Karolowi Modzelewskiemu udało się znaleźć idealne proporcje pomiędzy opowieściami o swoim życiu, najnowszą historią Polski oraz eseizującymi refleksjami o mentalności Polaków.
Autobiograficzna historia Polski
[Karol Modzelewski „Zajeździmy kobyłę historii. Wspomnienia poobijanego jeźdźca” - recenzja]
Karolowi Modzelewskiemu udało się znaleźć idealne proporcje pomiędzy opowieściami o swoim życiu, najnowszą historią Polski oraz eseizującymi refleksjami o mentalności Polaków.
Karol Modzelewski
‹Zajeździmy kobyłę historii. Wspomnienia poobijanego jeźdźca›
Autor z historią związany jest szczególnie mocno. Po pierwsze, z wykształcenia jest historykiem, specjalizującym się w historii średniowiecza. Po drugie, zawsze znajdował się blisko najważniejszych wydarzeń powojennej historii Polski. Wraz z Jackiem Kuroniem był w 1965 roku współautorem „Listu otwartego do partii”. Był duchowym przywódcą wydarzeń marca 1968 roku i jednym z założycieli pierwszej „Solidarności”. Należy do tego pokolenia, które może pozwolić sobie na refleksyjne spojrzenie wstecz i dokonanie życiowego bilansu. Karol Modzelewski nazywa to „rachunkiem doświadczenia”, które bez wątpienia jest bogate i dotyczy różnych dziedzin życia.
Urodził się, jak sam mówi, „w złym miejscu i w złym czasie” – w Moskwie w 1937 roku. Stamtąd po II wojnie przyjechał do Polski z matką i przybranym ojcem (jego biologiczny rodzic został skazany na osiem lat łagru). Jego najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa dotyczą pobytu w rosyjskim domu dziecka, adaptacji w polskiej szkole oraz wakacji w Zakopanem. Tam na spacer zaprosił go sam Władysław Broniewski, kilkakrotnie poszukujący na trasie okazji do solidnego pokrzepienia się…
A później do życia Karola Modzelewskiego wkroczyła wielka historia. Wydarzenia 1956 roku były w życiu autora przełomowe, rodząc u niego świadomość mechanizmów masowych ruchów społecznych. Tak krystalizowały się jego opozycyjne poglądy, którym dał wyraz w „Liście otwartym do partii” i za które po raz pierwszy trafił do więzienia. Później przyszedł gorący marzec 1968 roku, grudzień 1970, rok 1976 i wreszcie szczególnie brzemienny w wydarzenia w naszym kraju rok 1980. Bez wątpienia, historia „poobijała” Modzelewskiego niejeden raz, ale trzeba też podkreślić, że wspomnienia autora tworzą barwny i niebanalny portret całego „poobijanego” pokolenia opozycjonistów.
Ważny w tej książce jest bowiem nie tylko udział samego autora w wydarzeniach, ale także klimat tamtych czasów, stan świadomości, stale zmieniający się bilans możliwości i obaw. Autor szeroko pisze o współpracy z innymi kolegami, o stanie umysłów Polaków, przeżywających wszystkie bez wyjątku emocje pomiędzy wielką nadzieją a strachem przed interwencją „Wielkiego Brata” ze wschodu. Pasjonujące we wspomnieniach Karola Modzelewskiego jest to, że nie są one jedynie kroniką następujących po sobie wydarzeń, ale zawierają wiele inspirujących refleksji, pozwalających lepiej nam rozumieć otaczającą rzeczywistość. Przykładem mogą być przemyślenia autora na temat poczucia narodowej przynależności, sensie istnienia narodów, potęgi władzy, analogii historycznych lub mechanizmów rządzących tłumem ludzi.
Bardzo przejmujące są wspomnienia Karola Modzelewskiego z więzienia. Autor spędził w zakładach karnych – jako więzień polityczny – kilka lat, był też internowany w stanie wojennym. Te rozdziały z życia autora są opisane bez egocentrycznej martyrologii, chęci zemsty czy zacietrzewienia. Autor potrafił sobie do tych wydarzeń – rujnujących przecież jego zdrowie, życie osobiste oraz karierę – wypracować swoisty dystans, w czym zapewne było pomocne spojrzenie na świat historyka. Najbardziej zaskakuje nas tutaj jednak bogata (niemal socjologiczna!) wiedza o więziennej rzeczywistości: hierarchii wśród więźniów, języku, zasadach grypsowania, zwyczajach i codziennym życiu za kratami, o sposobach rozmowy ze strażnikami i przesłuchującymi. Autor nie kryje, że był więźniem – recydywistą, a swoje kary odbywał wśród więźniów skazanych za pospolite przestępstwa. Ich świat nie jest mu obcy. To wszystko ma swoją ponurą ironiczno-tragiczną wymowę.
Tak jak nie ma w więziennych wspomnieniach autora żądzy odwetu, również w relacjach z 1989 roku, nie ma zaślepionego triumfalizmu, gdy zmieniał się układ sił i przystępowano do obrad Okrągłego Stołu, przeprowadzano pierwsze częściowo wolne wybory oraz gdy powstawał niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego. Jest za to mnóstwo rzeczowych analiz tych wydarzeń, zakulisowych anegdot i refleksji historyka, spoglądającego na rozwój wydarzeń przez pryzmat nie chwili obecnej, ale – stuleci, również tych minionych.
Autor porusza też trudne kwestie, jak na przykład wewnętrzną ewolucję związku zawodowego „Solidarność” oraz bilans lat po 1989 roku, który w niektórych aspektach okazuje się częściowo negatywny, gdy weźmie się pod uwagę ogromne koszty społeczne transformacji, na co zwraca uwagę Modzelewski. Być może, jak sugeruje, niepotrzebne było tak fundamentalne, totalne – i zbyt pochopne – poddanie się regułom neoliberalizmu. W końcowej części książki znajdziemy też ocenę ostatnich lat historii Polski i swoistą historyczną recenzję. Także nie uchylającą się od odpowiedzialności pełną samokrytycyzmu ocenę własnych działań.
Wspomnienia Karola Modzelewskiego czyta się jednym tchem, nie tylko dlatego, że dotyczą wydarzeń z najnowszej historii Polski, które wzbudzają u czytelników sporo różnych, a nawet skrajnych emocji. Dzieje się tu sporo; na kartach autobiografii pojawia się wiele nazwisk, nazw miejscowości, faktów i dat, ale rzadko kiedy lektura jest nużąca, nawet dla tych, którzy nie są ekspertami od powojennych dziejów naszego kraju. Jest tak dlatego, że książka została napisana potoczystym, klarownym i precyzyjnym językiem. Wielbiciele literatury faktu z pewnością będą mogli to docenić. Publikacja zresztą już została zauważona: wiosną 2014 roku autor otrzymał za nią Nagrodę Historyczną Tygodnika „Polityka” w kategorii pamiętników i wspomnień. Została także w tym roku nominowana do ścisłego finału literackiej nagrody NIKE.
W uzupełnieniu: Karol Modzelewski otrzymał nagrodę NIKE.