Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Ziemiański
‹Achaja. Tom I›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
10,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAchaja. Tom I
Data wydaniagrudzień 2002
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklAchaja
ISBN83-89011-06-0
Format622s. 125x195mm
Cena29,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Kpina zwana parodią
[Andrzej Ziemiański „Achaja. Tom I”, Andrzej Ziemiański „Achaja. Tom II”, Andrzej Ziemiański „Achaja. Tom III” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niedawno wydany trzeci tom „Achai” zamyka obszerną powieść Andrzeja Ziemiańskiego i pozwala na jej całościową ocenę. Niestety, mimo obiecującego początku, efekt końcowy zainteresować może tylko krytyka, przed którym staje konieczność odpowiedzi na pytanie: co właściwie poszło nie tak. A o reszcie można jak najszybciej zapomnieć.

Artur Chruściel

Kpina zwana parodią
[Andrzej Ziemiański „Achaja. Tom I”, Andrzej Ziemiański „Achaja. Tom II”, Andrzej Ziemiański „Achaja. Tom III” - recenzja]

Niedawno wydany trzeci tom „Achai” zamyka obszerną powieść Andrzeja Ziemiańskiego i pozwala na jej całościową ocenę. Niestety, mimo obiecującego początku, efekt końcowy zainteresować może tylko krytyka, przed którym staje konieczność odpowiedzi na pytanie: co właściwie poszło nie tak. A o reszcie można jak najszybciej zapomnieć.

Andrzej Ziemiański
‹Achaja. Tom I›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
10,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAchaja. Tom I
Data wydaniagrudzień 2002
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklAchaja
ISBN83-89011-06-0
Format622s. 125x195mm
Cena29,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
To, co w trzech tomach „Achai” jest najciekawsze, nie mieści się zatem pomiędzy okładkami żadnego z nich. Losy bohaterów i ich realizowane z lepszym lub gorszym skutkiem plany ustępują z czasem miejsca zastanowieniu nad losami samej książki i planami autora. Planami, których rezultaty od pewnego momentu wydają się znacząco odbiegać od założonych. Pierwszy tom dawał nadzieję, że będzie inaczej, jednak nadzieja ta słabła z każdym rozdziałem tomu drugiego, a zwieńczenie serii nie przyniosło żadnej poprawy. Wręcz przeciwnie.
„Achaja”, wbrew pozorom, nie cierpi jednak na syndrom „Matriksa” – świetnej pierwszej części, po której nadeszły katastrofalne kontynuacje. Pierwszy „Matrix” może być z powodzeniem rozpatrywany jako samodzielna całość – pierwszy tom „Achai” już nie. Ponadto książka otwierająca cykl (a raczej powieść) Andrzeja Ziemiańskiego znacząco odbiega kompozycyjnie od swoich kontynuacji. I w tym chyba sedno sprawy.
Wydana w 2002 roku „Achaja, tom 1” była przyzwoitym (choć nieprzyzwoicie przereklamowanym) czytadłem, w którym klasyczne motywy prześladowanej księżniczki i pary łotrzyków Ziemiański opracował bardzo solidnie i z pewną dozą oryginalności, choć czerpiąc zarówno z naturalizmu Kresa, jak i postmodernizmu Sapkowskiego.
Jednak czytelnicze „warunki brzegowe” postawione przez „Achaję” dla wielu okazały się nie do przebrnięcia. Największe zastrzeżenia budziły dialogi i narracja prowadzone potocznym – w najgorszym znaczeniu tego słowa – językiem, niezapomniane onomatopeje („Yyyyyyyyyyyyeeeeeeeeeeeaaaaaaaaaaaaaaa!”) i nieprawdopodobieństwo niektórych sytuacji. Ostatni z tych zarzutów jest, przynajmniej w odniesieniu do pierwszego tomu, przesadny. Przyjemność czytania „Achai” nie polega ani na hiperrealizmie działań bohaterów, armii i wywiadów, ani na smakowaniu skumulowanych nieprawdopodobieństw, jednak w tej skali ląduje zdecydowanie bliżej drugiego krańca.
Jeżeli chodzi o styl Ziemiańskiego, to o ile jego koncepcja twórcza (w skrócie: piszemy tak, jak mówimy, elegancja języka służy do tworzenia fałszywego obrazu rzeczywistości) jest kompletnie chybiona – można ją jednak zaakceptować. Nie takie rzeczy w literaturze i sztuce już uchodziły. Choć, z drugiej strony, dobrze by było, gdyby „naturaliści” zaakceptowali to, że „rzeczywistości” nie da się przenieść w postaci czystej na jakiekolwiek medium. Bo tak przeniesiona rzeczywistość staje się sztuczna, wysilona, nieprawdziwa właśnie. I nie dlatego dialog Sapkowskiego zabrzmi prawdziwiej, że jest bardziej „realistyczny”. Wręcz przeciwnie – w adaptacji filmowej często stanie się (mimo starań aktorów) drewnianą deklamacją. On zabrzmi prawdziwiej, bo lepiej jest dostosowany do specyfiki swojego środka przekazu – jego się nie słucha, na niego się patrzy.

