Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Django Wexler
‹Tysiąc Imion›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTysiąc Imion
Tytuł oryginalnyThe Thousand Names
Data wydania9 września 2014
Autor
PrzekładZbigniew A. Królicki
Wydawca Rebis
CyklKampanie Cienia
ISBN978-83-7818-542-0
Format638s. 132×202mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Żołnierz pustynią maszerował
[Django Wexler „Tysiąc Imion” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W pierwszym tomie cyklu „Kampanie cienia” Django Wexler sprawnie prowadzi wątek militarny, całość doprawiając więcej niż szczyptą magii.

Beatrycze Nowicka

Żołnierz pustynią maszerował
[Django Wexler „Tysiąc Imion” - recenzja]

W pierwszym tomie cyklu „Kampanie cienia” Django Wexler sprawnie prowadzi wątek militarny, całość doprawiając więcej niż szczyptą magii.

Django Wexler
‹Tysiąc Imion›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTysiąc Imion
Tytuł oryginalnyThe Thousand Names
Data wydania9 września 2014
Autor
PrzekładZbigniew A. Królicki
Wydawca Rebis
CyklKampanie Cienia
ISBN978-83-7818-542-0
Format638s. 132×202mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Okładkowe notki – jak nietrudno zgadnąć, niezwykle pochlebne – prezentują „Tysiąc imion” jako przykład udanej militarnej fantasy, w kontekście której pada także nazwisko Glena Cooka. Z tym pierwszym się zgodzę, jeśli natomiast chodzi o skojarzenia z „Czarną kompanią”, to podobieństwo ogranicza się do tego, że bohaterami powieści Wexlera są żołnierze.
U Cooka zwracała uwagę ponura, gęsta atmosfera oraz wplecione w narrację gorzkie i często cyniczne uwagi dotyczące ludzkiej natury. „Tysiąc imion” z kolei to powieść stricte rozrywkowa, gdzie militarna konwencja łączy się z klimatami kojarzącymi się z Indianą Jonesem. Sięgając po pierwszy tom „Kampanii cieni” należy się spodziewać przede wszystkim dość wartkiej akcji, gromadki dzielnych bohaterów, wątku potężnej i niebezpiecznej magii, w tle zaś wzmianek na temat intryg mrocznych sił, które zapewne znajdą rozwinięcie w kolejnych częściach.
Na uwagę zasługuje może nie tyle świat przedstawiony, bo ten na razie ogranicza się do pustynnego kraju, będącego zamorską kolonią ojczyzny głównych bohaterów, co inspiracje autora materiałami związanymi z kampaniami napoleońskimi. Armia z „Tysiąca imion” została zatem wyposażona i zorganizowana na podobieństwo regularnego wojska z XIX wieku, ten pomysł za przyjemne urozmaicenie. Zgłębianie źródeł opłaciło się autorowi – jego obraz żołnierzy wypada nader przekonująco (przynajmniej dla laika).
Akcja „Tysiąca imion” rozkręca się wolno – pierwszych sto pięćdziesiąt stron poświęcone zostało nakreśleniu sylwetek głównych bohaterów, przedstawieniu ich codziennego życia w obozie oraz zarysowaniu aktualnej sytuacji politycznej. Później armia wyrusza na wojnę i od tego momentu dzieje się naprawdę sporo. Bohaterów czeka kilka dużych bitew i drugie tyle mniejszych potyczek. Opisywanie starć zbrojnych wychodzi Wexlerowi bardzo przyzwoicie. Jako że nie gustuję w powieściach historycznych, czytanie o kolejnych bataliach, toczonych za pomocą muszkietów i armat, było dla mnie czymś nowym i interesującym. Zdecydowanie wprowadzało też pewien powiew świeżości.
W drugiej połowie książki istotny staje się wątek okołomagiczny. Tu Wexler miał dość ciekawy pomysł związany z istotami czy też siłami określanymi mianem naath. Spotkałam się z opiniami, że dominacja scen związanych z magią nad batalistyką jest wadą powieści, choć mnie akurat to nie przeszkadzało. To w końcu magia przede wszystkim odróżnia fantasy od innych konwencji. Choć ostatecznie, niestety już mało odkrywczo, wątek nadprzyrodzonych mocy został sprowadzony do dość oklepanego motywu – nie powiem potężnego artefaktu, bo chodzi nie tyle o sam przedmiot, co o niebezpieczną wiedzę magiczną w nim zawartą, którą wielu pragnie zdobyć. Jednak w porównaniu z wieloma innymi rozrywkowymi powieściami fantasy „Tysiąc imion” i tak wypada dosyć oryginalnie, dzięki mało wyeksploatowanemu sztafażowi.
