„Doktryna szoku” jest bezkompromisową krytyką neoliberalizmu, którego najjaskrawszym przejawem jest tak zwany kapitalizm kataklizmowy, obecny w wielu krajach. Autorka szczegółowo opisuje jego mechanizmy działania i wyraża swój sprzeciw wobec nich, popierając to wieloma przykładami i racjonalnymi argumentami. Wiele miejsca poświęca także Polsce.
Szokujące oblicze neoliberalizmu
[Naomi Klein „Doktryna szoku” - recenzja]
„Doktryna szoku” jest bezkompromisową krytyką neoliberalizmu, którego najjaskrawszym przejawem jest tak zwany kapitalizm kataklizmowy, obecny w wielu krajach. Autorka szczegółowo opisuje jego mechanizmy działania i wyraża swój sprzeciw wobec nich, popierając to wieloma przykładami i racjonalnymi argumentami. Wiele miejsca poświęca także Polsce.
Naomi Klein
‹Doktryna szoku›
Kanadyjska dziennikarka Naomi Klein już w 2000 roku zasłynęła z żarliwego protestu wobec narastającym nierównościom społecznym w procesie globalizacji. Przybrał on postać głośnej książki „No Logo”, gdzie autorka ujawniła szereg nieetycznych działań wielkich ponadnarodowych korporacji. „Doktryna szoku”, wydana w 2007 roku, jest napisana z taką samą dozą żarliwości, zaangażowania, sarkazmu i dosadności.
Ojcem nurtu neoliberalizmu w ekonomii jest Milton Friedman, twórca tak zwanej szkoły chicagowskiej. Głównym założeniem tej koncepcji jest – w skrócie – minimalizowanie roli państwa (rządu) w procesach ekonomicznych i maksymalizowanie wpływu wolnego rynku. Wśród wyznawców doktryny ekonomicznej sformułowanej przez Friedmana byli i są między innymi prezydenci USA, premierzy Wielkiej Brytanii, rosyjscy oligarchowie, dyktatorzy z krajów Trzeciego Świata oraz dyrektorzy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). W tym gronie są również polscy ministrowie finansów – autorka wymienia w książce Leszka Balcerowicza oraz Marka Belkę, doradzającego przed kilkoma laty władzom w Iraku.
Neoliberalny schemat poszerzania wpływów wolnego rynku jest znany od lat i przewidywalny: najpierw wyczekuje się na poważny kryzys, następnie zaś powstałe w jego wyniku zamieszanie wykorzystuje się do oddania przeważającej części sektora publicznego państwa w prywatne ręce. Gdy kraj jest w rozsypce i bliski bankructwa, przyparty do muru rząd chce go ratować za wszelką cenę, ustalaną przez MFW i Bank Światowy. Koszty okazują się nieraz gigantyczne: otwarcie kolejnych krajów na kapitał zagraniczny (czytaj: zakusy wielkich korporacji), uwolnienie rynku i deregulację – przede wszystkim cen i kosztów pracy. Skazuje to całe rzesze ludzi na życie właściwie w warunkach bezprawia, tracą oni stabilną pracę i gwarancje emerytalne, nie mają osłon socjalnych, bo kryzys wymaga radykalnych cięć w tej dziedzinie. Rezultatem jest też rozbicie klasy średniej, bo dochody kumulowane są wśród najbogatszych. Sednem sprawy jest jednak przede wszystkim eksportowanie zysków za granicę, na konta międzynarodowych korporacji. Tak współczesny kapitalizm przesuwa granice panowania wolnego rynku. Autorka ostrzega: taki właśnie jest mechanizm globalnej gospodarki. Katastrofa i załamanie to po prostu świetna okazja do ubicia interesu – dla wybranych.
Naomi Klein pozbawia nas złudzeń: neoliberalizm to kapitalizm kataklizmowy, wykorzystujący zależność ekspansji wolnego rynku od szoków i katastrof. Jest też, jak uświadamia autorka, niebezpieczną postacią inżynierii społecznej, nastawionej na radykalne i bezkompromisowe oczyszczanie, wymazywanie – na przykład dawniej panujących modeli społecznych i tradycyjnego stylu życia – i budowanie na zgliszczach nowej rzeczywistości od początku. Zmiany rzeczywistości świata pod dyktando najbogatszych pociąga za sobą wiele ofiar i prowadzi do niespotykanego rozwarstwienia społecznego. Ta „niewidzialna” z pozoru ręka wolnego rynku jest dla wielu ludzi okrutna i zabójcza. „Doktryna szoku” jest próbą podważenia przez autorkę tezy, że triumf kapitalizmu w wersji neoliberalnej jest owocem wolności, a niczym nieskrępowany rynek idzie w parze z demokracją. Według niej – jest całkowicie inaczej.