Andrzej Ziemiański
‹Achaja. Tom II›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAchaja. Tom II
Data wydanialistopad 2003
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklAchaja
ISBN83-89011-33-6
Format558s. 125×195mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
W każdym razie, kto przejdzie przez ten próg – godząc się lub nie z sensem jego stosowania – ma wszelkie szanse, by pierwszy tom „Achai” przeczytać z przyjemnością. To jest właśnie „literatura środka”, za którą tęskniło wielu krytyków, upatrując w niej szansy na normalizację rodzimego rynku pisarskiego i wydawniczego. A potencjał „Achai” jest nawet większy – jak większość autorów starszego pokolenia, Ziemiański zdaje się nie mieć ochoty na zamknięcie w konwencji fantasy i (poprzez wątek czarownika Mereditha oraz budzącego jasne skojarzenia Wirusa) sugeruje, że zamierza wybiec poza schemat krainy „magii i miecza”. Powieść jest zręcznie rozbita na dwa wątki główne (Achai oraz Siriusa i Zaana) i jeden „rozwojowy” (Mereditha), a choć wiążą je póki co nici bardzo cienkie, nie tylko nie szkodzi to książce, ale również zaostrza apetyt na efekt ich połączenia.
Tymczasem w tomie drugim zamiast spodziewanego połączenia następuje zdominowanie fabuły przez Achaję. Mereditha jest jeszcze mniej niż poprzednio, a Sirius i Zaan pojawiają się niemal wyłącznie w krótkich interludiach (trudno je nazwać rozdziałami w porównaniu z kolubrynami poświęconymi Achai), a dodatkową cegiełkę dołożyła tu redakcja Fabryki Słów, wycinając większą część poświęconego tym postaciom ósmego rozdziału.
Zmiana proporcji wątków nie jest jednak najgorsza. Problem leży jak zwykle w wykonaniu, a właściwie w tym, że Ziemiański ewidentnie zaplanował sobie powieść bardzo długą (w „Achai” napisałby zapewne: „baaaardzo dłuuuugą”), a przygód Achai z drugiego i trzeciego tomu z trudem starczyłoby może na uczciwie napisane 3/4 tomu pierwszego. W rezultacie czytelnik pada ofiarą najgorszych praktyk rozwadniania tekstu. Ginie też zamierzony przez Ziemiańskiego „realizm”: nieprzyzwoicie długie przemowy i monologi wewnętrzne poświęcone miłości Achai do jej nowej ojczyzny, koleżanek i dwóch pijaków albo naturze zła, śmierci, Bogów i czego tam jeszcze, choć stosownie potoczne, nie przypominają już niczego, co można usłyszeć poza salą obrad komisji śledczych. Jeszcze bardziej drażni ciągłe powtarzanie tych samych sytuacji fabularnych z nieśmiertelnym „Żegnajcie koleżanki. Fajnie z wami było” powtarzanym w kolejnych oddziałach Achai przed każdym starciem, potyczką, a nawet inspekcją. Nic tu nie zmienia wyjaśnienie tajemnicy Ziemców, która po prawdzie żadną wielką tajemnicą nie była. Nic nie zmienia pojawienie się ludzi-kotów, wykorzystanych instrumentalnie – trochę żeby popchnąć fabułę do przodu, trochę żeby odplątać, co się wcześniej namotało i dać Achai nieco nowych możliwości. Zatem – środkowy tom trylogii, może dalej będzie lepiej? Niestety, nie.