O bohaterach powieści Wexlera można powiedzieć, że zostali nakreśleni poprawnie, choć są dosyć schematyczni. Mamy więc charyzmatycznego, błyskotliwego przywódcę, kapitana-starego wiarusa, wreszcie młodego, zdolnego i świeżo awansowanego żołnierza (a właściwie panią żołnierz w przebraniu), na dalszych planach zaś innych wojaków od kaprali po pozostałych kapitanów. Jeśli chodzi o tych ostatnich, uważam że akurat w „Tysiącu imion” pomocny byłby spis postaci wraz z ich stopniami, bo niektórzy są wymieniani tylko z rzadka i opatrzeni jednym czy dwoma zdaniami charakterystyki, a przy tym jest ich wielu, więc trudno spamiętać kto był kim. Wracając zaś do pani żołnierz, autor uczynił ją lesbijką, co wydało mi się zabawne, gdyż pamiętam pewną kobietę-rycerza, też gustującą w niewiastach. Czyżby autorzy sądzili, że zamiłowanie do „męskich” zawodów automatycznie oznacza również męskie upodobania seksualne? Trochę dziwi, jak dziewczynie udało się przez dwa lata ukrywać swą płeć… Nie muszę chyba dodawać, że dzielna Winter okazuje się odpowiednikiem G.I. Jane. Nie przekonał mnie wątek jej romansu z młodości, po którym bohaterce pozostały wspomnienia i koszmary – w tych pierwszych pojawia się tylko seks, w drugich też przemoc. Dziwi mnie jednak, że nie ma ani jednej retrospekcji, gdzie byłoby coś więcej o związku dziewczyn a nie tylko scenki erotyczne i pokrewne. Dość kiepsko wypadła główna postać negatywna.
W „Tysiącu imion” trup ściele się gęsto, jednak nie stanowi to przyczynku do głębszej refleksji – przygodowa konwencja oznacza, że „nasi chłopcy” idą w bój i wyrzynają wrogów tysiącami (sami też ponoszą straty, ale cóż… wszyscy to akceptują). Owszem, Wexler nie ukrywa informacji o liczbie zabitych czy okaleczonych, jednak nie opisuje tego tak, by wstrząsnąć czytelnikiem. Mimo to podczas lektury nieraz zdumiewałam się nad ogromem ludzkiej głupoty. Szczególnie zadziwiła mnie scena szturmu na zajęte przez wroga wzgórze, gdzie kolejne oddziały szły sobie pod ostrzałem, najwidoczniej kierując się nadzieją, że ktoś zdoła dotrzeć do linii wroga. Zdaję sobie sprawę, że tego rodzaju taktyka była stosowana naprawdę i to mnie zdumiewa. Podobnie to, że bezrefleksyjne słuchanie rozkazów uważane jest za powód do dumy. Bohaterowie Wexlera nie miewają moralnych wątpliwości, może poza pobieżnymi spostrzeżeniami, autor wydaje się też jasno wskazywać „tych dobrych”. Choć z drugiej strony narracja prowadzona jest z perspektywy postaci, być może też najwyższy dowódca armii nieprzypadkowo nosi imię Janus. Na razie wcale nie jestem pewna, czy osiągnięcie celu przez jedno z trzech stronnictw istotnie posłuży dobru ogółu. To, czy „Kampanie cieni” będą kolejnym cyklem o powstrzymywaniu złych mocy, czy też autor przedstawi walkę o władzę, gdzie wszyscy zainteresowani mają ręce równo splamione krwią, okaże się zapewne w tomach późniejszych. Byłabym mile zaskoczona, gdyby okazało się, że to drugie, choć na podstawie tomu pierwszego obstawiam bardziej tradycyjne rozwiązanie.
Jeśli chodzi o formę, Wexler zastosował rozwiązanie spopularyzowane przez „Pieśń Lodu i Ognia”, czyli rozpisanie narracji na fragmenty poświęcone bohaterom (w zasadzie dwóm, choć sporadycznie zdarzają się krótkie podrozdziały z perspektywy innych postaci). Styl jest przezroczysty, podporządkowany relacjonowaniu akcji.
Przyznam, że długo zastanawiałam się nad oceną. Niektóre elementy utworu Wexlera nie przypadły mi do gustu, „Tysiąc imion” wypada gorzej niż powieści Abercrombiego czy Lyncha. Jednak w obrębie przyjętej konwencji autor spisał się dobrze. Nie jest to rzecz do pamiętania po latach, jednak lektura naprawdę wciąga, a pomysł na przedstawienie perypetii armii dysponującej bronią palną uważam za ciekawy. Stąd przychylniejsza ocena, niejako na zachętę.
koniec
20 listopada 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.