Czterystustronicowa opowieść o strunowej „teorii wszystkiego” toczy się omalże fabularnie, jakby tworzyła się na naszych oczach.
Grog
Granice nauki: Wzajemne przenikanie
[Brian Greene „Piękno Wszechświata” - recenzja]
Czterystustronicowa opowieść o strunowej „teorii wszystkiego” toczy się omalże fabularnie, jakby tworzyła się na naszych oczach.
Brian Greene
‹Piękno Wszechświata›
„Piękno Wszechświata. Superstruny, ukryte wymiary i poszukiwanie teorii ostatecznej” Briana Greene’a to po M. Kaku, J. Trainer „Dalej niż Einstein"
1) oraz po M. Kaku „Hiperprzestrzeń. Wszechświaty równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar"
2) trzecia popularna pozycja poświęcona najważniejszej ze współczesnych teorii tworzonych i rozwijanych przez fizyków. O ile pierwsza pozycja zarysowywała jedynie teorię superstrun w najmniej przychylnym dla niej okresie, a pozycja druga potraktowała ją z porywem bodajże czy nie z porównywalnym z brawurą „Krótkiej historii czasu” S. Hawkinga, to „Piękno Wszechświata…” wprowadza czytelnika w zagadnienia strun bez epatowania sensacjami, nietrywialnie, rzeczowo, z chłodnym profesjonalizmem, spod którego to chłodu wyłaniają się emocje wzbudzane nie w warstwie sensacyjności odbioru, ile pobudzające intelekt, by nie powiedzieć, pobudzające grę z wyobraźnią intuicyjną odbiorcy tudzież jego umiejętnością wizualizowania i doświadczania abstrakcyjnego piękna prezentowanej teorii.
Wbrew pozorom popularności nie jest to łatwo przystępne wyłożenie teorii superstrun, temat bowiem niełatwy. Są liczne przypisy dla tzw. „czytelników o zacięciu matematycznym"; teoria strun to praktycznie matematyka, i to matematyka do końca niejasna i nieprecyzyjna nawet dla stosujących ją fizyków. Nie jest to więc książka skierowana do przeciętnego odbiorcy, raczej do czytelnika znającego podstawy współczesnej fizyki. Czytelnika z rozwiniętą wyobraźnią, albowiem nieliczne są przykłady porównań pojęć prezentowanej teorii do doświadczeń wziętych z życia. Jest co prawda słownik terminów naukowych, ale kto nie oswojony zawczasu z zawartymi tam definicjami, niewiele zeń wyniesie. Świetne są natomiast ilustracje, które przystępnie obrazują wielowymiarowe twory topologiczne, które tworzy i którymi operuje teoria strun.
Czterystustronicowa opowieść o strunowej „teorii wszystkiego” toczy się omalże fabularnie, jakby tworzyła się na naszych oczach. Zaczynając od streszczenia czasoprzestrzennych zjawisk ujętych obiema teoriami Einsteina: zasady względności, stałości prędkości światła, czasu, ruchu i roli obserwatora, poprzez płaską przestrzeń i związek przyspieszenia z zakrzywieniem czasoprzestrzeni, lokalne zakrzywienia czasoprzestrzeni, czarne dziury, rozszerzanie się kosmosu zapoczątkowane Wielkim Wybuchem tudzież globalną geometrię Wszechświata, schodzi Greene do skali mikroskopowych właściwości struktury świata rządzonej teorią kwantów, do cząstek, fal materii, do zjawisk kwantowych, po czym ociera się o kwantową niezwykłość drwiącą z dwustanowej logiki umysłu ludzkiego. Przegląd ten stanowi pretekst do zarysu kwantowej teorii pola, cząstek przenoszących oddziaływania, symetrii cechowania i fluktuacji próżni, oraz fiaska połączenia opisu makro- i mikroświata w ramach pojęć obu tych klas teorii. Wskazuje przyczynę załamywania się dotychczasowych prób złączenia w jedność kwantów i czasoprzestrzeni, jaką jest… punktowa idealizacja obiektów fizycznych. Aby załamywanie się praw fizycznych ominąć, by stworzyć nową syntezę, niezbędne jest nadanie obiektom punktowym rozmiarów, rozciągnięcie ich do postaci strun.
