Pierwsze, co rzuca się czytelnikowi w oczy, to perfekcyjna stylistyka, istny popis zdolności dotyczących słowa pisanego. Kertesz opisuje świat widziany oczyma nastolatka, a nie jest to zadanie łatwe. W wieku lat kilkunastu ma się swoje problemy z życiem, Wszechświatem i całą resztą, i zawracanie młodemu, kształtującemu się człowiekowi głowy Oświęcimiem jest czynnością całkowicie daremną, bo i tak nie pojmie, o co chodzi. Co najwyżej zacznie udawać odpowiednie do sytuacji uczucia wiedząc, że tego się od niego oczekuje. Nie ma jednak wątpliwości - "Los utracony" to opowieść nastolatka i świat widziany oczyma nastolatka, pomimo tego, że opisuje go człowiek dorosły.
Rozpacz za mgłą
[Imre Kertész „Los utracony” - recenzja]
Pierwsze, co rzuca się czytelnikowi w oczy, to perfekcyjna stylistyka, istny popis zdolności dotyczących słowa pisanego. Kertesz opisuje świat widziany oczyma nastolatka, a nie jest to zadanie łatwe. W wieku lat kilkunastu ma się swoje problemy z życiem, Wszechświatem i całą resztą, i zawracanie młodemu, kształtującemu się człowiekowi głowy Oświęcimiem jest czynnością całkowicie daremną, bo i tak nie pojmie, o co chodzi. Co najwyżej zacznie udawać odpowiednie do sytuacji uczucia wiedząc, że tego się od niego oczekuje. Nie ma jednak wątpliwości - "Los utracony" to opowieść nastolatka i świat widziany oczyma nastolatka, pomimo tego, że opisuje go człowiek dorosły.
Imre Kertész
‹Los utracony›
Na wstępie należy jedną sprawę postawić jasno - ta recenzja ślizga się jedynie po powierzchni powieści Imre Kertesza. "Los utracony" jest powieścią kompaktową, wyładowaną po brzegi myślą i przeżyciem - nie sposób stworzyć recenzji wyczerpującej zagadnienia w niej zawarte, bo powstałaby następna książka, większa od oryginału, a znacznie mu jakością ustępująca. Powieść opowiada o losach Gyorgy′ego Kovesa, wieźnia Oświęcimia, Buchenwaldu i Zeitz, zdawałoby się więc, że porusza temat już wyeksplatowany. Nic bardziej mylnego.
Pierwsze, co rzuca się czytelnikowi w oczy, to perfekcyjna stylistyka, istny popis zdolności dotyczących słowa pisanego. Kertesz opisuje świat widziany oczyma nastolatka, a nie jest to zadanie łatwe. W wieku lat kilkunastu ma się swoje problemy z życiem, Wszechświatem i całą resztą, i zawracanie młodemu, kształtującemu się człowiekowi głowy Oświęcimiem jest czynnością całkowicie daremną, bo i tak nie pojmie, o co chodzi. Co najwyżej zacznie udawać odpowiednie do sytuacji uczucia wiedząc, że tego się od niego oczekuje. Nie ma jednak wątpliwości - "Los utracony" to opowieść nastolatka i świat widziany oczyma nastolatka, pomimo tego, że opisuje go człowiek dorosły.
Nasz bohater i jego koledzy zostali skazani na zagładę. I, co dziwne, akceptują ten los, są jeszcze pełni dziecięcej ufności, wiary w dobroć tego świata i sens wszystkich działań. Ta postawa wyczekiwania, posłuszeństwa, towarzyszy nam przez całą książkę. Tym straszniejsze jest to, co się z nimi wyczynia - bezbronnymi, zaskoczonymi, nagle skonfrontowanymi z jednym z najpaskudniejszych wyczynów w historii tego świata. Wszystkie ich zalety, wszystkie cechy charakteru, które pomagały im do tej pory w prawidłowym funkcjonowaniu w rodzinie i społeczeństwie, obracają się przeciwko nim.