Andrzej Ziemiański
‹Achaja. Tom III›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAchaja. Tom III
Data wydania2 grudnia 2004
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklAchaja
ISBN83-89011-25-5
Format416s. 125×195mm
Cena28,99
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Ale na pierwszy rzut oka można było mieć nadzieję, że jednak będzie. Większa czcionka, mniej stron – trzeci tom „Achai” mógł być treściwym zakończeniem zmazującym niesmak po poprzedniej części. Do stoczenia pozostała wojna z Luan i potężnym Zakonem, a więc całkiem spora porcja batalistyki. Jednak już starcie Achai z Virionem w tomie drugim pokazało, że nawet podczas walki o życie jest miejsce na długie przemowy i egzystencjalne rozważania. Pokazało też coś jeszcze – skłonność Andrzeja Ziemiańskiego do czegoś, co czytelnik bardziej elastyczny będzie może skłonny nazwać parodią, a co dla wszystkich innych będzie najzwyczajniejszą w świecie kpiną. Z czytelnika właśnie.
Otóż styl walki Achai z Virionem (gadaj, gadaj, gadaj; daj się pochlastać; posłuchaj głosu w głowie; zamknij oczy i rzuć się na przeciwnika z wysuniętym mieczem / daj się komuś kopnąć w tyłek) jest najwyraźniej typową formą starcia głównej bohaterki z szermierzem natchnionym. I wobec nadspodziewanej skuteczności tej techniki trudno już się dziwić bitwom wygrywanym przez naćpanego generała, którego oficerowie gryzą się po nogach. Trudno się dziwić potyczkom wygrywanym z podręcznikiem taktyki w ręku. Trudno się dziwić czemukolwiek.
Byłoby łatwiej docenić ironię autora przejawiającą się w tych rozwiązaniach, gdyby nie tło, w jakim są osadzone – owych dętych monologów i wyraźnych odautorskich sugestii, że oto czytamy książkę o Wielkiej Przemianie Świata. To, co jest, niestety, najbardziej przypomina „Hannibala” Thomasa Harrisa. Tylko że Harris zdawał się mówić – fascynuje was psychopata, który bez litości morduje i zjada ludzi? Kibicujecie mu skrycie, kiedy ucieka z więzienia? Świetnie. To ja wam teraz pokażę jego dzieciństwo i potwora, który na niego poluje, żebyście kibicowali mu jeszcze bardziej. A potem zabiorę was na jego kolację, na której danie główne będzie żywe. Fascynujcie się dalej.
Ziemiański zrobił to samo wobec tych, którym spodobało się lekko pretensjonalne czytadło z szybką akcją i umiarkowanym przejmowaniem się logiką. Postanowił sprawdzić, ile pretensjonalności i zwykłej bzdury jego czytelnicy zniosą, zanim nazwą rzecz po imieniu. Cóż, mam nadzieję, że ten eksperyment się nie uda. Bo to nie jest żadna parodia – to tylko kpina i zagubienie celu w tym, co się pisze.
I jedyne, co w „Achai” jest ciekawe, to sposób, w jaki powstała. Sposób, w jaki Andrzej Ziemiański przeszedł od dobrze skomponowanej, „szybkiej” powieści do przegadanego pustosłowia. Doprawdy, kto nie przeczyta, ten nie uwierzy, że tak można.
koniec
12 stycznia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Baba z jeszcze większymi jajami
— Eryk Remiezowicz

Baba z jajami
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Rozwiązanie czeka za progiem…
— Katarzyna Piekarz

Znajdź Ziemców na obrazku
— Magdalena Kubasiewicz

Holmes’ Heroes
— Jakub Gałka

Ziemiański w oparach absurdu
— Michał Foerster

Popłuczyny po Zajdlu i Wnuku-Lipińskim
— Sebastian Chosiński

Czytając Breslau
— Michał R. Wiśniewski

Tegoż autora

Król nie jest nagi
— Artur Chruściel

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Bez zwierciadła
— Artur Chruściel

Palahniuk w kiepskim opakowaniu
— Artur Chruściel

Save the president, save the world
— Artur Chruściel

Science fiction
— Artur Chruściel

Dukaj napisał książkę dziwną
— Artur Chruściel, Michał Foerster, Anna Kańtoch, Krzysztof Wójcikiewicz

Najlepsze polskie opowiadania fantastyczne – suplement
— Artur Chruściel, Jakub Gałka, Michał Kubalski, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Sztuka psucia książek według Cody’ego McFadyena
— Artur Chruściel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.