W tymże miejscu zaczyna się właściwa opowieść o teorii, w której przyczyna poprzedza skutek, jedno odkrycie skutkuje następnym, każdy przytaczany przyczynek uruchamia lawinę nowych pojęć, i tak dalej. Roztoczony zostaje świat pięciu teorii superstrun, w którym na granicy opisywalności poprzednimi teoriami grawitacja łagodnie splata się z kwantami. Świat poza obecnymi możliwościami badawczymi poznawającego go obserwatora. Śledzimy praktycznie ewolucję pojęciową teorii, od początku jej zaistnienia, poprzez dwa kryzysy, które przechodziła, do obecnego jej stanu. Świat w nowym obrazie jawić się poczyna jako symfonia drgających, nawijających się, przemieszczających, napinanych bądź poluźnianych, łączonych, splatanych i rozrywanych strun, których energie (mody) drgań dają wszystkie istniejące w przyrodzie cząstki elementarne, z ich własnościami wewnętrznymi: spinami, całkowitymi i ułamkowymi ładunkami, (super)symetriami. Jednakże jest to świat o wielu ukrytych wymiarach, zwiniętych na „kwantach czasoprzestrzeni"; już nie cztery, ale dziesięć, jedenaście, a nawet więcej wymiarów łącznie z naszymi trzema wymiarami, w których istniejemy, wymiarami zwiniętych w nieskończoną ilość egzotycznych matematycznie a ezoterycznych topologicznie, niewyobrażalnych, sześciowymiarowych rozmaitości (orbifoldów) Calabiego-Yau. Kształtów, które nieustannie przeistaczają się same w siebie, otwierają bądź zamykają w sobie mnóstwo topologicznych dziur, i przeczą w ten sposób matematycznej niezmienniczości topologicznej.
I te nowe pozamykane w sobie dodatkowe wymiary kwantowo zmieniają geometrię i strukturę czasoprzestrzeni. Widmo stanów energetycznych ponawijanych na pozwijane wymiary strun zamienia naszą riemanowską geometrię na geometrię kwantową strun. Podważone zostają pojęcia odległości i rozmiarów, aczkolwiek bez względu na zwinięty kształty fizyka strun pozostaje niezmiennicza dzięki topologiczemu orbifoldowaniu między symetrycznie zwierciadlanymi rozmaitościami. Zburzony zostaje związek między geometrią przestrzeni a istniejącą na niej fizyką, zburzona topologia, ciągłe przekształcenia rozmaitości. Struktura orbifoldowej czasoprzestrzeni zaczyna być łagodnie rozrywana, ale struny rozdarcia te zszywają w lustrzanych orbifoldach, odkrytych dzięki symetriom zwierciadlanym teorii strun, okrążają rozdarcia, zmieniają energię tworzonych cząstek, zachowując liczbę generacji kwarków i leptonów właściwych naszemu światowi, bez naruszenia ciągłości wymiarów makroskopowych.
