Książki o Mary Poppins, niezwykłej niani z ulicy Czereśniowej, doczekały się pełnego, starannego wydania w formie jednotomowego „omnibusa”. Cóż to za radość wrócić do tych znanych z dzieciństwa opowieści lub odkryć je po raz pierwszy!
Ulica Czereśniowa siedemnaście
[P.L. Travers „Mary Poppins” - recenzja]
Książki o Mary Poppins, niezwykłej niani z ulicy Czereśniowej, doczekały się pełnego, starannego wydania w formie jednotomowego „omnibusa”. Cóż to za radość wrócić do tych znanych z dzieciństwa opowieści lub odkryć je po raz pierwszy!
P.L. Travers
‹Mary Poppins›
Trudno uwierzyć, że pierwsza książka z cyklu o Mary Poppins ukazała się dokładnie aż osiemdziesiąt lat temu. Łącznie – na przestrzeni ponad pół wieku – powstało osiem części. Wydawnictwo „Jaguar” wydało je wszystkie w jednym tomie, w tym po raz pierwszy w polskim tłumaczeniu tomiki: „Mary Poppins w kuchni” i „Mary Poppins od A do Z”. To wydanie jest więc dla wielbicieli słynnej niani z londyńskiej ulicy Czereśniowej prawdziwą gratką.
Przyznajmy, osiemdziesiąt lat to cała epoka, jeśli chodzi o dokonujące się w tym czasie kulturowe przemiany w rodzinie, podejście do dzieciństwa i zmiany w obyczajowości. A jednak książki o Mary Poppins w naszych czasach z powodzeniem się bronią, ich świat nadal fascynuje i przyciąga zarówno młodych, jak i starszych czytelników. Odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje, wydają się niewyczerpane. Może to, że są tak uroczo staroświeckie, albo że uchylają drzwi do świata fantazji, wyobraźni i czarów? Bez wątpienia, także dlatego, że są po prostu świetnie napisane, mnóstwo w nich inspiracji dla dziecięcej radości, zabaw, a także przysmaków, przez co dają czytelnikom poczucie bezpieczeństwa. Pamela L. Travers twierdziła jednak, że… nie pisała „Mary Poppins” specjalnie z myślą o dzieciach!
Niania spod siedemnastego numeru przy ulicy Czereśniowej to niezapomniana, złożona postać literacka. Na swój sposób ekscentryczna, z nieodłączną parasolką i dywanikową torbą, z pozoru szorstka i nieprzystępna, nie lubi strzępić języka bez powodu. Opiekuje się czwórką – później piątką – dzieci, które muszą być jej posłuszne i porządek musi być („a teraz marsz do łóżek!”) Nie ma mowy, żeby coś było nie tak. Ale z drugiej strony… jest w jej surowym świecie sporo anarchii i romantyzmu. Mary rozmawia ze zwierzętami, otwiera przed Janeczką, Michasiem i młodszymi dzieciakami świat magii i czarów, sama zresztą przychodzi z nieba i tam wraca. Ma też pewną słabość – otóż jest próżna i bardzo lubi przyglądać się sobie w lustrze. Jest więc postacią wielowymiarową i zawsze potrafi czymś zaskoczyć.
Dorosłego czytelnika najbardziej bodaj zaskakuje to, że książki o Mary Poppins są tak pełne ukrytych znaczeń, głęboko zanurzone w kontekst kultury i literatury. Mogą w wielu miejscach przypominać i „Alicję w Krainie Czarów”, i „Piotrusia Pana” – co nie jest niespodzianką, jeśli wiadomo, że obie pozycje należały do najbardziej ulubionych książek autorki. Ale to nie wszystko. W wielu opowieściach splatają się razem motywy religijne, baśnie i mity, są też liczne alegorie i nawiązania do poezji. Znakomitym tego przykładem jest „Nowa siostrzyczka” z tomu „Mary Poppins wraca”. Valerie Lawson, autorka biografii Pameli L. Travers, zwraca uwagę, że ta pełna metafizycznej głębi opowieść („skąd przybywamy, kiedy się rodzimy?”) została zainspirowana twórczością W. Wordswortha, a zwłaszcza W. Blake’a. Autorka nie boi się spoglądać w gwiazdy, będące scenerią wielu jej historyjek, w wielu miejscach jej cyklu przewija się – artystycznie przetworzona myśl – że człowiek i kosmos stanowią nierozerwalną jedność. To wspaniała inspiracja do rozmów na te tematy z młodszym czytelnikiem.
Podczas lektury można także snuć wiele refleksji dotyczących dawnej patriarchalnej obyczajowości i rodzinnych relacji. Uśmiech (politowania?) wzbudzi w nas postać ojca rodziny, pana Banksa, uciekającego z domu za każdym razem, gdy nadchodzi jakiś nieuchronny domowy kataklizm. Pełna goryczy zaduma będzie nam towarzyszyć, gdy pan Banks będzie witał na świecie swoje piąte dziecko: martwi się, czy zdoła zapracować na tak liczną rodzinę, a za jej powiększenie się czyni wyrzuty… żonie.
Książki o Mary Poppins mają także swoją niepowtarzalny klimat za sprawą ilustracji Mary Shepard. Zostały one zamieszczone również w polskim wydaniu. Mary była córką Ernesta Sheparda, ilustratora „Kubusia Puchatka” A. A. Milne’a – oto jeszcze jedno pokrewieństwo łączące cykl Pameli T. Travers z inną słynną książką dla dzieci. Ojciec nie przyjął propozycji, bowiem miał zbyt dużo innych zleceń, ale córka Mary wywiązała się z zadania wspaniale – jej sympatyczne prace ilustrują wszystkie tomy serii. Można dostrzec także ewolucję warsztatu ilustratorki na przestrzeni lat, gdy ukazywały się poszczególne książki.
Dwie, nietłumaczone dotąd części cyklu o Mary Poppins to prawdziwa „wisienka na torcie”. „Mary Poppins w kuchni” będzie z pewnością inspiracją dla niejednego z nas, by bliżej poznać najbardziej znane anglosaskie potrawy i wykorzystać zamieszczone tu przepisy. Redakcja zadbała nawet o komentarz w trosce, by pieczenie i gotowanie ze składników dostępnych w Polsce się powiodło. Zaś „Mary Poppins od A do Z” to językowa zabawa, brawa dla tłumacza Stanisława Kroszczyńskiego, że uporał się z tak niełatwą, ale jakże zabawną językową materią.
Valerie Lawson w swojej biografii przytacza słowa Pameli L. Travers: „Każda opowieść Mary Poppins ma coś z mojego własnego doświadczenia… w niektórych zawarłam moją nudną pokutę z czasów dzieciństwa, chodzenie na spacer. Ale również rozkoszne, pełne przebaczenia chwile w porze kładzenia się spać, kiedy nagle czułam się tak dobrze. Migotanie, kiedy rozpalono ogień i paliła się lampa, pokój dziecinny odbijający się w ogrodzie.”
1) Każdy chciałby, żeby Mary Poppins istniała naprawdę, by móc chociaż przez chwilę pobyć w jej czarodziejskim świecie. Któż nie chciałby mieć takiej oryginalnej niani? Ale… przecież ona istnieje! Cały czas mieszka na ulicy Czereśniowej siedemnaście. Wystarczy tylko otworzyć książkę…
1) V. Lawson – To ona napisała „Mary Poppins. Życie P. L. Travers”, przekład B. Nawrot, Wyd. Marginesy 2014, s. 186.