A oni, biedni, starają się zrozumieć, pogodzić, szukają dobroci w strażnikach, patrzą na swoich katów z fascynacją, nadzieją wręcz. To ciągłe poszukiwanie nadziei, to, że bohater stara się znaleźć pozytywne strony swojej sytuacji, że patrzy na obóz koncentracyjny w zupełnie inny, nietypowy sposób, to jest w "Losie utraconym" najstraszniejsze.
Wyjątkowo niesprawiedliwe w holokauście było to, że dotknął on ludzi, którzy już od dawna nie byli Żydami. Och, mieli krewnych, odpowiedni wygląd czy też wiele mówiące nazwiska, ale hebrajski był dla nich językiem martwym, synagogi oglądali raczej z zewnątrz, a wieprzowina gościła na ich stole bardzo często. I nie, nie chodzi tu o neofitów. Chodzi o całą warstwę inteligencji, która już dawno porzuciła wiarę Mojżesza, nie szukając w zamian innej. Kertesz zwraca uwagę na to, że zagłada tak naprawdę była przypadkowa. Cała procedura wyławiania Żydów roi się od zdarzeń czysto losowych, brak w niej organizacji i przyporządkowania. Ot - pełna dowolność, bezhołowie wręcz; Żydem, zdaje się, może być każdy i nikt. Niech będzie to ostrzeżeniem - każdy może trafić na czarne listy, każdy może stać się celem morderców, nie ma narodów uświęconych i bezkarnych.
Dlatego chyba Żydzi nie rozumieli, co się dzieje. Nikt nie podejrzewał nawet, że możliwe jest zorganizowane mordowanie, że taka potworność może komuś przyjść do głowy. Kertesz rzuca na to wszystko surrealistyczne cienie, Auschwitz, Buchenwald, Zeitz zdają się momentami zupełnie nierealne, niemożliwe po prostu. Z tego powodu nie było oporu, nie było szarpanin i prób walki, ofiary spokojnie wkroczyły na ścieżkę, która kończyła się kominem, a kiedy zorientowały się, co naprawdę ich czeka, było już za późno. Odarto ich z godności, wrzucono między nieznanych ludzi i poddano dobrze przemyślanej procedurze powolnego głodzenia i wyniszczania.
Inne jest też spojrzenie na obóz. W "Losie utraconym" nie ma wielkich słów, nie ma krzyków i strzałów, nie ma codziennego katowania i epatowania czytelnika ohydą, której i tak nie pojmie, bo tam po prostu nie był. Jest nuda i rozkład, beznadziejność tak skrajna, że nawet prowadzeni na szafot jej nie doznają. I drobiazgi, przedziwne małe zdarzenia i przedmioty, które nabierają znaczenia wyłącznie dlatego, że bohater nie ma innych bodźców, względnie może już reagować tylko na te najsłabsze, bo na nic innego mu stan ciała i ducha nie pozwala.
Tak jak przypadkowy był wyrok, tak niewytłumaczalny i nieoczekiwany jest ratunek. Gyorgy przeżył, wbrew wszelakiemu prawdopodobieństwu, przeżył, aby wrócić. I napotkać izolację, z którą musiał się chyba zmierzyć każdy były więzień. Rzecz naturalna, złapanie kontaktu z człowiekiem, który tego nie przeżył, który wkłada całe te lata w swoje kalki zgrozy i szoku, nie jest możliwe, trzeba po prostu poczekać i zapomnieć, dać wspomnieniom się ułożyć i funkcjonować dalej.
Zagłada stała się dla Imre Kertesza pretekstem do napisania przejmującej książki, prowokującej, dyskretnie i niejawnie, do pytań i przemyśleń, pokazującej rozpacz zza gęstej zasłony. Niezwykłe przeżycie, powieść zupełna, z której nie wolno wyrzucić, zdania, ba - słowa, by nie uronić jej wymowy i literackiego uroku.