Pojawiają się w ten sposób nowe pojęcia: dualność opisów strun w zwierciadlanych przestrzeniach i przenikanie w siebie dotychczasowych pięciu różnych teorii strun. Stosowany przez fizyków w daleki od ścisłości matematyczny rachunek zaburzeń pozwala sformułować jedynie przybliżone równania strun. Dołączona do nowego obrazu zostaje starsza od teorii strun – teoria supergrawitacji. Stopniowo wyłaniać się poczyna spajająca supersymetrię, supergrawitację i pięć teorii superstrun nadteoria: M-theory, teoria tajemnicy, teoria matka, teoria membran albo i macierzowa. W M-teorii strunom przybywa wymiarów, struny dotąd rozważane zdegradowane zostają zaledwie do… jednobran, niskoenergetycznych przybliżeń jedno-, dwu- lub wyżej wymiarowych p-bran. I M-teoria to obecny, otwarty obraz teorii superstrun, horyzont aktualnej wiedzy teoretycznej o strukturze świata w obrazie strunowym. Obraz wsparty nową interpretacją czarnych dziur nie tworzących tunelów do innych światów, lecz topniejących do skali strun zagnieżdżonych w cząstkach elementarnych naszego świata, obraz modyfikacji początku Wszechświata sięgający przed osobliwość Plancka, kiedy to wymiary rozdzieliły się na zwinięte, ukryte, i na te makroskopowe, pozwalając naszemu światu ekspandować do obecnych rozmiarów i odczytywać jego zamierzchłe tajemnice .
Tu właściwa historia superstrunowej teorii wszystkiego B. Greene’a sięga kresów obecnego poznania, obarczając poznaniem M-teorii fizykę XXI wieku. Jednak jak przystało na uczonego, nie uważa prezentowanej teorii za jedyną słuszną. Przyznaje się do jej słabych punktów i spekuluje na temat innych teorii ostatecznych, takich jak inflacja i multiświaty A. Gutha i A. Lindego
3) tudzież kosmiczną mutację genetyczną praw fizyki potomnych światów, opisaną przez L. Smolina
4), ocierając się o kwantową obliczalność świata D. Deutcha
5). Stawia także liczne pytania natury podstawowej: o najwyższą symetrię
6) praw fizyki leżącą u podstaw strun, o naturę czasu, którą struny pomijają, o modyfikację mechaniki kwantowej, eksperymentalną weryfikację słuszności teorii, o granice poznania M-teorii i naturę nowej matematyki mogącej nadal rozwijać teorię, matematyki, której jeszcze nie ma. Ilekolwiek nowych ukrytych wymiarów przybędzie, teoria superstrun daje nadzieję na kontynuowanie wizji świata jako drgających strun czy ukrytych, drgających, wielowymiarowych kropli Calabiego-Yau, nieustannie rozrywających i naprawiających w mikroskali czasoprzestrzeń naszego świata po to wyłącznie, by on stawał się i dzięki temu istniał.
Opowieści o strunach ubarwia subtelne tło zmagań umysłów wydzierających strunom tajemnice, ubarwiają emocje odkryć i smutek zniechęceń, oraz współpraca fizyków i matematyków, która w duchu przeradza się w rywalizację w stylu advocatus diaboli. Książkę gorąco polecam, jej przestudiowanie da zrozumienie strun i uporządkuje oraz usystematyzuje wiedzę o nowej teorii, a także da świetne przygotowanie do samodzielnego śledzenia postępu nad jej rozwojem, zaglądając nawet wyłącznie do abstraktów, wstępów i podsumowań prac gromadzonych na stronach archiwum elektronicznego xxx.lanl.gov lub xxx.sissa.it.
1) M. Kaku, J. Trainer „Dalej niż Einstein. Kosmiczna pogoń za teorią wszechświata”, PIW, W-wa 1993
2) M. Kaku „Hiperprzestrzeń. Wszechświaty równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar”, Prószyński i S-ka, W-wa 1995
3) A. H. Guth „Wszechświat infalcyjny. W poszukiwaniu nowej teorii pochodzenia kosmosu”, Prószyński i S-ka, W-wa 2000
4) L. Smolin „Życie Wszechświata. Nowe spojrzenie na kosmologię”, Amber, W-wa 1997
5) Należy oczekiwać (informacja ze stron internetowych D. Deutcha) „Fabryki rzeczywistości” z Prószyński i S-ka, W-wa 2001
6) Autor, nad czym można ubolewać, pomija opisywanie wysokich symetrii prawa charakteryzujących teorię.