Autorka przytacza bogatą historię wcielania w życie kapitalizmu kataklizmowego, wymyślonego przez „chłopców z Chicago”, jak nazywa się ekonomiczną szkołę Friedmana. Pierwszym krajem, któremu Friedman doradzał i wprowadzał w życie neoliberalne założenia było Chile. Krwawa dyktatura Pinocheta okazała się syntezą państwa policyjnego i korporacjonizmu, zaś głównymi beneficjentami reform w Chile okazały się zachodnie koncerny. Gospodarkę kraju dało się ustabilizować dopiero w 1988 roku, ale jeszcze w 2007 Chile było ósmym na świecie państwem pod względem nierówności społecznych. Po Chile przyszedł czas na inne kraje Ameryki Południowej. Idee neoliberalizmu zwyciężyły także w zachodnim świecie – by wspomnieć tylko prezydenturę Ronalda Reagana i objęcie funkcji premiera Wielkiej Brytanii przez Margaret Thatcher, która – co często się przypomina – ostro rozprawiła się ze strajkującymi górnikami i znacznie osłabiła ruchy związkowe.
Naomi Klein porusza się swobodnie po mapie świata, raz po raz wskazując kraje, w których powtarzał się zadziwiająco ten sam schemat: najpierw kryzys i jakieś niecodzienne wydarzenie, usprawiedliwiające wprowadzenie drastycznych zmian w polityce państwa w imię wyższej konieczności. A później – pospiesznie wprowadzane w życie rozwiązania prawne, maksymalizujące obecność wolnego rynku, minimalizujące zakres socjalnych osłon i otwierające szeroko drzwi międzynarodowym koncernom. W tych działaniach zawsze obecne jest MFW, przemycający prywatyzację i wolny handel pod przykrywką „programów stabilizacyjnych”. W takim stanie szoku była też w 1989 roku Polska, z podupadającą i nierentowną gospodarką po upadku komunizmu. Również i u nas opisany powyżej schemat został wprowadzony w życie. Naomi Klein przypomina, że nasz kraj był poddany terapii szokowej w szczególnie radykalnym wydaniu: szybka, powszechna prywatyzacja, odwrót od przemysłu ciężkiego, wejście zachodnich korporacji, wykupujących państwowy majątek za bezcen i cięcia budżetowe. Było to, jak zauważa autorka, koniec marzenia o tym, że zrealizują się idee, o które walczył ruch „Solidarności”. Nowa polityka była antytezą solidarnościowej wizji państwa. Klein cytuje Leszka Balcerowicza, przyznającego, że wykorzystanie nadzwyczajnych okoliczności było celowa strategią.
Po Polsce opisane są Chiny, gdzie wstrząs po masakrze na placu Tiananmen umożliwił terapię szokową (to nie przypadek, że zagraniczni partnerzy nie zadają pytań o prawa człowieka w kraju gdzie koszty taniej jak barszcz siły roboczej są tak doskonale dostosowane do funkcjonowania w warunkach wolnego rynku). Autorka pisze o Republice Południowej Afryki, „wyprowadzonej w pole” przez amerykańskich ekonomistów podczas debat o przyszłości państwa po upadku apartheidu oraz o Rosji – „wziętej z zaskoczenia przez program szkoły chicagowskiej”. Tam jednak, jak wskazuje Naomi Klein, neoliberalny eksperyment zatrzymał się w połowie drogi. Wiele miejsca autorka poświęca także Irakowi – to kraj, w którym amerykańska wizja urządzania świata natrafiła na silny opór. W wielu miejscach świata neoliberalizm określa się mianem „drugiej grabieży kolonialnej”, podczas której państwom wydziera się ich własne bogactwa. „Korporacyjni konkwistadorzy”, jak nazywa ich autorka, grabią z zapałem i energią zupełnie tak samo jak ich poprzednicy. Wpływy bezwzględnego wolnego rynku jest widoczny także tam, gdzie patentuje się i opatruje ceną naturalne zasoby: nasiona, geny, dwutlenek węgla w atmosferze. Najważniejsze transakcje prywatyzacyjne zawiera się zawsze wśród gospodarczego zgiełku lub politycznego kryzysu.
