego okresu, na potrzeby spójności książki skondensowany do jednego roku. Ten tom esejów jest nie tylko żywym manifestem amerykańskiego romantycznego odrodzenia, ale czymś dużo więcej: to uniwersalna rozprawa o kondycji człowieka, o jego miejscu w świecie natury i wśród innych ludzi.
Dużo w tych tekstach jest o praktycznych stronach samotnego zamieszkiwania w lesie, o zmianach pór roku (opisy przyrody są tu przepiękne!), o obserwacjach świata natury. Autor jest niezwykle uważnym obserwatorem i skrupulatnym kronikarzem. Zamieszcza nawet szczegółowe rachunki, relacjonując, ile kosztowała go budowa domu i utrzymanie. Ale w istocie książka próbuje pokazać to, co niewidzialne i nieprzemijające. Thoreau w swoich tekstach opowiada się za życiem możliwie jak najbardziej świadomym, jako rzeczą najbardziej godną człowieka: ”najbardziej pociesza mnie fakt, że człowiek niewątpliwie potrafi przydawać swemu życiu wzniosłości świadomym wysiłkiem”. Wierzy, że wartość życia zależy w dużej mierze od nas samych: „największą (…) sztuką jest wpływanie na jakość dnia”. Pochwala życie proste, wręcz minimalistyczne, pozbawione żądzy posiadania, skoncentrowane na podstawowych rzeczach, ale przeniknięte radością istnienia i głęboką refleksją o miejscu człowieka w przyrodzie.
Doniosłość i aktualność tych idei staje się coraz bardziej widoczna dzisiaj, w XXI wieku, w dobie konsumeryzmu, pogoni za ułudą lepszego życia i udręki cywilizacyjnego stresu. My, współcześni, staramy się jakoś temu zaradzić i szukamy sposobów na bardziej świadome życie. Modne staje się obecnie życie slow, spowolnione, w możliwie jak najbliższym kontakcie z naturą, skupiające się na prozaicznych rzeczach i intensywnym przeżywaniu teraźniejszości. Warto zatem wiedzieć, że jednym z pierwszych orędowników tego stylu życia jest H. D. Thoreau, sceptycznie i krytycznie odnoszący się do idei „postępu” i pogoni za najmodniejszymi nowinkami. W jego esejach znajdziemy wiele inspirujących przemyśleń, które w naszych czasach są jakże aktualne („Dlaczego mamy z takim pośpiechem pędzić ku sukcesowi?”). Autor jest także prekursorem ekologicznego stylu życia, naturyzmu i wegetarianizmu – aż kusi, by wyobrazić sobie, jak odnalazłby się w dzisiejszym świecie, w XXI wieku? Być może relacje ze swojego domku nad jeziorem zamieszczałby na Twitterze i prowadziłby alterglobalistycznego bloga? Warto też zwrócić uwagę na pacyfistyczne poglądy autora: wiadomo, że był zagorzałym przeciwnikiem niewolnictwa i wielokrotnie udzielał pomocy zbiegłym z Południa niewolnikom na długo przed wybuchem wojny secesyjnej w USA.
Thoreau zamieszkuje nad stawem Walden samotnie, ale nie jest przy tym chorobliwym samotnikiem. Daje się tu wyczuć doskonałą równowagę – gdy chce być sam, izoluje się od ludzi, ale kiedy ma ochotę porozmawiać z innymi, wędruje do miasteczka i wymienia się najnowszymi wieściami. Samotność jest dla niego doświadczeniem potrzebnym do tego, by zastanawiać się nad sobą samym, nad kondycją człowieka, doświadczać poczucia jedności ze światem przyrody, a także samemu się doskonalić.
Thoreau, będąc absolwentem Uniwersytetu Harvarda, dostrzegał ogromną potrzebę podnoszenia poziomu intelektualnego: „Zamiast arystokracji rodowej, niechaj żyje u nas arystokracja duchowa”. Zwraca uwagę jego wielka erudycja i szerokie horyzonty: wiele jest tu odniesień do całej historii, kultury i literatury świata (ze szczególnym uwzględnieniem starożytności), są cytaty z Biblii i poezji. „Walden” osadzony jest głęboko w światowej kulturze i wysoko stawia poprzeczkę współczesnemu czytelnikowi.
Sięgnięcia po eseje Thoreau obawiać się jednak nie trzeba. Wielka w tym zasługa tłumaczki tego dzieła, Haliny Cieplińskiej. Za ten przekład otrzymała w 1992 roku nagrodę Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Polskie tłumaczenie „Waldena” nie traci przejrzystości i piękna oryginału, dlatego lektura, choć z konieczności musi być niespieszna i pełna namysłu, okazuje się wspaniałą intelektualną przygodą. Nie bez znaczenia jest także to, że tłumaczka prowadzi nas przez labirynty myśli Thoreau za pośrednictwem licznych, starannych i bardzo pomocnych przypisów, wyjaśniających wiele niuansów zawartych w tekstach. Sam „Walden”, dodajmy, że przetłumaczony na język polski po raz pierwszy, jest poprzedzony znakomitą przedmową tłumaczki, która umożliwia zapoznanie się z bogatym kontekstem historii życia autora i jego twórczości.