Są też przykłady krajów azjatyckich – i niektóre z nich są szczególnie mocno niepokojące. Otóż katalizatorem zmian na rzecz wolnego rynku i czynnikiem szoku są nie tylko przemiany i przewroty polityczne, ale także katastrofy naturalne, ułatwiające penetrację zasobów kraju przez międzynarodowe giganty. Po tsunami na Sri Lance ubodzy rybacy nie mogli powrócić do swoich miejsc zamieszkania na wybrzeżu – na miejscu ich siedzib zaczęto budować drogie hotele zagranicznych sieci. Naomi Klein jest w swojej diagnozie bezkompromisowa: ujawnia nazwiska wiodących polityków amerykańskich, ekonomistów, wysoko postawionych osób, które mają czynny udział w tym, co dzieje się każdego dnia na rynkach całego świata. Na nazwiskach jednak nie kończy – ujawnia także mechanizmy rządzące gospodarką amerykańską: pełzająca neoliberalna doktryna prowadzi do prywatyzacji (zwanej eufemistycznie „outsourcingiem”) wielu obszarów, które dotąd było domeną państwa: całej skomplikowanej infrastruktury wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa – także prowadzenia wojen. (Czynnikiem szoku w USA jest tocząca się nieprzerwanie od 11 września 2001 wojna z terrorem, usprawiedliwiająca wprowadzenie wielu, często kontrowersyjnych rozwiązań, w zakresie bezpieczeństwa i prywatności obywateli.) Klein oskarża: większość państwowych struktur jest w rękach prywatnych właścicieli, którzy traktują rząd USA i państwowe pieniądze jako jeden wielki bankomat i popiera to wieloma przykładami. Najbardziej jaskrawym są wydarzenia po huraganie Katrina, ujawniające istnienie „kataklizmowego apartheidu”, jak nazywa to autorka. To podział na dwa światy: biednych, którzy są skazani na samych siebie, bo w gestii państwa nie leży już niesienie pomocy wszystkim bez wyjątku. Pomoc świadczona jest wyłącznie zamożnym, którym prywatne firmy błyskawicznie spieszą na pomoc i usuwają skutki katastrofy. Wśród ofiar są równi i równiejsi.
„Doktryna szoku” jest lekturą fascynującą, otwierającą nam oczy na wiele spraw, choć diagnozy autorki nie napawają optymizmem, a wnioski są bolesne. Oryginalną – i z pewnością kontrowersyjną – tezą jest porównanie autorki dokonane pomiędzy stanem szoku, w którym znajduje się kraj a stanem dezorientacji, do jakiego można doprowadzić torturowanego człowieka. Poddaje się go elektrowstrząsom, deprywacji sensorycznej i atakuje bodźcami, by „wyzerować”, a następnie zmienić jego psychikę. Naomi Klein wskazuje też wyraźnie, że idea neoliberalizmu i łamanie praw człowieka mają ze sobą wiele wspólnego, stawiając sprawę jasno, że USA nie ma czystych rąk.
Mocną stroną książki jest z pewnością mnóstwo racjonalnych argumentów, obnażających nieczyste mechanizmy „doktryny szoku”. Są one poparte źródłami, cytatami i w wielu przypadkach liczbami. Zagadnienie neoliberalizmu zostało przez Naomi Klein opisane tak dogłębnie i w tak zniuansowany sposób, że siłą rzeczy muszą się u nas pojawić podczas lektury pytania o ogromne koszty społeczne tych niepokojących aktów ekonomicznej przemocy, o wrażliwość i solidarność społeczną, wreszcie – o to, czy akceptujemy kształt przyszłego świata, skolonializowanego na skrajną korporacyjną modłę? Trzeba też przemyśleć kwestię wielowymiarowego rozumienia pewnych idei i ich nazywania. Nie można przecież bezrefleksyjnie opatrywać etykietką z pogardliwą nazwą „lewactwo” całego szeregu wątpliwości i zastrzeżeń pod adresem bezkompromisowych koncepcji „chłopców z Chicago”. Czy faktycznie można tak nazywać nawoływania do niwelowania różnic społecznych, sprzeciw wobec wyrzucania mas ludzi z domów i z pracy na bruk, postulowanie dostępu do pitnej wody, bezpłatnej edukacji i opieki zdrowotnej dla wszystkich?
Trochę szkoda, że ta książka napisana w 2007 roku i wydana u nas dwa lata później nie doczekała się przy okazji obecnego wznowienia jej w Polsce jakiegoś uaktualnienia, dopisania przez autorkę nowego rozdziału, chociażby na przykład zamieszczenia jej artykułów publicystycznych, związanych z wiodącym tematem książki. Mimo to „Doktryna szoku” pozwala nam ujrzeć w innym świetle te wydarzenia, które zwykle zajmują w serwisach informacyjnych dużo miejsca. Lektura daje znakomitą okazję, by lepiej zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość i wyrobić sobie własny pogląd na wiele kwestii związanych z tym, jak urządzony – czy właściwie nadal urządzany – jest nasz świat. Ile wolności niesie ze sobą wolny rynek? W ostatnim rozdziale pojawiają się przykłady, że neoliberalna doktryna jest w odwrocie. Jak jest obecnie, po siedmiu latach od wydania książki – trzeba prześledzić aktualny rozwój sytuacji na świecie. Tym niemniej, książka jest świetnym wyzwaniem dla naszego krytycznego myślenia.
...lepsze to niż komunizm czy prawo szariatu.